Reklama

Obraz nędzy i rozpaczy. Kompromitacja hiszpańskich drużyn w Lidze Mistrzów

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

27 października 2022, 16:32 • 5 min czytania 22 komentarzy

Jedna hiszpańska drużyna w 1/8 finału Ligi Mistrzów? Brzmi jak abstrakcja, ale takie są fakty. LaLiga jest w odwrocie i pogrążona w kryzysie. FC Barcelona mimo świetnego okienka transferowego i firmowana twarzą Roberta Lewandowskiego w kompromitującym stylu odpada z LM. Jeszcze gorzej wygląda Atletico, które nie radzi sobie w starciach z Club Brugge, FC Porto i Bayerem Leverkusen. Hiszpanie byli dominatorami tych rozgrywek. Teraz są ich pośmiewiskiem.

Obraz nędzy i rozpaczy. Kompromitacja hiszpańskich drużyn w Lidze Mistrzów

W ostatnich latach trwała zaciekła dyskusja między tym, która liga jest najmocniejsza w Europie – angielska czy hiszpańska? Papierkiem lakmusowym zawsze była Liga Mistrzów. Gdy jednego sezonu oglądaliśmy więcej drużyn hiszpańskich w półfinale europejskich rozgrywek, to słyszeliśmy częściej taką opinię, że LaLiga góruje nad Premier League. I analogicznie wyglądała sytuacja w momencie, gdy to Anglicy zdominowali decydującą fazę LM. Przed ostatnią kolejką fazy grupowej Champions League wiemy, że wiosną z hiszpańskich drużyn zobaczymy tylko Real Madryt.

Liga portugalska > LaLiga

Trudno w to uwierzyć, ale po raz pierwszy w historii Ligi Mistrzów zobaczymy więcej drużyn z Portugalii niż Hiszpanii w fazie pucharowej. FC Porto i Benfica zapewniły już sobie awans do 1/8 finału rozgrywek. Wciąż realne szanse na wyjście z grupy ma również Sporting Lizbona, który w ostatniej kolejce podejmie u siebie Eintracht Frankfurt. Jeśli pokonają niemiecką drużyną, będziemy ich oglądać wiosną w Champions League.

Kto by pomyślał, że kiedykolwiek może dojść do takiej sytuacji, że mniejszy sąsiad zza miedzy, który nie dysponuje takimi budżetami i zawodnikami, będzie w stanie pokazać wyższość nad kolosem. Może nie w bezpośrednim starciu, bo Atletico pokonało w pierwszej kolejce FC Porto (2:1), ale w końcowym rozrachunku to Portugalczycy są górą. Podopieczni Diego Simeone nie byli w stanie wykorzystać przyzwoitego startu. Jeśli nie wygrywasz ani jednego meczu mierząc się z Bayerem Leverkusen i Club Brugge, to nie masz co marzyć o wyjściu z grupy.

Idealnym podsumowaniem nieporadności Atletico jest dziewiąta minuta doliczonego czasu gry środowego meczu z Bayerem Leverkusem. Na tablicy wyników 2:2. Los Colchoneros mieli świetną okazję na to, żeby przedłużyć swoje szanse na wyjście z grupy. Rzut karny. Do piłki podchodzi Yannick Carrasco i oglądamy festiwal fatalnych pudeł. Podopieczni Simeone sami się zaorali. Po losowaniu wydawało się, że powinni na spokojnie wyjść z takiej grupy, a w sposób spektakularny wywrócili się z rowerka.

Reklama

Xavi niedawno powiedział: Myślę, że LaLiga jest na tym samym poziomie co Premier League. Nie, nie jest. Anglicy są daleko z przodu, poza zasięgiem Hiszpanów. I nie zanosi się na to, żeby miało się coś zmienić. Od sezonu 2003/04 Liga Mistrzów jest podzielona na dwie fazy grupową i pucharową składająca się z szesnastu zespołów. Od tamtego czasu nie było takiej edycji, żebyśmy w 1/8 finału oglądali tylko jedną drużynę z hiszpańskiej ligi. Historyczny moment.

PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ

Camp Nou nie jest twierdzą Barcy w LM

To, że FC Barcelona mierzy się z ogromnymi problemami, wiemy nie od dziś. To jest dopiero początek odbudowy klubu i próba wyjścia na prostą. Bardzo dobre okienko transferowe i świetny start w lidze sprawiły, że kibice Barcy uwierzyli w tę drużynę, że może namieszać w Lidze Mistrzów, a okazało się, że to są za wysokie progi dla podopiecznych Xaviego.

Trafili do trudnej grupy z m.in. Interem Mediolan i Bayernem Monachium, ale są to zespoły, które mają swoje problemy w lidze. Wiele rzeczy nie działa w tych drużynach jak w poprzednim sezonie. Ekipa z Mediolanu jest dopiero na 7. miejscu w Serie A i ma już na swoim koncie cztery porażki w 11 meczach.  Z kolei monachijczykom zdarzają się wpadki w Bundeslidze, które sprawiły, że muszą gonić w tabeli lidera – Union Berlin.

Reklama

Wydawało się, że Barcelona na przedzie z Lewandowskim będzie mogła nawiązać walkę z tymi drużynami, ale tego nie była w stanie zrobić. Co więcej, wczorajszy mecz z Bayernem pokazał, że Blaugrana jest daleko w tyle za Bawarczykami. Nie istnieli. Lewy jako lider zespołu nie podołał. W lidze strzela jak na zawołanie, ale w tych najważniejszych momentach nie dojeżdża i jest wyłączony przez obrońców rywali. Nie tylko on nie daje rady, bo cały zespół wygląda mizernie, ale wszystkie oczy zawsze będą skupione na jednym z najlepszych napastników na świecie.

Dziennikarz Eleven Sports, Mateusz Święcicki przywołał ciekawą statystykę na Twitterze, która pokazuje, że FC Barcelona w Lidze Mistrzów wygląda mizernie na Camp Nou. W ostatnich trzech sezonach Duma Katalonii wygrała zaledwie cztery mecze u siebie. Mowa tu o Dynamie Kijów (2 razy), Viktorii Pilzno i Ferencvarosu. Wczoraj przegrali u siebie z Bayernem (0:3), a dwa tygodnie wcześniej zremisowali z Interem (3:3).

Ciekawostka – Barcelona nigdy nie awansowała do 1/8 finału Ligi Mistrzów, gdy w grupie rywalizowała z Bayernem Monachium. Taka sytuacja miała miejsce w sezonach 1998/99, 2021/22 i 2022/23. Za każdym razem plasowali się na trzecim miejscu w tabeli.

Słówko o Sevilli, która miała przed sobą bardzo trudne zadanie, bo trafiła do grupy z Manchesterem City, Borussią Dortmund i FC Kopenhaga. Obserwując ich poczynania w Lidze Mistrzów, można było odnieść wrażenie, że pogodzili się z tym, że nie zagrają na wiosnę w tych rozgrywkach. Z The Citiziens oddali mecz bez walki (0:4). W pierwszy starciu z BVB dostali bęcki (1:4) i nie byli w stanie pokonać Duńczyków na wyjeździe (0:0). Odbębnili udział w fazie grupowej, a na krajowym podwórku też nie spisują się najlepiej. Może Sevilla nigdy nie była pod względem stylu wzorem do naśladowania, ale była skuteczna w swoich działaniach. Teraz już nie jest.

Wróćmy na chwilę do Portugalczyków, gdzie Benfica mogła mieć podobne nastawienie co Sevilla, bo ma w grupie PSG i Juventus. Co więcej, Orły nie przegrały żadnego meczu w fazie grupowej, a z Juve bawili się na boisku. Czyli da się.

Hiszpańskie drużyny skompromitowały się w Lidze Mistrzów. Tylko Real Madryt broni honoru tego kraju. W ubiegłym sezonie Królewscy wygrali te rozgrywki i mają prawo myśleć o kolejnym triumfie. Gdyby powtórzyli ten sukces w tym roku, czy zdołaliby zamazać tę wielką klęskę LaLigi? Czy to byłaby tylko łyżka miodu w beczce dziegciu? A może trzeba powoli traktować tę ligę jako Real i cała reszta?

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Hiszpania

Komentarze

22 komentarzy

Loading...