Reklama

Kolebka polskiej piłki. Historia pierwszego mistrzostwa Pogoni Lwów

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

25 października 2022, 09:57 • 15 min czytania 40 komentarzy

22 października 1922 roku, a zatem niemal dokładnie sto lat temu, Pogoń Lwów pokonała 4:3 Wartę Poznań, pieczętując tym samym zdobycie mistrzostwa Polski. Pierwszego z czterech, jakie w latach 20. minionego stulecia padły łupem „Pogończyków”. Nadarza się zatem wyśmienita okazja, by odpowiedzieć nieco więcej o losach tego niezwykłego klubu. Choć czasy jego największej chwały dawno przeminęły, nie można zapominać, że działacze i zawodnicy Pogoni w sposób znaczący wpłynęli na rozwój polskiego sportu. A i dziś, dzięki akcji #PogońZaPrzyszłością, jest o nich głośno ze słusznych powodów.

Kolebka polskiej piłki. Historia pierwszego mistrzostwa Pogoni Lwów

HISTORIA POGONI LWÓW

Futbol na dalszym planie

Pierwsza edycja piłkarskich mistrzostw Polski, których rundę finałową zaplanowano na okres od 29 sierpnia do 31 października 1920 roku, nigdy nie została dokończona. Wiosną rozpoczął się bowiem decydujący etap wojny polsko-bolszewickiej, czyli ofensywa Armii Czerwonej, mająca – przynajmniej w zamierzeniu napastników – rzucić odrodzone niedawno państwo polskie na kolana. Włodzimierz Lenin, przywódca Rosji Radzieckiej, żarliwie (i kłamliwie) zagrzewał czerwonoarmistów do boju. – Towarzysze! Wiecie, że polscy obszarnicy i kapitaliści, podżegani przez Ententę, narzucili nam nową wojnę. […] Niech wasze postępowanie w stosunku do Polaków udowodni tam, że jesteście żołnierzami republiki robotniczo-chłopskiej, że idziecie do nich nie jako ciemiężcy, lecz jako wyzwoliciele. […] Teraz mówimy: towarzysze, potrafiliśmy dać odprawę straszniejszemu wrogowi, potrafiliśmy pokonać własnych obszarników i kapitalistów – pokonamy również obszarników i kapitalistów polskich! Powinniśmy wszyscy złożyć tu dzisiaj przysięgę, złożyć uroczyste przyrzeczenie, że wszyscy, jak jeden mąż, staniemy murem, żeby nie dopuścić do zwycięstwa polskich jaśnie panów i kapitalistów. Niech żyją chłopi i robotnicy wolnej, niepodległej republiki polskiej! Precz z polskimi jaśnie panami, obszarnikami i kapitalistami! Niech żyje nasza robotniczo-chłopska Armia Czerwona!

W obliczu tak gigantycznego zagrożenia, futbol rzecz jasna musiał zejść na dalszy plan. W sierpniu 1920 roku armia II Rzeczpospolitej zatriumfowała jednak nad oddziałami wroga w Bitwie Warszawskiej, a kilka tygodni później Armia Czerwona została również dotkliwie pokonana w bitwie nad Niemnem. Dzięki temu bolszewickie zamiary zawładnięcia Polską spełzły na niczym, a wraz z nimi przepadły marzenia Lenina o błyskawicznej sowietyzacji całej Europy.

Teraz to marszałek Józef Piłsudski przemawiał z całą mocą: – Żołnierze! Dwa długie lata, pierwsze istnienia wolnej Polski, spędziliście w ciężkiej pracy i krwawym znoju. Kończycie wojnę wspaniałymi zwycięstwami, i nieprzyjaciel złamany przez was, zgodził się wreszcie na podpisanie pierwszych i głównych zasad upragnionego pokoju. Nie na próżno i nie na marne poszedł wasz trud. Polska nowoczesna zawdzięcza swe istnienie wspaniałym zwycięstwom mocarstw zachodnich nad państwami rozbiorczymi. Lecz od razu, od pierwszej chwili życia swobodnej Polski, wyciągnęło się ku niej mnóstwo pożądliwych rąk, skierowało się mnóstwo wysiłków, by ją utrzymać w stanie bezsiły, by, jeśli już istnieje, była ona igraszką w ręku innych, biernym polem dla intryg całego świata. Naród polski porwał się do broni, zrobił olbrzymi wysiłek, tworząc liczną i silną armię. […] Zrobiliście Polskę mocną, pewną siebie i swobodną.

