Reklama

Walid Regragui. Nowy idol marokańskiej publiki

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

06 grudnia 2022, 13:42 • 7 min czytania 6 komentarzy

Zwykle reprezentacje, które zmieniają selekcjonerów kilka tygodni przed turniejem, są skazywane na porażkę i zyskują miano potencjalnych dawców punktów. Przecież każdy trener powtarza, że potrzebuje czasu na wdrożenie swoich pomysłów i sprawienie, by zespół – w choć niewielkim stopniu – grał na jego modłę. A co jeśli tego czasu jest naprawdę mało, właściwie go nie ma i trzeba jeszcze odbudować morale piłkarzy, kibiców i całego narodu? Należy zakasać rękawy, zaakceptować reguły gry i wyjść naprzeciw utartym truizmom. Właśnie tak zrobił Walid Regragui, selekcjoner reprezentacji Maroka, który po cichu wyrósł na bohatera tych mistrzostw.

Walid Regragui. Nowy idol marokańskiej publiki

Walid Regragui. Nowy idol marokańskiej publiki

Znany w afrykańskich i azjatyckich kręgach

I w tym momencie zróbmy krótką pauzę. Przyznajcie się bez bicia – znaliście przed mundialem tego szkoleniowca? Jeśli tak to należą wam się wyrazy szacunku i świadczą o dużym poziomie zainteresowania pozaeuropejską piłką. Jeśli nie, to nie macie powodów do odczuwania wstydu. W końcu mówimy o fachowcu, który jak dotąd nigdy nie prowadził europejskich drużyn. Wielkiej kariery piłkarskiej też nie zrobił, więc nikogo nie powinno dziwić, że jego nazwisko nie znajduje się na szczytach listy “Google Trends”.

Marokańczyk urodzony we Francji pograł trochę w Ligue 1, Ligue 2 i lidze hiszpańskiej, jednak do osiągnięcia statusu gwiazdy zawsze było mu daleko. RC Paris, Toulouse, Ajaccio, Racing Santander, Dijon, Grenoble – oto lista jego byłych drużyny. Ot, zwykły średniak ligowy, który dużo widział i miał styczność z poważną piłką. Brak imponującej kariery klubowej nie zmienia faktu, że dla swojej kadry przez lata był ważnym zawodnikiem. 44 spotkania w narodowych barwach nie wzięły się z powietrza. Na mistrzostwach świata nie było mu dane zagrać, ale zdołał odhaczyć z listy marzeń udział w Pucharze Narodów Afryki, zanim odwiesił w 2009 roku buty na kołku i rozpoczął życie po życiu.

Karierę trenerską rozpoczynał od roli asystenta Rachida Taoussiego w reprezentacji Maroka, ale po zwolnieniu pierwszego trenera pożegnano również członków jego sztabu. Następnie Regragui prowadził już jako “jedynka”: FUS Rabat, Al-Duhail i Wydad AC. Kluby doskonale znane fanom afrykańskiego i azjatyckiego futbolu, ale niekoniecznie osobom z naszej części świata. I z tamtymi drużynami odnosił duże sukcesy. Z klubem z Rabatu wygrał mistrzostwo Maroka, z Al-Duhail ligę katarską, a z Wydadem Afrykańską Ligę Mistrzów, pokonując w finale słynne Al-Ahly.

Reklama

Sukces gasi krytykę

Z wygraną w najważniejszych rozgrywkach klubowych w Afryce wiąże się też anegdota, która uchyla nam rąbek tajemnicy na temat pracy tego trenera. Nie było tak, że w drodze do finału Regragui był wynoszony pod niebiosa, wszyscy się nad nim rozpływali i każdy chciał dawać swojemu synowi na imię Walid na cześć tego fachowca. Tak dobrze to nie było. Wręcz wiele osób próbowało podkopać jego warsztat trenerski. Był mocno krytykowany za defensywny styl gry, który narzucał swojej drużynie, czym zdaniem krytyków zabijał potencjał kreatywnych graczy.

