Reklama

„Znam ultramaratończyków, którzy po starcie odpoczywają przez 3 miesiące”

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

04 grudnia 2022, 11:44 • 8 min czytania 14 komentarzy

Niektórzy sportowcy nie najlepiej radzą sobie z kryzysami. Inni rzadko je napotykają. Patrycja Bereznowska natomiast wie, że każdy jej występ będzie wiązał się z olbrzymim bólem. Nie może być inaczej, skoro startuje w biegach 24 czy 48-godzinnych. W tym, co robi, jest jednak wybitna. Zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN to nieoficjalna rekordzistka świata na obu wspomnianych dystansach. W rozmowie z Weszło wprowadza nas w świat biegów ultra.

„Znam ultramaratończyków, którzy po starcie odpoczywają przez 3 miesiące”

KACPER MARCINIAK: Jak wygląda cykl przygotowań do zawodów ultra?

PATRYCJA BEREZNOWSKA: Zawody ultra to bardzo szerokie pojęcie, bo mówimy o każdym dystansie, który jest dłuższy niż maraton. I równie dobrze może to być 50 kilometrów albo 5000 kilometrów. Zależnie od rodzaju biegu będziemy zatem przygotowywać się inaczej. Jedno jest pewne: wymaga to cierpliwości, czasu i naprawdę dużego zaangażowania.

Dodatkowo mamy też biegi ultra po asfalcie, trailowe, a także stricte górskie. W przypadku ostatnich treningi powinny odbywać się naturalnie w górach, czy na trasie bardziej technicznej. Natomiast jeśli chodzi o te rozgrywane na pętli, w których ja się specjalizuje, na przykład 24-godzinne – najczęściej trenujemy na asfalcie.

Proces przygotowań jest długoletni. Tak naprawdę większość ultramaratończyków zaczyna od krótszych dystansów. Chociaż znam takich, którzy od razu zaczęli biegać ultramaratony, pomijając nawet start na tradycyjnym maratońskim dystansie.

Reklama

Do tego dochodzi aspekt żywienia, regeneracji, poznania swojego ciała, a także psychiki. Trzeba nauczyć się, jak pokonywać kryzysy na trasie, w chwilach gdy ciało mówi „stop”. Praktykować ten dialog wewnętrzny, powtarzać sobie słowa, które pomogą przezwyciężyć trudne momenty i dobiec do upragnionej mety.

Czyli typowo zaczynamy od krótszych dystansów, a potem przechodzimy do coraz dłuższych, aby wreszcie zostać ultramaratończykami?

Trudno używać słowa „typowo”. Bo też osoby, które startują w takich zawodach, z reguły nie są standardowymi sportowcami. Niektórzy z miejsca porywają się na najdłuższe biegi. Ale oczywiście, dobrą metodą jest rozpoczęcie startów od krótszego dystansu i wydłużanie go stopniowo – w miarę tego, jak ciało przyzwyczaja się do spędzania wielu godzin na nogach.

Są więc biegi 50-kilometrowe, 6-godzinne, 12-godzinne, 24-godzinne, 48-godzinne. Mogłabym tak wymieniać niemal w nieskończoność. Każdy może wybrać, co mu najbardziej odpowiada.

Trening przed zawodami może dotyczyć przyzwyczajania się do braku snu?

Raczej nie zarywamy nocki trenując, tylko wyznaczamy sobie dodatkowe starty treningowe, które są na tyle długie, że zahaczają o noc. Jedną lub nawet dwie. Bardzo często biegi ultra rozpoczynają się bardzo wcześnie, na przykład o pierwszej w nocy. W dodatku to wygląda tak, że dzień przed nimi jest trudno zasnąć. Tak więc już stając na mecie możemy być niewyspani. I potem musimy wytrzymać kolejną noc bez snu.

Reklama

W ten sposób powstaje nam trening, który będzie obejmował dwie nieprzespane noce. Więc jeśli mamy zamiar wystartować w biegu, który potrwa 72 godziny, to taki wcześniejszy start będzie idealnym rozwiązaniem.

Podczas niektórych biegów ultra zawodnicy mają przerwy na sen. Te krótkie drzemki dają radę, można zyskać trochę siły?

