Reklama

Goncalo Ramos. Człowiek, który zawstydził Ronaldo

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

08 grudnia 2022, 09:19 • 9 min czytania 8 komentarzy

Chciał być jak ojciec, choć ten był tylko przeciętnym zawodnikiem ligi portugalskiej. W Benfice zawsze był w czyimś cieniu – jak nie Darwina Nuneza, to nawet Romana Jaremczuka. Jego powołanie do kadry było ostro krytykowane. Dziś nikt już o tym nie pamięta. Goncalo Ramos zaliczył hat-tricka na mundialu, co do tej pory udawało się tylko wybitnym jednostkom – Pedro Paulecie i właśnie Ronaldo. Na zawsze zapisał się w historii rodzimej piłki, a przecież to dopiero początek.

Goncalo Ramos. Człowiek, który zawstydził Ronaldo

Szwajcaria była na kolanach w zasadzie już po pierwszym trafieniu Goncalo Ramosa. Młodziutki snajper Benfiki, zupełnie nieznany szerszej publiczności mundialowej, zapakował pod ladę i to z ostrego kąta nie byle komu, bo Yannowi Sommerowi. Tego trafienia nikt się nie spodziewał, ale zadziałała młodzieńcza fantazja, która potrafi przecież czynić cuda. To, co stało się później, pozostanie na zawsze w pamięci portugalskich kibiców.

Może być zdjęciem przedstawiającym tekst „KFC 10.12 16:00, 1/4 FINAŁU, AI Thumama Stadium MAROKO- PORTUGALIA”

Goncalo Ramos – nowy bohater Portugalii

Wstyd i upokorzenie

To wstyd upokarzać człowieka, który dał tak wiele – napisała przed wtorkowym meczem siostra Cristiano Ronaldo – Elma Aveiro. Chodziło oczywiście o decyzję Fernando Santosa, który postanowił posadzić na ławce jej brata. Ta wiadomość wstrząsnęła nie tylko rodziną piłkarza i nim samym, ale całą portugalską opinią publiczną. 37-latek ma w swojej ojczyźnie status bohatera narodowego, którego nic nie jest w stanie podważyć. Bez względu na to, co zrobi, wszystko jest mu wybaczane. Mało kto myśli tam racjonalnie i przejmuje się tym, że być może faktycznie czysto sportowo nie dojeżdża, więc trzeba dać szansę innym. Trudno przejść obok wrzawy, jaka wybuchła na stadionie we wtorek, kiedy wchodził na boisko.

Reklama

Dlatego na niewiele ponad godzinę przed meczem podniosło się larum nie do opisania i to nie tylko w portugalskich mediach. Wszyscy zaczęli wieszczyć katastrofę Selecao, którzy są przecież jednym z faworytów do medalu. Wszyscy mieli już przed oczami Ronaldo siedzącego na spokojnie przed Piersem Morganem i opowiadającego mu, jakim to Santos nie jest strasznym człowiekiem i nie okazuje mu szacunku. Spodziewano się powtórki z rozrywki sprzed kilku tygodni i wysadzenia Manchesteru United. Czegoś takiego jeszcze nie ma, ale kto wie, do czego jest zdolny pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki.

W każdym razie cała sytuacja poważnie zaskoczyła, bo Santos był raczej postrzegany jako pionek, który nie ma zbyt wiele do powiedzenia w portugalskiej kadrze. A tutaj zaskoczenie. Trzeba jednak przyznać, że trudno było dalej tuszować ewidentne braki Ronaldo, który nie za wiele dawał drużynie w spotkaniach fazy grupowej. Oczywiście, często pomagał, odciągając uwagę obrońców, działał momentami dla drużyny, ale brakuje mu tego błysku. A przecież trener doskonale widzi, co dzieje się na treningach i nie może wiecznie przymykać na to oka. Nawet w sytuacji, gdy jego największa gwiazda miała do niego pretensje za zmianę w meczu z Koreą i sugerowała, że to właśnie przez to drużyna poniosła porażkę.

Białek z Kataru: Japończycy znów wysprzątali stadion. „Taką mamy kulturę”

Ryzykowny wybór

Trener widzi też, jak na treningach wyglądają inni zawodnicy. I widział, co wyczynia Goncalo Ramos. Dlatego to właśnie ten 21-latek posadził na ławie wielkiego Ronaldo. –  Ramos i Ronaldo to inni zawodnicy, mamy w swoim repertuarze różne strategie. Zdecydowałem się na to, co bardziej pasowało nam przeciwko Szwajcarom. Nie ma jednak żadnego problemu między Fernando Santosem a kapitanem drużyny narodowej. Przyjaźnimy się od wielu lat, jest świetnym przykładem niesamowitego kapitana – tłumaczył Fernando Santos.

Ramos leżał na sercu selekcjonerowi od dłuższego czasu. Nie tylko musiał się zmierzyć z krytyką we wtorek, ale także po powołaniu tego zawodnika do kadry na mundial. Młody napastnik Benfiki nie miał zbyt wielu zwolenników. Spora część ekspertów wolała zobaczyć na liście choćby Goncalo Guedesa.

