Reklama

Bohater czy gwałciciel? Tajemnica Justina Fashanu

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

01 października 2022, 13:06 • 31 min czytania 67 komentarzy

Kolejne kluby oddają mu honory. Kibice upamiętniają go stadionowymi oprawami, doceniając za odwagę w przełamywaniu społecznych barier i walkę z uprzedzeniami. Niekiedy można wręcz odnieść wrażenie, że umarł śmiercią męczennika. Wprawdzie popełnił samobójstwo, ale w jakiej atmosferze? Zaszczuty, ścigany, porzucony przez rodzinę, niemalże wyklęty. Pozbawiony nadziei. Tylko czy Justin Fashanu – pierwszy brytyjski piłkarz, który publicznie opowiedział o swoim homoseksualizmie i wypowiedział wojnę nietolerancyjnemu środowisku – rzeczywiście zasługuje na status bohatera? Jego pogmatwane losy, choć poruszające, wciąż kryją wiele tajemnic.

Bohater czy gwałciciel? Tajemnica Justina Fashanu

Kluczowe pytanie brzmi: co się właściwie stało 24 marca 1998 roku w hrabstwie Howard niedaleko Waszyngtonu?

HISTORIA JUSTINA FASHANU

Impreza w Maryland

Temat badało wielu dziennikarzy śledczych, w tym Dominic Kennedy z The Times i Brian Deer z The Mail on Sunday.

Co udało im się ustalić? Z całą pewnością w domu przy Oakton Lane miała miejsce skromnych rozmiarów domówka. Udział w imprezie wzięło siedem osób – sześcioro miejscowych nastolatków, a także 37-letni Justin Fashanu. Były piłkarz między innymi Norwich City i Nottingham Forest, swego czasu wschodząca gwiazda brytyjskiego futbolu. Jako zawodnik Fashanu nigdy nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Znalazł więc inny sposób, by zachować popularność – wyjawił na łamach prasy, że jest homoseksualistą, co szalenie zbulwersowało opinię publiczną na wyspach. Tym bardziej że czarnoskóry mężczyzna zaczął zdradzać pikantne szczegóły swoich romansów z osobami ze świata show-biznesu i polityki, a tego rodzaju afery zawsze najlepiej sprzedają się w brukowych mediach.

Reklama

Młodzi Amerykanie nie mogli o tym wszystkim wiedzieć. Soccer obchodził ich mniej od zeszłorocznego śniegu, podobnie jak erotyczne upodobania angielskich piłkarzy i polityków Partii Konserwatywnej. Dla nich Fashanu był po prostu sympatycznym, 28-letnim biznesmenem z Europy, który założył w Maryland klub piłkarski i szuka młodych ludzi do pracy w biurze oraz dziale marketingu. Oferta była zresztą warta rozważenia, skoro częstował piwem i marihuaną.

Rzecz jasna Fashanu kłamał jak najęty, by zrobić jak najlepsze wrażenie na towarzyszach zabawy. Taki był z niego bowiem biznesmen i właściciel klubu Maryland Mania, jak 28-latek. W 1998 roku Justin tonął w długach i nie był pewny, co ma ze sobą zrobić po odwieszeniu piłkarskiego obuwia na kołku. Jego stary znajomy z USA zasugerował w jednej z rozmów, że może załatwić mu robotę w sztabie szkoleniowym rzeczonego klubu i to by było na tyle. Anglik długo nie dawał też po sobie poznać towarzystwu, że jest gejem. W najlepsze flirtował z obecnymi na domówce dziewczynami, roztaczał wokół siebie urok. Aczkolwiek krótko przed północą w niewybredny sposób zaczepił jednego z imprezowiczów, który akurat rozmawiał przez telefon ze swoją mamą. Położył mu dłoń na kroczu, lecz chłopak o ksywie DJ odtrącił jego rękę. Stanowczo, choć bez gniewu. Potem DJ pokłócił się z zaborczą matką i postanowił, że – zamiast wracać do domu – pojedzie z Justinem do sklepu, by uzupełnić zapasy piwa. Zaznaczył, że jest heteroseksualistą i ma dziewczynę. Fashanu pokiwał głową z pełnym zrozumieniem.

