Reklama

Wszystko, co powinieneś wiedzieć o argentyńskiej kadrze po ostatnim zgrupowaniu

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2022, 17:03 • 14 min czytania 27 komentarzy

Październik. Miesiąc kluczowy dla wszystkich 32 uczestników mundialu. Wśród nich piłkarze, którzy na widok kalendarza gier dostają palpitacji serca. Czy wytrzymają? Czy przetrwają w zdrowiu? Czy forma dopisze lub osiągnie falę wznoszącą na przełomie listopada i grudnia? Postawić można niemałą liczbę pytań. I dotyczą one również reprezentacji Argentyny, w której wielu widzi faworyta do złota. Dlatego też spójrzmy z bliska, jak Albicelestes spożytkowali wrześniowe okienko reprezentacyjne.

Wszystko, co powinieneś wiedzieć o argentyńskiej kadrze po ostatnim zgrupowaniu

W punktach, bo w Kraju Srebra punkty obserwuje się uważnie. Szczególnie punkty procentowe inflacji w tym kraju.

Reprezentacja Argentyny: nudy, nudy i… 

Wrześniowe zgrupowanie pozornie nie przyniosło żadnych zaskakujących wieści w temacie selekcji. Bez zmian pozostaje nie tylko główny trzon drużyny, ale też i jej głębia, choć oprawiona pewnymi uzupełnieniami. Nie było niespodzianek, ale zaczęto na poważnie przyglądać się nie tylko temu, co przyniesie Katar, ale też i temu, jak będzie wyglądała rzeczywistość „poKatarska”. Zgrupowanie w USA zaplanowano co do joty – co nie bywało w ostatnich latach normą w AFA. No, prawie, bo jak się okazało, część piłkarzy miała problemy z uzyskaniem wiz pracowniczych do Stanów. Szczególnie kłopot ten dotknął angielską dwójkę – Lisandro Martineza i Cristiana Romero, którzy w odróżnieniu od swoich kolegów z tej samej ligi, Emiliano Martineza czy Alexisa Mac Allistera, odwiedzili ambasadę USA w Londynie w momencie, gdy zamknięto ją z powodu pogrzebu królowej Elżbiety II. W związku z tym, obaj stoperzy musieli polecieć do Argentyny, by uzyskać zgodę na wjazd i nagle pach… Lisandro wizę otrzymał, a Romero nie, bo pomylił dokumenty, które były niezbędne do złożenia wniosku o wizę. Szczęśliwie ten ostatni ogarnął się w porę, choć dotarł na zgrupowanie z blisko 4-dniowym opóźnieniem. 

Sztab generalnie nie był tym zachwycony, bo z siedmiu dni treningowych panowie opuścili ponad połowę. Inna sprawa to fakt, że dwa treningi zamiast klasycznie na boisku spędzono w siłowni hotelowej na regeneracji. Burze i deszcz pozbawiły zatem kompletnej możliwości organizacji zajęć na boiskach treningowych Interu Miami. A skoro mowa o treningu…

Reprezentacja Argentyny: jeden plan i scenariusze wypadkowe

W kwestii formacji bazowej nie nastąpiły żadne zmiany. Dalej mamy zmodyfikowane 4-4-2 (pod koniec eliminacji z preferowanym 4-3-3), gdzie Messi tradycyjnie pełni rolę kreatora gry od linii wyznaczającej środek boiska aż po linię pola karnego. Najlepszy skaner przestrzeni, przyczajony, lecz uważny i najczęściej biorący na siebie środek bądź prawą stronę boiska (lewa to przestrzeń Lo Celso). Nie mogło być inaczej. Sęk w tym, że nowością widoczną już od miesięcy jest fakt, że koledzy zaczęli w końcu lepiej się ustawiać i grać w piłkę, a nie czerpać niewspółmierną korzyść z podziwiania Leo, chcącego samemu rozstrzygać losy spotkań.

Reklama

Dalej potrzebny jest jego podpis i mocno przybita pieczątka na wniosku o gola, ale w końcu nie brakuje chętnych na uzyskanie takiego certyfikatu bramkowego.

