Reklama

Upadek FTX. Jak kryzys kryptowalut wpłynie na świat sportu?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

25 listopada 2022, 11:26 • 15 min czytania 17 komentarzy

Jeżeli należycie do jednego z pięciuset milionów użytkowników Instagrama, którzy obserwują na tym serwisie społecznościowym Cristiano Ronaldo, to zapewne rzuciły wam się w oczy jego liczne reklamy Binance – największej na świecie giełdy kryptowalut. Bardzo możliwe też, że kiedy oglądacie kolejny mecz mundialu, zauważyliście reklamę Crypto.com – jednego ze sponsorów imprezy. Wydawać by się mogło, że spora aktywność firm z branży krypto świadczy o dobrej kondycji tego segmentu. Lecz jest dokładnie odwrotnie, a kryptowaluty przeżywają poważny kryzys. Cena bitcoina spadła do najniższej wartości od dwóch lat.

Upadek FTX. Jak kryzys kryptowalut wpłynie na świat sportu?

Pozostałe kryptowaluty wcale nie mają się lepiej, a ogromny wpływ na taki stan rzeczy ma jegomość na powyższym zdjęciu. Nazywa się Samuel Bankman-Fried i jeszcze kilka miesięcy temu był określany cudownym dzieckiem kryptowalut. W końcu platforma FTX, którą stworzył, w niespełna dwa lata od powstania stała się trzecią największą giełdą krypto na świecie. Tymczasem 11 listopada tego roku ogłosiła upadłość. Przez działania SBF-a, jak skrótowo jest nazywany w branży, wyparowały miliardy dolarów, należące do ponad miliona wierzycieli, którzy całkiem niedawno mogli dumnie nazywać się inwestorami. Jak doszło do tego, że taki gigant upadł właściwie z dnia na dzień? I, co nas najbardziej interesuje, jaki wpływ na świat sportu może mieć obecny kryzys rynku krypto?

WALUTA PRZYSZŁOŚCI CZY BAŃKA SPEKULACYJNA?

Nie trzeba nikomu udowadniać tego, jak duże kontrowersje wzbudzają kryptowaluty. Sam bitcoin istnieje od ponad dekady. W tym czasie zdołał ewoluować od ciekawostki wartej zaledwie dolara za sztukę, do potężnej jednostki płatniczej, która w szczytowym momencie w swojej historii była warta nawet sześćdziesiąt pięć tysięcy zielonych za jednostkę. Ale po drodze rynek krypto zaliczył również kilka spektakularnych krachów. Bitcoin – pozwólcie, że będziemy się trzymać przykładu tej kryptowaluty, jako sztandarowego przedstawiciela rynku – z dnia na dzień potrafił tracić na wartości.

Między innymi z tego względu, cały rynek krypto doczekał się równie wielkiego grona przeciwników, co zagorzałych fanów. Ci drudzy widzą w nich środek płatniczy przyszłości, wskazując na prostotę transakcji, rynek rozwijający się w dynamicznym tempie czy też decentralizację – niezależność od banków centralnych i rządowych instytucji.

Reklama

Z kolei przeciwnicy porównują rynek krypto do tulipanowej gorączki – jednej z najsłynniejszych baniek spekulacyjnych w historii. Krótkie przypomnienie dla tych, którzy nie znają tematu – w XVII wieku w Holandii powstała ogromna bańka spekulacyjna, związana z cenami cebulek tulipanów. Tulipomania sprawiła, że najrzadsze okazy potrafiły być warte majątek. Wielu ludzi, zaślepionych chęcią szybkiego wzbogacenia się, inwestowało całe swoje majątki w kwiaty. Aż tu nagle przyszedł krach. Ceny cebulek drastycznie spadły, a ci którzy nie zdążyli sprzedać ich za dobry pieniądz, zostali dosłownie z kilkoma nasionami w rękach.

Sceptycy wskazują na to, że wartość wielu kryptowalut jest tak samo bezpodstawna i może runąć w każdym momencie. Co bardziej złośliwi dodaliby zapewne, że cebulki tulipanów chociaż były namacalne, a bitcoin to tylko ciąg znaków zapisanych gdzieś w kodzie, którego zapewne 99% posiadaczy nie rozumie.

