Reklama

Dobry puncher, ulubieniec Kadyrowa. Kim jest rywal Jana Błachowicza?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

10 grudnia 2022, 18:40 • 9 min czytania 3 komentarze

Jest Dagestańczykiem, ale nietypowym. W walce woli stójkę, nie stara się obalić rywala. Jest przy tym jednak metodyczny i opanowany. Spokojnie czeka na swoje szanse. Gdy te dostanie – potrafi skończyć przeciwnika na wiele sposobów. W dorobku ma 10 nokautów na 19 stoczonych walk. Magomied Ankalajew (18-1) będzie dla Jana Błachowicza sporym zagrożeniem.

Dobry puncher, ulubieniec Kadyrowa. Kim jest rywal Jana Błachowicza?

Zanim trafił do UFC

Co porabiał Magomied w swoim życiu? Cóż, jak wielu chłopaków z Dagestanu, szybko trafił do sportów walki. Zaczynał od zapasów w stylu grecko-rzymskim, czyli klasycznym. Ale trenował je tylko rok, gdy był na uniwerku. Ważniejsze w jego życiu okazało się sambo, popularna w Rosji, a ukształtowana za czasów Związku Radzieckiego dyscyplina łącząca judo z regionalnymi odmianami zapasów.

Innymi słowy: to coś pod wieloma względami podobnego do MMA. Dlatego Magomied nie miał wielkich problemów z przejściem do mieszanych sztuk walki.

Zaczynał od amatorskich pojedynków, w których został mistrzem Rosji i świata. Już w 2013 roku wygrał jedne z zawodów amatorskiego Pucharu Świata, a mistrzem Rosji został po raz pierwszy rok później. Po drodze do mistrzostwa pokonał wtedy zresztą podopiecznych Fiodora Jemieljanienki. Taki sukces dał mu kwalifikację do mistrzostw świata, które odbywały się w Mińsku. Tam zdobył jednak „tylko” srebro.

Reklama

Na złoto nie czekał jednak długo – w 2015 roku najpierw wygrał MMA Cup w Dagestanie, a miesiąc później Puchar Rosji. W obu przypadkach pokonywał Muslima Magomiedowa, który wkrótce też został profesjonalistą (na ten moment bilans 12-0), ale na razie grzeje się w cieple rosyjskich federacji. Później Ankalajew został mistrzem Rosji, dzięki czemu poleciał na mistrzostwa świata do Pragi. I tam już był bezkonkurencyjny.

Już wcześniej zaczął też toczyć walki w zawodowej formule MMA – pierwszą w styczniu 2014 roku. Gdy zostawał mistrzem świata amatorów, na zawodowstwie miał bilans 4-0. Równocześnie startował zresztą też w zawodach sambo – w choćby w 2016 roku wygrał takie w Dagestanie. A kilka miesięcy później obronił złoto mistrzostw świata MMA amatorów (ogółem trzykrotnie okazywał się najlepszy na świecie).

Gdy już odpuścił starty amatorskie, szybko pokazał, co potrafi i na zawodowstwie. W federacji World Fighting Championship Akhmat już w 2016 zdobył tytuł mistrzowski. A że w UFC w tym samym okresie swój status najlepszego fightera w historii kreował Chabib Nurmagomiedow, to Dana White chętnie zerkał do Rosji, zwłaszcza w rejon Dagestanu. I wypatrzył wielu wojowników, wśród których był też Ankalajew.

W październiku 2017 roku Magomied został więc nowym zawodnikiem największej federacji MMA na świecie.

Co skusiło Danę White’a?

Jak walczy Ankalajew? Przede wszystkim – inaczej, niż byście się spodziewali. Jeśli na hasło „Dagestan” widzicie kogoś, kto sprowadza rywali do parteru i potrafi ich poddać na tysiąc różnych sposobów, to musicie się pozbyć tego obrazu. Magomied – mimo że w jego przeszłości sporo jest zapasów – woli załatwiać sprawy w stójce. Co nie oznacza, że nie potrafi pracować w parterze.

Reklama

Ogółem jest w stanie wykończyć rywala na wiele sposobów.

