Reklama

Big Brother 2.0. Kiedy Messi musi uważać nawet przy zdejmowaniu korków

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

29 listopada 2022, 16:49 • 5 min czytania 33 komentarzy

Każdy krok ma znaczenie. Każdy gest. Każde słowo. Już nie możesz spokojnie zdjąć butów w szatni. Wielki Brat patrzy, wszystko widzi i nie możesz od niego uciec, bo jego domem stał się cały świat.

Big Brother 2.0. Kiedy Messi musi uważać nawet przy zdejmowaniu korków

To było szaleństwo. Autentycznie Polska zwariowała. Wiosną 2001 roku dziesięć obcych sobie osób zamieszkało razem, by żyć w jednym domu obstawionym kamerami. Jeść, pić, spać, kąpać się przed oczami milionów. Milionów żądnych wglądu w prywatności innych, tak naprawdę anonimowych ludzi. Strażnika miejskiego. Kucharza. Rolnika, który sam siebie nazywał farmerem.

TVN rozbił bank, wykupując licencję holenderskiego reality show Big Brother. Finał pierwszej edycji oglądało dziesięć milionów widzów. Telewizja zarobiła grubo ponad 100 milionów złotych. Według socjologów ciekawość, co u innych, to naturalny odruch człowieka, a stacja wykorzystała, że za pieniądze można kupić również prywatność. To był znak nowych czasów. Zapowiedź śmierci intymności.

Popularność Wielkiego Brata stopniowo spadała i po trzeciej edycji zawieszono emisję. Podjęto dwie próby reanimacji formatu, obie nieudane. Podczas pierwszej – w latach 2007-08 – średnia oglądalność nie przebiła 530 tysięcy. W trakcie drugiej – w 2019 roku – było nieco lepiej, bo zaczęto od 760 tysięcy, a dano sobie spokój po niecałych 500 tysiącach. Ludzi przestała interesować prywatność innych? Skąd. Po prostu do wglądu w nią nie potrzebowali już telewizji.

Skoro sprzedaż prywatności zaczęła się opłacać, znaleźli się chętni do sprzedaży, w tym tacy z pierwszych stron gazet. Pojawiły się kulisy wszystkiego. Kręcenia filmów, seriali, teledysków. Tras koncertowych. Meczów. Wyjazdów na mecze. Treningów. Wreszcie po prostu życia. Co kto robi po przebudzeniu. Co na spacerze z psem. Co ogląda z dzieckiem. Co widzi za oknem. Technologia sprawiła, że cały świat stał się domem Wielkiego Brata. Kamery nie wiszą na ścianach, tylko gnieżdżą się w naszych smartfonach. I każdy może każdego nagrać.

Reklama

***

I pół biedy, kiedy ktoś decyduje się na to dobrowolnie. Każdy ma wybór. Kto chce, niech morduje własną intymność. Gorzej, że dla niektórych z domu Wielkiego Brata nie ma wyjścia, czego dowodem trwające mistrzostwa świata.

Lionel Messi po spotkaniu z Meksykiem wymienił się koszulką z jednym z rywali. Wrócił do szatni, położył ją na ziemi, chwilę pośpiewał z kolegami, po czym usiadł i zaczął zdejmować korki. Przy ściąganiu prawego wyprostował nogę, by lewą przytrzymać buta i przypadkowo delikatnie kopnął koszulkę przeciwników. Tyle wystarczyło. Jest afera, bo oczywiście wszystko nagrano. Kulisy są potrzebne. Lud chce wiedzieć, co się dzieje w środku i co słychać u sławnych, pięknych i bogatych.

Na film zareagował Canelo Alvarez, były mistrz świata w boksie. – Widzieliście Messiego wycierającego podłogę naszą koszulką i flagą? Niech prosi Boga, by mnie nie spotkał – napisał w mediach społecznościowych, na co zareagował Kun Aguero, który bronił rodaka. – Panie Canelo, proszę nie szukać wymówek i problemów. Na pewno nie ma pan pojęcia o piłce nożnej i o tym, co dzieje się w szatni. Koszulki zawsze leżą na podłodze po zakończeniu gry z powodu potu, a potem, jeśli dobrze widzisz, wykonuje ruch, aby zdjąć buta i przypadkowo ją uderza – tłumaczył były piłkarz.