Reklama

Polacy ofiarnie obronili zatem swą niepodległość na polach bitew i w 1921 roku mogli się już zająć umacnianiem kraju – ubogiego, straszliwie wyniszczonego, targanego licznymi problemami wewnętrznymi. Mimo ogromu wyzwań, nie zapomniano jednak o wznowieniu rozgrywek piłkarskich.

Do których rzecz jasna przystąpiła Pogoń Lwów.

Korzenie lwowskiego futbolu

Pierwsze futbolowe inicjatywy we Lwowie zawiązywano w końcówce XIX wieku, gdy do miasta trafiły angielskie broszury z zasadami gry w piłkę nożną, później przetłumaczone i kolportowane między innymi przez miejscową prasę. Właśnie w tym mieście 14 lipca 1894 roku odbył się też pierwszy udokumentowany mecz w dziejach polskiego futbolu, w ramach którego zmierzyli się ze sobą zawodnicy Sokoła Lwów i Sokoła Kraków.

– Piłkarze obydwu zespołów ubrani byli w jednolite białe koszulki. Różnili się od siebie barwą spodenek: krakowianie przystąpili do meczu  w granatowych, zaś lwowianie w popielatych. Spotkanie miało kuriozalny przebieg, trwało bowiem jedynie sześć minut. Wtedy to Włodzimierz Chomicki, uczeń II roku seminarium nauczycielskiego, zdobył jedyną bramkę, zapewniając zwycięstwo drużynie ze Lwowa. Chwilę później owo pokazowe spotkanie zostało zakończone ze względu na zbyt napięty program zlotu – czytamy na stronie Muzeum Historii Polski. W książce „Wspomnienia sportowe” autorstwa profesora Rudolfa Wacka można natomiast znaleźć opowieść samego Chomickiego. – Drużyny po raz pierwszy występowały przed widownią, toteż gra od razu stała się nerwowa i chaotyczna. Kibice zupełnie nie rozumieli zasad gry, a sami zawodnicy starali się za wszelką cenę wkopać piłkę pomiędzy proporce wyznaczające bramkę przeciwnika. Była to wielka gonitwa za piłką. […] Ja zostałem wyznaczony na lewe skrzydło. Stałem trochę w oddali od naszej grupy pod bramką krakowian, gdzie trwała piekielna kopanina. Nagle, z tego kotłowiska wyskoczyła piłka i poturlała mi się prosto pod nogi. Nie zastanawiając się długo, mocnym uderzeniem wybiłem piłkę, która poszybowała nad głowami zawodników obu drużyn. Krakowski bramkarz zdążył podnieść ręce, było jednak za późno – piłka już go minęła.

Reklama

Początkowo popularność piłki nożnej wśród członków polskich stowarzyszeń gimnastycznych była znikoma, lecz zaczęło się to gwałtownie zmieniać wraz z nadejściem kolejnego stulecia. Futbolowy boom ogarnął zwłaszcza tereny zaboru austriackiego, ze szczególnym uwzględnieniem Lwowa. Latem 1903 roku uczniowie III i VI Gimnazjum założyli Lechię Lwów. Dosłownie kilkanaście dni później przy I Szkole Realnej powstała Sława Lwów, następnie przemianowana na Czarnych Lwów. Wiosną roku 1904 formalnie zawiązano zaś Klub Gimnastyczno-Sportowy uczniów IV Gimnazjum, który przeistoczył się w Pogoń Lwów. Dodać do wyliczanki można też Hasmoneę Lwów, największy żydowski klub w historii polskiego futbolu, a także wojskową Spartę Lwów.

Nie ma przypadku w tym, że Związek Polski Piłki Nożnej – protoplasta PZPN-u – powstał między innymi z inicjatywy działaczy sportowych ze Lwowa. W czerwcu 1911 roku organizację tę uformowali przedstawiciele Pogoni Lwów, Czarnych Lwów, RKS-u Kraków oraz Cracovii.

Kazimierz Hemerling, redaktor „Gazety Sportowej”, podkreślał także rolę lwowskiego Towarzystwa Zabaw Ruchowych. – Towarzystwo, którego założycielami byli, obok dr Eugeniusza Piaseckiego, propagatorzy zabaw na wolnym powietrzu: Edmund Cenar, Edmund Naganowski, Władysław Hojnacki, dr Karol Hornung i Maria Germanówna, dokonało we Lwowie z miejsca prawdziwego przewrotu. Sporty, jak: narciarstwo, saneczkarstwo, piłka nożna, koszykówka, palant, szermierka, łucznictwo, pływanie były wnet owocami działalności Towarzystwa, a młodzież się do nich z całym zapałem garnęła.

