Reklama

Gołębiewski: – Po Legii moje nazwisko zostało nadszarpnięte

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

17 listopada 2022, 12:02 • 12 min czytania 14 komentarzy

Po udanym poprzednim sezonie Chrobry Głogów opuściło wielu wartościowych zawodników i trener Ivan Djurdjevic. Zadania powtórzenia zadowalającego wyniku podjął się Marek Gołębiewski, który po obfitującym w wiele skrajnych emocji roku odszedł z Legii Warszawa. – Chcę pokazać, że w innym środowisku nadal potrafię wiele zdziałać, czym odbuduję swoje nazwisko – mówi nam szkoleniowiec czwartej drużyny I ligi. 

Gołębiewski: – Po Legii moje nazwisko zostało nadszarpnięte

Emocje po trzymającym w napięciu do końca meczu ze Stalą Rzeszów opadły i można już udać się na urlop?

Marek Gołębiewski (trener Chrobrego Głogów): W każdym meczu emocje były ogromne. W zasadzie poza spotkaniem z GKS Tychy, który wygraliśmy pewnie 4:1, dramaturgia towarzyszyła nam cały czas. Liga w tym roku trzyma w napięciu do końca bez względu na to czy gramy w Gdyni, Rzeszowie czy domu. A co do urlopów, to w środę odbyliśmy ostatni trening i udaliśmy się na zasłużone wakacje.

W zasadzie można się było tego spodziewać. Już przed sezonem mówił trener, że każdy mecz będzie o coś.

Wyznaję dewizę, że ważniejsze są wyższe wyniki i strzelanie goli. Jasne, że staram się poprawiać grę defensywną, ale wydaje mi się, że atakowanie daje kibicom i nam więcej radości.

Reklama

Wystarczy popatrzeć na bilans trafień. 32 gole strzelone, 26 straconych, tyle samo, ile wykręciła inna ofensywnie nastawiona drużyna – Stal Rzeszów. Więcej bramek padło jedynie w meczach GKS Tychy.

Dodałbym jeszcze do tego statystyki, do których niektórzy może nie przykładają tak dużej wagi, ale ja lubię na nie zerkać, a mianowicie stworzone okazje, posiadanie piłki, wejścia w pole karne. W nich również znajdowaliśmy się w ligowej czołówce, co świadczy o tym, że graliśmy wysoko, ofensywną piłkę. Jestem trenerem, który patrzy bardziej na grę i gole, a nie punkty, jakie zdobyłem.

To zupełna odmiana w Głogowie, bo za kadencji Ivana Djurdjevicia, szczególnie w poprzednim sezonie Chrobry myślał przede wszystkim o obronie. Jak udało się zmienić filozofię zespołu w tak krótkim czasie? W jakim stanie zastał trener drużynę po przegranym finale baraży z Koroną Kielce?

Była to drużyna pozytywnie nastawiona na zmiany. Inaczej wchodzi się do zespołu, który osiągnął największy sukces w historii, a inaczej gdy jest rozbity po klęsce. Wiadomo, że trener Djurdjevic wziął kilku zawodników ze sobą. Mikołaj Lebedyński trafił do Stali Mielec. Trzon ekipy z poprzedniego sezonu rozszedł się na różne strony świata. Gdy dowiedziałem się, że przechodzę do Chrobrego, wiedziałem, że idę do miejsca, z którego bije ambicja. Nie zwracałem uwagi na ubytki kadrowe, bo wiedziałem, że możemy wiele zdziałać.

