Reklama

Trener Polaków: „W koszykówce 3×3 wiek jest tylko liczbą”

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

17 listopada 2022, 14:28 • 8 min czytania 4 komentarze

To pod wodzą tego trenera reprezentacja Polski w koszykówce 3×3 awansowała na igrzyska olimpijskie, a także zdobywała medale MŚ i ME. Piotr Renkiel zna się na swojej robocie – mimo tego, że jest… młodszy od paru graczy, których prowadzi. W rozmowie z nami szkoleniowiec Biało-Czerwonych oraz LOTTO 3×3 Team przybliża kulisy swojej pracy, analizuje miniony sezon, a także ocenia, czy wiek w koszykówce 3×3 ma znaczenie.

Trener Polaków: „W koszykówce 3×3 wiek jest tylko liczbą”

KACPER MARCINIAK: W przeszłości również grał pan w koszykówkę 3×3. Do dzisiaj zdarza się panu podczas treningów wcielić w rolę zawodnika?

PIOTR RENKIEL: Z gry w koszykówkę 3×3 zrezygnowałem, gdy otrzymałem propozycję objęcia stanowiska trenera reprezentacji Polski, a potem też LOTTO 3×3 Team. Ale owszem, w zależności od dnia treningowego przebieram się by wspierać zawodników podczas ćwiczeń. Myślę, że to mój dodatkowy atut, bo zdarzyło mi się w tym sezonie wystąpić w turnieju eliminacyjnym mistrzostw Czech 3×3 w miejsce kontuzjowanego Przemka Zamojskiego. Stacjonując ostatni rok w Gdyni często ćwiczyliśmy w trzech, więc wielokrotnie byłem zmuszony wziąć czynny udział w treningach, by pomóc chłopakom.

Jak to dokładnie wygląda? Gracie dwóch na dwóch?

Tak, rozgrywamy krótsze gry – jeden na jeden, dwa na dwa lub po prostu skupiamy się na dopracowaniu rozwiązań dwójkowych w formie zadaniowej. Zdarza się też, że jesteśmy we trzech i sprowadzamy jedną lub dwie drużyny miejscowe w pełnych czteroosobowych składach. Tak, żeby podczas meczu oni mogli się zmieniać, a my nie. Gramy dwa mecze: najpierw z jedną, a potem od razu z drugą drużyną. Są to wtedy bardziej treningi wytrzymałości kondycyjnej.

Reklama

A jak pracuje pan podczas meczów? Pole manewru jest chyba dość ograniczone, jeśli chodzi o pomaganie zawodnikom.

Jest z tym coraz lepiej. Udaje się przemycać wskazówki. Mamy swoje sygnały. Jeśli zawodnicy na mnie spojrzą, jestem w stanie im coś podpowiedzieć, a na turniejach niższej rangi nawet wykrzyczeć. Trenerzy innych drużyn również próbują w ten sposób działać. FIBA przestała aż tak na to zwracać uwagę, jest za to bardziej restrykcyjna podczas turniejów reprezentacyjnych.

I wtedy faktycznie wciąż jest ciężko o wspieranie zawodników. Ale pomiędzy tymi turniejami, poza przygotowaniem drużyny do meczów mam jeszcze – powiedzmy – rolę menadżera. Muszę wraz ze sztabem dbać o komfort zawodników, aby nic nie przeszkodziło im w osiągnięciu dobrego wyniku.

Dodatkowo opracowuję plan, znajdując turnieje, na których będziemy przygotowywać się do tych najważniejszych w danym roku i sukcesywnie budować ranking. Trzeba na nie dostać się z systemu lub w odpowiednim terminie zapisać i uzyskać wszystkie niezbędne dokumenty – jak wizy czy badania covidowe. Muszę o tym wszystkim pamiętać, żeby jakaś mała drobnostka nie zatrzymała nas w danym kraju. Sporo obowiązków spoczywa też na moich asystentach i fizjoterapeutach – role są podzielone.

Na pana barkach spoczywa więc sporo technicznych spraw.

Dokładnie. Życie mnie nauczyło, żeby polegać głównie na sobie w dopilnowaniu m.in. spraw technicznych. Nie wspomniałem jeszcze o rozmowach z media menadżerem, który pyta się gdzie jedziemy na turniej lub co nam daje wygrana. Czy przypomina, jakie zdjęcia od nas potrzebuje. Tłumaczę, jak uzyskuje się awanse na różne turnieje, aby dobrze to przedstawił naszym kibicom w social mediach. Więc, jak widać, jest tego wszystkiego bardzo dużo.