Ostatecznie Marokańczyk wybronił się wynikami, bo przecież można mieć farta na krótką metę, ale on wygrał Afrykańską Ligę Mistrzów. Po ostatnim gwizdku postanowił dać upust negatywnym emocjom, które w nim tkwiły. Na gorąco uderzył w obóz ludzi szerzących antypatie względem jego pracy: – Wyniki, wyniki, wyniki. Tutaj macie swoje wyniki.

Mocna szpila wymierzona w konkretne grono, ale sukces wręcza przywileje.

Nie zrozumcie nas źle. Nie było tak, że toczył wojenki i dzielił ludzi. Po prostu nie zgadzał się z nieprzychylnymi głosami, które zbyt głośno pobrzmiewały, jak na skalę problemu, który w zasadzie nie istniał.

Zapewne bolał Marokańczyka sceptycyzm względem jego osoby, bo zawsze daleki był do obniżania oczekiwań i wmawiania piłkarzom, że są zbyt słabi, by grać lepiej. Wolał grać bezpiecznie, mądrze i okresowo dawać przyzwolenie swoim podopiecznym do czynienia cudów z piłką, zamiast bez ładu i składu wystawiać się na kłopoty.

Wiedział doskonale, że stać piłkarzy na więcej, dlatego mocno budował ich ego, by w odpowiednim momencie zamykali wszystkim buzie. Po wspomnianym finale podpompował swój zespół mówiąc, że zagrali trochę jak Real Madryt. Wiadomo, że to raczej opinia w stylu, że jak przymknie się lewe oko i zamknie prawe, to można się nawet zgodzić z postawioną tezą, ale wiedział, w jakie struny uderzyć, by piłkarze wspólnie z nim odgrywali właściwą melodię. By poszli za nim w ogień.

Reklama

Misja? Zasadzić ziarna na wypalonej ziemi

W sierpniu świat obiegła informacja, że Vahid Halilhodzić nie jest już selekcjonerem reprezentacji Maroka. Bośniacki trener już po raz trzeci w karierze został zwolniony z prowadzenia kadry krótko przed mistrzostwami świata. Wcześniej to samo spotkało go z reprezentacjami Wybrzeża Kości Słoniowej (2010) i Japonią (2018).

Przyczyną rozstań zazwyczaj jest tzw. całokształt i tak było w przypadku Halilhodzicia. Trochę styl, trochę wyniki, ale szalę przeważyła konfliktowa natura tego trenera, która doprowadziła do licznych sporów. Wielu piłkarzy niechętnie przyjeżdżało już na kadrę, a Hakim Ziyech nawet postanowił zakończyć karierę reprezentacyjną. Wizerunkowy strzał w kolano dla całej marokańskiej piłki.

[SYLWETKA VAHIDA HALILHODZICIA]

Władze Marokańskiej Federacji Piłkarskiej w pewnym momencie już nie wytrzymały i postanowiły zrobić podmiankę. Dobry policjant za złego policjanta. Stara sztuczka, która nie raz już przyniosła korzyści. W takim układzie Regragui był dobrym wyborem, choć oczywiście kilka kwestii miało prawo budzić wątpliwości, przykładowo brak doświadczenia w roli selekcjonera, ale wszystkie te znaki zapytania mundial potraktował korektorem.

Musicie wiedzieć, że przez lata kadra Maroka była naszpikowana dryblerami, ale brakowało drużynie porządku taktycznego, wyrachowania i sprytu. Dopiero okres pracy Herve Renarda (2016-2019) zmienił nieco oblicze tej reprezentacji. Francuz wprowadził ład, dyscyplinę, a przy tym nie zabił kreatywności. Poniekąd Regragui nawiązuje do tamtej epoki. Jest przy tym mocno chwalony przez wspomnianego Francuza, z którym prywatnie się kumpluje.