Mimo wszystko zespół Chrobrego był rozbity, szczególnie personalnie. Wystarczy zrobić wyliczankę zawodników, którzy odeszli i jaki mieli wpływ w poprzednim sezonie na drużynę. Leszczyński – 18 czystych kont, Lebedyński – 12 goli, cztery asysty, Piła – pięć goli, dziewięć asyst, Rzuchowski – sześć goli, osiem asyst, Ziemann – dwa gole, trzy asysty, van der Heijden – trzy gole, jedna asysta, Dziąbek – dwa gole, jedna asysta, Banasiak – jedna asysta, Cywka – jeden gol, Turski – jeden gol, dwie asysty. Mówiąc krótko 32 bramki i 27 asyst na 47 trafień całego zespołu. Powiedzieć o przetrąconym kręgosłupie Chrobrego, to jak nic nie powiedzieć, a jesienią znowu jest wynik.

Nie stało się tak, bo Gołębiewski przyszedł do Głogowa. To sukces wielu ludzi. Ściśle współpracowaliśmy z trenerem Szoką i Wójcikiem. Do tego w każdym transferze do klubu otrzymałem dużą pomoc od dyrektora Prejsa. Trener to jedynie firmuje swoim nazwiskiem. Najważniejsze było to, że szybko się dotarliśmy. Co prawda początek był trudny, bo po sześciu kolejkach mieliśmy tylko cztery punkty. W klubie nie dano mi jednak odczuć, że moja pozycja jest zagrożona. Wszyscy powtarzali, żebym spokojnie budował, a efekty przyjdą. Wielu szkoleniowców, którzy trenowali Chrobrego przede mną pewnie to potwierdzi, że Głogów to bardzo dobre miejsce do pracy, budowania czegoś na dłuższą metę. To dopiero pierwsza runda, ale myślę, że powstaje coś dobrego. Nie ma co popadać w hurraoptymizm. Zobaczymy, co przyniesie wiosna.

Reklama

>>Gołębiewski: Chcę, żeby moja drużyna była jakaś. Wolę zginąć za filozofię niż jej nie mieć<<

Przykłady trenera Djurdjevicia czy Ireneusza Mamrota pokazały, że można się wybić do Ekstraklasy z Głogowa. Wejść jednak po takich szkoleniowcach do szatni to jednak nie jest łatwe zadanie. Jak wyglądało to teraz?

Myślę, że wszystko poszło po mojej myśli. Jasne, że Ivan Djurdjevic czyli Ireneusz Mamrot mieli swoje filozofie, ja preferuję inną, co nie zmienia faktu, że każda może się sprawdzić. Ktoś się może przyczepić do mnie, że straciliśmy dużo bramek. Ja z kolei patrzę na to, ile zdobyliśmy. Wielu zawodników odeszło, ale pozostało mnóstwo ambitnych. Na początku powiedziałem, że ci, którzy są teraz w szatni mają jeszcze coś do udowodnienia. Dotarli do baraży, więc teraz również mają pokazać, że nie był to przypadek. Wydaje mi się, że trafiły te słowa do chłopców, bo w każdym meczu walczą o wynik, o siebie i swoją przyszłość. Spokojnie patrzę przed siebie i z utęsknieniem oczekuję na start treningów.

Najlepszym przykładem na to, że potencjał w tym zespole pozostał duży pokazuje Mateusz Bochnak. W poprzednim sezonie grał, ale nie przekonywał do końca. Strzelił pięć goli, a teraz w jednej rundzie zanotował osiem trafień i trzy asysty.

Mówiąc szczerze, Mateusz jest jednym z najbardziej wyróżniających się zawodników w mojej drużynie. Myślę, że obecny system premiuje jego grę. Szybciej przechodzimy na połowę przeciwnika, błyskawicznie konstruujemy ataki, co mu służy. Dał nam wiele ważnych punktów w tej rundzie. W bardzo krótkim czasie znajdzie się wyżej, w Ekstraklasie. Mam nadzieję, że klub na tym skorzysta.

Ponownie przewija się nowy styl Chrobrego. Wcześniej trener wspominał o szczegółowych statystykach. Często referuje pan te elementy swoim zawodnikom?

