Reklama

Kultowy dotyk Okunukiego, czyli ekstraklasowe męki Tantala

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

23 października 2022, 15:26 • 3 min czytania 8 komentarzy

Kanji Okunuki, coś ty chłopie narobił?! Janża wypuścił cię na sam na sam z Grobelnym. Mknąłeś jakieś trzydzieści pięć metrów z piłką przy nodze. Mogłeś podać na prawo do Pacheco i cieszyć się z asysty. Mogłeś lobować. Mogłeś kiwać. Mogłeś walić z całej pety. A wybrałeś najgorzej, jak tylko się dało: „strzeliłeś” technicznie-paralitycznie. I do tego w bandy. 

Kultowy dotyk Okunukiego, czyli ekstraklasowe męki Tantala

Pewnie nie ma sensu wieszać psów na Japończyku, bo na co dzień całkiem obiecujący jest to piłkarz, a w całej swojej rozciągłości ten mecz to był jeden wielki piach, ale…

Warta Poznań-Górnik Zabrze. Męki Tantala

Jak można było tak to zmarnować?!

Tym bardziej, że Górnik potrzebuje zwycięstw niczym tlenu, bo ostatni raz nie przegrał w ligowym spotkaniu ponad miesiąc temu. Okunuki – miotający się i kiepsko dysponowany – miał na nodze piłkę meczową. Po jego pudle realizator zrobił zbliżenie na ławkę rezerwowych gości i Lukasa Podolskiego, który wymownym gestem pokazał kolegom, że wystarczyło podać. Będziemy ciut złośliwi: fakt, wystarczyło, ale niech Poldi nie będzie taki mądry, bo jeszcze niedawno w podobnej sytuacji wpakowywał piłkę w Szpakowskiego z Korony Kielce…

Reklama

Tak czy inaczej, kręcimy wokół tego Okunukiego, bo w tej akcji przynajmniej coś się działo, czego nie można powiedzieć o całości tego spotkania. Niby oba zespoły starały się konstruować akcje od własnej bramki, budować, składać i próbować, a nie lagować i pałować, ale wszystko to przywodziło na myśl jakąś ekstraklasową wersję męki Tantala – nieustającego cierpienia wynikającego z niemożliwości osiągnięcia czegoś, co pozornie wydawałoby się łatwo osiągalne.

Kiedy najpierw Zrelak, a następnie Destan znaleźli się bliscy znalezienia szczęścia po chaosie w polu karnym gospodarzy, czujnie, ofiarnie i na czas interweniował bardzo dobrze dysponowany Bergström. Kiedy najpierw Janża i Marosa, a następnie Podolski napędzali akcje, w których do pozycji strzeleckich dochodził Włodarczyk, zawsze coś stawało na przeszkodzie młodego polskiego napastnika: a to Stavropoulos, a to Myć, a to własny brak umiejętności.

Paździerz, choć jakieś tam momenty były, przyznajmy. Jan Grzesik potrafił przypominać samego siebie sprzed dwóch sezonów w swojej przebojowości i bezkompromisowości, a Erik Janża wypraktykował się w prostopadłych podaniach z głębi pola, które raz po raz uruchomiały lewe skrzydełko Górnika, ale nie rozmawiamy tu o żadnym wielkim futbolu.

Odnosimy wrażenie, że koniec końców Wartę i Górnika wykastrował brak umiejętności. Pomysły? Były. Próby? Były. Starania? Były. Ale to tyle. Warta – przy tym potencjale finansowym, strukturalnym i organizacyjnym – może być przyzwoitym ekstraklasowym klubem, ale pewnej poprzeczki nie przeskoczy, w tym sezonie często nudzi, bo nudzi, byle punktować. Górnik – w tym momencie swojej historii – dopiero liże rany i lepi się po letniej rewolucji transferowej. Nic więc dziwnego, że potem oglądamy takie spektakle ligowej młócki.

Reklama

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
2
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Komentarze

8 komentarzy

Loading...