Reklama

Na czym polega fenomen Club Brugge?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

07 października 2022, 17:21 • 11 min czytania 23 komentarzy

Jeszcze miesiąc temu absolutnie nikt by nie pomyślał, chyba nawet kibice w Belgii, że Club Brugge po trzech kolejkach Ligi Mistrzów będzie miał aż dziewięć punktów bez straconej bramki. I to w grupie z Bayerem Leverkusen, Atletico Madryt i FC Porto. Drużynami, które albo są na podobnym poziomie, albo wyższym. Wygląda jednak na to, że piłkarze z Beneluksu chcieliby zapracować na miano największej niespodzianki tej edycji Ligi Mistrzów. Ba, już pojawiają się głosy, że należy tak ich określać. Wobec tego najważniejsze pytanie brzmi: w czym tkwi tajemnica sukcesu belgijskiego klubu?

Na czym polega fenomen Club Brugge?

Od razu to sobie wyjaśnijmy – w realiach Ligi Mistrzów to nie jest anonimowa marka, mowa przecież o stałym bywalcu w fazie grupowej. Dość powiedzieć, że od 2018 roku nie było takiego sezonu, w którym „Niebiesko-Czarni” nie pokazaliby się w najlepszych rozgrywkach w Europie. A idąc nieco dalej, od 2012 roku tylko dwa razy Club Brugge nie zagrał w jakichkolwiek pucharach. Takie pojedyncze momenty niebytu przypadły na sezon 2013/2014 i 2017/2018.

Nawet jak na klub z trzeciej półki europejskiej to jest jakieś osiągnięcie. Może ono nie polega na jednorazowych wystrzałach fajerwerków, owszem, ale przecież nikt do takiej regularności pretensji mieć nie będzie. Stała obecność w Lidze Mistrzów to nie tylko stały dopływ dużej gotówki, ale także – a może nawet przede wszystkim – najlepsze okno wystawowe dla piłkarzy, których potem Club Brugge sprzedaje za grube miliony.

Jakim klubem jest Club Brugge?

„To najlepsza wersja Club Brugge w Lidze Mistrzów”

Tak naprawdę dopiero teraz, pierwszy raz w historii klubu, Belgowie mają wyjątkową okazję, żeby zrobić coś ponad stan. Awansować z fazy grupowej Ligi Mistrzów, wyjść przed szereg ustanowiony przez samych siebie. Takie dokonanie byłoby skwitowaniem rozwoju, jaki dokonuje się w Brugii od wielu lat. Rozwoju, na który składa się przede wszystkim dobre zarządzanie zdobywanymi zasobami.

Reklama

Mariusz Moński, ekspert od futbolu z Beneluksu, wyjaśnia, że to, co obecnie widzimy, nie jest żadnym przypadkiem: – Oprócz sezonów 2016/2017 i 2017/2018, które były pierwszymi tego nowego Club Brugge w Lidze Mistrzów, belgijska drużyna dobrze spisywała się w tych rozgrywkach. Nie licząc ubiegłego sezonu, kiedy to wylosowali grupę śmierci, w trzech poprzednich zajmowali trzecie miejsce w fazie grupowej, zazwyczaj mając dwóch bardzo mocnych rywali nie do ogrania. Jednak już w sezonie 2020/2021 byli o włos od wyjścia z grupy. Zabrakło do tego kilku centymetrów przy strzale De Ketelaere w poprzeczkę w ostatniej minucie meczu z Lazio w Rzymie.

Teraz, dzięki regularnym występom w Lidze Mistrzów, Club Brugge ma zdecydowanie największy budżet w Belgii (przekraczający 100 mln euro, jeżeli wliczymy do niego przychody z transferów oraz gry w europejskich pucharach), który mądrze wykorzystuje. Dobre losowanie, udane transfery i mądry wybór nowego trenera – to składa się na najlepsze Club Brugge w Lidze Mistrzów.

PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ

Strzał w dziesiątkę z trenerem

W przeszłości legenda belgijskich rozgrywek, 22-krotny reprezentant kraju, a od lipca 2022 roku pełnoprawny trener pierwszego zespołu. Nazwisko Carla Hoefkensa nie może zbyt wiele mówić kibicom, którzy nie wychodzą poza mainstream. To anonimowa postać w świecie szkoleniowców. Nic w tym jednak dziwnego, skoro 44-letni Belg we wcześniejszych latach albo był asystentem, albo zajmował się zespołami młodzieżowymi. Wszystko to w Club Brugge. Można zatem powiedzieć, że to swego rodzaju wychowanek, który po czterech latach pracy w różnych rolach dostał życiową szansę.