Kiedy wrócili, na imprezie pozostała już tylko jedna osoba, która również wkrótce się pożegnała. DJ poczuł natomiast przemożną senność, mimo że w sumie wypił zaledwie trzy niskoprocentowe piwka. Zaczął się zastanawiać, czy to marihuana aż tak mocno na niego podziałała. Za zgodą gospodarza położył się na sofie w salonie i natychmiast zasnął. Później zeznał na komisariacie, że ocknął się następnego dnia w sypialni Justina ze spodniami opuszczonymi do kostek.

– Gdy się obudziłem, Justin zabawiał się ze mną oralnie – przyznał z poczuciem wstydu i upokorzenia.

***

Reklama

Śledczy bez większych trudności potwierdzili, że DJ mógł zostać wykorzystany seksualnie. Świadczyły o tym nie tylko opowieści i stan psychiczny nastolatka, ale i rany pozostawione na jego ciele, które odkrył policyjny lekarz. Pozostało do ustalenia, czy stosunek nie odbył się aby za zgodą obu stron. Miejscowy detektyw wybrał się zatem do Justina Fashanu, by poznać jego wersję zdarzeń. O dziwo, Anglik bardzo chętnie udzielił wstępnych wyjaśnień – sprawiał wrażenie spokojnego i pewnego swoich racji człowieka, który pod lupą wymiaru sprawiedliwości znalazł się na skutek jakiegoś zdumiewającego nieporozumienia. Stwierdził, że:

  • nie jest homoseksualistą.
  • nie pojechał z DJ-em po piwo około północy.
  • chętnie podda się badaniu wariografem i niezwłocznie dostarczy próbkę krwi do policyjnego laboratorium.

Fashanu zrobił więc świetne pierwsze wrażenie. Jak gdyby zależało mu, żeby szybko wyjaśnić tę kłopotliwą sprawę. Policjanci nie musieli się wszakże wznieść na wyżyny przenikliwości, by doszukać się łgarstw w jego odpowiedziach. Wkrótce udało im się zdobyć nakaz przeszukania domu i zatrzymania mężczyzny, lecz już go tam nie zastali. Budynek opustoszał. Justin – wbrew wyraźnemu poleceniu, by przez jakiś czas nie ruszać się z Maryland – opuścił Stany Zjednoczone natychmiast po rozmowie z detektywem. W popłochu. Postawiono mu zarzut napaści pierwszego i drugiego stopnia, a także napaści seksualnej drugiego stopnia.

Groziło mu do dwudziestu lat więzienia.

Pożegnalny list

Nigdy się nie dowiemy, czy Fashanu rzeczywiście odurzył i zgwałcił młodego Amerykanina. Na pewno sporo przesłanek na to wskazuje. Wydarzenia z marca 1998 roku odcisnęły bowiem trwałe piętno na psychice DJ-a. Wcześniej towarzyski i uprzejmy chłopak zmienił się w zamkniętego w sobie gbura, mającego skłonność do gwałtownych napadów wściekłości. Zaczęły go również dręczyć koszmary. Jego rodzina podjęła nawet decyzję o wyprowadzce z hrabstwa Howard, lecz zmiana środowiska na niewiele się zdała. Nie poskutkowały także konsultacje z psychiatrą. W latach 90. niewielu było zresztą specjalistów, którzy potrafili realnie pomóc mężczyźnie w uporaniu się ze straszliwą traumą gwałtu. Gdyby zarzuty były wyssane z palca, czy nastolatek zmieniłby się aż do tego stopnia?

Cokolwiek zastanawiające są również kłamstwa eks-piłkarza w rozmowie z amerykańskim detektywem na temat własnej orientacji. Choć tutaj wyjaśnienie może być akurat banalne – stosunki homoseksualne w stanie Maryland były wówczas całkowicie zakazane przez prawo. Fashanu na pewno coś o tym słyszał.