Stąd też Lo Celso bez trudu odnajduje się w grze na jeden kontakt, a De Paul, gdy jest taka potrzeba, przebija swoją rolą boiskową Kevina Costnera w „Bodyguardzie”. Ta współpraca przynosi owoce, można się nimi delektować. Wydaje się jednak, że sztab Scaloniego (późno, bo późno) doszedł w końcu do wniosku, że warto też zacząć wcielać w życie alternatywne rozwiązania na popularny „wszelki wypadek”. 

I tym na treningach (oraz w części meczu z Jamajką) była formacja 5-3-2, przechodzącą płynnie w ofensywny wariant 3-5-2. Niby nic nowego, ale nigdy na jakąś bardziej poważną skalę z tego ustawienia nie korzystano. Jaki tkwi w tym sekret? Można się śmiać ze wzrostu Lisandro Martineza, ale nie z tego, jak z własnej połowy wyprowadza piłkę. A ten atut okazuje się nieoceniony przy agresywnym odbiorze, przecięciu piłki – nawet jeśli walka bark w bark z roślejszymi od siebie rywalami okaże się dla „Liska” skomplikowana (szczególnie, gdy popatrzymy na mecze United). „Mamy dwa Dobermany” – zwykł mawiać Walter Samuel, pijąc głównie do osób Cristiana Romero i Nicolasa Otamendiego, którzy z troską wezmą swojego „niższego brata” na barki. Co prawda niektórym na widok mało rozważnej gry Otamendiego przyśpiesza tętno, ale cóż – członkostwo w klanie Messiego jest warte sporo (czyli, czy stoisz, czy leżysz – powołanie i miejsce w składzie ci się należy). Tak czy siak sztab podczas zgrupowania mocno szlifował grę trójką z tyłu, gdzie wspomniany Martinez brał na swoje barki rolę głęboko cofniętego rozgrywającego, wychodzącego wyżej w środku pola, by w rotacji do zabezpieczenia zmieniali go odpowiednio Paredes lub Guido Rodriguez (ten ostatni głównie z racji mocnych atutów fizycznych był chętniej „wykorzystywany” w większości zajęć treningowych).

Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że atuty Lisandro mogą być nieocenione szczególnie wtedy, gdy rywal zaoferuje klasyczne murowanie i do „złomowania autobusu” będzie wymagane użycie większej liczby graczy, mających o rozgrywaniu piłki szersze pojęcie niż „podaj ją do przodu”. W innych wypadkach Albicelestes pozostaną przy klasycznej czwórce z tyłu i graniu na dwie silne oraz wysokie wieże.

Reklama

Ale modyfikacja ta można się przydać również wtedy, gdy obowiązki w służbie ojczyźnie przestanie pełnić dwójka Messi – Di Maria. Wówczas cały nacisk w rozgrywaniu piłki musi zostać rozłożony na więcej niż jednego wielkiego dyrygenta z miło grającą orkiestrą. Ku rozczarowaniu Scaloniego, nie mógł on sprawdzić wariantu gry w formacji 4-3-3, lecz ta jest zarezerwowana jedynie na sytuacje, gdy na boisku od początku mamy Nico Gonzaleza na lewym skrzydle kosztem Di Marii z prawej (gdzie niejako w tej strefie zastępuje go Messi, ale w oparciu o wsparcie wahadłowego z dwójki Molina/Montiel). Gonzalez to w sumie jedyny lewoskrzydłowy z prawdziwego zdarzenia, którego za bardzo hamują kontuzje. Nieocenione zdrowie. A skoro już o nim mowa…

