Reklama

Senegal, Kamerun, Korea Północna… Największe sensacje w fazach grupowych mundiali

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

23 listopada 2022, 11:15 • 11 min czytania 1 komentarz

Triumfu Arabii Saudyjskiej nad Argentyną nie spodziewał się właściwie nikt. Wczorajsze starcie tych ekip bez wątpienia należy zatem wciągnąć na listę największych sensacji w dziejach mistrzostw świata. Tym samym reprezentanci Arabii Saudyjskiej dołączają do Kameruńczyków, Senegalczyków, Kostarykanów… a, co będziemy dalej wymieniać. Po prostu powspominajcie razem z nami najbardziej niespodziewane rezultaty w fazach grupowych mundiali.

Senegal, Kamerun, Korea Północna… Największe sensacje w fazach grupowych mundiali

Wybraliśmy dziesięć spotkań. Zapraszamy do lektury.

Największe sensacje w historii faz grupowych mistrzostw świata

Francja 0:1 Senegal (MŚ 2002)

Francja do mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii przystępowała – co naturalne – z pozycji faworyta do końcowego zwycięstwa. Trójkolorowi cztery lata wcześniej wywalczyli wszak tytuł najlepszej drużyny globu, potem dołożyli też do tego triumf na Euro 2000. Byli uważani za zespół przepotężny. Jasne, kontuzja Zinedine’a Zidane’a stanowiła poważne zmartwienie dla trenera Rogera Lemerre’a, gracza kalibru „Zizou” nie można tak po prostu zastąpić. No ale wciąż mówimy o ekipie naszpikowanej gwiazdami. Thierry Henry, David Trezeguet, Marcel Desailly, Lilian Thuram, Patrick Vieira, Youri Djorkaeff, Sylvain Wiltord… Co tu dużo mówić, doskonała paka.

Mundial w 2002 roku zakończył się jednak dla Francuzów klęską już w fazie grupowej.

Reklama

Bolesny upadek Trójkolorowych zaczął się właśnie w meczu otwarcia – podopieczni Lemerre’a przegrali 0:1 w starciu z lekceważoną reprezentacją Senegalu, którą postrzegano jako chłopca do bicia dla Francji, Danii i Urugwaju. Senegalczycy szybko pokazali jednak, że należy ich traktować poważnie. Utarli wyżej notowanym oponentom nosa. Miało to szczególne znaczenie dla ekipy Lwów Terangi. Po pierwsze z uwagi na dość bezczelne wypowiedzi Francuzów przed meczem, po drugie – kolonialną przeszłość Senegalu.

Dzisiejsza wygrana była sukcesem Senegalu i całej Afryki – skomentował Papa Bouba Diop, autor zwycięskiej bramki.

Argentyna 0:1 Kamerun (MŚ 1990)

Reprezentacja Argentyny w 1990 roku nie była aż tak mocna jak cztery lata wcześniej, gdy sięgała po mundialowe złoto. Choćby z uwagi na regres formy swojego wielkiego lidera, Diego Armando Maradony. Oczywiście „Boski Diego” wciąż mógł uchodzić za jednego z najwybitniejszych piłkarzy świata, ale nie czarował już z taką swobodą, jak dawniej. Stopniowo wyniszczały go nałogi. Tak czy owak, Albicelestes nawet pod nieobecność Maradony byliby murowanymi faworytami do zwycięstwa w starciu z Kamerunem.

Tymczasem obrońcy tytułu nieoczekiwanie musieli uznać wyższość Nieposkromionych Lwów.

Reklama

– Z pierwszego koszyka trafiliśmy Argentynę – najtrudniejszego z możliwych przeciwników. Drugi koszyk? Rosjanie [ZSRR] – też najtrudniejszy rywal. Trzeci koszyk – Rumunia, znów najtrudniejsza opcja. Naszym celem przed mistrzostwami było po prostu uniknięcie kompletu porażek. Chcieliśmy wygrać jeden mecz – biorąc pod uwagę poziom rywali, to byłby sukces. […] Jeśli chodzi o mecz otwarcia z Argentyną, szczerze mówiąc – porażka jedną, dwiema bramkami by nas nie zabolała. Nie chcieliśmy zostać rozgromieni. Ale gdy mecz się zaczął, natychmiast zdaliśmy sobie sprawę, że Argentyńczycy są dalecy od najwyższej formy. Zwietrzyliśmy szansę na zwycięstwo. Maradonie nie daliśmy czasu na nic. Momentalnie go osaczaliśmy – wspominał Francois Omam-Biyik, autor gola na wagę triumfu.

