Reklama

Czas na fazę pucharową. Na początek starcia Dawidów z Goliatami

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

03 grudnia 2022, 09:10 • 7 min czytania 8 komentarzy

Mundial mknie niczym TGV. Za nami już faza grupowa, co oznacza, że czas na etap zwany po angielsku Knockout Stage. Zgrabne określenie pochodzące ze sportów walki jest jakże trafne. Jeśli myśli się o pozostaniu w mistrzostwach świata, trzeba uderzać mocniej, celniej i częściej niż rywale. Jako pierwsi na piłkarskim ringu skonfrontują się Holendrzy z Amerykanami, a po nich w szrankach staną Argentyńczycy i Australijczycy. W fazie grupowej doświadczyliśmy takiego ogromu emocji, że aż trudno wyobrazić sobie, ile wrażeń czeka na nas w fazie pucharowej. Miejmy nadzieję, że równie dużo, a nawet więcej. Zaczynamy.

Czas na fazę pucharową. Na początek starcia Dawidów z Goliatami

Na pierwszy rzut oka widać wyraźnych faworytów obu sobotnich spotkań 1/8 finału. Zarówno Holandia, jak i Argentyna przed turniejem zapowiadały, że do Kataru jadą z jasnym celem – zdobyć mistrzostwo świata. Jednak ani jedna, ani druga drużyna nie zachwyciły w fazie grupowej. Mało tego, do końca musiały bić się o awans. Za to Australijczycy i Amerykanie potrafili sprawić niespodzianki. Faza pucharowa to jednak zupełnie inna para kaloszy. Nie wystarczy grać dobrze, ale umieć również trzymać nerwy na wodzy. Jeden gol może zadecydować o dalszym losie w turnieju. Niewspółmierną rolę odgrywa tu doświadczenie, które przemawia za Oranje i Albicelestes. Przejdźmy zatem szczegółowo do obu spotkań.

Mistrzostwa Świata 2022 – 3.12 (sobota)

Holandia – USA (16:00): zapowiedź meczu

Holendrzy to drużyna, której w największym stopniu sprzyjał los jeszcze przed mistrzostwami świata. Trafiając do grupy z debiutującym w mundialu Katarem, Ekwadorem i Senegalem, właściwie mogła szykować się już do gry w fazie pucharowej, zanim jeszcze rozegrano pierwszy grupowy mecz. I, co chyba najgorsze, właśnie tak, jakby Holendrzy nic nie musieli, wyglądała gra Oranje. Mimo szumnych zapowiedzi selekcjonera Louisa van Gaala o chęci zdobycia mistrzostwa świata, jego ekipa prezentowała się bardzo przeciętnie. Już w pierwszym spotkaniu zaskoczył ich Senegal. Dopiero bramki zdobyte w końcówce meczu, przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść Europejczyków. W drugim starciu z Ekwadorem nie udało się już oszukać przeznaczenia i zakończyło się tylko remisem. Właśnie dlatego w ostatniej potyczce z Katarem van Gaal musiał wystawić najsilniejszą jedenastkę, by nie martwić się o wyjście z grupy. Choć gospodarz turnieju nie posiadał drużyny, która obligowałaby go do występów w mundialu, to Oranje i tak się z nim męczyli.

Reklama

Głównym problemem Holendrów jest ofensywa. Stwarzają sobie mało okazji bramkowych. Ich jedynym ratunkiem pozostaje Cody Gakpo. Zawodnik PSV Eindhoven jest jednym z najlepszych piłkarzy mundialu. O jego talencie było głośno już w trakcie sezonu. Dla klubu ze stadionu Philipsa strzelił 18 goli i zanotował tyle samo asyst w 32 spotkaniach. Również w reprezentacji radzi sobie rewelacyjnie. Dokładał cegiełkę do jednego trafienia Oranje w każdym z ostatnich sześciu meczów. Zanotował pięć trafień i jedną asystę. W mistrzostwach świata zdobył już trzy bramki. Każda ładniejsza od poprzedniej. Do tego trafia zupełnie z niczego. Jego expected goals wynosi zaledwie 0,3.