Gdyby Ramos zawiódł, a już szczególnie ze Szwajcarią, to Santos mógłby tego nie przetrwać. A przecież sporo było argumentów za tym, że 21-latek nie udźwignie ciężaru oczekiwań, który towarzyszył mu w momencie pojawienia się na murawie. Po meczu sam podkreślał, że nawet w najpiękniejszych snach nie marzyło mu się, że wyjdzie w podstawie na takie spotkanie. Nie mówiąc już o tym, co zrobił później.

Reklama

Santos jednak w niego wierzył, bo ku temu było więcej przesłanek.

Pierwszorzędny zespół drugorzędny. Jak Szwajcarzy zostali wzorem dla wszystkich średniaków

Wyjście z cienia

Nawet do świadomości portugalskich kibiców Goncalo Ramos przebił się stosunkowo niedawno. Dopiero w tym sezonie odblokował się na dobre, a potrzebne było do tego odejście Darwina Nuneza. 21-latek zawsze był w cieniu Urugwajczyka, który swoją wyśmienitą postawą nie dawał argumentów trenerowi do spojrzenia przychylniejszym okiem na ławkę rezerwowych. Zdarzały się jednak mecze, w których występował także u boku starszego kolegi, a przecież miał do rywalizacji jeszcze Romana Jaremczuka czy Harisa Seferovicia. Wcześniej nie potrafił się przebić przez to trio, ale już pod koniec poprzedniego sezonu widać było, że coś u niego zaczyna zaskakiwać.

Przez całe poprzednie rozgrywki ligowe zaliczył siedem trafień i dwie asysty. Dokonał tego jednak raczej dopiero w drugiej połowie sezonu. Jego forma znacznie wzrosła i widać to także dziś. Od początku obecnych rozgrywek Ramos jest niekwestionowanym liderem ofensywy zespołu Rogera Schmidta. W 11 meczach ligowych zdobył dziewięć bramek i zaliczył trzy asysty, czyli już jest to więcej niż przez cały poprzedni sezon, a mamy dopiero grudzień.

Właśnie trener Schmidt zdaje się być niezwykle ważną postacią w kontekście rozwoju Ramosa. – To jeden z najlepszych trenerów, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. Dzięki niemu rozwinąłem się jako człowiek i piłkarz – mówił 21-latek w jednym z wywiadów dla dziennika „A Bola”. To właśnie niemiecki szkoleniowiec wprowadził go na wyższy poziom i odważnie na niego postawił. Zresztą Schmidt postawił na nogi całą Benfikę.

Po kiepskim, dopiero trzecim miejscu w lidze w poprzednim sezonie dziś na Orły nie ma mocnych i to nie tylko w Portugalii, ale także w Lidze Mistrzów. W lidze już dziś Benfica ma aż osiem punktów przewagi nad drugim Porto i nie przegrała jeszcze ani jednego spotkania. Podobnie było w Europie, gdzie lizbończycy wyszli z grupy z pierwszego miejsca, mając za rywali PSG i Juventus. Tych sukcesów by nie było, gdyby nie duet Schmidt – Ramos.

Trela: Paradoks Francji. Mecz-alibi Michniewicza i zarazem paliwo dla jego krytyków

O Feiticeiro, czyli „czarodziej”

Rzecz jasna Goncalo Ramos jest obecnie liderem klasyfikacji strzelców ligi portugalskiej. Co ciekawe, zupełnie inaczej wygląda to w Lidze Mistrzów, gdzie 21-latek nie potrafi się za bardzo przebić i oddał pole m.in. Rafie Silvie. Tylko jedno trafienie i jedną asystę ma w tych rozgrywkach, co wśród ekspertów wywołało obawy w kwestii radzenia sobie tego piłokarza z trudniejszymi wyzwaniami. Wydaje się jednak, że występem przeciwko Szwajcarii rozwiał te wątpliwości.

W kraju dorobił się przydomka O Feiticeiro, czyli „czarodziej”. – Skąd wzięło się to przezwisko? Ponieważ mam trochę szczęścia w przechwytach, piłka zawsze do mnie przychodziła. Zaczęli mnie tak nazywać w reprezentacji i w Benfice i tak zostało do dziś – tłumaczy Ramos.

Są takie chwile, kiedy rzeczywiście jestem czarodziejem. Trudno się z tym nie zgodzić.

Ramos faktycznie ma niezwykłą łatwość dochodzenia do sytuacji strzeleckich. Piłka zawsze spada tam, gdzie akurat on się znajduje. Ale nie jest on raczej typem snajpera. Może grać na każdej pozycji w ofensywie, choć Schmidt ustawia go jako typową dziewiątkę w ustawieniu 1-4-2-3-1, gdzie jest zwykle osamotniony. Jednak radzi sobie z tym doskonale. Zresztą mając za swoimi plecami Rafę Silvę, trudno sobie nie radzić.