Architekci Pogoni

Właśnie wspomnianego Eugeniusza Piaseckiego można określić mianem ojca Pogoni Lwów, która wyrosła – obok Czarnych – na najmocniejszy i najpopularniejszy klub w mieście. Piasecki urodził się zresztą we Lwowie i był synem jednego z prominentnych działaczy Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Z kolei podczas studiów na wydziale lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego dane mu było zapoznać się lepiej z ideami Henryka Jordana. W efekcie mężczyzna opuścił Kraków nie tylko z dyplomem, ale i twardym przekonaniem, iż jego życiową misją jest krzewienie kultury fizycznej wśród polskiej młodzieży. Co wcale nie było takie proste. – Piaseccy mają wielkie zasługi dla rozwoju sportu we Lwowie na początku XX wieku. A były to lata, kiedy zajęcia sportowe w szkole były widziane niechętnie. Najwyższa Magistratura Szkolna nie pozwalała na przynależność uczniów do klubów sportowych – pisze Marta Walczewska na łamach „Cracovia Leopolis”.

Piasecki swoją wychowawczą i społeczną działalność uzasadniał również przemyśleniami bez mała filozoficznymi. – Największą zdobyczą jest zjednoczenie ideału piękna i zdrowia. Powinno się ono stać imperatywnym drogowskazem dla ludzkości. Szukając bowiem ideałów estetycznych sztucznych, rozbieżnych z interesami zdrowotnymi, jak to się niestety często działo i dzieje, pracuje ona wprost na swą zgubę – dowodził w eseju „Czy piękność zanika?”.

Gimnastycy, akrobaci, koszykarze – jak inne sporty pomogły rozwinąć się piłkarzom?

Jako się rzekło, Klub Gimnastyczno-Sportowy uczniów IV Gimnazjum formalnie zmienił się w Pogoń w 1907 roku, co miało niebagatelne znaczenie dla całego kształtu ówczesnej sceny piłkarskiej w regionie i w ogóle w Polsce. Organizacja, na czele której początkowo stanął Piasecki, została bowiem skonstruowana bardzo nowocześnie, a jej statut stał się w późniejszych latach wzorcowym dokumentem tego rodzaju. – Z historii sportu naszej dzielnicy wynika, że Pogoń była tym kamyczkiem, który poruszył lawinę – przekonuje profesor Rudolf Wacek. – Organizując się w latach 1907-1908 jako pierwszy klub Polski całej z zakresu piłki nożnej i lekkiej atletyki, wyzwoliliśmy siły drzemiące w ówczesnym pokoleniu młodzieży małopolskiej. Zrobiliśmy to, czego potrzebę inni może podświadomie, a nawet świadomie odczuwali, lecz nie objawiali czynem. Za naszym przykładem poszedł Kraków, gdzie usamodzielniły się Cracovia, Wisła i AZS. Poszedł też szereg miast prowincjonalnych, jak Stryj (Pogoń), Stanisławów (Rewera), Tarnopol (Kresy), Jarosław (Pogoń) czy Złoczów (Pogoń).

Fundamenty pod sukcesy Pogoni Lwów położyli także członkowie wyjątkowej rodziny Kucharów.

Określenie „Klub Kucharów” naprawdę nie wzięło się znikąd. Prześledźmy pokrótce ich sylwetki:

  • Ludwik Kuchar – polski przedsiębiorca, chemik, właściciel sieci kin. Wielki pasjonat sportu, główny sponsor i członek zarządu Pogoni Lwów. Przeznaczył duże środki na rozwój klubowej infrastruktury, między innymi na budowę stadionu Pogoni.
  • Ludwika Kucharowa (Drzewiecka) – żona Ludwika, również wspierająca klub finansowo, zwłaszcza po śmierci męża. – Pani Kucharowa stała się matką klubową. Nic nas już nie martwił inwentarz sportowy ani jego konserwacja. Wszystko spadło na głowę naszej matusi, która dom swój zamieniła w magazyn, szwalnię oraz pralnię. Z troskliwością matki dbała o to, by nam niczego nie zabrakło. Jej rękę dobroczynną wyczuwało się wszędzie. Nieraz po meczu przegranym razem z nami opłakiwała klęskę, besztając przy tym winowajców, szczególnie bramkarzy – wspominał Edmund Marion.
  • Tadeusz Kuchar – najstarszy syn Ludwika i Ludwiki. Inżynier, major Wolska Polskiego, uczestnik obrony Lwowa i wojny polsko-bolszewickiej. Niezwykle utalentowany lekkoatleta (przede wszystkim w biegach długodystansowych), a także piłkarz. W barwach Pogoni Lwów grał jako środkowy pomocnik. Potem spełniał się jako trener (kilka razy pełnił funkcję selekcjonera reprezentacji Polski) i działacz (współtworzył Polski Komitet Olimpijski, był prezesem PZPN).
  • Władysław Kuchar – podobnie jak starszy brat, był inżynierem, oficerem Wojska Polskiego i wszechstronnym sportowcem. Sukcesy odnosił między innymi w łyżwiarstwie figurowym, tenisie ziemnym, no i rzecz jasna w futbolu. W barwach Pogoni występował jako obrońca. Później został działaczem sportowym.
  • Wacław Kuchar – jeśli chodzi o sportowe talenty, najwybitniejszy z braci. Reprezentant Polski i mistrz kraju w lekkoatletyce (biegi, skok wzwyż, trójskok, dziesięciobój), łyżwiarstwie szybkim, hokeju na lodzie i piłce nożnej. Filigranowy, lecz niezwykle bramkostrzelny napastnik, cieszący się – jak na tamte czasy – ogromną popularnością. Zwyciężył zresztą 1. Plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca roku.
  • Mieczysław Kuchar – tak jak bracia, zapisał piękną kartkę walcząc w 1918 roku w obronie Lwowa. Jeśli zaś chodzi o piłkarskie dokonania, przez lata występował w Pogoni jako bramkarz, choć na ogół pełnił jednak rolę rezerwowego golkipera.
  • Karol Kuchar – drugi syn Ludwika i Ludwiki. Zawodnikiem Pogoni był dość krótko, ponieważ nie udało mu się powrócić do pełnej sprawności po złamaniu nogi. Skoncentrował się zatem na edukacji i koniec końców został bankowcem.
  • Zbigniew Kuchar – od rodzeństwa odróżniał go brak futbolowej pasji – w drużynie piłkarskiej Pogoni Lwów występował więc rzadko, koncentrując się na rozgrywkach hokejowych, a także zawodach tenisowych, pływackich i łyżwiarskich. Poległ podczas II wojny światowej.
  • Kazimiera Chodkiewicz (Kuchar) – córka Ludwika i Ludwiki w ogóle nie uprawiała sportu, natomiast aktywnie uczestniczyła w życiu Pogoni. Wspierała matkę w dopinaniu na ostatni guzik kwestii organizacyjnych.

To swego rodzaju fenomen, że jedna tylko rodzina odcisnęła aż takie piętno na całym polskim sporcie. Niewątpliwie bez udziału Kucharów lwowska Pogoń nie odniosłaby w latach 20. minionego stulecia tak znaczących sukcesów. – Rodzina Kucharów pozostawiła po sobie w Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie bardzo wyraźny ślad. Posiadamy ponad 350 trofeów zdobytych przez Tadeusza, Władysława, Karola, Wacława, Mieczysława i Zbigniewa. Głównie medali, żetonów, plakiet, znaczków i odznak, a także blisko 50 dyplomów i legitymacji oraz ponad 100 fotografii – wylicza Marta Marek w „Roczniku Kresowym”.

Pogoń Lwów na szczycie

18 maja 1919 roku Pogoń Lwów rozegrała pierwszy mecz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Starcie z reprezentacją 5. Pułku Piechoty Legionów Józefa Piłsudskiego zakończyło się efektownym zwycięstwem „Pogończyków” (9:3), a pięć bramek zapisał na swoim koncie Wacław Kuchar.

Czasy były jednak potwornie ciężkie – klub stracił przeszło 50 członków, którzy polegli bohatersko w obronie Lwowa. Wielu młodych sportowców, na co dzień reprezentujących Pogoń, stanęło również do wyczerpującej walki z bolszewikami. Mimo to, drużynie piłkarskiej udało się zakwalifikować do rundy finałowej pierwszych dokończonych mistrzostw Polski w 1921 roku. Tam bezkonkurencyjna okazała się jednak Cracovia. „Pasy” nie pozostawiły oponentom żadnych złudzeń, wygrywając siedem z ośmiu meczów. Dwukrotnie pokonały Pogoń – u siebie Józef Kałuża i spółka wygrali 2:0, na wyjeździe 5:2.