Reprezentacja Argentyny: Indywidualne cykle mieszane

To zdrowiem wszyscy nie tryskali. A przynajmniej nie na tyle, żeby wszyscy uczestniczyli w zajęciach grupowych. Nico Gonzalez dla przykładu odbywał z drużyną jedynie treningi biegowe, a gdy przychodziło do gry w dziadka, siedział z boku, sącząc yerbę. Pierwotnie na tym zgrupowaniu miało go nie być, ale sztab medyczny w porozumieniu z Fiorentiną chciał, by piłkarz odzyskiwał siły także wśród swoich i „wgłębiał się w mundialowe plany”, bo w jego przypadku wyjazd na MŚ jest niepodważalny. Bardziej skomplikowana wydaje się sprawa Paulo Dybali. Scaloni nigdy nie darzył go przesadnym zaufaniem i wyjazd piłkarza o dość kruchym zdrowiu na mundial stał pod znakiem zapytania. Ale wydaje się, że po spotkaniu z Lecce zagwozdkę dotyczącą gracza Romy trenerzy naszych rywali mogą mieć i tak z głowy.

Kondycyjnie nie najlepiej wyglądali też Lo Celso, Marcos Acuna, Joaquin Correa czy Di Maria. Każdego z nich doraźnie oszczędzano przy grze kontaktowej na treningach – znacznie bardziej skupiając się na przygotowaniach ich organizmów na mecze towarzyskie. Nawet Messi i jego „gorączka wtorkowej nocy” dały się we znaki. Ale i znów zdrowie w tej kadrze jest bezcenne, a zdrowie kapitana w szczególności. Sztab trenerski wie o tym, czym będzie dla wszystkich październik, a zatem zostawienie czegoś przypadkowi, to proszenie się o niekorzystny werdykt w przyszłości. A dopóki można nim jakoś manipulować, to w łącznie dwóch gierkach (symbolicznie, ale intensywnie) udział brał sam… prezydent AFA Claudio Tapia. I żeby było weselej, Di Maria i Paredes pełnili w nich tradycyjną już od lat rolę bramkarzy. Zresztą jedną z dyżurnych anegdot jest ta, że Angel wielokrotnie wspomina przy takich okazjach, iż między słupkami jest lepszy od Goycochei z 1990 roku i wyjmuje wszystkie karne, co z niewątpliwym uśmiechem „kwestionuje” cała kadra. Można o tym zdrowiu pewnie i przerobić parę zdań więcej, ale skoro lekarzem nie jestem…

Reprezentacja Argentyny: mecze, które powiedziały i dużo, i niewiele

Powiedzieć należy to wprost – niezależnie od tego, jak szanujemy kadry Hondurasu i Jamajki, byli to przeciwnicy wątpliwej jakości dla Argentyny. I rzeczywistość tych spotkań obnażają może nie do końca wyniki (w obu przypadkach po 3-0 dla Argentyny) a to, jak w nich wypadali sami Albicelestes. W uproszczeniu – nie było aż tak dobrze, gdy spojrzymy na parę niuansów.

Przeciwnicy nie dostarczali zmartwień bramkarzom (Rulli z Hondurasem czy Dibu Martinez z Jamajką), więc ci równie dobrze mogliby pójść po hot-doga na trybuny, a i tak nie zadziałaby się żadna krzywda. Łącznie obaj rywale oddali 5 strzałów, z czego żaden nie był celny. W tym czasie panowie się nudzili, ale koncentrację zachować i tak musieli. Szczególnie, że we znaki dały się pierwsze problemy na bokach obrony. Dla Albicelestes pozycje te były zabezpieczone umownie. Nahuel Molina czy Gonzalo Montiel są dobrzy, ale obaj mierzą się z dużymi problemami w swoich klubach. Nahuel ma wysoki „próg wejścia”, walcząc z Cholo Simeone i jego „klątwą ojczyźnianą” (piszę o tym celowo – jeśli popatrzymy na to, jak żyło lub żyje się wszystkim Argentyńczykom w Atletico prowadzonym przez Simeone, to można w pełni to zrozumieć), a Montiel w Sevilli jak miał problemy w poprzednim sezonie, jeśli nie z urazami, to przejściem na rotację z Navasem, tak dziś stał się po prostu rezerwowym dla opcji trzeciej – Carmony. Molina w dłuższym odstępie odpowiadał za największe błędy Argentyny w obu towarzyskich spotkaniach. Spóźniony, niepewny swoich interwencji, z lekka zagubiony – zupełnie nie tak, jak parę miesięcy temu w Udinese. 