FTX ŻYŁA KRÓTKO, ALE INTENSYWNIE

W listopadzie oponenci rynku krypto otrzymali kolejny mocny argument, związany z nieufnością wobec tego segmentu finansowego. Całkiem niedawno upadłość ogłosiła FTX – trzecia co do wielkości giełda kryptowalut, która skupiała wokół siebie ponad milion użytkowników.

Jej współwłaścicielem oraz twarzą był Samuel Bankman-Fried – 27-letni absolwent MIT. SBF posiadał doświadczenie w pracy z funduszami inwestycyjnymi typu ETF. Natomiast w listopadzie 2017 roku Bankman-Fried założył spółkę Alameda Research. I tę nazwę warto zapamiętać, później okaże się ważnym podmiotem w działalności FTX. Alameda Research była funduszem inwestycyjnym. W latach 2018-2019 pozyskiwała ona inwestorów, oferując zainteresowanym zwrot w wysokości 15% w skali rocznej. Ponadto inwestorzy mogli wypłacić włożone środki, jeżeli spadek kapitału będzie wyższy niż 2%. Trudno nie skorzystać z tak atrakcyjnej oferty, prawda?

– Wyobraź sobie, że masz pudełko i mówisz ludziom, że jeśli włożą do niego pieniądze, to zarobią na tym 16% rocznie. Ludzie zaczynają wkładać tam pieniądze. Inni, widząc to, chcą włożyć tam swoje, bo skoro inni to robią, to musi być świetny pomysł. W twoim świecie to niemożliwe, ale w moim, świecie kryptowalut, w ten sposób zbiorę 20 milionów do pudełka w dwa dni – mówił Bankman-Fried w jednym z wywiadów.

Reklama

Ogromne pieniądze SBF zarobił między innymi na transakcjach związanych z różnicą cen bitcoina pomiędzy rynkami w USA i Japonii. Jak twierdzi, wówczas on i jego współpracownicy zarabiali nawet 25 milionów dolarów dziennie! Z kolei sama FTX powstała niecałe dwa lata później, w maju 2019 roku.

SBF jawił się wtedy niczym złote dziecko nowoczesnego rynku finansowego. Młody, z dobrym wykształceniem oraz świetnymi pomysłami. Jego styl bycia przywodził na myśl kogoś stojącego w opozycji do tradycyjnych maklerów giełdowych prosto z Wall Street. Bujna, nieułożona czupryna na głowie, prosty t-shirt, niewyprasowane spodnie i stare, zniszczone tenisówki na stopach. Sam sprawiał w ten sposób wrażenie nerda-idealisty, któremu w życiu przyświecają cele wyższe, niż dobra materialne. A przecież mowa o gościu, którego majątek Forbes wycenił na 24 miliardy dolarów, umieszczając go na 60. miejscu na liście najbogatszych ludzi na świecie.

Skromnie żyjący miliarder, pracujący dla idei? Taki miał image. Według Reutersa, SBF w 2021 roku oficjalnie pobierał roczną pensję w wysokości 200 tysięcy dolarów oraz posiadał milion dolarów w nieruchomościach. Jak na ogrom pieniędzy, które codziennie płynęły przez jego spółki, to groszowe sumy. Wyznawał ideę, by utrzymywać się za zaledwie 1% swoich zarobków.

Zamiast wydawać na siebie, wspierał liczne organizacje charytatywne, nazywając swoją postawę skutecznym altruizmem. Jego fundusz – FTX Future Fund – przeznaczył 160 milionów dolarów na cele dobroczynne. Dopiero teraz, po upadłości FTX, wychodzi na jaw, że był to skuteczny PR. Spółka zakupiła co najmniej 19 luksusowych posiadłości na Bahamach (tam miała siedzibę), wartych około 120 milionów dolarów. Swoim rodzicom kupił dom wakacyjny za ponad 16 milionów. Z jednej strony zarzekał się, że nigdy nie kupi jachtu, uznając łódki miliarderów za fanaberię ludzi, którzy nie wiedzą co zrobić z gigantycznymi pieniędzmi. Sam poruszał się po mieście Toyotą Corollą. Jak się okazało, Bankman-Fried jednak posiadał skromną, niespełna szesnastometrową łódkę za miliony dolarów, którą lubił sobie popływać.

