Reklama

Bez meczu w tym sezonie. Co dzieje się z Kamilem Piątkowskim?

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

05 października 2022, 13:57 • 5 min czytania 26 komentarzy

Kamil Piątkowski? A kto to jest? – mogliby rzec kibice, którzy dopiero niedawno zaczęli śledzić realia polskiej piłki. Ale na wszelki wypadek odpowiadamy: to polski obrońca Red Bulla Salzburg, który niestety zupełnie zniknął z radarów. W tym sezonie nie wystąpił w żadnym spotkaniu, co możemy zrzucić na fakt, że jego rozwój storpedowały kontuzje. W jego przypadku zanosiło się na obiecującą karierę, ale na razie ambitne plany trzeba odłożyć w czasie. 

Bez meczu w tym sezonie. Co dzieje się z Kamilem Piątkowskim?

Podczas wrześniowego zgrupowania reprezentacji Polski ponownie rozpływaliśmy się nad grą Jakuba Kiwiora. Stało się już niemal pewne, że obrońca Spezii wywalczył sobie bilet do Kataru na mistrzostwa świata. Niemniej jednak jeszcze w poprzednim roku dla wielu kibiców było to anonimowe nazwisko, które nie znajdowało się na radarze selekcjonera. W notesie wpisany był natomiast Kamil Piątkowski, którego kariera rosła wykładniczo. Po świetnym sezonie w Rakowie Częstochowa Polak przeniósł się do światowej kuźni talentów Red Bulla Salzburg.

Ale co się stało, że 22-latek zupełnie zniknął z pola widzenia Czesława Michniewicza?

Kamil Piątkowski – dlaczego nie gra?

Forma Piątkowskiego w sezonie 2020/21 rosła z meczu na mecz. Przed klubowym gabinetem ustawiła się kolejka chętnych na środkowego obrońcę. Wśród nich były znane marki, takie jak Borussia Dortmund, AC Milan, Atalanta Bergamo, ale także Strasbourg. Od początku najkonkretniej wyglądała propozycja Salzburga, który nie dość, że wyłożył najwięcej kasy, to zdecydował się nie zaburzać harmonijnego rozwoju defensora i dał mu szansę powalczyć o wyjazd na Euro 2020 w Częstochowie.

Reklama

Światowy poziom w dwa lata

Świetnie go prześwietlili, przeprowadzili wiele rozmów na temat Kamila. Poznali go nie tylko od strony boiskowej, ale też i prywatnej. Uznali, że idealnie pasuje do ich klubu. Oceniają, że jest to piłkarz, który w ciągu dwóch, trzech lat może wejść na światowy poziom. Spodobało im się, gdy usłyszeli od nas, że czas na kluby pokroju AC Milan dopiero nadejdzie. Wszyscy uznaliśmy, że RB Salzburg to świetne miejsce do rozwoju – stwierdził na łamach TVP Sport Marcin Lewicki z agencji ProSport Manager.

Śledziliśmy Kamila przez długi czas. Przez ten okres bardzo imponował nam jego rozwój. Kamil jest młodym, bardzo ambitnym piłkarzem silnym w odbiorze i ze świetnym rozegraniem. Jego kreatywność bardzo pomaga nam praktykować nasz styl, bo zależy nam na starannej grze od tyłu. Kolejna rzecz to jego uniwersalność w defensywie. Fakt, że był częścią polskiej reprezentacji na Euro, był również bardzo pozytywną okolicznością, mimo że nie zagrał wtedy ani minuty – powiedział dyrektor sportowy Salzburga, Christoph Freund.

PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ

Jeszcze w pierwszym półroczu 2021 roku Piątkowski zapowiadał, że chce wywalczyć sobie pierwszy skład reprezentacji Polski na Euro 2020. Na turniej pojechał, ale ani razu nie zasiadł na ławce. Po mistrzostwach od razu wyjechał do Salzburga, pojawił się jeszcze na wrześniowym zgrupowaniu, w trakcie którego zaliczył słodko-gorzki występ przeciwko San Marino (7:1), notując pierwszą asystę w kadrze, ale też zaliczając fatalny błąd skutkujący stratą bramki. Wtedy też zaczęły się problemy Piątkowskiego.