– To prawda, kilka razy zagraliśmy zbyt ostro, może nawet brutalnie, ale prawda jest taka, że Maradony nie dało się inaczej zatrzymać. Nie mogliśmy dać mu swobody na boisku. To był klucz do sukcesu – dodał Kameruńczyk na łamach RTE. – Mój gol? Ze wszystkich stron nadbiegali w moją stronę koledzy, trybuny zaczęły skandować: „Kamerun! Kamerun! Kamerun!”. Byliśmy w ekstazie. Dokonałem czegoś, o czym marzyłem cały życie. W zasadzie przez chwilę nie potrafiłem się połapać, czy aby na pewno nie znajduję się we śnie.

Anglia 0:1 USA (MŚ 1950)

29 czerwca 1950 roku reprezentacja Anglii przeżyła jedno z największych upokorzeń w dziejach. Synowie Albionu przez lata uważali się za zbyt potężnych, by w ogóle zaszczycić swoją obecnością mistrzostwa świata organizowane pod szyldem FIFA. Przekonywali uparcie, że najlepszy zespół globu wyłania się w ramach British Home Championship, chcąc w ten sposób okazać pogardę zyskującemu na popularności mundialowi. Ale kiedy już się przełamali i pofatygowali na turniej do Brazylii, błyskawicznie sprowadzono ich na ziemię.

Anglia nie tylko nie wygrała mistrzostwa. Anglia nie tylko nie wyszła z grupy. Anglia przegrała 0:1 ze Stanami Zjednoczonymi. Półamatorskim zespołem, w którym występował nauczyciel, pracownik domu pogrzebowego, listonosz czy pomywacz. Brytyjska prasa zapowiadała: – Byłoby uczciwie, gdyby Amerykanie wystartowali z trzema golami przewagi.

Trener ekipy USA też nie miał złudzeń: – Jesteśmy owcami przygotowanymi do rzezi.

– Angielska drużyna była nazywana „królami futbolu”. Dwa tygodnie przed turniejem w Brazylii pokonała 4:0 Włochy i 10:0 Portugalię w Lizbonie. Anglicy mieli być atrakcją, kuszeniem publiczności w Belo Horizonte, która chciała zobaczyć, jak prezentują się ci, którzy wymyślili piłkę nożną. Najzabawniejsze jest to, że jeden z najlepszych graczy na świecie w tamtych latach, Stanley Matthews, był oszczędzany na kolejne spotkania, to przecież miało być spacerkiem. Nie można było wówczas robić zmian, więc Matthews przesiedział cały mecz z USA wśród rezerwowych – pisał Przemysław Rudzki w „Zapiskach z Królestwa”. – O ile w amerykańskiej prasie brak ekscytacji wygraną był dość zrozumiały, o tyle nikła reakcja na wynik w Anglii – już nieco mniej. Tak naprawdę piłkarze mieli sporo szczęścia. Tego samego dnia bowiem porażki, pierwszej w historii u siebie, doznała drużyna narodowa krykieta (z Indiami).

Włochy 0:1 Korea Północna (MŚ 1966)

Reprezentacja Korei Północnej na mistrzostwach świata w Anglii w 1966 roku zrobiła niebywałą furorę. Wprawdzie azjatycka ekipa zaczęła zmagania w fazie grupowej od porażki ze Związkiem Radzieckim, ale potem było już tylko lepiej. W drugiej kolejce Koreańczycy zremisowali 1:1 z Chile, a potem całkowicie zszokowali piłkarski świat – wygrali 1:0 z Włochami i odesłali Squadra Azzurra do domu.