Często przewija się to w procesie treningowym. Zawodnicy odnajdują się coraz lepiej w różnych schematach. Właściwie rozszyfrowują miejsca, gdzie poruszać się po boisku. Potrafią dać tzw. odpowiednią linię podania. Im dłużej będą ze mną pracować, tym więcej będą rozumieć, wiedzieć, gdzie chcemy robić przewagi. Już teraz wygląda to całkiem nieźle. Tylko w trzech meczach nie strzeliliśmy gola. Tak chciałem, żebyśmy grali.

Poznawanie tych schematów i wpojenie procesów zajmuje sporo czasu. Pewnie też dlatego tak słaby początek w wykonaniu Chrobrego.

To nie jest proces skończony. Piłka nożna to złożona gra. Gdy pracujesz nad ofensywą, musisz skupić się w końcu również nad obroną, fazami przejściowymi. To mój cel na przerwę zimową.

Kamieniem milowym czy też meczem przełomowym dla Chrobrego było zwycięstwo nad Wisłą Kraków, które nastąpiło po odrobieniu strat i strzeleniu gola w doliczonym czasie?

Moim zdaniem momentem kluczowym był mecz z Podbeskidziem, który niesprawiedliwie przegraliśmy 0:1. Nie czuliśmy, że zasługujemy na porażkę. W środku tygodnia dużo rozmawialiśmy z zawodnikami na temat jak sobie radzić w takich sytuacjach. Urosła w nich sportowa złość, co było widać w Sosnowcu. Pewnie pokonaliśmy Zagłębie. Zaczęło nam bardzo dobrze iść. Następna była Wisła Kraków i ten szalony mecz, po którym przywieźliśmy trzy punkty do Głogowa z terenu ówczesnego lidera. Pomału zaczęliśmy budować swoją pewność siebie. Jednak nic nie wpływa lepiej na atmosferę w drużynie niż zwycięstw, więc dobrze, że i one do nas przyszły.

Spotkanie z Zagłębiem było pierwsze dla Chrobrego, w którym odwrócił losy spotkania. Mimo niekorzystnego wyniku zdołał zdobyć punkty. Cztery razy to były zwycięstwa, raz remis w tym ostatnim starciu ze Stalą Rzeszów.

To pokłosie tego, co powiedziałem. Pewność siebie rosła po takich zwycięstwa, kiedy musieliśmy gonić wynik, szczególnie z takimi silnymi rywalami jak Arka Gdynia. Nawet w ostatnim meczu ze Stalą Rzeszów kilku kibiców wychodziło już ze stadionu przy stanie 0:3. Widzieliśmy to. A my cały czas wierzyliśmy. Robiłem zmiany pod kątem odrabiania strat, a nie zmniejszania rozmiarów porażki. Wprowadzeni Machaj czy Wojtyra stali się głównymi bohaterami tego widowiska. Drużyna skonsolidowała się na przestrzeni jesieni. Mogę powiedzieć, że piłkarze są zżyci ze sobą. Ich rodziny zresztą też. W Głogowie jest fajny klimat do gry i mi to pasuje.

Atmosfera jest dobra, ale trener również o nią dba. Zakład z ogoleniem brody pewnie nie był jedyny, jaki zawarł pan z zawodnikami.

Zgadza się. Zakład z brodą to tylko jeden z zakładów, który sobie wspólnie ustaliliśmy. Robiliśmy również konkurs piosenki, spotkanie z karaoke i inne zabiegi, które pomagają nam być bliżej siebie. To one budowały odpowiednią atmosferę, co złożyło się na obecny stan. Ja na to mówię półefekt, bo przed nami jeszcze runda wiosenna. Takie małe rzeczy, o których zawodnicy po cichu myślą, by rozluźnić atmosferę, to jedynie przyjemny dodatek do ciężkiej pracy, jaką wykonujemy.