Trzy kontuzje w rok

Jestem tu rok, a miałem już trzy kontuzje – najpierw kostka, potem stopa, a teraz mięsień czworogłowy. Wszystko w dość krótkim odstępie czasowym. Jest to bolesne, bo połowę swojego czasu w Austrii zamiast na grze spędzam na regeneracji i rehabilitacji. Mam jednak nadzieję, że to już minie bezpowrotnie, bo chcę się skupić na dobrym treningu i na grze – powiedział w rozmowie z Interią Piątkowski.

Kontuzje zupełnie storpedowały rozwój obrońcy, a początek zapowiadał się obiecująco. Austriackie media rozpisywały się o jego dobrym wejściu do składu. Pomogły w tym problemy innych zawodników. Cała linia defensywna miała kłopoty zdrowotne. Dopadły one również Piątkowskiego, choć sam jest sobie winny takiego stanu rzeczy. W prestiżowym spotkaniu z Rapidem Wiedeń podkręcił kostkę. Był przewidziany do gry w Lidze Mistrzów z Lille i trenerzy chcieli, by odpuścił pucharowe spotkanie z amatorskim Kalsdorf. 22-latek się zawziął i za wszelką cenę chciał wystąpić w obu starciach. Pech chciał, że uraz się pogłębił, kostka się złamała i Piątkowski zamiast stracić jeden mecz, wypadł na dwa miesiące.

Reklama

Tak się zaczęło moje nieszczęście. Doznałem złamania kostki. Siedziało to we mnie mocno – mała decyzja okazała się mieć tak wielki wpływ na moją karierę. Ominęły mnie spotkania w Lidze Mistrzów, a także liga, gdzie miałem teoretycznie grać w pierwszym składzie, bo rozmawialiśmy o tym z trenerem. Straciłem prawie dwa miesiące. W piłce nożnej to bardzo dużo czasu, w którym można się wybić i zagrać sporo fajnych meczów w takich rozgrywkach jak Liga Mistrzów – wyjaśnił dla Interii polski zawodnik.

Metoda małych kroków

Później wcale nie było wiele lepiej. Trener Matthias Jaissle rotował składem, próbując znaleźć złoty środek w defensywie. Finalnie po urazie Piątkowski zagrał tylko w trzech spotkaniach z rzędu, co nie pomogło mu w złapaniu regularności. Mimo to dalej znajdował się na radarze selekcjonera Michniewicza, o czym wspominał na początku swojej kadencji. Niestety przypałętała mu się kolejna kontuzja. Szansą miały być letnie przygotowania, podczas których 22-latek miał wywalczyć sobie miejsce w składzie. Wtedy ponownie znać o sobie dało kruche zdrowie. Uraz mięśnia czworogłowego wykluczył go z gry już na dwa miesiące.

W tym sezonie nie zagrał żadnego meczu: – Jestem tu rok, zagrałem 16 spotkań plus sparingi. Moim zdaniem i tak nie jest najgorzej przy dwóch kontuzjach. Przyszedłem tu bez języka, trafiłem tu sam i na początku przez pierwsze miesiące, było mi tu naprawdę ciężko. Dlatego na razie skupiam się na tym, żeby być zdrowym, na każdym treningu i meczu – kontynuował defensor.

Po 14 miesiącach od transferu Piątkowski nie dość, że nie zbliżył się do wyjściowego składu reprezentacji Polski, to od samej kadry się bardzo mocno oddalił. Nie zanosi się również, by sprawdziły się słowa agenta piłkarza o awansie na światowy poziom. Obecnie defensor pracuje, by w ogóle wrócić na boisko. Jak się dowiedzieliśmy, jest już zdrowy i czeka na decyzje trenera. W tym sezonie tylko raz pojawił się na ławce. Kolejnym krokiem są pierwsze minuty na boisku, a następnie regularna gra. No, chyba że ponownie spotka go pech. Jednak, jak sam piłkarz ma nadzieję, może już go wyczerpał.

WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Szymon Piórek
0
Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Liga Mistrzów

Niższe ligi

Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Szymon Piórek
0
Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Komentarze

26 komentarzy

Loading...