Rezonuje z zawodnikami

Nowy selekcjoner z piłkarzami dogaduje się niesamowicie dobrze, ale nie tylko ze względu na atut znajomości języka arabskiego i francuskiego. Pewnie też ze względu na to, że zna od podszewki położenie młodych Marokańczyków, których część – podobnie jak on – wychowała się już w europejskich warunkach. Z takim bagażem doświadczeń łatwiej budować mocne ekipy i wczuć się w czyjąś rolę.

W pracy z reprezentacją w dużej mierze chodzi właśnie o sferę relacji. Przykład Hakima Ziyecha idealnie pokazuje, że Regragui jest w tym jest dobry. Po odstawieniu starej miotły i namowach nowej, piłkarz Chelsea zdecydował się na powrót do kadry i znów jest jej gwiazdą. Doskonale dogaduje się ze sternikiem marokańskiej drużyny, który wie, jak się z nim obchodzić. Po meczu z Belgią Regragui powiedział o swoim zawodniku:

– Jest niesamowity. Wiele osób mówi o nim, że jest trudnym facetem do kierowania, ale ja widzę, że kiedy obdarzysz go odpowiednim zaufaniem, to jest w stanie za ciebie umrzeć. To jest to, co mu daję, a on odwzajemnia moje zaufanie.

I właśnie tak Walid Regragui w krótkim czasie naostrzył zęby „Lwom Atlasu”. Wiedział, że sam głód sukcesu nie wystarczy, trzeba jeszcze wykonać sekwencję właściwych ruchów i wejść w odpowiedni rezonans z grupą.

Inny przykład wzięty z życia to obserwacja pewności siebie pozostałych zawodników. Spójrzcie na to trafienie Sabiriego, którym zaskoczył Thibaut Courtois. Ile trzeba mieć w sobie wiary, w zasadzie trzeba wozić jaja w taczce, by tak bezczelnie próbować przechytrzyć topowego golkipera.

Co więcej, wypowiedzi selekcjonera reprezentacji Maroka zapadają w pamięć i potrafią wlać odrobinę optymizmu nie tylko w serca piłkarzy. To też jest swego rodzaju sztuka. Dzięki temu występuje pewien efekt świeżości, zamiast nutek zgnilizny, które w przypadku niektórych selekcjonerów unoszą się nawet po uzyskaniu dobrego wyniku.

Przeciwnik minimalizmu

Nie jest przy tym minimalistą. Przed ostatnim meczem grupowym z Kanadą podkreślano, że Maroko potrzebuje tylko remisu, ale Regragui mówił wprost, że nie chce grać o remis, bo obawia się, że to może doprowadzić do katastrofy. Dodał:

– Cztery punkty mnie nie zadowalają. Chcę więcej. Chcę zakwalifikować się do 1/8 finału. Wiedzieliśmy, że jeśli nie damy z siebie wszystkiego, nie będziemy w stanie wygrać. Ale z tymi fanami, z tymi piłkarzami i takim duchem drużyny możemy wszystko.

I te słowa znalazły pokrycie w rzeczywistości, bo jego zespół odzwierciedlił pragnienia trenera i ograł Kanadę, która weszła do paszczy Lwów Atlasu i została pożarta na własne życzenie. Tak właśnie zakończyły się zmagania grupowe dla marokańskiej kadry.

W dużej mierze dzięki Regraguiemu kadra Maroka awansowała do 1/8 finału po raz pierwszy od 1986 roku. Odniosła już dwa zwycięstwa, czyli dokładnie tyle, ile uzbierała łącznie na wszystkich poprzednich turniejach tej rangi. 36 lat temu Marokańczycy w walce o ćwierćfinał polegli w meczu z RFN-em. Dziś przyjdzie im się mierzyć z Hiszpanią, która musi uważać. Marokańscy piłkarze potrafią trzymać rywali w klinczu, ale również zaryczeć z pełną mocą. Właśnie dlatego jest tak niebezpieczne dla każdego.

***

Zapraszamy również do obejrzenia vloga Jakuba Białka. Tym razem w innej formie – felietonowej, a nie reporterskiej.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:

Fot. Newspix.pl

 

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

6 komentarzy

Loading...