W ćwierćfinale zapachniało kolejną sensacją – Koreańczycy po 25 minutach meczu z Portugalią prowadzili trzema golami i wszystko wskazywało na to, że Eusebio i spółka zostali zdominowani. Tym razem podopiecznym Myunga Rye-hyuna zabrakło jednak sił, by dowieźć korzystny wynik do końcowego gwizdka. Spuchli i ostatecznie odpadli z turnieju po porażce 3:5.

Co było dalej? Oto cytat z „Kwartalnika Sportowego”: Wkrótce świat zapomniał o koreańskich zawodnikach. Wprawdzie co jakiś czas sąsiedzi z południa przekazywali alarmujące sygnały, jakoby reprezentantów KRLD spotkał przykry los, ale brakowało konkretnych wiadomości. Aż do 2000 roku, gdy Kang Chol-hwan – uciekinier z obozu koncentracyjnego Yodok – opisał swoje straszliwe doświadczenia w książce “Usta pełne kamieni”. Twierdził, że w kolonii karnej poznał więźnia o pseudonimie “Karaluch”. Mężczyzna dorobił się tej ksywy, ponieważ potrafił wyjątkowo długo wytrzymać w izolatce, żywiąc się złapanymi insektami. – Okazało się, że to były piłkarz Pak Seung-zin. Cała drużyna z 1966 roku wylądowała w obozach, ponieważ świętowała zwycięstwo nad Włochami w towarzystwie kobiet, podczas suto zakrapianej imprezy. Piłkarzom zarzucono, że przesiąknęli zachodnią dekadencją – przekonywał Chol-hwan. Ile w tym prawdy? Dwa lata po opublikowaniu tych rewelacji brytyjski dokumentalista Daniel Gordon otrzymał specjalną zgodę północnokoreańskich władz na przygotowanie filmu o drużynie z 1966 roku. Jego rozmówcy stanowczo wówczas zaprzeczyli, jakoby po mundialu spotkały ich jakieś nieprzyjemności.

Trudno jednak, by wyznali coś innego, prawda?

Hiszpania 0:1 Szwajcaria (MŚ 2010)

Reprezentacja Hiszpanii przystąpiła do mistrzostw świata w Republice Południowej Afryki z pozycji głównego kandydata do końcowego triumfu. Ekipa z Półwyspu Iberyjskiego dwa lata wcześniej w znakomitym stylu wywalczyła mistrzostwo Europy, a w jej składzie roiło się od wielkich gwiazd Barcelony oraz Realu Madryt. Co tu dużo mówić – to była paka faktycznie szyta na miarę złotego medalu. No i ostatecznie zawodnicy Vicentego del Bosque uplasowali się na najwyższym stopniu podium, aczkolwiek marsz po tytuł zaczęli od potężnej wpadki.

W pierwszym meczu fazy grupowej Hiszpanie przegrali 0:1 ze Szwajcarią.

Spotkanie stanowiło taktyczny popis Ottmara Hitzfelda, doświadczonego szkoleniowca Helwetów. – To niesamowite uczucie, zacząć turniej od trzech nieoczekiwanych punktów. Pokonać topowego faworyta po tak znakomitym występie – wspominał selekcjoner w rozmowie z portalem Laureus. – Pokonanie 1:0 Hiszpanii pozostaje moim najpiękniejszym wspomnieniem z okresu pracy w reprezentacji Szwajcarii. Mimo że cały turniej nie potoczył się po naszej myśli, bo ostatecznie nie wyszliśmy z grupy. Ale o tym jednym zwycięstwie będzie się pamiętało już zawsze. Napisaliśmy historię. Wtedy nikt nie umiał pokonać Hiszpanów w grze o punkty, a my tego dokonaliśmy.

Niemcy 0:2 Korea Południowa (MŚ 2018)

Że z reprezentacją Niemiec podczas mundialu w Rosji może być krucho, widać było już po pierwszym spotkaniu. Podopieczni Joachima Loewa zaprezentowali się z bardzo kiepskiej strony i przegrali z Meksykiem. W drugiej serii spotkań obrońcy tytułu zdołali się wprawdzie odkuć i zwyciężyć ze Szwecją, lecz mecz numer trzy przyniósł im już ostateczną klęskę – 0:2 z Koreą Południową.