Przede wszystkim to mańkut, ale walki z takimi zawodnikami nie są mi obce. Przerobiliśmy to i jesteśmy na to gotowi. Nie idzie w bójkę, raczej szachuje. Potrafi obalić i skontrolować. Jest przekrojowy, ale mamy go rozpracowanego. Znamy jego słabe i mocne strony. Teraz trzeba wykonać pracę – mówił Jan Błachowicz w rozmowie z Polsatem Sport.

CZYTAJ TEŻ: DAGESTAN – KAUKASKA WYLĘGARNIA WOJOWNIKÓW MMA

Często jednak Dagestańczykowi zarzuca się, że nie jest przesadnie widowiskowy. To jeden z tych gości, który w oktagonie woli zachować spokój. Nie rzuca się do szaleńczych ataków, raczej wyczekuje swoich szans. Biorąc jednak pod uwagę, że na osiemnaście stoczonych walk, aż dziesięć skończył nokautami – po prostu potrafi to robić. Rywali trafia często i to naprawdę mocnymi ciosami. Lewa ręka, prawa, noga – wykorzystuje właściwie wszystkie możliwości. Fenomenalne są choćby jego frontalne kopnięcia, którymi potrafi znokautować, ale przede wszystkim – za ich sprawą trzyma rywala na dystans.

A sam wspomniany dystans doskonale czuje. Ma wręcz szósty zmysł do tego, kiedy ruszyć do przodu i zaatakować. Przekonywało się o tym wielu jego rywali. Gdy trzeba, poradzi sobie i w parterze, w końcu ma zapaśniczy background. Choć nie jest tam tak dobry jak wielu jego krajan, dlatego chętniej zostaje w stójce. Ale z Błachowiczem może postanowi zaskoczyć i pójść po kilka obaleń. Zwłaszcza, że to w parterze Jan stracił pas w starciu z Gloverem Teixeirą.

Lecz w dotychczasowych dziesięciu starciach w UFC Magomied tylko siedmiokrotnie obalił rywali. Nie wyprowadzał też zbyt wielu ciosów, co tylko potwierdza, że stawia na jakość i dokładność, nie ilość. Zresztą to nie dziwi – na koncie ma przecież dziewięć zwycięstw z rzędu. Jego metoda działa.

Jak doszedł do walki o pas?

Gdyby nie czynniki zewnętrzne, walka Błachowicza z Ankalajewem nie toczyłaby się o pas. Ale kontuzji doznał Jiri Prochazka, a Glover Teixeira – który miał walczyć z Czechem – odrzucił możliwość zmierzenia się z Magomiedem. Polak i tak miał z Rosjaninem walczyć, pierwotnie planowano jednak, że będzie to pojedynek na dystansie trzech rund i w formie eliminatora do pasa. Teraz dystans wydłużono, bo całe starcie stało się mistrzowskim.

To dla mnie spełnienie marzeń, bo przecież przygotowywałem się pod tego przeciwnika – powiedział Ankalajew w najnowszej rozmowie z The Schmo. – Zaproponowali mi tę walkę dawno temu, więc mocno się przygotowywaliśmy. Zmienił się tylko dystans z trzech rund na pięć. Wisienką na torcie jest pas mistrzowski. Dziękuję, jestem gotowy.

Zresztą on walkę o pas chciał wziąć bez względu na wszystko. Gdy pierwotnie zaproponowano mu starcie z Teixeirą, też z miejsca się zgodził. A że ostatecznie zmierzy się z Błachowiczem, to nawet lepiej dla niego – bo to w końcu na Cieszyńskiego Księcia się szykował. A co do samego pasa – pojedynku o niego Dagestańczyk domagał się już od jakiegoś czasu, po swojej poprzedniej walce (w sierpniu) żądał wręcz od Dany White’a, by ten mu go zapewnił.

Trzeba zresztą przyznać, że w UFC zrobił faktycznie wszystko, żeby na taką walkę zasłużyć. Choć zaczął od porażki.

Ta zresztą była wręcz historyczna – w starciu z Paulem Craigiem dominował, ale Szkot na sam koniec w desperacji wymyślił trójkąt, którym poddał rywala. Zrobił to… na sekundę przed końcem pojedynku. I może to przez to w kolejnych pojedynkach Ankalajew nie szarżował, tylko spokojnie robił swoje. Swoje pierwsze zwycięstwo odniósł w starciu z Marcinem Prachnio w Moskwie. Polak przekonał się wtedy o tym, jak groźne są wysokie kopnięcia Dagestańczyka, a Magomied dostał bonus za występ wieczoru.