Montiel miał o tyle więcej szczęścia, że z Jamajką pograł niecałe 15 minut, ale to wokół tego duetu kłębią się największe dymy niepewności. Argentyna nie ma alternatyw, a sięganie po rozwiązania z granic absurdu, czyli ligi argentyńskiej, nie jest w ogóle brane pod uwagę. Również z pewnymi uwagami patrzy się na Tagliafico i Acunę (ten ostatni finalnie wypadł z obu spotkań) po lewej stronie. Tagliafico z pewnością odczuwa ulgę, że nie popadł w holenderską rutynę, zamieniając Ajax na Lyon, ale to nie jest format piłkarza, który wzbudza mocniejsze emocje. To najsolidniejszy, momentami pewny siebie, ale jednak rzemieślnik, który pewnych ograniczeń nie pokona. Marcos Acuna jest pewniejszy w ofensywie, ale również i w tym sezonie klubowym miewa zbyt wiele wahań formy. Szczególnie przy decyzjach o wyjściu z własnej połowy i przekonaniu co do słuszności swoich wyborów. O jego inteligencji boiskowej można powiedzieć w sumie tyle, że jest ograniczona, ale przynajmniej będzie zasuwał z jednej połowy na drugą. Tak w skrócie wyglądają argentyńskie wahadła, lekko zagubione we wrześniu.

Zastanawiać może również dyspozycja Angelito z Juventusu, który chyba sam wyszedł z założenia, że kreowanie gry oparte będzie na zasadzie „wszyscy na boisku grają dla drużyny przeciwnej, włączając to moich kolegów”. Nie trzeba chyba dodawać, że przy jego problemach mięśniowych to nie mogło zwiastować udanego meczu i tak też z Jamajką to wyglądało. Próby indywidualne wychodziły średnio raz na pięć podejść, aż w końcu włączył tryb oszczędzania się – czym w meczu z Jamajką „zaraził” całą kadrę Scaloniego.

Inną sprawą jest fakt, że Argentyna generalnie podeszła do tych spotkań zbyt lajtowo. Gdyby przeciwnik pokusił się o większy pressing w trakcie meczu, niż w drodze po wspólne zdjęcie z Messim po nim – z pewnością byłaby szansa, żeby zdobywców Copa America ukłuć. Bo mimo wyraźnej dominacji w posiadaniu piłki w wykonaniu Albicelestes, ci budowali swoje akcje zbyt daleko od bramki przeciwnika. Niestety rywale wydawali się tak zadowoleni, że mogą z Argentyną w ogóle zagrać, że nawet nie skorzystali z tej szansy. A szkoda.

W ataku Albicelestes tkwi natomiast atut, który powinien być przestrogą dla wszystkich – brak schematów. Każda argentyńska akcja to coś na swój sposób innego i niestandardowego. I nie chodzi tutaj o to, czy Messi podcinką zagra w pole karne, czy Martinez w porę posunie się do strzału z dystansu, czy Di Maria wrzuci piłkę „zewniakiem”. Chodzi o to, że nie ma bardziej umownego schematu gry, o którym wiedzą wszyscy i z góry starają się to zneutralizować. Większy dostrzec można w Brazylii, ale Argentyna trzyma się niezmiennie swoich fantazyjnych planów ataku. Nawet jeśli w zdecydowanej większości akcji jedną z kluczowych postaci na dowolnym etapie konstruowania ataku będzie Messi. No ale Leo aktualnie buduje swój szczyt formy na mundial. 