Ja akurat mam tu pewne pole do poprawy. Nawet kiedy startowałam w biegu 72-godzinnym, spałam łącznie przez jakieś 45 minut. Trudno powiedzieć, czy to w ogóle był regeneracyjny sen. Czułam się po nim lepiej, ale nie wiem, czy dlatego, że odpoczęłam fizycznie, czy psychicznie. Głowa mogła się w końcu na chwilę wyłączyć.

Natomiast w biegach 24-godzinnych czy nawet 48-godzinnych, żeby zrobić dobry wynik – nie ma czasu na sen. W ich przypadku po prostu biegniemy i powtarzamy sobie, że będziemy odsypiać już po przecięciu linii mety.

Inna sprawa, że po zawodach akurat nie jest mi łatwo spać i wiem, że jest to problem, który doskwiera wielu ultra maratończykom. Jesteśmy tak zmęczeni i tak przebodźcowani, a także nafaszerowani kofeiną, że bardzo trudno jest nam zamknąć oczy i odpłynąć.

Kofeina, na przykład w postaci kawy, pomaga ultramaratończykom?

Ciekawostką jest to, że nie piję kawy. Muszę posiłkować się zatem kofeiną w tabletkach czy guaraną. Trzeba oczywiście pilnować, żeby nie przesadzić. Ale kofeina rzeczywiście pomaga. Jest tym dozwolonym „dopingiem”, który powoduje, że nie chce nam się spać. Środkiem, który sprawia też, że lepiej wykorzystujemy tkankę tłuszczową. A ona w biegach ultra jest potrzebnym nam substytutem energetycznym.

Kofeina pomaga tylko podczas startów właściwych, czy podczas treningów również warto się nią posiłkować?

Na treningach też stosujemy kofeinę. Ale przed docelowymi zawodami warto przez kilka dni odpuścić. Aby organizm potem mocniej na nią reagował, dzięki temu krótkiemu odwykowi.

Jak wygląda proces regeneracji po zawodach ultra?

Pierwsza jest walka o sen. Chcemy odespać to, co uciekło nam podczas zawodów. Do tego musimy pamiętać o normalnym, zdrowym jedzeniu. Wiadomo, że w czasie biegu lwią część naszych posiłków stanowią żele energetyczne. Są świetnym rozwiązaniem. Ale po dwóch czy trzech dniach jedzenia ich marzymy o czymś innym.

Co jednak ciekawe – podczas tak długich zawodów pojawiają się też normalne potrawy. Moimi ulubionymi są naleśniki oraz pierogi ruskie. W czasie biegu możemy pozwolić sobie na zjedzenie jednej sztuki takiego przysmaku. Natomiast już po zawodach chcemy usiąść do stołu, wziąć w ręce sztućce i porządnie się posilić.

Tak więc, w temacie regeneracji: kluczowe są sen i jedzenie. Poza tym mamy jeszcze wizytę u fizjoterapeuty. I tak zwaną terapię manualną. Masaże, kąpiele w zimnej wodzie, kąpiele z lodem. Sposobów, żeby dojść do siebie, jest bardzo dużo. Każdy musi znaleźć najbardziej odpowiedni dla siebie.

Ale oczywiście – po tak długim wysiłku czeka nas kombo procesów, które pozwolą nam dojść do normalnego stanu, sprzed zawodów. Ważne są też suplementy, witaminy i po prostu odpoczynek od tego, co robiło się bardzo długo, czyli biegania.

O jak długim czasie w przypadku tego dochodzenia do siebie mówimy? Tygodniu?

To wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji. Dla przykładu: jeśli ja bieg 24-godzinny mam w czwartek i piątek, to wzrost mocy czuję już w niedzielę. Ale wiadomo, że wtedy jeszcze nie jest czas, żeby wystartować w kolejnym biegu. Najczęściej daje sobie od dwóch do trzech tygodni, żeby moje ciało, w pełni wypoczęte, mogło podjąć kolejne wyzwanie.

Natomiast znam ultramaratończyków, którzy po wyczerpującym starcie potrafią odpoczywać przez trzy miesiące. No i oczywiście to rozumiem. Każdy potrzebuje tyle czasu dla siebie, żeby mógł się naprawdę zregenerować w stu procentach.

W biegach ultramaratońskich dużą rolę odgrywają naturalne predyspozycje?