Po powrocie do ojczyzny 37-latek przez jakiś czas pozostawał w ukryciu. W końcu nawiązał jednak kontakt ze swoimi przyjaciółmi ze Stanów. – Poszedłem z tym chłopakiem do łóżka, to prawda, ale za jego zgodą! On też tego chciał. Po wszystkim okazał się być małym szantażystą. Rano zażądał ode mnie pieniędzy. Stwierdził, że jeśli mu nie zapłacę, wpakuje mnie do więzienia. Groził, że mnie zniszczy. Jestem niewinny – zapewniał. Znajomi jednogłośnie zalecili mu, by stawił czoła oskarżeniom. – Powiedziałem Justinowi, że musi jak najszybciej wrócić do USA i podjąć współpracę z policją. Tylko w ten sposób mógł odzyskać swoje dawne życie. On jednak nie chciał o tym słyszeć. Już się do mnie więcej nie odezwał – wspominał AJ Ali, właściciel klubu Maryland Mania.

Dlaczego Fashanu aż tak bardzo bał się procesu? Znów – na dwoje babka wróżyła. Być może, najzwyczajniej w świecie, był winny. On sam twierdził zaś, że czarnoskóry homoseksualista nie ma szans na sprawiedliwy werdykt przed amerykańskim sądem, gdy o zbrodnię oskarża go biały nastolatek.

Miał poczucie, że wyrok tak naprawdę już zapadł.

O tym, że jestem ścigany dowiedziałem się z telewizji. Wydźwięk materiału był jasny – wszyscy uwierzyli w moją winę. Nie mogłem znieść, że sprowadzę na moją rodzinę i przyjaciół jeszcze więcej wstydu i zmartwień

Justin Fashanu

2 maja 1998 roku Fashanu podjął ostateczną decyzję. Był przekonany, że amerykańska policja wystawiła za nim międzynarodowy list gończy (co, swoją drogą, nie było prawdą – media podały błędną informację na ten temat), więc jego czas na wolności nieubłaganie dobiega końca. Nie miał zamiaru czekać na to, aż smutni panowie ze Scotland Yardu zakują go w kajdany. Udał się do baru na drinka, zrelaksował przez godzinę w gejowskiej saunie, po czym włamał się do opuszczonego garażu przy Fairchild Place w Londynie. Zabezpieczył folią list pożegnalny i powiesił się na sznurze, który przyniósł ze sobą w plecaku. Wszystko zaplanował.

– Bycie gejem i osobą publiczną jest bardzo trudne, ale nie chcę narzekać na swój los. Pragnę jedynie zapewnić, że nie zgwałciłem tego chłopca. Poszedł ze mną do łóżka z ochotą, a później zażądał pieniędzy. Oczywiście już słyszę wasze pytanie: „skoro tak było, to dlaczego uciekłeś?”. Cóż, wymiar sprawiedliwości nie zawsze jest… sprawiedliwy. Nie mógłbym liczyć na uczciwy proces z uwagi na moją orientację seksualną – napisał Fashanu.

Jako gorliwy chrześcijanin, wyraził również nadzieję, że Jezus przyjmie go do swojego domu.

DJ nigdy nie wycofał się z oskarżeń wobec Fashanu, a opinia publiczna nigdy się nie dowiedziała, czy w jego organizmie wykryto ślady po podanych mu podstępem środkach odurzających. – Przykro mi, że Justin się powiesił. Liczyłem, że stanie przed sądem – skwitował Amerykanin dla „Washington Post”.

Autsajder

Jak to możliwe, że burzliwe życie pierwszego brytyjskiego piłkarza, który odważył się dokonać coming outu, znalazło aż tak ponury finał? Opowieść wypada zacząć od samego początku.

