Reklama

Dwie rewelacje, które miały spaść i starcie dwóch żywiołów w Płocku. Piątek w Ekstraklasie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

11 listopada 2022, 12:39 • 4 min czytania 7 komentarzy

Ostatnia jesienna kolejka Ekstraklasy. Ten moment musiał kiedyś nadejść. W związku z tym mamy nadzieję, że nasi ligowcy pójdą za ciosem z ostatnich dwóch weekendów i sprawią, że z miłą chęcią będziemy się gapić w telewizor podczas ich meczów. Pary piątkowe szału nie zapowiadają, po nich wielkich rzeczy jeszcze nie oczekujemy, ale może miło się zaskoczymy.

Dwie rewelacje, które miały spaść i starcie dwóch żywiołów w Płocku. Piątek w Ekstraklasie

Warta Poznań – Stal Mielec: zapowiedź meczu

Gdyby Warta miała przyjeżdżać do Mielca, Stal… byłaby skazana na pożarcie. „Zieloni” są zdecydowanie najlepszą ekipą wyjazdową: aż 19 wywalczonych punktów w dziewięciu meczach. „U siebie” w Grodzisku wygląda to jednak znacznie gorzej. Z tego terenu pełną pulę wywoziły już Wisła Płock, Pogoń, Widzew i Lech. Przegrała tylko (w fatalnym stylu) Jagiellonia, która nie pozbierała się po odpadnięciu z Pucharu Polski na rzecz Lechii Zielona Góra.

Stal jest na wyjeździe drużyną totalnie nieprzewidywalną. Potrafi dostać po 0:4 w Gliwicach i Białymstoku, by potem wygrać w Legnicy i Kielcach. Biorąc pod uwagę aktualną formę piłkarzy Adama Majewskiego, prędzej spodziewalibyśmy się wariantu drugiego.

Jednego nie spodziewamy się zupełnie: gradu goli. W meczach z udziałem Warty padają średnio zaledwie dwie bramki. Niższą średnią w całej lidze ma tylko Cracovia (1.81 goli na mecz). Nie przez przypadek Warciarze mają drugi, po Rakowie, najniższy współczynnik dla przewidywanych goli straconych (13.4). Z drugiej strony – Stal ma trzeci najwyższy (23.53). Ciągle w formie jest Said Hamulić i choć momentami zaczyna już przesadzać z brawurą, to liczbami nadal się broni, więc może coś się wydarzy.

Bez względu na jakość dzisiejszego meczu, i Warcie, i Stali należą się olbrzymie słowa uznania za tę rundę. Obie ekipy były wymieniane w gronie głównych kandydatów do spadku, a w tym momencie zupełnie nie muszą się przejmować dołem tabeli.

Reklama

Na przedmeczowej konferencji odnosił się do tego Dawid Szulczek. – Zgodzę się z tezą, że Warta i Stal mają ze sobą wiele wspólnego. Sporo osób widzi nas w roli właśnie kandydatów do spadku i będziemy pewnie wymieniani w tym gronie do końca sezonu. Z racji tego, że jesteśmy uważani za potencjalnych spadkowiczów, gramy pod mniejszym ciśnieniem. To też jest jedna z przyczyn tego, że możemy bardziej regularnie punktować, bo oczekiwania wobec nas są niższe. Dlatego sami musimy zawieszać sobie poprzeczkę wyżej. W najbliższym spotkaniu interesują nas 3 pkt, bo będziemy mogli cieszyć się z tego, że przeskoczyliśmy Stal w tabeli. Potem chcemy wiosną punktować dalej i jak najszybciej przekroczyć granicę 40 pkt, która powinna dać utrzymanie się – mówił młody trener.

Rok Szulczka w Warcie. Wyniki ponad stan trenera na hulajnodze

Do tego, mimo sporych ograniczeń, zespoły te raczej nie prezentują futbolu ciężkostrawnego, pełnego cierpienia i chaosu. Warta gra co prawda bardziej pragmatycznie niż Stal, ale jest to wszystko przemyślane i poukładane. Jak już „Zieloni” atakują, to często bardzo konkretnie, sporą liczbą zawodników, co pozwala oddawać strzały z przygotowanych pozycji.

Ze spraw kadrowych: Stal musi wypełnić lukę po pauzującym za kartki Fabianie Hiszpańskim. Najpoważniejszym kandydatem jest Maciej Wolski.

Wisła Płock – Cracovia: zapowiedź meczu

Spotkają się ze sobą dwa żywioły. Jak wspominaliśmy, w meczach z udziałem Cracovii pada średnio najmniej goli. Za to Wisły Płock – najwięcej, bo aż 3.25 na spotkanie. Liczby w tym względzie podbiła oczywiście ostatnia klęska 1:7 w Częstochowie. „Nafciarze” czyste konto zachowywali w pierwszych dwóch kolejkach, a później udało im się to już tylko raz, w domowym starciu z Piastem Gliwice.

Reklama

Wisła była rewelacją początku sezonu, po sześciu kolejkach miała na koniec pięć zwycięstw i remis, lecz później mocno wyhamowała. Ostatnich dziesięć kolejek to już ledwie dwie wygrane. Po pokonaniu Legii mogło się wydawać, że zespół wraca na właściwe tory. W Mielcu jednak przekombinował Pavol Stano, który dokonał zaskakująco wiele zmian w wyjściowej jedenastce, przez co omal nie przegrał. Płocczanie zaczęli lepiej grać dopiero po wejściu dotychczas podstawowych zawodników i zdołali uratować remis w samej końcówce. Porażka ze Śląskiem Wrocław była w pełni zasłużona, mimo że poniesiona dopiero w doliczonym czasie. O klęsce z Rakowem już pisaliśmy. Wielopoziomowa katastrofa, pachniało dwucyfrówką.

Cracovia świetnie rundę zaczęła i dobrze ją kończy. Nie przegrała od czterech kolejek, od trzech nie straciła gola. W sprzyjających okolicznościach może nawet zacząć nowy rok na podium. Zresztą – „Nafciarze” również.

Trudno do końca przewidzieć, na co Stano się zdecyduje po tak kompromitującym występie, ale nie wykluczamy nawet zmiany całego systemu. Generalnie ci, którzy pod Jasną Górą siedzieli na ławce (Aleksander Pawlak, Piotr Tomasik, Mateusz Szwoch, Łukasz Sekulski, Damian Rasak) raczej zyskali w kontekście szans na występ w piątek od pierwszych minut.

W Cracovii za kartkową pauzę wraca Cornel Rapa i to najpewniej on wystąpi na prawym wahadle. W kadrze meczowej ma być już Rasmussen, ale trudno zakładać, żeby po kilku tygodniach pauzy od razu wskoczył do podstawowego składu.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

7 komentarzy

Loading...