I choćby stąd też można zrozumieć, że ponownie – „zdrowie ważniejsze i zaraz wrócę do klubu”. Ale wolę nie wyobrażać sobie, że to, co było oszczędnością życia, wystarczy jedynie na jedną paczkę mundialowych naklejek (o ile tych już Argentyna w całości nie wykupiła, bo tam mania trwa nadal). Ale nie tylko te sytuacje sprawiły, że jest o czym pisać, bo…

Reprezentacja Argentyny: Enzo Fernandez, mój przyjacielu

Podczas tego zgrupowania zdecydowanie największym zwycięzcą (a zapewne i piłkarzem, który może w ostatniej chwili zabukować bilety na Katar) jest 21-latek z Benfiki. Ci, którzy mieli okazję oglądać Enzo w lidze argentyńskiej w barwach Defensy i River, mają powody do dumy. Cóż tak ciekawego można w nim dostrzec? Jeśli w ciągu dwóch lat poznajesz sposób skutecznej gry w destrukcji oraz dominacji w środku pola od trenera Crespo, a potem w mig łapiesz zasady kreacji gry z przodu od Gallardo, to mamy spory potencjał na kompletnego środkowego pomocnika, któremu pisane jest granie na najwyższym poziomie. I początek sezonu 22/23 jest „przedłużką” tego, co miał na początku tego roku w River. W Argentynie brał na siebie 10 chłopa i fortepian, ciągnąc grę River do przodu. Strzelał gole, ładował asysty, rozdawał piłki, dryblował oraz robił miejsce i opcje do zagrania dla kolegów. W Portugalii szybko złapał rytm z resztą kolegów i widać, że gdy go sprowadzano do Lizbony, to nie dla „walki o skład”, a ze względu na to, że już teraz prezentuje jakość odpowiednią, by oprzeć na nim sporą część taktyki.

Debiut w reprezentacji był dla niego udany może nie w 100%, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że grając obok De Paula panowie wzajemnie się dublowali i wchodzili w swoje naturalne strefy (obaj trzymają się bliżej prawej strony boiska). Ale gdy już „ochroniarz Leo” z boiska zszedł, to Enzo rozwinął swoje skrzydła. I niech dobitnym przykładem będzie fakt, że z Hondurasem zaliczył 100% celności podań (na 37 prób), a z Jamajką 94% (notując dwie niedokładności z 39 prób). Nie ma wątpliwości, że Enzo jawi się jako ważna nowinka w kadrze. Co prawda z lekka opóźniona, ale być może z korzyścią dla niej samej, gdyż rywal jeszcze nie do końca rozgryzł 21-latka. A kreatywność, pewność siebie, determinacja z nutką nietuzinkowej techniki stanowią czubek długiej listy jego atutów. I trzeba na chłopaka ustawić wszystkie satelity szpiegowskie, gdy przebywa na murawie. Bardzo ciekawa przyszłość przed nim.

Również z pewnym optymizmem można spojrzeć na Alexisa Mac Allistera, któremu zmiana pozycji z typowo lewoskrzydłowego-wiatraka czy rozgrywającego na pełnoprawnego pomocnika box to box wyszła na więcej niż dobre. Szczególnie, że należy podziękować za ten pomysł Grahamowi Potterowi, który prowadził Brighton. W pewnym stopniu zmiana była wymuszona kontuzją Modera, ale Alexis wykazał przy tym dużą wszechstronność i chęcią chłonięcia innego sposobu grania. Jako że mundial to też okazja do przeprowadzania w trakcie spotkań pięciu zmian – zawodnik ten jak znalazł nadaje się do roli pełnoprawnego zmiennika dla Lo Celso po lewej stronie, dając swojej drużynie więcej płynności w przejściu z ataku do obrony i na odwrót. Jeśli podtrzyma formę, zdrowie dopisze, a mundial zakończy się sukcesem, to widzę tu transfer „Szkota” za grube miliony funtów.