>>Nietypowy zakład trenera Chrobrego. Na szali… jego broda<<

Po niektórych zawodnikach wręcz ewidentnie widać zbawienny wpływ dobrej atmosfery. Sebastian Steblecki, który trafił do Głogowa latem, przez ostatnie lata zrósł się z Tychami, co nie miało dla niego dobrego wpływu. O jego talencie, którego nie potrafi przełożyć w odpowiedni sposób na boisko, mówi się już od bardzo dawna. Transfer do Chrobrego zadziałał na niego mobilizująco bowiem strzelił w jednej rundzie niemal tyle samo goli, co przez cztery lata w GKS. W jego grze widać znowu iskrę.

Mówiąc całkiem poważnie to Sebastian ma umiejętności na grę na wyższym poziomie niż I liga. Moim pomysłem od pierwszych dni w Chrobrym było ściągnięcie go do Głogowa. Wiedziałem, że zamierza rozstać się z Tychami, więc niemal od razu chwyciłem za telefon. Teraz odpłaca się za zaufanie. Jest wiodącą postacią drużyny. Zawsze miał duże umiejętności, ale teraz potwierdza to również na boisku, gdzie dostał większą swobodę. Myślę, że ma jeszcze rezerwy, które postaramy się uwolnić wiosną.

Od wygranej z Zagłębiem Chrobry rozpoczął marsz w górę tabeli. Z czternastego miejsca jesień zakończył na czwartej lokacie. Czy tę pozycję wziąłby trener w ciemno przed sezonem?

Mówiąc szczerze, nie zakładałem, że zdobędziemy tyle punktów. To była zupełnie nowa drużyna. Czwarte miejsce wziąłbym w ciemno. Obecny stan mnie satysfakcjonuje. Jako ludzie ambitni w Głogowie chcemy co najmniej utrzymać tę pozycję. W każdym meczu będziemy walczyć o zwycięstwo. Zobaczymy, co przyniesie wiosna.

Co w takim razie było najtrudniejsze w dotychczasowej pracy, skoro tak wiele się udało zdziałać w ciągu pół roku?

Na pewno te sześć meczów, w których zdobyliśmy tylko cztery punkty. Z ŁKS mieliśmy piłkę meczową w doliczonym czasie. Nie udało się jej wykorzystać. Z Niecieczą wydawało się, że od początku ułożyliśmy sobie spotkanie, strzelając szybko gola, a przegraliśmy dotkliwie 1:3. Również to starcie z Podbeskidziem mocno nas zabolało, bo nie czuliśmy się drużyną słabszą. Jednak w żadnym tym momencie nie zwątpiłem w Chrobrego i to, że możemy wygrywać.

Kiedy zatem uwierzył pan w projekt Chrobrego?

Dwa tygodnie przed zakończeniem rozgrywek w Legii otrzymałem sygnał z Chrobrego. Obowiązywał mnie kontrakt z klubem, dlatego najpierw musiałem dojść do porozumienia z dyrektorem Jackiem Zielińskim. Nie było z tym problemu. Dał mi zielone światło. Następnego dnia po finale wojewódzkiego Pucharu Polski z rezerwami, prowadziłem już pierwszy trening w Głogowie.

Spędził pan tylko sezon w Warszawie, a doświadczył naprawdę wiele. Dobra gra rezerw, awans na trenera pierwszej drużyny. Totalna klapa i ponownie gra w rezerwach, zakończona wygranym wojewódzkim Pucharem Polski, lecz bez awansu do II ligi. Prawdziwy rollercoaster emocji.

To był wspaniały rok dla mnie. Jestem chłopakiem z Mazowsza. Moim marzeniem zawsze było prowadzenie Legii. Wiele rzeczy się nauczyłem. Mogę jedynie podziękować za szansę. Wydawało mi się jednak, że dzięki propozycji od Chrobrego mogę dowiedzieć się jeszcze więcej. To, że wiele rzeczy się nie udało w pierwszej drużynie nie było jedynie pokłosiem mojego zatrudnienia. Osoby, które były wewnątrz wiedzą jak wiele rzeczy tam źle funkcjonowało. Niemniej jednak ja firmowałem to swoim nazwiskiem, które zostało nadszarpnięte.