Kompromitacja Die Mannschaft stała się faktem.

Z dzisiejszej perspektywy można dojść do wniosku, że to był moment, by rozstać się z Loewem. Niemiecka federacja postanowiła zaufać selekcjonerowi i powierzyć mu misję przebudowy zespołu. Ale „Jogi” nie znalazł już nowego pomysłu na kadrę.

RFN 1:2 Algieria (MŚ 1982)

Tego się naprawdę nikt nie spodziewał. 16 czerwca 1982 roku na Estadio El Molinon reprezentacja Niemiec Zachodnich przegrała 1:2 z Algierią. Podopieczni Juppa Derwalla marzyli o powrocie na mundialowy tron, celowali w końcowy sukces. A tu taki kubeł lodowatej wody na głowę już w pierwszym meczu fazy grupowej – klapa w starciu z zespołem, którego pokonanie traktowano niczym formalność. Wystarczy wspomnieć, jak wielkie gwiazdy europejskiego futbolu występowały wówczas w niemieckiej kadrze – Karl-Heinz Rummenigge, Paul Breitner, Uli Stielike, Hans-Peter Briegel, Manfred Kaltz, Pierre Littbarski, Toni Schumacher… Giganci.

Siódmego gola zadedykujemy żonom, a ósmego naszym czworonogom – kpili reprezentanci RFN-u.

Na papierze Niemcy sprawiali wrażenie wielokrotnie potężniejszych, lecz boisko – jak to zwykle bywa – wszystko zweryfikowało. – Jeden z zawodników stwierdził, że mógłby z nami zagrać nawet z cygarem w zębach – opowiadał po latach Algierczyk Chaabane Merzekane.

Rywalizacja w grupie 2. zakończyła się skandalem. W ostatniej kolejce Niemcy i Austriacy w bezpośrednim starciu ustawili się na zwycięstwo tych pierwszych 1:0, co pozwoliło ekipie Juppa Derwalla wyjść z grupy kosztem… Algierczyków. Z tego względu 25 czerwca 1982 roku do dziś powinien być wspominany jako pogrzeb zasad i moralności w piłce. Klęska elementarnej uczciwości. Już w dziesiątej minucie planowego gola dla Niemiec strzelił Horst Hrubesch. Po czym przez kolejnych 80 minut… zupełnie nic się na boisku nie wydarzyło. Eberhard Stanjek, sprawozdawca niemieckiej stacji ARD, nie krył zażenowania. Mówił na antenie o hańbie niemającej nic wspólnego ze sportem. Austriacki komentator po prostu zawiesił głos i przerywał swoją relację na pół godziny przed końcowym gwizdkiem.

Włochy 0:1 Kostaryka (MŚ 2014)

Jaki scenariusz wydawał się najbardziej prawdopodobny dla grupy D na mistrzostwach świata 2014? Włochy i Anglia rywalizują o pierwsze miejsce w stawce, Urugwaj próbuje pomieszać im szyki, Kostaryka grzecznie dostarcza punkty faworytom. A jak wyszło w rzeczywistości? Cóż, dokładnie na odwrót – podopieczni Jorge Luisa Pinto zajęli najwyższy stopień podium, a zaraz za nimi uplasował się Urugwaj.

Anglicy i Włosi jak niepyszni pojechali do domów.