Justin Fashanu przyszedł na świat 19 lutego 1961 roku w Londynie, jako syn nigeryjskiego prawnika i pielęgniarki pochodzącej z Gujany. Nie było mu jednak dane długo się cieszyć rodzicielską miłością i ogrzewać w cieple domowego ogniska. Ojciec chłopca postanowił bowiem powrócić do ojczyzny, a postawiona w beznadziejnej sytuacji materialnej matka, ku własnej rozpaczy, zmuszona była przekazać Justina i jego młodszego brata Johna pod skrzydła opiekunów z ośrodka Barnardo’s – organizacji charytatywnej, zajmującej się osieroconymi lub porzuconymi dziećmi, zanim trafią one do rodzin zastępczych. Kobieta stanęła przed najtrudniejszym dla matki wyborem. Pewnie mogła zatrzymać dzieci przy sobie i obserwować, jak dręczy je głód. Postanowiła jednak dać synom szansę na lepsze dzieciństwo. Wierzyła, że rodzice zastępczy zagwarantują Justinowi i Johnowi porządną edukację, co otworzy przed chłopcami nowe perspektywy w przyszłości. – Miałam też dwójkę dzieci z poprzedniego związku. Czułam, że to jedyne wyjście. Nie widziałam alternatywy, nie miałam wyboru – wspominała.

Bracia Fashanu zostali ostatecznie przygarnięci przez państwa Jacksonów – biała rodzinę zamieszkałą w hrabstwie Norfolk, około 120 kilometrów na północny wschód od stolicy. Spełniło się tym samym życzenie ich biologicznej matki, ponieważ chłopcy (jeden trzy-, drugi czteroletni) trafili naprawdę nieźle. Alf i Betty Jacksonowie byli ciepłą, pełną naturalnego uroku parą, gotową przychylić nieba przybranym synom. Starali się jak mogli, by Justin i John nie czuli się wyobcowani w niewielkiej miejscowości Shropham, gdzie w latach 60. minionego stulecia sama obecność czarnoskórych dzieciaków wywoływała wielką sensację. Naturalnie nie udało im się w stu procentach ochronić braci przed rasistowskimi przytykami, lecz w ich domu niewątpliwie mogli oni liczyć na wszelkie wygody.

– Do osiemnastego roku życia na co dzień w ogóle nie widywałem czarnoskórych osób. Nie licząc mojego brata oraz fotografii Michaela Jacksona i Muhammada Alego. Mama odwiedzała nas tylko raz w miesiącu. Początkowo nie radziłem sobie z tym wszystkim najlepiej, miałem kłopoty z zasypianiem. Lekarz polecił przyszywanej mamie, by często mnie przytulała. Dopiero to dało mi poczucie bezpieczeństwa – wspominał John Fashanu w filmie dokumentalnym stacji BBC.

Justin był moją tarczą, moją siłą, moją inspiracją. Moim pierwszym idolem. W ośrodku Barnardo’s trzymałem się bardzo blisko niego. To chyba naturalne – czułem, że nie mam już mamy, nie mam taty. Pozostał mi tylko on

John Fashanu

Koniec końców to właśnie młodszy z braci okazał większą wyrozumiałość względem biologicznych rodziców. Był znacznie bardziej otwarty na spotkania z matką, a nawet wybrał się do Afryki, by po latach rozłąki zobaczyć się z ojcem, a także poznać swoich nigeryjskich krewniaków. Justin – dumny i latami pielęgnujący w sobie poczucie krzywdy – nie wziął udziału w tej podróży. Nigdy do końca nie pogodził się z faktem, że przyszło mu dorastać w domu zastępczym. W jakimś sensie przyzwyczaił się do tego, że jest wyrzutkiem. Autsajderem. Jedynie przed swoim młodszym bratem umiał się otworzyć. – Łączyła nas wtedy niezwykła relacja. Dziecięce traumy sprawiły, że długo miałem problemy z mówieniem. Wada wymowy była tak poważna, że nawet moja „biała mama” nie potrafiła mnie zrozumieć. Tylko Justin nie miał z tym trudności. Betty pytała go, co powiedziałem, a on przekładał moją paplaninę na zrozumiałe słowa – opowiadał John.