Mówi pan, że wspomina okres w Legii dobrze, ale również powiedział, że jego nazwisko zostało nadszarpnięte. To jak było ostatecznie?

Zgadza się, moje nazwisko zostało nadszarpnięte. Jeśli popatrzy się na moje średnie punktowe z poprzednich drużyn to były one zadawalające, jak nie bardzo dobrze, patrząc przez pryzmat potencjału zespołów. Prowadząc Legię nie było już tak dobrze. Średnio nie zdobywałem nawet punktu na mecz. Właśnie dlatego zdecydowałem się odejść z Legii. Chcę pokazać, że w innym środowisku nadal potrafię wiele zdziałać, czym odbuduję swoje nazwisko. Jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Pana przygoda z pierwszą drużyną Legii trwała zaledwie dwa miesiące. Ciężko było się z tym pogodzić i powrócić do rezerw?

Mój kontrakt był tak skonstruowany, że po zakończeniu pracy z pierwszym zespołem i tak powróciłbym do rezerw. Nie było zatem zaskoczenia czy chęci kończenia pracy z Legią.

Został pan przede wszystkim zatrudniony jako trener Legii II. Od lat rezerwy występują w III lidze. Należą do jej czołówki, ale jeszcze nie udało się im awansować, w przeciwieństwie do Lecha Poznań czy Śląska Wrocław. Co jest tego przyczyną?

Mówiąc nieskromnie, to moje przejście do pierwszej drużyny przyczyniło się do tego. W poprzednim sezonie graliśmy już naprawdę dobrze. Punktowaliśmy na zadowalającym poziomie. Widziałem potencjał na awans. Potem trochę się to wszystko rozmyło. Na wiosnę była za duża strata do odrobienia. Generalnie to kierunek, w którym powinny zmierzać rezerwy. Nie uda się jednak zrobić awansu, grając jedynie młodzieżą. Przekonali się o tym również w Lechu, gdzie występują już nie tylko sami młodzi zawodnicy. W końcu przyjdzie czas, że i Legia zainwestuje mocniej w wzmocnienie drugiego zespołu, bo występy w II lidze to dużo lepsze miejsce do ogrywania piłkarzy. Myślę, że dyrektor Śledź wie najlepiej jak to zrobić i ma to na uwadze.

Wróćmy zatem do Chrobrego i tego, co przed nim. Przed każdą drużyną teraz bardzo długa przerwa. Trenerzy podchodzą do niej różnie. Sami zawodnicy również nie wiedzą, co ze sobą robić: trenować czy odpoczywać? Jak to wygląda w Głogowie?

Do końca miesiąca piłkarze mają wolne. W grudniu będą przygotowywać się indywidualnie według ustalonej rozpiski. Spotykamy się na początku stycznia w Głogowie, gdzie są świetne przygotowane obiekty, rozpoczynamy właściwe zgrupowanie pełną drużyną. Zgodzę się natomiast z tym, że trenerzy różnie podchodzą do tego tematu i pewnie nie ma jednej dobrej recepty na tę sytuację.

Za Chrobrym udana jesień. Jaka zatem będzie wiosna? Ostatnio skończyło się na piątym miejscu i awansie do baraży. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego, jakie cele stawia sobie pan i klub przed trenerem?

Mam 42 lata i nie jestem już jak młodzi trenerzy, którzy od razu składają górnolotne obietnice. Zdajemy sobie sprawę z miejsca, w jakim się znajdujemy. Przed nami jednak sporo pracy. Zgadza się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale trzeba przyznać, że czwarte miejsce to dla Chrobrego wynik historyczny po rundzie jesiennej. Dużym sukcesem będzie je utrzymać. Dla mnie najważniejsza będzie gra, bo nadal zamierzam stawiać na ofensywny futbol.

ROZMAWIAŁ SZYMON PIÓREK

WIĘCEJ O I LIDZE:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

14 komentarzy

Loading...