To samo dotyczy też i Thiago Almady – „brylantowego chłopaka”, który czarował techniką w Argentynie, ale grającego aż nazbyt egoistycznie. Sztab Scaloniego chciał sprawdzić zawodnika Atlanty United pod tym kątem progresu w tym aspekcie. I cóż – są zachwyty, są pochwały okraszone debiutem w narodowych barwach. Ale jednocześnie z uwagą, że dyscyplina taktyczna oraz granie zespołowe musi iść w parze z próbą wyjazdu na Stary Kontynent. To ma być warunek konieczny do zachowania ciągłości zainteresowania nim ze strony sztabu reprezentacji. Choć i nie da się ukryć, że więcej błysku w MLS oznacza też to, że te 20-25 mln dolarów może być dla wielu klubów z Europy trudnym do przełknięcia tematem finansowym. Bo wielkie kluby na razie nie są mu pisane, a ogrywać się trzeba. A skoro mowa o grubych milionach…

Reprezentacja Argentyny: De Paul w kadrze > De Paul w klubie

Rodrigo nie należy do bystrych postaci kadry. Wojownicza natura, zawziętość, agresja i dominacja. De Paul jest tą twarzą kadry, która nie przebiera w środkach, by oddać jej jak najwięcej od siebie. Bez niego byłoby niewątpliwie trudno prowadzić grę w środku pola, a jego agresywny i wysoki pressing to jedna z głównych składowych La Scalonety. Mam jednak nadzieję, że sprawy osobiste – a konkretnie jego zawirowania miłosne skupione wokół  Tini Stoessel, znanej niektórym szerzej jako disneyowa „Violetta” – nie będą przeszkodą w dobrym przygotowaniu na mundial. W każdym razie na urodzinowej imprezie Messiego, sam Leo był tym do tego stopnia zaniepokojony, że nawet wtedy miał udzielać rad swojemu „ochroniarzowi”, by pamiętał o tym, z iloma partnerami w ciągu ostatnich lat spotykała się pani Stoessel i jak szybko się z nią rozstawali. Jeśli weźmiemy pod uwagę nawet typowo plotkarską uwagę, że Tini nie zaakceptowały pozostałe małżonki kadrowiczów, wskazując na „brak wychowania”, to cóż więcej pisać… niech się Rodrigo i dobrze bawi. Ale oby w tych ostatnich tygodniach więcej myślał głową niż główką.

Spodziewać można się jednak, że nawet jeśli część pozostałych zawodników będzie w październiku rozczarowywać na boisku, to na myśl o mundialu „ogarną się” pod kątem pozaboiskowym (mając w pamięci słynne akcje brazylijskiego sanepidu z czasów pandemii COVID-19). Szczególnie, że wspomniany powyżej De Paul również ma pod górkę z Simeone i niewykluczone, że przez cały październik będzie głównie wchodził z ławki. Tu w kadrze jest po prostu pewniejszy swoich decyzji na boisku. Czuje zaufanie trenerów, którzy na niego stawiają, więc i nie musi nic nikomu udowadniać. Zresztą ten sam obraz powinniśmy dostrzec u kilku innych zawodników, więc trzeba mieć to na uwadze, by nie dać się złapać na taki wabik. Bo klimat i duch Scalonety jest widoczny właśnie na zgrupowaniach i ten jeden szczególny miesiąc podczas Copa America 2021 był wylaniem fundamentu pod siłę tej kadry. Wspólnie śpimy, wspólnie trenujemy, wspólnie biesiadujemy przy asado, a potem wychodzimy na boisko wyjaśniać światu, że tango jest najlepsze i basta. To wyzwala w Argentyńczykach o wiele więcej sił niż klubowe utarczki na poziomie ligi krajowej lub pucharów kontynentalnych. Koszulka narodowa, choć nadal ciężka od społecznej presji, nie uciska. Da się w niej oddychać.

I coś czuję, że chyba nieprzypadkowo piłkarze zażyczyli sobie, by AFA w Katarze przygotowała aż dwa miejsca na wspomniane asado. Bo jak powiedział Horacio Pagani, jedno z największych piór argentyńskiego dziennikarstwa, „miejsca musimy mieć sporo, bo mamy 31 drużyn do wysmażenia”.

MICHAŁ BOROWY

Fot. newspix.pl

Więcej o argentyńskim futbolu: 

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
0
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”
Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
2
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
3
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Piłka nożna

Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
2
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
3
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

27 komentarzy

Loading...