Holendrzy bardzo skutecznie przekłamują statystykę goli spodziewanych bowiem ich statystyki ofensywne wynoszą +2.6, natomiast defensywne -1.7. Oznacza to ni mniej, ni więcej tyle, że zdobyli co najmniej dwie bramki więcej niż wykreowali sobie okazji, a także uchronili się przed stratą blisko dwóch goli. Duża w tym zasługa golkipera – Andriesa Nopperta. W fazie grupowej zatrzymał aż dziesięć strzałów rywali, przepuszczając tylko jeden. Jest to o tyle zaskakujące, że bramkarz jest absolutnym debiutantem w kadrze Oranje. Pierwszy mecz w reprezentacji zagrał na mundialu, choć niewielu spodziewało się, że otrzyma powołanie. Stał się z marszu „jedynką”, mimo że jeszcze dwa lata temu był bez klubu. Jego historia to materiał na osobny artykuł.

W 1/8 finału za Holendrami przemawia jednak doświadczenie. Ich sobotni rywale wysłali na mundial drugą najmłodszą drużynę. Średnia wieku składu Amerykanów to 25,2 lata. Mimo to w grze Jankesów mało młodzieńczej fantazji, a dużo więcej odpowiedzialności taktycznej. Na szaleństwo pozwalają sobie jedynie dynamiczni skrzydłowi – Timothy Weah i Christian Pulisic. W występach pozostałych zawodników widać realizację założeń nakreślonych przez trenera. Wszystko zmieniło się po pierwszym meczu.

Na inaugurację mundialu reprezentacja USA zmierzyła się z Walią. Tłamsiła wyspiarzy przez większość spotkania, ale w drugiej połowie zabrakło jej tchu, co wykorzystały Czerwone Smoki. Mimo ogromnej przewagi Amerykanie tylko zremisowali, psując sobie grupową sytuację już na starcie. By myśleć o awansie, musieli postawić się Anglikom, co uczynili. Przez 90 minut znajdowali się w klinczu z Synami Albionu, co zaowocowało brakiem goli. Przed finałowym starciem grupowym Amerykanie mieli zatem dwa punkty i tylko zwycięstwo zapewniało im awans.

Jankesi wyszli z grupy, choć musieli zatriumfować w najbardziej upolitycznionym meczu na turnieju. Starcie z Iranem wykroczyło daleko poza sport, czego dowodem była konferencja przedmeczowa. Na boisku jednak nikt nie miał wątpliwości o co chodzi. O wyjście z grupy. Z tą odpowiedzialnością lepiej poradzili sobie Amerykanie. Zagrali, tak jak w poprzednich meczach, w sposób minimalistyczny, ale skuteczny. Niemniej jednak czy to wystarczy, by zaskoczyć Holendrów? Na to liczy się w Stanach Zjednoczonych. Atmosfera w kraju, pomimo małej popularności tamtejszego soccera, robi się coraz gęstsza, a kadrze dopinguje m.in. gwiazdor NBA LeBron James.

HOLANDIA: Noppert – Timber, van Dijk, Ake – Dumfries, De Roon, De Jong, Blind – Klaassen – Gakpo, Depay.

Reklama

USA: Turner – Dest, Zimmermann, Ream, Robinson – Adams – McKennie, Musah – Weah, Sargent, Pulisic.

Argentyna – Australia (20:00): zapowiedź meczu

Ach, ile byśmy dali, by to w sobotę, a nie niedzielę oglądać mecz reprezentacji Polski. W ostatnim grupowym spotkaniu Polska była jednak bezradna w bezpośrednim starciu z Argentyną i to Albicelestes awansowali do fazy pucharowej z pierwszej lokaty z grupy C. Nie wszystko w trzech pierwszych potyczkach poszło jednak po myśli selekcjonera Lionela Scaloniego i jego podopiecznych. Już na starcie znaleźli się pod ścianą po porażce z Arabią Saudyjską. Wiele się może zdarzyć jeszcze na turnieju, lecz to prawdopodobnie największa niespodzianka mistrzostw świata w Katarze. Zielone Sokoły miały tylko 31% posiadania piłki, oddały dwa strzały celne i strzeliły dwa gole. W Argentynie po tym spotkaniu zapanowała ogromna panika. Od razu zaczęto liczyć szanse na wyjście z grupy jednych z faworytów mundialu.