Rekordowy transfer

Nauczyciele zapamiętali Justina Fashanu jako inteligentnego, choć niezbyt pracowitego nastolatka. Ich zdaniem dorastał on w przekonaniu, że czarnoskóry mieszkaniec Anglii może dorobić się wielkich pieniędzy wyłącznie w branży rozrywkowej. Jako tancerz, muzyk lub sportowiec. No i właśnie w sporcie chłopak postanowił poszukać swoich szans na dostanie, wystawne życie, o jakim zawsze marzył. Był zresztą naturalnie utalentowany w tym kierunku – szybki, silny, skoczny, wytrzymały; wyróżniający się podczas szkolnych zawodów lekkoatletycznych. Ponoć stanowił również materiał na dużej klasy pięściarza i nieźle spisywał się w rozgrywkach tenisowych oraz koszykarskich. Ale prawdziwą furorę robił przede wszystkim na piłkarskich boiskach. W wieku trzynastu lat zgłosił się do akademii Norwich City, gdzie szybko poznał się na nim Ronnie Brooks, skaut i szkoleniowiec cieszący się niezwykłą estymą w hrabstwie Norfolk.

Brooks – doświadczony łowca piłkarskich talentów – momentalnie zdał sobie sprawę, że Fashanu stanowi materiał na gwiazdę brytyjskiego futbolu. Problematyczną kwestią mógł być jedynie charakter młodego zawodnika. Justin stał się bowiem dość krnąbrny – migał się od wypełniania poleceń na treningach, generalnie lubił chadzać własnymi ścieżkami. Trenerowi w końcu udało się jednak zdobyć jego zaufanie. Z czasem Fashanu zaczął mu się nawet zwierzać z prywatnych rozterek.

– Brooks był dla Justina jak ojciec. Zresztą dla mnie też – na łamach The Independent przyznał John Fashanu. Młodszy z braci także podjął treningi w szkółce „Kanarków”. Aczkolwiek, ku swej głębokiej frustracji, długo pozostawał w cieniu bardziej utalentowanego i lepiej zbudowanego Justina.

Sztab trenerski Norwich nie zwlekał długo z przesunięciem Justina do pierwszego zespołu. Już zimą 1979 roku niespełna osiemnastoletni zawodnik zadebiutował na poziomie First Division. Naprawdę głośno zrobiło się zaś o nim w sezonie 1979/80, gdy popisał się fenomenalnym trafieniem w przegranym 3:5 starciu z Liverpoolem. Ekipa The Reds regularnie święciła w tamtym okresie sukcesy zarówno na krajowej, jak i europejskiej arenie, więc mecze z jej udziałem cieszyły się rzecz jasna olbrzymim zainteresowaniem w całej Anglii. Stąd nie może dziwić, że powtórka spektakularnej bramki Fashanu stała się w brytyjskich mediach jednym z najpopularniejszych piłkarskich klipów pierwszej połowy lat 80. BBC puszczało ją na okrągło i uznało najpiękniejszym golem sezonu.

Zgodnie z przewidywaniami Ronniego Brooksa, Fashanu w ekspresowym tempie wyrósł na pierwszoplanową postać swojego zespołu. Wprawdzie w 1981 roku „Kanarki” spadły z ligi, ale młody napastnik zapisał na swoim koncie aż 19 bramek, ocierając się o tytuł króla strzelców rozgrywek. Było więc oczywiste, że nie grożą mu występy na zapleczu angielskiej ekstraklasy. – Był silnym, wysokim i skutecznym napastnikiem. Wtedy wszyscy trenerzy w lidze takich szukali – ocenił Brooks.