W latach 2009-2013 Carl Hoefkens grał w barwach Club Brugge. Wystąpił w 166 meczach i tylko w Lierse SK miał dłuższy staż

Wcześniej Hoefkens pomagał Afredowi Schreuderowi, który w czerwcu zdecydował się odejść do Ajaxu. Dziś wśród kibiców Brugii da się zauważyć, że taki rozwój wydarzeń ich jak najbardziej zadowala. Tym bardziej, że Hoefkens radzi sobie odpowiednio lepiej w Club Brugge niż Schreuder w Amsterdamie. Ba, belgijski szkoleniowiec wykręca na początku sezonu najlepszą średnią punktową w historii klubu – 2,43. Nie jest to może bardzo miarodajny wyznacznik, aczkolwiek póki co mówi nam jasno, że decyzja klubu o nieściąganiu kogoś z zewnątrz opłaciła się. Szczególnie, że Hoefkens nie przeprowadza ewolucji w ofensywnej grze zespołu z Brugii, a jedynie ją usprawnia.

Reklama

Co więcej, Hoefkens jest pierwszym belgijskim trenerem w historii, który wygrał swoje trzy pierwsze mecze w Lidze Mistrzów. Większą gratką dla fanów ciekawostek jest jednak fakt, że taki początek europejskich rozgrywek w czterech na pięć ostatnich przypadków zwiastował dojście do finału. Pep Guardiola, Roberto di Matteo, Diego Simeone, Hansi Flick – oni po zdobyciu 9 punktów w pierwszych trzech kolejkach docierali później na ostatni etap rozgrywek. Ciekawe, warte odnotowania, ale oczywiście nie wyobrażamy sobie, żeby podobnie miała zakończyć się droga trenera Club Brugge.

Nie zmienia to jednak faktu, że wykonuje świetną robotę. Chwalą go wszyscy, którzy znają jego metody pracy. Padają nawet hasła, że to może być najlepszy trener w historii klubu. – Gdybym pracował w Club Brugge, podpisałbym go na dziesięć lat – powiedział jeden z nauczycieli, który miał okazję uczyć fachu Hoefkensa.

W młodzieży siła

We wtorkowym starciu z Atletico Madryt, kluczowym dla losów belgijskiej ekipie, po stronie Club Brugge zagrało:

  • dwóch 19-latków w linii defensywnej
  • 21-latek na pozycji defensywnego pomocnika
  • w linii ataku 22-latek i dwóch 23-latków
  • do tego z ławki rezerwowych dwóch 17-latków

Ten mały wycinek rzeczywistości pokazuje, jaką filozofię wyznaje belgijski klub. Albo inaczej: jak dobrych piłkarzy ściąga lub wychowuje, że mogą oni w tak młodym wieku wskakiwać na najwyższy poziom w Europie.

Ogólna średnia wieku kadry też robi wrażenie: w tej chwili to 24,2 lata. Zaledwie kilku doświadczonych piłkarzy w kwiecie wieku (konkretnie czterech w pułapie 28-34 lat), a pozostali jako prospekty transferowe. Tam nikt takich proporcji się nie obawia, to rzecz niewątpliwie warta uwagi. Nawet tak chwalony za wprowadzenie młodzieży Ajax ma wyższą średnią wieku. Generalnie Club Brugge w tej klasyfikacji zajmuje drugie miejsce w Lidze Mistrzów.

Kluby w LM z najniższą średnia wieku piłkarzy: Red Bull Salzburg (22,1), Club Brugge (24,2), Sporting Lizbona/Bayer Leverkusen/Borussia Dortmund (24,4), Ajax Amsterdam (24,7)

Dla Club Brugge taki rodzaj ryzyka to normalność. Wystarczy spojrzeć na listę debiutantów, regularnie aktualizowaną o szereg nowych nazwisk. Pod tym względem da się spostrzec nawet pewien wzrost:

  • 2022: 10 debiutów zawodników w wieku 16-23
  • 2021: 8 debiutów, wiek 16-23
  • 2020: 3 debiuty, wiek 18-21
  • 2019: 4 debiuty, wiek 17-21
  • 2018: 7 debiutów, wiek 17-22

Skuteczna strategia transferowa

Właściwie od zawsze można usłyszeć, że liga belgijska czy holenderska to przedsionek przed wejściem na najwyższy poziom. W tych krajach nie tylko produkują piłkarzy z dużym potencjałem, ale także skupują z innych lig, żeby potem sprzedawać z zyskiem. Takich przykładów jest mnóstwo. Ale jako że skupiamy się tylko na Club Brugge, w ostatnich latach łatwo będzie można je zliczyć sezon po sezonie. Powiedzmy, że od 2018 roku, czyli odkąd Belgowie regularnie grają w Lidze Mistrzów:

Łączne przychody i dochody z transferów:

  • 2022/2023: 56 mln euro/8 mln euro
  • 2021/2022: 32/-22
  • 2020/2021: 22/18
  • 2019/2020: 65/30
  • 2018/2019: 19/-4

Konkretne przykłady sprzedanych piłkarzy:

  • Charles De Ketelaere (wychowanek) – do Milanu za 32 mln euro w sezonie 22/23
  • Stanley Nsoki – do Hoffenheim za 12 mln euro w sezonie 22/23
  • Lois Openda (wychowanek) – do RC Lens za 10 mln euro w sezonie 22/23
  • Odilon Kossonou – do Bayeru Leverkusen za 23 mln w sezonie 21/22
  • Krepin Diatta – do AS Monaco za 16 mln euro w sezonie 20/21
  • Wesley Moraes – do Aston Villi za 25 mln euro w sezonie 19/20
  • Arnaut Danjuma – do Bournemouth za 16 mln euro w sezonie 19/20
  • Marvelous Nakamba – do Aston Villi za 12 mln euro w 19/20
  • Anthony Limbombe – do FC Nantes za 8 mln euro w 18/19

W kwestii transferów Club Brugge warto jeszcze zauważyć, że wśród 10 najwyższych sprzedaży (są wśród nich niewymienieni wyżej Carlos Bacca i Jose Izquierdo wytransferowani w dalszej przeszłości) jest tylko dwóch wychowanków. Ta proporcja utrzymuje się również przy niższych kwotach. Mamy więc idealny pogląd na to, w jak dużym stopniu 18-krotni mistrzowie Belgii polegają na sile skautingu. Mają siatkę skautów wszędzie, ale w największym stopniu drenują rynek młodych piłkarzy w Afryce, Skandynawii i Ameryce Południowej. Są w tym elastyczni i czasami wyczekują, aż dany piłkarz sprawdzi się w innej lidze. Dopiero potem go ściągają przy zmniejszonym ryzyku niepowodzenia, mając w garści dodatkowe informacje. To samo tyczy się piłkarzy z belgijskiego podwórka, z którego Club Brugge również chętnie korzysta.

Vincent Mannaert, prezes Club Brugge od 2011 roku, na łamach belgijskich mediów opowiedział o strategii transferowej klubu:

– Na rynku międzynarodowym wykluczamy duże ligi. Takie kraje jak Brazylia i Argentyna również, ponieważ najlepsi zawodnicy wolą trafić do topowych klubów w Europie. Ale mamy coś ciekawego do zaoferowania piłkarzom, którzy dobrze radzą sobie w Skandynawii czy Europie Wschodniej. W ostatnich latach interesującym rynkiem stał się również MLS, a także bezpośredni skauting i rekrutacja zawodników w Afryce. Piłka nożna nabrała tam profesjonalizmu, śledzenie piłkarza na miejscu stało się możliwe. To ewolucja, ponieważ wcześniej można było skłaniać się ku czekaniu i oglądaniu afrykańskiego gracza grającego w mniejszej lidze w Europie. A teraz po prostu wyprzedzamy pewne fakty.

Maanaert dodał też, że Club Brugge ma trzypoziomowy proces weryfikacji potencjalnego transferu. Ten ostatni segment zdaniem belgijskiego działacza jest najważniejszy, a składa się z badania charakteru piłkarza jako człowieka, jego mentalności i stylu życia poza boiskiem. – Sukcesu nie można zagwarantować, więc staramy się wykluczyć porażki. Znajdując odpowiednich zawodników za odpowiednią cenę, zdajemy sobie sprawę, że transfery to najbardziej skomplikowana rzecz, jaką robimy jako klub piłkarski.

Złote interesy a Ferran Jutgla

Dzięki konkretnemu planowi Club Brugge zdobyło patent na ciekawe i później bardzo dochodowe transfery. Tego nie można im odmówić, to widać od lat. Poza tym to twardzi negocjatorzy, którzy choćby w tym roku za De Ketelaere żądali od Milanu kwoty pokroju 40 mln euro. Otoczenie piłkarza myślało, że działacze „Blauw-Zwart” oszaleli. Ale to tak naprawdę była technika negocjacyjna, która pozwoliła klubowi pobić swój rekord transferowy.