O tym, że było to zasadne przekonali się Niemcy, Belgowie czy Duńczycy. W kadrze Albicelestes zaczęto bić na alarm odpowiednio szybko. Potraktowano mecze z Meksykiem i Polską jak przedwczesne finały, co przyniosło pewne zwycięstwa i oczekiwane przed mundialem pierwsze miejsce w grupie C. Pokazali, że przegrana z Arabią Saudyjską była jedynie wypadkiem przy pracy. I to bardzo nieszczęśliwym. W trzech grupowych spotkaniach Argentyńczycy dopuścili tylko do trzech strzałów celnych. To najmniejszy obok Brazylijczyków i Ekwadorczyków wynik w turnieju.

Z drugiej strony Albicelestes stworzyli sobie mnóstwo okazji bramkowych. Według wskaźnika goli oczekiwanych powinni strzelić ich sześć. Lepsi pod tym względem byli jedynie Niemcy i Francuzi. W rzeczywistości zanotowali o jedno trafienie mniej i stracili jednego gola więcej niż wskazywałby statystyki, dlatego tak duże problemy mieli w fazie grupowej. Z każdym kolejnym meczem zaczęły się one jednak wyrównywać, dlatego do fazy pucharowej podchodzą z większym spokojem.

Nie mogą jednak tracić czujności. Na przeciwko będą mieli speców od sprawiania niespodzianek. Australijczycy już na inaugurację zadziwili świat, strzelając gola Francuzom po dziewięciu minutach. Zapowiadało się, że wpiszą się w pierwszokolejkowy trend sensacji, ale finalnie ulegli wysoko Les Bleus. Trafienia notowali w kolejnych dwóch grupowych meczach. Za każdym razem po jednym, dzięki czemu z sześcioma punktami zawitali w fazie pucharowej. Jednak o ile zwycięstwa nad Tunezją można było się spodziewać, o tyle triumf nad Danią był zaskoczeniem.

W każdym z grupowych spotkań Australia krócej utrzymywała się przy piłce. Grała z kontry i to dość skutecznie. Oddała tylko siedem strzałów celnych, a zdobyła trzy bramki. Rywalom daje natomiast się wystrzelać – aż 50 uderzeń oddali przeciwnicy, ale niewiele z tego wynika. Soccerros zachowali dwa czyste konta. Obrońcy popisują się efektownymi i ofiarnymi blokami. Bramkarz broni niemal wszystkie pozostałe piłki, które zdołają ominąć linię defensywną.

Australia po raz drugi w historii wystąpi w fazie pucharowej mundialu. W 2006 roku zakończyło się wymęczonym przez Włochów zwycięstwem 1:0 po golu z rzutu karnego autorstwa Francesco Tottiego w doliczonym czasie gry. Choć mecz z Francuzami pokazał, że Soccerros są do przełamania, zdominowania i wynikowego zmiażdżenia, to lekceważąc ich Argentyńczycy mogą się przeliczyć. To pokaże czy podopieczni Scaloniego potrafią wyciągać wnioski.

ARGENTYNA: Martinez – Molina, Romero, Otamendi, Acuna – de Paul, Fernandez, Mac Allister – Di Maria, Messi, Alavrez.

AUSTRALIA: Ryan – Degenek, Souttar, Rowles, Behich – Leckie, Mooy, Irvine, Goodwin – Duke, McGree.

Mistrzostwach Świata 2022 – typy, kursy, zakłady bukmacherskie Fuksiarz.pl

Każdego dnia nasi kumple z Fuksiarza będą mieli przygotowaną inną promocję dnia. Dzisiaj przygotowali specjalną ofertę „Mistrz Typerów”, w której możecie wziąć udział w odbierze puli nagród w wysokości 300 zł oraz nagrody rzeczowe. Szczegóły promocji znajdziecie TUTAJ.

Zapraszamy też do nadrobienia dzisiejszego „Stanu Mundialu” w składzie: Jan Mazurek, Damian Smyk, Arek Dobruchowski i Szymon Piórek.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA 2022:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

8 komentarzy

Loading...