W sierpniu 1981 roku Justin pożegnał się z Carrow Road i dopiął hitowy transfer do Nottingham Forest. Co może z dzisiejszej perspektywy nie brzmi szczególnie ekscytująco, lecz trzeba pamiętać, że w 1978 roku podopieczni Briana Clougha niespodziewanie sięgnęli po mistrzostwo Anglii, a następnie dwa razy z rzędu zatriumfowali w Pucharze Europy. Drużyna była zatem popularna, mocna, ambitna i w teorii stanowiła świetne pole do dalszego rozwoju dla dwudziestoletniego Fashanu. Sama kwota odstępnego świadczyła zresztą o tym, że Clough bardzo chciał mieć napastnika u siebie. Nottingham zapłaciło za Justina aż milion funtów – był to rekord, jeśli chodzi transfery o czarnoskórych piłkarzy i generalnie jedna z największych transakcji w dziejach brytyjskiego futbolu.

Co właściwie mogłoby pójść nie tak?

Wszystko wskazywało na to, że Fashanu będzie już tylko lepszy, a jego success story zainspiruje kolejne pokolenia czarnoskórych piłkarzy z Wielkiej Brytanii, wtedy jeszcze dość nieśmiało pukających do bram wielkiego futbolu i narażonych na gwizdy czy też rasistowskie buczenie z trybun.

„Bar dla ciot”

Justin po transferze do Nottingham odleciał w przestworza. Wyświechtane hasło o wodzie sodowej uderzającej do głowy byłoby w tym kontekście olbrzymim niedopowiedzeniem. Już w Norwich zapracował sobie na status bohatera bulwarówek – lokalnego celebryty, bez ustanku rozdającego autografy i rozbijającego się po mieście nowym modelem BMW. Ale tam potrafił go jeszcze okiełznać trener Ronnie Brooks, niekiedy przy wsparciu Betty Jackson, która umiała być bardzo surowa, gdy zachodziła taka potrzeba. Zmiana barw klubowych sprawiła jednak, że Fashanu znalazł się z dala od swoich opiekunów i mentorów. Rozluźniły się również jego relacje z bratem, a biologiczna matka nie śmiała w jakikolwiek sposób ingerować w prywatne sprawy syna. Mogłaby się nadziać na ciętą ripostę.

Transfer do Nottingham Forest sprawił, że straciłem brata

John Fashanu

Nowo przybyły gwiazdor Forest, mogący się poszczycić najwyższą tygodniówką w zespole, zaczął zatem całymi garściami czerpać z uroków życia w Nottingham. Zamieszkał w najlepszej dzielnicy w mieście. Ubierał się ekstrawagancko, obwieszał kosztowną biżuterią. Miał też zwyczaj pozostawiania samochodu tam, gdzie mu było akurat w danym momencie najwygodniej. Mandaty za złe parkowanie wręcz kolekcjonował i nigdy nie regulował ich na czas. Nie mieściło mu się w głowie, że policja może czepiać się słynnego Justina Fashanu o takie błahostki. – Chcę być jeszcze sławniejszy i jeszcze bogatszy – odpowiedział, gdy spytano go, gdzie widzi siebie za dziesięć lat. Co dość dobrze oddaje jego stan ducha. Nie marzył o powołaniu do reprezentacji Anglii, o mistrzostwie kraju. Pragnął lansu.

Pogłoski o hulaszczym trybie życia Fashanu naturalnie dotarły do uszu Briana Clougha, któremu napastnik szybko zaczął działać na nerwy. Pewnego dnia Justin pojawił się na treningu w absurdalnym, futrzanym stroju, nawet buty miał ozdobione futerkiem. – Czy ten futrzany kretyn nie może zacząć się tak popisywać na boisku? – warknął na ten widok zdegustowany szkoleniowiec. A był to dopiero początek konfliktu na linii Clough – Fashanu.