Kolejny pojedynek to wygrana przez decyzję. A potem się zaczęło. Dalcha Lungiambulę rozniósł na początku trzeciej rundy fenomenalnym frontalnym kopnięciem i kilkoma dodatkowymi ciosami już po nim. Ion Cutelaba przegrał z nim w 38 sekund, ale przerwanie pojedynku było tak kontrowersyjne, że zorganizowano rewanż (zresztą kilkukrotnie przekładany przez pandemię i COVID fightera z Mołdawii). W nim Cutelaba znów przegrał, tym razem bez żadnych wątpliwości, rozniesiony w nieco ponad cztery minuty.

Kolejne trzy pojedynki – w tym jeden zakontraktowany na pięć rund – Ankalajew przewalczył na pełnym dystansie, w każdym przypadku wygrywał jednak pewnie, jednogłośnymi decyzjami. Do nokautów wrócił w sierpniowym starciu z Anthonym Smithem, gdy zakończył walkę celnymi ciosami. Inna sprawa, że – na co zwracali uwagę eksperci – czy Smith czy Thiago Santos, którego pokonał wcześniej, to zawodnicy już nieco rozbici.

I owszem, seria dziewięciu wygranych z rzędu robiła wrażenie. Podobnie jak styl kolejnych zwycięstw (choć sam Ankalajew mówił po pokonaniu Santosa, że był to… nieco nudny pojedynek). Ale Błachowicz będzie jego zdecydowanie największym wyzwaniem w karierze.

Czego spodziewać się po walce?

Raczej nie będzie to „najszybszy” pojedynek. Jeśli ktoś powinien dążyć do ofensywy, to Błachowicz, choć będzie musiał uważać choćby na wspomniane już kilkukrotnie kopnięcia rywala. Ankalajew będzie się starał kontrolować sytuację w oktagonie, wyczekiwać okazji do tego, by Polaka skarcić.

Obalenia? Trudno stwierdzić, jak z nimi będzie. Teoretycznie obaj mogą chcieć po nie sięgnąć (choć wolą pracować ciosami), ale bardziej prawdopodobne, że spróbuje tego Błachowicz, żeby kontrolować walkę. Tak zresztą pokonał choćby Israela Adesanyę. Ale nawet z Izzym był w stanie dobrze powalczyć w stójce, więc pewnie zrobi to tylko, gdyby walka szła nie po jego myśli. A to możliwe, Ankalajew jest w końcu doskonałym strikerem.

Dystans? Kogo będzie premiować to kwestia dyskusyjna. Obaj mówią, że się go nie boją, ale Błachowicz jest o dziewięć lat starszy. Jego rywal ma na karku 30 lat i zdaje się być w najlepszym okresie do tego, by sięgnąć po pas. Z drugiej strony za Janem stoi przewaga doświadczenia, zwłaszcza w walkach mistrzowskich. Stoczył takich przecież kilka, wie, z czym to wszystko się je. Lubi też być underdogiem – w tej roli pokonywał Dominicka Reyesa czy Israela Adesanyę. W trakcie tej walki też takim będzie.

CZYTAJ TEŻ: DANA WHITE. NAJPOTĘŻNIEJSZY CZŁOWIEK W ŚWIECIE MMA

Może znów zaskoczy rywala i ekspertów?

To młody, bardzo mocny zawodnik, będzie dla mnie ciężkim wyzwaniem, ale w UFC jest wielu trudnych rywali. Jestem dobrze przygotowany do tej walki, znam jego słabości, pracowałem nad tym jak wyeliminować jego mocne strony. Po prostu muszę wejść do oktagonu i dać z siebie wszystko. To co jest ważne to fakt, że on walczył z wieloma mocnymi oponentami i był w stanie pokonać rywali, którzy wygrali ze mną. To oznacza, że w tej walce będę musiał być wyczulony na wszystko, Magomied ma nokautującą siłę ciosu, dobre zapasy i dobrą kontrolę w parterze. Mam dla niego wiele szacunku jednak podchodzę do tego boju z nastawieniem, że to ja będę zwycięzcą – mówił Cieszyński Książę w programie MMA Hour.