Będę się skłaniać ku temu, że w biegach ultra największą rolę odgrywa ciężka praca. Nie potrzebujemy niesamowitych predyspozycji ciała – na przykład ogromnej wydolności tlenowej czy ogromnej prędkości. Niezbędne są natomiast samozaparcie, upór, cierpliwość, konsekwencja. Myślę, że to takie cechy, które można z czasem nabyć. Wraz ze zdobywanym doświadczeniem możemy podnosić ich poziom. Jeśli więc poświęcimy dużo czasu, żeby przygotować się do biegu ultra, to jesteśmy w stanie wiele w nim osiągnąć.

Trzeba lubić ból?

Trzeba dobrze radzić sobie z bólem. Odczuwa go każdy, na podobnym poziomie. Tylko jedni znoszą go lepiej, a inni gorzej. Na pewno pomagają różne sztuczki psychologiczne. Można przygotowywać się do biegu z psychologiem, ale też czytać książki, które uczą nas, jak funkcjonuje psychologia sportu, jak funkcjonuje nasza głowa i co robić w kryzysowych sytuacjach.

Co podczas biegu doskwiera najbardziej? Jaka część ciała?

Podczas biegów 24-godzinnych ma się za każdym razem inne kryzysy. Biegacz musi być przygotowany na to, że będzie musiał poradzić sobie z czymś, czego się nie spodziewał. Myślę, że trzeba nad tym pracować dużo wcześniej, wizualizując sobie pokonywanie problemów. Bardzo często na początku biegu zaczyna mnie boleć coś, co nigdy wcześniej mnie nie bolało. Wtedy muszę to cierpliwe przeczekać i ten dyskomfort w końcu znika. Ważne jest też to, żeby mieć bardzo dobrą ekipą serwisową, która towarzyszy nam na takich biegach. Ona też pomaga nam pokonać te napotkane kryzysy.

W czasie startów 24-godzinnych albo dłuższych ma się natłok myśli? Czy wbrew przeciwnie: mózg jest wyłączony?

Bardzo często dostaje pytanie, o czym myślę, kiedy biegnę przez 24 godziny. Odpowiedź w moim przypadku jest bardzo prosta. Jestem skupiona na tym, co robię tu i teraz. Najczęściej rywalizuję o miejsce na podium. Muszę zatem skupić się na tym, co zjadłam, jakim biegnę tempem, co powinnam zrobić za chwilę, jak wygląda rywalizacja. Bardzo rzadko podczas startu moje myśli uciekają zatem gdzieś na zewnątrz. Jeżeli już, to jest to związane z tym, żeby pokonać jakiś swój kryzys. Szukam sposobu, żeby oderwać się od negatywnych myśli.

Biegi ultra i Iron Many to oczywiście nie to samo, ale w obu przypadkach spędzamy na trasie wiele godzin. Kiedy parę miesięcy temu głośno było o starcie Roberta Karasia, krytycy mówili, że „taka rywalizacja nie ma nic wspólnego ze sportem”. Bo to igranie z własnym zdrowiem i życiem. Jak odpowiedziałaby pani na takie słowa?

Start w Iron Manie na pewno jest pewnego rodzaju katowaniem własnego siebie. Natomiast absolutnie nie można mówić o sportowcach, którzy podejmują się tak trudnych wyzwań, że niszczą swój organizm. Dlatego, że choćby same przygotowania do tego typu zawodów sprawiają, że bardzo skupiamy się na byciu zdrowym, na prawidłowej diecie, wysypianiu się. Higiena życia codziennego jest na najwyższym poziomie. Inaczej nie da się celować w tak wysokie cele sportowe. Osoby, które mało się ruszają, mają złe nałogi, nie dbają o swój sen, absolutnie nie mogą krytykować zawodników, którzy biorą udział w takiej rywalizacji. On [Robert Karaś] zrobił wszystko, żeby dobrze być przygotowywanym i gotowym. Na pewno regularnie odwiedza lekarza, robi badania krwi, jest stałym klientem fizjoterapeutów.

Celem każdego sportowca jest zakończyć start w pełni zdrowym. Bo potem w planach pojawiają się kolejne zawody. Absolutnie nie zgodzę się więc z taką krytyką. Nikt zdrowy psychicznie nie robi niczego wbrew sobie i własnej naturze. Sportowcy dbają o swoje ciało najlepiej.

ROZMAWIAŁ KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Inne sporty

Komentarze

14 komentarzy

Loading...