SBF był również weganinem, a swoją postawę deklarował dbaniem o dobro zwierząt. Był też zdeklarowanym wyborcą Joe Bidena. W 2020 roku przeznaczył na jego kampanię wyborczą aż 5,2 miliona dolarów, stając się drugim najhojniejszym darczyńcą przyszłego prezydenta USA. Jego łączne wsparcie dla Partii Demokratycznej wyniosło niemalże 36 milionów dolców. Jeszcze w maju tego roku zapowiadał, że jego darowizny na kampanię prezydencką demokratów w 2024 roku wyniosą 100 milionów dolarów. Bo w końcu kto tego zabroni bogatemu idealiście, działającemu z czysto altruistycznych pobudek, prawda?

Biorąc pod uwagę pasmo sukcesów SBF-a w Alameda Research, łatwo było znaleźć inwestorów, którzy podłożyli fundamenty pod budowę nowego gracza na rynku kryptowalut. Już pół roku po starcie giełdy, Bankman-Fried oraz Zixiao „Gary” Wang – czyli drugi ze współzałożycieli FTX – sprzedali 20% udziałów Changpengowi Zhao…. właścicielowi Binance. Czyli największej giełdy krypto, która powstała dwa lata wcześniej. Zhao za swój pakiet wyłożył 100 milionów dolarów.

Chińsko-kanadyjski krezus zdecydował się na zakup udziałów, gdyż na początku nie traktował FTX jako realnej konkurencji dla Binance. Lecz FTX rosła w zastraszającym tempie. Kiedy dwa lata później Zhao zaczął blokować niektóre ruchy FTX, Bankman-Fried wykupił jego udziały za 2 miliardy dolarów. Pół roku później – czyli w styczniu 2022 – giełda SBF-a została wyceniona na 32 miliardy zielonych.

Jak to się zatem stało, że tak ogromne przedsiębiorstwo zwinęło interes, a Bankman-Fried salwował się ucieczką do Argentyny? Postaramy się przedstawić wam tę sprawę tak prosto, jak to tylko jest możliwe. Szczegółowe omówienie tematu zajęłoby zbyt wiele miejsca. Dla bardziej zainteresowanych tą kwestią, polecamy artykuł ze strony bithub.pl. Znajdziecie tam przetłumaczony długi wątek Jasona Choia, analizującego upadek FTX. Całość w tym miejscu.

Przede wszystkim musimy powrócić do spółki Alameda Research. Otóż pomimo tego, że Alameda kusiła inwestorów wysokim zyskiem bez ryzyka, to wielu z nich nie garnęło się do inwestowania w spółkę. Wszystko przez największą siłę i słabość rynku kryptowalut – brak regulacji finansowej. Dlatego pierwotnym założeniem FTX według jej twórcy było to, by zapewnić Alameda Research stałe źródło finansowania. By zachęcić klientów FTX do inwestowania na giełdzie, wymyślono swój token – FTT. Od tamtej chwili klienci FTX mogli wymieniać kryptowaluty bezpośrednio, lub za pośrednictwem tokena FTT, co gwarantowało zniżkę handlową.

Token stał się popularnym środkiem wymiany i sam zaczął zyskiwać na wartości. I tu do akcji wkracza Alameda Research, która była animatorem FTT – swoistej waluty, dzięki której klienci dokonywali milionów transakcji dziennie. Alameda posiadała liczne środki zgromadzone w FTT. Innymi słowy, opierała swoje finanse na „walucie” wymyślonej przez firmę-siostrę, na której wartość sama miała niemały wpływ.

Mało tego, Alameda Research inwestowała w inne spółki na rynku kryptowalut, z czego większość inwestycji analitycy zaliczali do tych z kategorii wysokiego ryzyka. Spółka skupowała ledwo działające podmioty lub start-upy, ale dokonywała tego dzięki pobranym pożyczkom. Wszystko byłoby pięknie, lecz wiosną tego roku na rynku kryptowalut zapanował kryzys. Wierzyciele, obserwując niestabilne kursy krypto, zaczęli domagać się natychmiastowego zwrotu pożyczonych pieniędzy. Alameda nie posiadała takich środków, bo przez spadek kursów kryptowalut jej kapitał znacząco się skurczył.

