Reklama

Chelsea machała szabelką, ale na Manchester City to było za mało

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

09 listopada 2022, 23:09 • 3 min czytania 2 komentarze

Manchester City wypełnił swój obowiązek, choć Chelsea postawiła naprawdę trudne warunki. Gdyby poszczególnym piłkarzom udało się w odpowiednich chwilach poprawić celność, „The Blues” mogliby nawet prowadzić 2:0 po pierwszych 45 minutach. Niewykorzystane sytuacje jednak się mszczą. Dzisiaj to było o tyle dotkliwe, że to przecież nie mecz ligowy.

Chelsea machała szabelką, ale na Manchester City to było za mało

Ta porażka ma niewątpliwie gorzki smak dla podopiecznych Grahama Pottera, który wcale nie był dzisiaj tak daleko od pokonania Pepa Guardioli. Starcia z tak silną ekipą rządzą się jednak określonymi prawami. Nie wykorzystujesz kilku dogodnych okazji? Płać. Tym razem zapłatą było odpadnięcie z 1/16 Pucharu Ligi Angielskiej.

18-latek miał na nodze gola na 1:0

W pierwszej połowie to był futbol w najlepszym, wyspiarskim wydaniu, ale bez wisienki na torcie. Ani jedni, ani drudzy nie potrafili wpakować piłki do siatki, mimo że mieli ku temu okazje. Najlepsze miał jednak nie faworyt w postaci Manchesteru City, a Chelsea, która ewidentnie była dzisiaj nastawiona na kontry. Słusznie, bo w ten sposób omal nie strzeliła gola. 18-letni Lewis Hall, który jeszcze nie debiutował w dorosłej drużynie Chelsea w realiach Premier League, nawinął obrońcę w polu karnym i uderzył na bramkę w idealnej pozycji. Zrobił to jednak na tyle nieporadnie, że Ortega zdołał obronić strzał.

Asystującym w tamtej sytuacji byłby Pulisic, który generalnie rozgrywał świetne zawody. To od niego brało się największe zagrożenie po stronie Chelsea. A to Amerykanin uderzył z dystansu, czym zmusił bramkarza „Obywateli” do poważnego wysiłku. A to odnalazł się niekryty w polu karnym na wprost bramki i oddawał strzał, ale nie do końca udany. Gdyby trochę lepiej nastawił celownik, mógłby wznosić ręce z radości.

Londyńczycy mogli pluć sobie w brodę, bo po 45 minutach ich współczynnik xG wynosił 1,15. Manchester City miał z kolei tylko 0,44, bo nie stworzył sobie tak klarownych sytuacji bramkowych.

Reklama

Druga połowa to już zabójcza skuteczność Manchesteru City

Manchester City doszedł do głosu po zmianie stron. Wcześniej chimeryczny Grealish sprawdził dwukrotnie Mendy’ego, w tym za drugim razem naprawdę porządnie. Bramkarz Chelsea musiał wyciągnąć się jak struna, żeby powstrzymać Anglika. Nie mógł tego zrobić kilka chwil później, nawet nie miał takiej sposobności, kiedy rzut wolny wykonywał Mahrez. Strzelił perfekcyjnie, ale nie w okienko, a po prostu tuż obok głowy stojącego w murze piłkarza. Mendy stanął jak wryty. Nie miał czasu na reakcję.

Zaledwie pięć minut później bramkarz „The Blues” znów musiał wyciągać piłkę z siatki. Najpierw Alvarez popisał się idealnym przerzutem piłki na nos do Mahreza. Ten wypracował sobie miejsce w polu karnym i oddał strzał. Mendy go obronił, ale czyhający na dobitkę Argentyńczyk poszedł za akcją i bezlitośnie dokonał dzieła. Nie minęła godziny gry, a Chelsea już musiała myśleć o powrocie z bardzo dalekiej podróży.

Perspektyw na zmianę losów meczu trudno było szukać, choć Chelsea próbowała. Znów Hall miał na nodze potencjalne trafienie po pięknej indywidualnej akcji Ziyecha, lecz przegrał kolejny pojedynek z Ortegą.

Chelsea nie poddała się, ale brakowało jej konkretów

W ostatnich kilkunastu minutach Manchester City oddał trochę pola do gry swoim rywalom. Obniżył tempo, zdając sobie sprawę, że nic złego raczej się już nie wydarzy. W istocie – przyjezdni wymachiwali szabelką, aczkolwiek nie zadawali krytycznych ciosów. Brakowało im albo jakości w ostatnim podaniu, albo lepszego ustawienia w szesnastce, albo po prostu chłodnej głowy.

Nie da się odmówić Chelsea determinacji do odrabiania strat. W końcówce meczu Azpilicueta obił słupek, a chwilę później padła bramka kontaktowa, ale z pozycji spalonej. Śmierdziało tym golem, zwłaszcza że trener Potter posłał na murawę nowe siły do ofensywy: Sterlinga, Mounta i Havertza. To nie dało jednak nic. Impuls to za mało, żeby strzelić dwa gole ekipie Guardioli. Dobre wrażenie londyńczycy zdołali pozostawić, ale nie swój byt w Pucharze Ligi Angielskiej.

Reklama

Manchester City – Chelsea 2:0 (0:0)

Mahrez 53′, Alvarez 58′

Czytaj więcej o Premier League:

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Anglia

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

2 komentarze

Loading...