Obronili swój Lwów. Walczyli w pierwszym szeregu, czy rozkaz wiódł ich w grozie ognia na stoki Cytadeli, czy na Dworzec Kolejowy, czy na Sejm, czy kazał im tkwić na zagrożonych posterunkach podmiejskiego okopu. Walczyli i padali od roku 1914 po 1920. Skromni, cisi, młodzi wiekiem, lecz dojrzali myślą i czynem. Krew ich przelana przyniosła najbujniejszy plon – niepodległość i wolność, koniec hańby i niewoli

fragment tekstu: Poległym „Pogończykom” w hołdzie

Kolejna odsłona mistrzostw Polski okazała się dla Pogoni bardziej owocna.

Zespół – dowodzony już wówczas przez Karla Fischera, szkoleniowca rodem z Austrii – ponownie zakwalifikował się do fazy finałowej rozgrywek. W okręgu lwowskim „Pogończycy” absolutnie nie mieli sobie równych. Wygrali wszystkie spotkania. Nie zagroziła im nawet równie ambitna ekipa Czarnych Lwów, o pozostałych drużynach nawet nie wspominając. Bilans bramkowy – 54 bramki zdobyte, ledwie cztery stracone – mówi zresztą sam za siebie. Później zaczęły się jednak schody. Rundę finałową, do której zakwalifikowało się osiem klubów, organizatorzy podzielili bowiem na dwie grupy – północną i południową. A to oznaczało, że o awans do wielkiego finału Pogoń powalczy z WKS-em Lublin, Ruchem Wielkie Hajduki, no i rzecz jasna broniącą tytułu Cracovią.

Rywalizacja „Pogończyków” z „Pasami” była niezwykle zażarta. W przedostatniej kolejce zespół ze Lwowa pokonał u siebie Cracovię 3:2, a to oznaczało, że w rewanżu krakowianie potrzebowali już cudu, czyli zwycięstwa różnicą sześciu goli, by wskoczyć na pierwsze miejsce w tabeli.

– Klęska Cracovii w pierwszej rozgrywce lwowskiej spowodowała, że rewanż w Krakowie stał się najbardziej interesującym i decydującym momentem we walce o mistrzostwo Polski. Wysokocyfrowe zwycięstwa Pogoni nad dostarczycielami punktów z Lublina i Katowic, dały Pogoni to plus, że Cracovii samo zwycięstwo rewanżowe nie wystarczałoby – zapowiadał „Tygodnik Sportowy”. – Takiej dyferencji we wyniku nawet najśmielsi optymiści nie mogli się spodziewać. Mistrzostwo zatem formalne było już z góry przesądzonem. Inna rzecz z mistrzostwem moralnem. Tutaj Cracovia miała za zadanie wykazać, że zwycięża ona ewentualnego mistrza, a oddaje mu mistrzostwo co do ilości punktów nieprzewyższona, a tylko w kalkulacji ilościowej bramek przelicytowana.

Cud się nie wydarzył, choć krakowianie faktycznie pokazali klasę. Wygrali 4:1. Spotkanie wzbudziło ogromne zainteresowanie. – Organizacja zawodów szwankowała bardzo. Mimo, że należało się spodziewać masowego udziału widzów, nie otworzono wszystkich kas i wejść. Wiele osób, nie mogąc się dopchać do kas, wróciło do domu. W ogromnym tłoku przy kasach i w wejściu operowali złodzieje: popełniono kilka znaczniejszych nawet kradzieży. Takie „przyjemności” mogą nawet największych zapaleńców odstraszyć. Publiczność ma prawo do tego, by urządzające kluby starały się o jej wygodę – narzekał „Przegląd Sportowy”.

Finałowy dwumecz z Wartą Poznań był już natomiast popisem jednego aktora. W stolicy Wielkopolski „Pogończycy” zremisowali z gospodarzami 1:1 po bramce Wacława Kuchara. W rewanżu napastnik zdobył zaś aż trzy gole, prowadząc swój zespół do triumfu 4:3. Tym samym Pogoń zgarnęła mistrzostwo Polski, a Kuchar został królem strzelców rozgrywek. Łącznie zanotował aż 21 trafień. Jego partner z linii ataku, Mieczysław Batsch, strzelił 14 goli.