I tu z cichą pomocą przyszła firma-siostra. FTX pożyczyła Alamedzie aż 10 miliardów dolarów. Kwota pochodziła z wpłat klientów FTX, którzy inwestowali w kryptowaluty na tej giełdzie. Oczywiście, cała operacja odbyła się bez księgowania, by nie wzbudzać paniki wśród klientów oraz inwestorów. Według artykułu CoinDesk, 30 czerwca aktywa Alamedy wynosiły 14,6 miliarda dolarów, z czego lwią część stanowiły aktywa przechowywane w tokenie FTT.

Kiedy sprawa przerzucania tokenów klientów z FTX do Alameda Research się wydała, do gry wkroczyło Binance. Tak, to samo od Changpenga „CZ-a” Zhao, byłego udziałowca FTX. Największa giełda kryptowalut na rynku poinformowała, że rozpoczęła proces sprzedaży tokenów FTT, w których posiadaniu się znajdowała. A były one warte bagatela 580 milionów dolarów. Te wieści wywołały panikę wśród inwestorów i klientów, którzy zaczęli masowo składać zlecenia wypłaty swoich środków. Łączna kwota zdeponowanych wypłat wyniosła 6 miliardów dolarów. A FTX nie miało takiej kasy. W międzyczasie wartość tokena FTT spadła o ponad 80%. Dziś jeden token FTT jest warty 6 złotych, podczas gdy na początku listopada jego cena oscylowała wokół 120 złotych.

Sam Bankman-Fried na początku miesiąca starał się jeszcze mydlić oczy, że to chwilowe problemy. Wcześniej oskarżał też konkurencję o nieuczciwe praktyki. Oczywiście miał na myśli Zhao i Binance… ale nie przeszkodziło mu to zapytać właściciela Binance, czy nie chciałby przejąć FTX. Zhao wprawdzie podpisał list intencyjny, lecz niecałe dwa dni później pomysł upadł. A 11 listopada oficjalnie upadły zarówno FTX jak i Alameda Research, a pieniądze (realne i wirtualne) milionów użytkowników po prostu wyparowały.

JAK KRYZYS KRYPTOWALUT WPŁYNIE NA SPORT?

Niezależnie od powodów, którymi głównej mierze były machlojki Sama Bankmana-Frieda, upadek trzeciej największej giełdy wywołał krach na całym rynku kryptowalut. Również świat sportu nie pozostał obojętny na wydarzenia z listopada. Wszystko dlatego, że kierowana przez Bankmana-Frieda giełda, pomimo kłopotów finansowych Alameda Research, nie zwalniała tempa na polu marketingu sportowego. Spoglądając na działania FTX z dzisiejszej perspektywy, całkiem prawdopodobna wydaje się teza, że SBF chciał w ten sposób uwiarygodnić swój produkt oraz przyciągnąć do niego jeszcze większą liczbę inwestorów. Wszystko po to, by móc zasypać dziurę budżetową, którą stworzyły nietrafione inwestycje Alameda Research.

NBA, Formuła 1, futbol amerykański – FTX był obecny w tych sportach. I zwykle znajdował się na ich froncie. Chociażby w koszykówce giełda kryptowalut podpisała długoletnią umowę na prawa do nazwy hali, w której swoje mecze rozgrywa zespół Miami Heat. Kontrakt opiewał na kwotę 135 milionów dolarów i gwarantował FTX prawa do nazwy hali na kolejne 19 lat. Giełdę reklamowały również niektóre gwiazdy koszykówki. Te obecnie występujące na parkietach najlepszej koszykarskiej ligi świata, jak Steph Curry, czy byłe, jak Shaq O’Neal.

Swoją drogą, hala Miami Heat nie była jedynym obiektem sportowym okraszonym nazwą upadłej giełdy. W ubiegłym roku podobną umowę podpisano z obiektem California Memorial Stadium. Nazwa została zmieniona na FTX Field at California Memorial Stadium, a Uniwersytet Kalifornijski, który jest właścicielem obiektu, miał zyskać na tym 17,5 miliona dolarów. Całość miała zostać wypłacona w kryptowalucie. Cóż, jeżeli Uniwersytet trzymał te środki na giełdzie zaprzyjaźnionego sponsora, to zapewne więcej ich nie zobaczy.