I tak sobie gadali. Jeden nazwał drugiego skurwysynem (cabron). Drugi, że ten pierwszy stracił w jego oczach szacunek i to, co robi w tej sprawie, to cios poniżej pasa. A wszystko dlatego, że Messi nie uważał, jak zdejmował korki. Piłkarz poczuł się swobodnie w szatni i po prostu chciał ściągnąć but. Wniosek – nigdzie nie może się czuć bezpiecznie. Wariactwo.

Ktoś powie, że to cena za chwałę i sławę, a ja powiem, że powinny być granice. Messi to człowiek. Cristiano Ronaldo to człowiek. Robert Lewandowski to człowiek. A w pędzie za zajrzeniem za kurtynę o tym zapominamy. Jakby to nie byli ludzie i nie mieli emocji albo ich uczucia były nieważne. Bo przecież są gwiazdami!

Reklama

Już Diego Maradonę traktowano jak boga, nie człowieka, szczególnie w Neapolu. Pod koniec kariery w Napoli zachowywał się jak więzień. Czuł się osaczony. Po treningach siedział w mieszkaniu z zaciągniętymi żaluzjami i oglądał telewizję. Czemu żaluzje miał zaciągnięte? Bo kibice wspinali się na drzewo, by podejrzeć, co też „Boski Diego” porabia. Ale bogiem nie był, więc umarł jak człowiek, za to szybciej niż rówieśnicy, chwilę po 60. urodzinach. Pewnie także dlatego, że czuł się osaczony i uciekał w alkohol czy narkotyki.

***

Przegrali. Zaczęli tak dobrze, potem sytuacja wymknęła się im spod kontroli, następnie nadrobili straty, ale ostatecznie polegli. Jadą do domu. Ghana była lepsza o jednego gola. Korea Południowa wraca do siebie. Został tylko mecz o honor. Dlatego jej kapitan – Son Heung-min – nie wytrzymał. Rozpłakał się. Jeszcze na boisku, więc mógł się spodziewać, że wszystko uchwycą kamery, ale pewnie nie przewidział, że podbiegnie jeden z przeciwników, by cyknąć selfie. Asystent selekcjonera rywali uznał, że to świetny pomysł i zrobił sobie zdjęcie na tle ryczącego zawodnika. Na pamiątkę z idolem? Jako trofeum z upokorzonym przeciwnikiem?

A co z emocjami Sona? Są nieważne. Potrzeba relacjonowania i dokumentowania wszystkiego zabija empatię. Chęć uczestnictwa w Big Brother 2.0. Oto dobitny przykład. Pewnie kiedyś prędzej jeden drugiego by pocieszał. Dzisiaj ustawia się do selfie. Skutek uboczny zniknięcia szlabanów na przejściu granicznym między tym, co publiczne, a tym co prywatne. A im ktoś bardziej znany, tym można mieć mniej skrupułów.

Uczucia Sona zmaterializowały się we łzy spływające po policzkach, więc były jaskrawo widoczne. Po Messim ich nie widać, ale przecież opowiadał o nich w grudniu 2020 w wywiadzie dla La Sexty. Mówił, że jest całkowicie uzależniony od woli kibiców, których tak naprawdę sam stworzył. Że boi się ich reakcji. Z powodu tego strachu nie umie wyrazić sympatii i poglądów politycznych. Że niesamowicie pilnuje się, kiedy wyraża opinie o innych. A od poniedziałku będzie się także pilnował, gdy przyjdzie mu zdejmować korki. W końcu Wielki Brat patrzy.

A oto, co tak naprawdę Messi robi z koszulkami od przeciwników:

Więc jeszcze raz – czy świat nie zwariował? Czy to zaglądanie wszędzie nie zabrnęło za daleko? Czy czasem nie warto wyłączyć kamery?

CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Felietony i blogi

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Komentarze

33 komentarzy

Loading...