Reklama

Kwestie awansów i turniejów bywają w tej dyscyplinie dość skomplikowane. Po Challengerze w Tainan City mogło wydawać się, że straciliście już szansę na promocję do World Toura w Hongkongu. Ale potem okazało się, że macie jeszcze SuperQuest w Arabii Saudyjskiej, gdzie też można było wywalczyć przepustkę.

Zgadza się. Kwestie, gdzie uzyskiwać awanse, nie wszyscy jeszcze rozumieją. Osoba, która posiada taką wiedzę, ma zatem dużo łatwiej, jeśli chodzi o planowanie całego sezonu dla takiej drużyny, jak LOTTO 3×3 Team. Zdobyte przez lata doświadczenie wykorzystuję tak, abyśmy zagrali w jak największej liczbie wysokiej rangi turniejów i uzyskali przy tym jak najlepszy ranking.

Jak wygląda rekrutacja zawodników do LOTTO 3×3 Team? Koszykarze sami zgłaszają się do was, czy zdarza się, że szukacie talentów?

Zacznijmy od tego, że LOTTO 3×3 Team został powołany przez Polski Związek Koszykówki, we współpracy z Totalizatorem Sportowym. Stworzono drużynę, która miała zawodowo zdobywać punkty w rankingu federacji i tym samym przygotowywać zawodników, którzy mieliby już jako reprezentacja Polski występować w mistrzostwach Europy, świata, czy igrzyskach olimpijskich.

Pulę koszykarzy tworzą więc kadrowicze Polski, którą selekcjonuje i sprawdzam na bieżąco. Na tym bazujemy. Pierwsza drużyna została stworzona o ekipę, która zdobyła brąz ME w 2021 roku. Ale z biegiem czasu postanowiliśmy jeszcze stworzyć drugi zespół, który wygrał Ligę Narodów U-23. A w przyszłym roku zobaczymy, jak to połączymy.

Chcielibyśmy jednak mieć dalej przynajmniej dwie, a nawet trzy drużyny, które będą grać w międzynarodowych turniejach, a także rywalizować ze sobą na treningach przez cały sezon.

Często zmagacie się z sytuacjami, w których zawodnik chce grać w koszykówkę 3×3, ale jednak nie widzi mu się żegnanie z tradycyjnym basketem?

Do momentu, kiedy obie strony mogą to łączyć – czyli zarówno klub, jak i zawodnik nie widzą przeciwskazań – to nie ma żadnego problemu. Jeśli gracz przyjedzie do nas na zgrupowanie i ma jeszcze ważny, np. dwuletni kontrakt z klubem w EBL, to raczej nie rzuci nagle koszykówki 5×5 dla 3×3. Chyba, że zobaczy pewną perspektywę rozwoju, uzna na przykład, że wyjazd na igrzyska jest dla niego ważniejszy niż gra w koszykówkę 5×5. Taką decyzję podjął Łukasz Diduszko.

Średnia wieku w waszym zespole też jest z tego powodu wysoka? Bo zawodnicy często ruszają w kierunku koszykówki 3×3 dopiero po skończeniu kariery w tradycyjnym baskecie, kiedy mają już ponad trzydziestkę.

Ten rok jest dla nas akurat dość przełomowy. Jeszcze w poprzednim można było powiedzieć, że jesteśmy najstarszą reprezentacją. Ale ostatnio na eliminacje mistrzostw Europy pojechaliśmy zespołem, w którym najstarszy gracz miał 24 lata. Następnie mieliśmy korekty w składzie na sam turniej finałowy i też dysponowaliśmy dwoma zawodnikami, którzy urodzili się w latach dziewięćdziesiątych. Także idziemy w takim kierunku, żeby odmładzać reprezentację.

A patrząc na Szymona Rducha: on graczem wyłącznie 3×3 jest bardzo długo. Więc nie do końca wygląda to tak, jak pan sugeruje.

A średnia wieku w ogóle ma znaczenie? Czy jednak koszykówka 3×3 to taka dyscyplina, w której spokojnie koło czterdziestki można grać na najwyższym poziomie?