Zobaczymy też, jak na Błachowicza wpłyną zmiany w jego teamie. W Warszawskim Centrum Atletyki, gdzie Polak trenuje, zmienił się bowiem główny trener. Odszedł Robert Jocz, zastąpił go Anzor Ażyjew. Sam Jan podkreślał, że to już dla niego zamknięty temat, a skupia się wyłącznie na walce i chce odzyskać pas. Choć eksperci podkreślają raczej, że to nie on będzie faworytem. Podobnie jak sam Ankalajew.

Czekałem na taką szansę od dawna. Już pokonałem trzech spośród najgroźniejszych konkurentów. Została mi walka o tytuł. Wszyscy moi przeciwnicy myśleli, że mogą mnie pokonać, dopóki nie zamknęły się drzwi oktagonu. Wtedy zorientowali się, że są w pułapce. Nie martwię się Janem. Wiem, że ma sporą moc, ale myślę, że nadszedł mój czas. Czuję się wspaniale. Nikt nie powstrzyma mnie przed zdobyciem tego pasa – opowiadał w zapowiedzi spotkania na kanale UFC.

Kto będzie miał rację? Przekonamy się w niedzielę, około siódmej rano. Przed tą walką trzeba jednak poruszyć jeszcze jeden wątek. Bo jeśli Ankalajew wygra pas, świętować będzie nie tylko on…

Uwielbienie tyrana

Ramzan Kadyrow, rządzący Czeczenią od 2007 roku, uwielbia MMA. I cieszą go sukcesy zawodników z jego regionu. Tak bardzo, że zaprasza ich na uroczyste kolacje, rozdaje luksusowe samochody i chętnie się z nimi fotografuje. Ankalajew jest ponoć jednym z jego ulubieńców, choć on sam tego tematu – czy też pytań o rosyjską agresję na Ukrainę – unika.

Faktem jest jednak, że u Kadyrowa bywał, a ten chwalił się sukcesami Ankalajewa i gratulował mu po kolejnych wygranych walkach. W grudniu 2021 roku w Groznym Kadyrow wydał przyjęcie na cześć zawodników MMA. Pojawił się tam i Magomied, siedział zresztą tuż przy dyktatorze (bo i takim mianem śmiało można go określać). Inna sprawa, że trudno stwierdzić, czy był tam, bo tego chciał, czy po prostu w pewnym sensie czuł się przymuszony – choćby przez wzgląd na bezpieczeństwo swojej rodziny.

CZYTAJ TEŻ: RAMZAN KADYROW. CZŁOWIEK, KTÓREGO BOI SIĘ NAWET PUTIN

Na pewno jednak na swoje social media chętnie wrzucił zdjęcie z Mercedesem, którego dostał od Kadyrowa po wspomnianym przyjęciu. – Chcę wyrazić szczerzą wdzięczność […] Dziękuję za troskę i zainteresowanie, są dla mnie bardzo ważne – pisał. A wyrazy wdzięczności wobec Ramzana wyrażał nie pierwszy raz – robił to już w przeszłości. Choć w pewnym sensie odciął się od Czeczenii pod względem treningów – do ostatnich walk przygotowywał się w USA, a nie, jak to robił wcześniej, w Groznym.

Tak czy siak – biorąc pod uwagę obecny klimat polityczny – będzie to walka o dodatkowym znaczeniu. Choć sam Błachowicz mówi, że tematów politycznych woli unikać, ale zdaje sobie sprawę, że kibicować mogą mu tym razem nie tylko Polacy, ale też na przykład Ukraińcy. W końcu przy nazwisku Ankalajewa widnieje rosyjska flaga.

Liczymy, że zwycięzca walki do kamery pokaże jednak biało-czerwone barwy.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. YouTube

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

MMA

Marcin Tybura jeszcze walczy o spełnienie marzeń. Polak poddał Taia Tuivasę

Sebastian Warzecha
2
Marcin Tybura jeszcze walczy o spełnienie marzeń. Polak poddał Taia Tuivasę
MMA

Sugar Show, czyli przebić Conora. Sean O’Malley chce być największym w historii

Sebastian Warzecha
0
Sugar Show, czyli przebić Conora. Sean O’Malley chce być największym w historii

Komentarze

3 komentarze

Loading...