Jeżeli myślicie, że kontrakt z drużyną NBA jest imponujący, to co wy na to, że TSM – profesjonalny zespół e-sportu – podpisał z giełdą umowę, na mocy której zarobiłby 210 milionów. Wszystko w zamian za dodanie do nazwy sponsora: TSM FTX. Umowa miała obowiązywać przez 10 lat. Spółka zainwestowała też w motorsport. Giełda związała się z zespołem Mercedesa, na którego samochodach logo giełdy widniało między innymi na przednich skrzydłach. Podczas Grand Prix Brazylii niemiecki zespół zdecydował się zawiesić współpracę.

– Widzimy, że firma powiązana z kryptowalutami może w zasadzie paść na kolana bez znaku ostrzegawczego i zniknąć w jeden tydzień. To pokazuje, jak wrażliwy jest ten sektor. Jest nieuregulowany i uważam, że musi się to zmienić. Mnóstwo klientów inwestuje w kryptowaluty. Wielu z nich nie dowierza w to, co się wydarzyło. Podobnie jak my – powiedział Toto Wolff [tłumaczenie za SportoweFakty.pl].

FTX prężnie działała również w futbolu amerykańskim. Jak możecie się domyśleć, robiła to na wielką skalę. Sam Bankman-Fried nakłonił do reklamy swojego produktu samego Toma Brady’ego. FTX wykupiła również reklamę emitowaną w trakcie tegorocznego Super Bowl. Twarzą spotu został Larry David, jeden z najsłynniejszych amerykańskich komików. W reklamie David wciela się w postaci z różnych epok, a każda z nich wyraża dezaprobatę wobec kolejnych wynalazków zmieniających świat. Na samym końcu Larry pokazuje swoją niechęć wobec aplikacji FTX, dzięki której łatwo można inwestować w kryptowaluty. Reklama kończy się hasłem „Nie bądź jak Larry”, sugerując widzowi, by nie przegapił kolejnej epokowej przemiany – czyli inwestowania na platformie FTX.

Reklama została odtworzona ponad 46 milionów razy. Najpopularniejsze komentarze pod filmem, to te po upadku giełdy, które wyrażają podziw dla komika, nazywając go mądrym i przewidującym człowiekiem.

Ale to jeszcze nie koniec, bo nazwiska kolejnych gwiazd sportu, które związały się z FTX, można mnożyć. W tenisie twarzą giełdy została Naomi Osaka, niezwykle popularna zarówno w Japonii jak i USA. Logo FTX pojawiło się też na rękawkach sędziów w Major League Baseball. Giełda zakontraktowała też Shoheia Ohtani czy Davida Ortiza. Więc podobnie jak w NBA, produkt SBF-a reklamowała obecna gwiazda oraz legenda baseballu.

Jak upadek FTX wpłynął na świat sportu? Cóż, w przypadkach bezpośrednich kontaktów sponsorskich, umowy zostały rozwiązane. Ci sportowcy lub kluby, którzy otrzymali kasę od spółki SBF-a, mogą się cieszyć chociaż z takiego obrotu spraw. Z kolei podmioty, które przystały na rozliczenie się z FTX za pomocą kryptowaluty i w ramach giełdy sponsora, straciły swoje pieniądze. Podobnie jak ponad milion osób i spółek, które inwestowały na giełdzie. Tak – giełda sama poinformowała, że posiada długi wobec miliona wierzycieli.

Ale to nie koniec problemów sław, które użyczały swojej twarzy FTX. Wobec gwiazd został złożony pozew federalny, za którym stoi Edwin Garriso. Inwestor z Oklahomy jest reprezentowany przez dwóch prawników – Davida Boiesa i Adama Moskowitza. W pozwie możemy przeczytać: – Część planu zastosowanego przez FTX polegała na wykorzystaniu największych nazwisk w sporcie i rozrywce — do zbierania funduszy i zachęcania amerykańskich konsumentów do inwestowania, czyli wlewania miliardów dolarów na oszukańczą platformę FTX […], aby utrzymać cały program w płynnym działaniu.