Reaktywacja klubu

Triumf w finałowym dwumeczu bardzo pozytywnie wpłynął na atmosferę wokół Pogoni. Jak wspominają historycy, wielu mieszkańców Lwowa sypnęło hojnymi datkami, które pozwoliły klubowi jeszcze mocniej rozwinąć skrzydła. Efekty były piorunujące – w 1923, 1925 i 1926 roku „Pogończycy” również zakończyli zmagania na najwyższym stopniu podium. A pewnie zgarnęliby tytuł i w roku 1924, gdyby rozgrywek nie odwołano z powodu przygotowań do igrzysk olimpijskich. Ekipa ze Lwowa spuściła z tonu dopiero po utworzeniu ogólnopolskiej ligi piłkarskiej, aczkolwiek pozostała liczącą się siłą na futbolowej mapie kraju. Ani razu nie spadła z najwyższej klasy rozgrywkowej. W 1938 roku uhonorowano ją zaś tytułem „najlepszego i najbardziej zasłużonego klubu w Polsce”.

– Polski sport narodził się we Lwowie – pisał po latach Jacek Bryl.

Narodził i odrodził.

Rzecz jasna po II wojnie światowej Polska utraciła obszar Kresów Wschodnich, w tym Lwów. Pogoń przestała istnieć, lecz kontynuatorów jej tradycji znajdziemy w całej Polsce. Mowa o takich klubach, jak choćby Polonia Bytom, Pogoń Szczecin, Piast Gliwice czy Odra Opole. Natomiast w 2009 roku udało się reaktywować samą Pogoń we Lwowie. – Tę inicjatywę podjęli młodzi lwowiacy polskiego pochodzenia przy wsparciu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie i namaszczeniu przez przedwojennych działaczy i sympatyków – opowiadał Marek Horbań, prezes Pogoni. – Celem klubu, oprócz działalności sportowej, jest integracja Polaków mieszkających na zachodniej Ukrainie. Przykładem tego jest utworzona przez Pogoń Amatorska Liga Polaków, która łączy polskie amatorskie drużyny powstałe przy parafiach łacińskich, domach polskich, i szkołach sobotnio-niedzielnych w tym regionie. Drugim przykładem jest projekt odnowienia przedwojennych tradycji turystycznych. W ramach tego projektu organizujemy wspólne wyprawy górskie, spływy kajakowe. Ten projekt cieszy się wielkim zainteresowaniem wśród młodzieży polskiego pochodzenia.  Na takie wyprawy wyjeżdża 60-osobowe grupy ze Lwowa i Stanisławowa.

Cieszy fakt, że Pogoń Lwów wciąż trwa i pozostaje miejscem, gdzie młodzi zawodnicy mogą się sportowo rozwijać. Jako inspirację z pewnością mogą oni traktować słowa Wacława Kuchara: – Może to zabrzmi megalomańsko, ale nigdy nie czułem się sportem zmęczony.

***

Po to, żeby młodzi rozwijali się jak najlepiej, dwaj jubilaci: Pogoń Lwów i nasi kumple z obchodzącej 10-lecie agencji marketingowej Arskom wpadli na pomysł, żeby przekuć piękną historię we wspaniałą przyszłość. #PogońZaPrzyszłością to wielka zbiórka środków na szkolenie dzieciaków w Pogoni i na wzmacnianie przyjaźni polsko-ukraińskiej. Głównym celem jest organizacja Turnieju Przyjaźni, na terenie Polski, w którym udział wezmą dzieciaki z Ukrainy i naszego kraju. Dlaczego u nas? Lwów w weekend był ostrzelany, brakowało prądu, brakowało Internetu. Organizacja turnieju na taką skalę, o jakiej marzą organizatorzy, w obecnych czasach jest niemożliwa na terenie Ukrainy. Oby to się szybko zmieniło. Pozostała część zebranej kasy pójdzie bezpośrednio na szkolenie w Pogoni Lwów – tak, żeby znowu szkoliła reprezentantów któregoś kraju: Polski, a może Ukrainy. TUTAJ znajdziecie link do zrzutki, zachęcamy do wpłacania i wspólnego spełnienia piłkarskich marzeń dzieciakom, które dziś muszą chować się przed bombami i uciekać ze swoich domów.

CZYTAJ WIĘCEJ O HISTORII FUTBOLU:

fot. WikiMedia, Pogoń Lwów (oficjalny portal)

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Piłka nożna

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

40 komentarzy

Loading...