Nie byłoby tego sukcesu kostarykańskiej ekipy, gdyby nie szokujący triumf 1:0 nad Italią w drugiej kolejce grupowych zmagań. – Stanowimy grupę dobrych zawodników, którzy świetnie rozumieją się na boisku – komentował na łamach „Gazety Wyborczej” Junior Diaz, były piłkarz Wisły Kraków i jeden z liderów kostarykańskiej jedenastki. – A przede wszystkim każdy jest w stanie poświęcać się dla drugiego. I widzę, jakie jest ogromne zaangażowanie każdego z nas. Nie mamy wielkich indywidualności, ale stanowimy zgrany zespół, który chce zajść na mundialu jak najdalej. Chcemy pokazać światu, że w Kostaryce też rodzą się bardzo dobrzy piłkarze. Słyszeliśmy przed mundialem takie opinie, że jedziemy do Brazylii tylko na trzy mecze. To wyzwoliło w nas jeszcze większą mobilizację. Chcieliśmy pokazać, że praca, którą wykonujemy od dwóch lat z trenerem Jorge Luisem Pinto, przyniesie rezultaty. I tak się rzeczywiście stało.

Hiszpania 2:3 Nigeria (MŚ 1998)

Reprezentacja Nigerii lat 90. – co tu dużo mówić, kultowa ekipa, w której nie brakowało fantastycznych zawodników. Żeby wymienić choćby takie nazwiska jak Jay-Jay Okocha, Nwankwo Kanu, Finidi George, Taribo West, Celestine Babayaro, Rasheed Yekini, Victor Ikpeba czy Uche Okechukwu. W 1994 roku Nigeryjczycy zatriumfowali w Pucharze Narodów Afryki, dwa lata później sięgnęli po olimpijskie złoto, a w 1998 roku odnieśli jedno z najważniejszych mundialowych zwycięstw w dziejach afrykańskiej piłki – pokonali 3:2 reprezentację Hiszpanii.

Trzy punkty wywalczone w konfrontacji z Hiszpanią otworzył przed SuperOrłami drogę do fazy pucharowej turnieju. – Nigdy nie zapomnę tego meczu. Nie tylko dlatego, że zdobyłem gola na wagę zwycięstwa – opowiadał Sunday Oliseh w reportażu FIFA TV. – Chodzi o to, co reprezentowaliśmy sobą jako drużyna i jako ludzie. Okres przygotowawczy był okropny – przegrywaliśmy wszystkie mecze towarzyskie, przepełniały nas obawy i wątpliwości. Pamiętam jedną z moich rozmów z selekcjonerem, gdy powiedziałem mu wprost: „po raz pierwszy przed ważnym meczem nie czuję się pewnie”. Bora Milutinović dodał mi wówczas otuchy: „tutaj nie chodzi o rangę danego spotkania, tylko o szansę, jaką to spotkanie za sobą niesie – w jaki sposób ją wykorzystasz, co z nią zrobisz”.

Nigeryjczycy swoją szansę wykorzystali.

Argentyna 1:2 Arabia Saudyjska (MŚ 2022)

Wczorajszy triumf Arabii Saudyjskiej nad Argentyną bez wątpienia zasługuje na miejsce w naszym zestawieniu. Pisaliśmy w relacji pomeczowej: „To niewątpliwie jedna z największych sensacji w historii mistrzostw świata. Kompromitacja dla jednych, gigantyczny sukces dla drugich. Argentyna miała okazje, żeby ten mecz wygrać, ale w drugiej części rywalizacji, już trochę wytrącona z równowagi i gubiąca rytm, dała się pokonać. To wielki dzień dla arabskiego futbolu i ostrzeżenie dla innych, że nawet takie ekipy trzeba traktować z dużym respektem”.

Arabia Saudyjska w starciu z Argentyną zagrała tak, jak powinien grać niżej notowany zespół z faworytem – odważnie, ambitnie, z pomysłem. Przez większą część spotkania się broniła, co naturalne, ale gdy zwęszyła krew, nie odpuściła. No i Albicelestes mają problem.

***

O jakich spotkaniach można jeszcze wspomnieć? Choćby o zwycięstwie Ghany nad Czechami (2:0) w 2006 roku. Albo o triumfie NRD nad RFN-em (1:0) w roku 1974 czy wygranej Irlandii Północnej z Hiszpanią (1:0) w 1982.

Zobaczymy, czy katarski mundial przyniesie kolejne mega-niespodzianki. Oby!

CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA:

OGLĄDAJ STAN MUNDIALU:

fot. Newspix

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Mistrzostwa Świata 2022

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

1 komentarz

Loading...