Teraz tę pozytywną tendencję, jeśli chodzi o wyszukiwanie niedocenianych perełek, doskonale obrazuje ściągnięcie Ferrana Jutgli z Barcelony za 5 mln euro. Statystyki Hiszpana do tej pory wyglądają następująco:

  • 14 meczów, 8 goli i 5 asyst
  • jeden wywalczony rzut karny
  • udział przy golu średnio co 72 minuty

Mariusz Moński twierdzi, że z oceną transferu Jutgli należy jednak poczekać. W klubie jest ogromna konkurencja na pozycjach w linii ataku i – co za tym idzie – Hiszpan w jakimś momencie może stracić aktualną pozycję w hierarchii: – Na chwilę obecną rzeczywiście wygląda na to, że Jutgla jest takim złotym interesem, ale swego czasu podobnie było z Teodorczykiem w Anderlechcie. Jak skończyła się jego przygoda – wszyscy wiemy. Więc z oceną transferu poczekałbym do końca sezonu, bo teraz jest moim zdaniem po prostu za wcześnie. Rywali do miejsca w składzie ma znakomitych (Jaremczuk, Lang, Sowah, Larin), więc jak przyjdzie kryzys strzelecki – a oprócz Haalanda i Lewandowskiego u każdego napastnika taki się pojawia – to i Hiszpan może stracić miejsce w składzie.

Bądź co bądź, Jutgla robi ogromne wrażenie w barwach „Niebiesko-Czarnych”. Jeśli 23-latek podtrzyma tempo, Club Brugge w niedalekiej przyszłości będzie mógł zacierać ręce z myślą o kolejnej milionowej przebitce.

Być jak Club Brugge

Mariusz Moński tłumaczy, czym wyróżnia się belgijski klub na tle konkurentów z rodzimego podwórka: – Club Brugge wyróżnia się tym, że od ponad 10 lat rozwija się stopniowo krok po kroku. Nie tylko poprzez budowę coraz silniejszego zespołu, ale również poprzez rozwój akademii, skautingu oraz dzięki bardzo dobrym wyborom kolejnych trenerów. To ostatnie jest bardzo ważne, bo każdy kolejny szkoleniowiec nie robi wielkich zmian, tylko buduje na tym, co stworzyli poprzednicy. Do tego duże znaczenie ma solidny trzon drużyny, który od kilku lat się nie zmienia: Mignolet, Mata, Mechele, Vormer, Vanaken, Rits.

– Obecnie to zdecydowanie najbogatszy i najsilniejszy kadrowo klub w Belgii. Jak wybudują wreszcie nowy stadion (ma być gotowy na sezon 2024/2025), ich przychody jeszcze zdecydowanie wzrosną – dodaje Moński.

Dbają o jakość kadr, pielęgnują piramidę od podstaw, ciągle inwestują. I – jak pokazuje ruch z zatrudnieniem nowego dyrektora sportowego – wyprzedzają fakty, a nie tylko reagują na zdarzenia. Tom Caluwe z KV Mechelen całkiem niedawno został wybrany najlepszym dyrektorem sportowym w Belgii? Okej, bierzemy go. 44-latek jest świeżo upieczonym pracownikiem Club Brugge, większym holenderskim klubom został ściągnięty sprzed nosa.

„Znamy swoje miejsce w szeregu”

Choć teraźniejszość w Brugii wygląda naprawdę dobrze, nikt nie traci czujności. Planowanie przyszłości to dla tamtejszych działaczy rzecz nadrzędna, dzięki której Club Brugge jest tam, gdzie jest. Od trzech lat na szczycie w Jupiler Pro League, a teraz na skrupulatnie podwyższanym szczycie swoich możliwości w europejskich realiach. Jak twierdzi Vincent Mannaert, to w dużej mierze zasługa świadomości, jakie miejsce w szeregu zajmuje się w świecie futbolu: – Kluczem do sukcesu jest to, że wiemy, kim jesteśmy. Mamy określoną tożsamość. Każdy klub czy liga jest częścią ogromnego łańcucha – tworzą go większe i mniejsze ryby. Trzeba to szanować. Z drugiej strony, patrząc z perspektywy tylko rozgrywek krajowych, jako topowy klub w Belgii musimy wygrywać, żeby swobodnie poruszać się po rynku transferowym i grać w Lidze Mistrzów. To naczynia połączone. Jedno wynika z drugiego i na odwrót.

– W procesie skautingowym skupiamy się na zawodnikach, którzy wyróżniają się w ligach podobnych do naszej lub o półkę gorszych. Jesteśmy wtedy cennym klientem dla „dostawcy” w mniej bogatszej lidze, a potem my przejmujemy tę samą rolę. Nie wybieramy między kurczakiem a jajkiem, ale wybieramy jedno i drugie. Wygrywamy i jednocześnie sprzedajemy naszych najlepszych graczy – dodaje Mannaert, który być może właśnie teraz buduje najsilniejsze Club Brugge w XXI wieku.

WIĘCEJ O FUTBOLU W BELGII:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

23 komentarzy

Loading...