Młody napastnik jest często porównywany do Thomasa Mullera. Przede wszystkim ze względu na swój spryt w polu karnym i wyjątkową wszechstronność. Faktycznie, podobnie jak Niemiec, potrafi często zrobić coś z niczego. Świadczyć może o tym choćby pierwsza bramka w meczu ze Szwajcarią. Doszukuje się często także podobieństw do Karima Benzemy. Portugalczyk doskonale radzi sobie pomiędzy obrońcami, często cofa się po piłkę gdzieś pomiędzy linie i potrafi samemu wykreować sytuację. A tegoroczny zdobywca Złotej Piłki doprowadził to przecież do perfekcji.

Z jednej strony trudno powiedzieć o Ramosie, że jest typowym „lisem pola karnego”, ale faktem jest, że zwykle zdobywa bramki z bardzo bliskiej odległości. Jego średnia pod tym względem to niespełna 8 metrów.

Toksyczna miłość. Wszystkie skandale matki Rabiota

Wyczekana szansa

Portugalii często zwraca się uwagę na spore braki techniczne Ramosa i za brak odpowiedniej ruchliwości czy dynamiki. Tego nie dało się zauważyć w spotkaniu ze Szwajcarią, ale pamiętajmy też, z czego przede wszystkim rozliczany jest napastnik. A pod tym względem wszystko się u niego zgadza. Zgadzało się także w przeszłości. Zarówno w Olhanense z jego rodzinnego Olhao, gdzie zaczynał karierę, czy też w słynnej akademii Benfiki, która wydała na świat największe portugalskie gwiazdy.

Skauci z Lizbony zakochali się w Ramosie od pierwszego wejrzenia. Ten na początku młodzieńczej kariery występował na ósemce, ale już wtedy potrafił zapakować po 30 bramek w sezonie. Chciał być jak ojciec – Manuel, ale od początku było widać, że ma znacznie większe możliwości.

Benfica dała mu wszystko, pozwoliła rozwinąć mu skrzydła. Ale mało brakowało, żeby na koniec też je podcięła. Ramos długo pukał do podstawowego składu, ale często zostawał z niczym, właśnie przez sporą konkurencję. Nie pomagały nawet świetne wyniki w rezerwach i młodzieżowej reprezentacji U-21, dla której strzelił 14 bramek w 18 spotkaniach i zdobył z nią srebrny medal mistrzostw Europy w 2021 roku.

Przeczekał ten trudniejszy moment. Pomimo trudnej walki z samym sobą nie zdecydował się na transfer na granicę i postanowił zrobić wszystko, żeby przebić się w Benfice. Dziś nikt nie ma wątpliwości co do słuszności tego ruchu.

Polska gra jak Grecja na Euro 2004? Nawet nie żartujmy

Urodzony debiutant

Goncalo Ramos dokonał we wtorek rzeczy niezwykłej. Zdobył pierwszego hat-tricka na mundialu w Katarze, zostając jednocześnie drugim najmłodszym zdobywcą hat-tricka w historii mistrzostw świata. Wcześniej dokonał tego tylko legendarny Pele. Na dodatek dokonał tego w debiucie w reprezentacji Portugalii od pierwszej minuty.

W ogóle okazuje się, że debiuty to jego specjalność. W swoim pierwszym występie dla Benfiki – 21 lipca 2020 roku w ligowym spotkaniu przeciwko Desportivo Aves – zdobył dwie bramki w ciągu trzech minut, które spędził na boisku po wejściu z ławki.

Od teraz koło Ramosa nie da sie przejść obojętnie. Zrobił coś, co zostanie zapamiętane na długo i to na całym świecie. Zapracował sobie na to, przeczekał trudne momenty, spędził w Benfice ponad dekadę, strzelał we wszystkich drużynach młodzieżowych, w jakich tylko grał. Stał się największą gwiazdą Benfiki, a zaraz może to zrobić także w reprezentacji Portugalii, gdzie posadził na ławce samego Cristiano Ronaldo. Trudno sobie wyobrazić, żeby po takim występie Fernando Santos nie wystawił go w podstawie na Maroko.

Jaka będzie jego przyszłość? Na to pytanie nie ma rzecz jasna odpowiedzi, ale skoro jest „czarodziejem”, to pewnie wyczaruje sobie odpowiednią przyszłość. W Portugalii mają nadzieję, że nie będzie się spieszył z wyjazdem, choć na pewno znajduje się już w notesach wszystkich najpotężniejszych skautów na świecie. Na Półwyspie Iberyjskim nie chcieliby jednak, żeby ryzykował, bo wciąż jest nieoszlifowany. A wszyscy widzą, co dzieje się z takimi młodymi gwiazdami Benfiki, jak Nunez czy Felix, którzy opuścili Lizbonę dość wcześnie i mieli gigantyczne problemy.

Pytany o swoich największych idoli Ramos wymienia oczywiście Ronaldo, ale wskazuje także na Zlatana Ibrahimovicia i Roberta Lewandowskiego. Pozostaje mu życzyć, żeby wycisnął ze swojej kariery przynajmniej połowę z tego, co wspomniane gwiazdy.

Czytaj więcej o mundialu w Katarze: 

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
5
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
5
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Komentarze

8 komentarzy

Loading...