– Powodowie i konsumenci zostali skrzywdzeni przez nieuczciwe i oszukańcze praktyki pozwanych oraz akty fałszywej reklamy, wpłacając środki na piramidę finansową, która był zwodniczą praktyką FTX – czytamy dalej. 

Z kolei Moskowitz w korespondencji z CBS News napisał: – Firma FTX była geniuszem w dziedzinie public relations i marketingu i wiedziała, że ​​tak masowy schemat Ponziego – większy niż schemat Madoffa – może odnieść sukces tylko z pomocą i promocją najbardziej znanych, szanowanych i lubianych celebrytów i influencerów na świecie.

Spadek zaufania wielkich marek (nie tylko klubów, ale zapewne również sportowców) do firm powiązanych z kryptowalutami, w teorii mógłby być pierwszym z odczuwalnych skutków upadku FTX. Ale tylko w teorii. Chociaż cała branża odczuła upadek molocha, to jej macki w ciągu nieco ponad dekady zdążyły opleść sportowy biznes.

To nie tak, że wraz z upadkiem FTX kryptowaluty wyparują ze świata sportu. W samej tylko Formule 1 jeszcze osiem na dziesięć zespołów posiada sponsora z branży krypto. Red Bull (Bybit), Alfa Romeo F1 Team ORLEN (Floki), McLaren (Tezos i Okx) – można tak wymieniać. Jedynym wyjątkiem jest zespół Williamsa. Haas długo mu towarzyszył, ale na początku listopada podpisał umowę z OpenSea. Teraz do Williamsa dołączył Mercedes, lecz gdybyśmy mieli przewidywać scenariusze, powiedzielibyśmy że Niemcy prędko znajdą sobie kolejnego sponsora z tej branży.

Sama Formuła 1 jako cykl również posiada za sponsora dużego gracza na rynku krypto. Jest to – a jakże – giełda kryptowalut Crypto.com. Ta na rynku sponsorskim rozpycha się łokciami tak samo jak FTX. Za pięcioletni kontrakt z F1 zapłaciła 100 milionów euro. Podpisała również dwudziestoletnią umowę z Los Angeles Lakers opiewającą na 700 milionów dolarów, dzięki której Staples Center – hala w której gra zespół – zamieniła się w Crypto.com Arenę.

Crypto.com miała również ambicje, by zastąpić Gazprom na miejscu głównego sponsora rozgrywek piłkarskiej Ligi Mistrzów. Pierwotnie planowano zawarcie pięcioletniej umowy, której wartość miała wynosić 495 milionów dolarów. Jednak we wrześniu tego roku poinformowano, że do zawarcia umowy sponsorskiej nie dojdzie. Na jej przeszkodzie stanęły różne regulacje prawne w dużych europejskich rynkach (Wielka Brytania, Francja, Włochy). Taka jest oficjalna wersja.

Ta nieoficjalna głosi, że Crypto.com również odczuwa kryzys na rynku kryptowalut. W ostatnich miesiącach nastąpiła w niej fala zwolnień, podyktowana szukaniem oszczędności. Jak wiele w tym prawdy, pokażą losy giełdy w następnych miesiącach. Tymczasem i tak oglądamy reklamy tej spółki podczas mistrzostw świata w Katarze. W marcu tego roku Crypto.com podpisała umowę sponsorską z FIFA o wartości 40 milionów dolarów.

W takim razie jak upadek FTX oraz kryzys na rynku kryptowalut może wpłynąć na sport? Z pewnością obecna sytuacja na giełdzie nie sprzyja temu, by wielkie spółki z tej branży biły kolejne rekordy kontraktów sponsorskich. Z drugiej strony, chociaż mamy do czynienia z kryzysem, to jednak rynek nie załamał się całkowicie. Kolejne miesiące mogą upłynąć pod znakiem odbudowy zaufania do wirtualnych środków płatniczych. A cóż bardziej może przekonać do ponownego zainwestowania na rynku kryptowalut, niż wizerunek uśmiechniętej gwiazdy sportu, która poleca walutę przyszłości?

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Inne sporty

Komentarze

17 komentarzy

Loading...