Myślę, że wiek jest tylko liczbą. Paweł Pawłowski w Tokio miał 39 lat i zagrał najlepszy turniej w swoim życiu. Kluczowe jest doświadczenie, ogranie, przygotowanie fizyczne.

W przypadku Przemka Zamojskiego natomiast mamy zawodnika, który w tradycyjnej koszykówce osiągnął praktycznie wszystko i szukał nowych wyzwań. W momencie, gdy zrezygnował z gry w EBL, miał 34 lata. To również nie jest najmłodszy wiek, ale myślę, że też dzięki swojemu doświadczeniu jest jednym z najlepszych graczy 3×3 na całym świecie.

PARTNEREM TYTULARNYM POLSKIEJ KOSZYKÓWKI 3×3 JEST TOTALIZATOR SPORTOWY

Ma pan wrażenie, że pod koniec tegorocznego sezonu zawiodły was nieco kwestie kondycyjne? W ostatnich turniejach potrafiliście grać jak równy z równym z najlepszymi zespołami, ale przegrywaliście końcówki spotkań.

Trzeba pamiętać, że nasi zawodnicy przygotowania rozpoczęli już w październiku 2021 roku. I od tego czasu grali w turniejach, trenowali, jeździli po świecie. Utrzymywanie stałej formy przez tyle miesięcy jest moim zdaniem wręcz niemożliwe – przy tylu podróżach na inne kontynenty w krótkim czasie. Do tego przytrafiały się kontuzje, który miały wpływ na morale drużyny. Więc gorsze występy w końcówkach były raczej wynikiem zmęczenia, niż złego przygotowania. Po pierwszym sezonie jako zawodowa drużyna 3×3 będziemy mądrzejsi w kolejnych.

Nie spodziewaliśmy się też, że zagramy w tylu zawodach. Chcieliśmy załatwić sprawę awansu do finału World Touru dużo wcześniej. Nie musielibyśmy wtedy jechać na zawody rangi Challenger we wrześniu czy październiku. Ale niestety tak się potoczyło w Debreczynie i Pradze, że trzeba było szukać kolejnych przepustek na turniej World Tour.

Ostatecznie, żeby awansować do World Touru w Hongkongu i tak zabrakło wam jednego wygranego meczu.

Można nawet powiedzieć, że jednego rzutu. Gdybyśmy z Antwerpią podczas Super Questa trafili choć jedną dwójkę z czystej pozycji, to sprawy mogłyby się potoczyć inaczej. W obronie zagraliśmy wtedy super, ale zabrakło nam tych celnych rzutów.

Jak wyglądają plany LOTTO 3×3 Team na najbliższe tygodnie, miesiące?

Teraz jesteśmy w momencie, w którym każdy może trenować wszystko inne, tylko nie koszykówkę 3×3. Mamy okres krótkiego roztrenowania, odpoczynku dla głowy. Staramy się jak najmniej komunikować między sobą i nie spotykać. Przede mną jeszcze kilka rozmów podsumowujących sezon i przygotowanie planu do następnego, który zacznie rozkręcać się najwcześniej pod koniec lutego.

Jak by pan ocenił pierwszy turniej w ramach LOTTO 3×3 Ligi, który miał miejsce w miniony weekend?

Oceniam go bardzo pozytywnie. Odbiło się to szerokim echem. Bardzo dużo się działo na mediach społecznościowych, kluby zaangażowały się w promocję wydarzenia. Wielu zawodników, którzy grali w LOTTO 3×3 Lidze, jest naszymi kadrowiczami. Suzuki Arka Gdynia składa się tak naprawdę z graczy LOTTO 3×3 Lublin. Było widać, że grają w koszykówkę 3×3 trochę więcej i są na wyższym poziomie od innych.

Wygrała jednak Legia LOTTO 3×3 Warszawa, czyli ekipa, która została stworzona stricte po to, żeby w tych rozgrywkach występować. I promować Legię w Polsce i poza krajem. Myślę, że gdyby Adrian Bogucki mógł zagrać w finale, wynik byłby inny. Na ostateczne rozstrzygnięcia i tak poczekamy do lutego, gdy rozegrany zostanie drugi turniej eliminacyjny oraz wielki finał.

ROZMAWIAŁ KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

4 komentarze

Loading...