Sytuacja na The City Ground generalnie stawała się wówczas skomplikowana i nieprzyjemna. Narastało napięcie między Cloughem a jego wieloletnim współpracownikiem Peterem Taylorem, co ostatecznie doprowadziło do odejścia tego drugiego ze sztabu. Proces odmładzania drużyny również nie przebiegał zgodnie z planem. No i zespół zwyczajnie źle wszedł w sezon 1981/82. Między innymi z uwagi na fatalną dyspozycję strzelecką Fashanu, który w Norwich dał się poznać jako napastnik umiejący zrobić coś z niczego, natomiast w Forest zaczął pudłować nawet w najprostszych sytuacjach. Clough bez mrugnięcia okiem skorzystał z okazji, by uderzyć w Taylora. – Zapłaciliśmy milion funtów za kompletnego idiotę. Osoba odpowiedzialna za ten transfer [w domyśle: Taylor] nie wykonała należycie swoich obowiązków. Ja się pod tym nie podpisałem, to nie był mój pomysł – wspominał manager w rozmowie z lokalnymi mediami.

Jak gdyby Nottingham mogło dokonać milionowego transferu bez jego akceptacji…

W sumie Fashanu zdobył dla Nottingham Forest zaledwie trzy gole w przeszło trzydziestu występach. Katastrofalny bilans. Czarę goryczy przelały doniesienia o tym, że piłkarz jest regularnie widywany w barze La Chique. Był to jedyny w mieście lokal dedykowany homoseksualistom. – Pieprzony Fashanu jest pedziem?! – wściekł się w końcu Clough, gdy kolejna osoba napomknęła mu o wzbudzających kontrowersje upodobaniach Justina. Postanowił urządzić konfrontację.

– Gdzie byś się udał, żeby kupić bochenek chleba? – zagadnął podchwytliwie swego podopiecznego.
– Sądzę, że do piekarni – odparł zdezorientowany piłkarz.
– A po udziec jagnięcy, dokąd byś poszedł?
– Do rzeźnika, trenerze.
– Rozumiem. Wyjaśnij mi w takim razie, po co wciąż łazisz do tego baru dla ciot? – wypalił Clough.

Trudno powątpiewać w prawdziwość tej anegdoty. Clough przytoczył ją we własnej autobiografii.

Co do zasady charyzmatyczny szkoleniowiec zwykł okazywać wsparcie piłkarzom znajdującym się na życiowym zakręcie. Wyciągał z dołka graczy uzależnionych od hazardu. Dawał dobre rady podopiecznym, których dobijały problemy małżeńskie. Jednak dla Fashanu nie miał za grosz ciepła czy wyrozumiałości. Każde jego nieudane zagranie na treningu kwitował wulgarnym, dwuznacznym żartem, a refleks do tego rodzaju odzywek miał przecież niezrównany. Po każdym nędznym występie w First Division gnoił napastnika na oczach reszty zespołu. Ostatecznie udało mu się całkowicie zdruzgotać psychikę Justina. Powróciły demony przeszłości – Fashanu przez moment zasmakował splendoru, lecz Clough sprowadził go z powrotem do pozycji upodlonego wyrzutka. Wyobraźcie sobie, że wasz szef – w biurze, warsztacie, magazynie; gdziekolwiek – każdego dnia daje wam do zrozumienia, jak bardzo wami gardzi. Jak długo można coś takiego znosić?

Sytuacja stała się toksyczna. Rugany przez trenera Justin niekiedy nie potrafił powstrzymać łez, co go tylko dodatkowo upokarzało. Raz zdarzyło mu się nawet tuż przed meczem odmówić wyjścia na murawę, do tego stopnia zżerał go stres. Clough zdzielił go za to z plaskacza. Anglik zareagował też furią na wieść, że Fashanu ukojenia szuka w chrześcijańskich nabożeństwach. – A więc teraz został jeszcze religijnym fanatykiem? Trzeba go jak najszybciej wypieprzyć z klubu! – pieklił się manager. Definitywnie wykluczył znienawidzonego piłkarza z zajęć pierwszego zespołu Forest. Kiedy Justin nieproszony pojawił się na treningu, wezwano policję.

– To najgorszy transfer w erze Clougha i Taylora – nie ma wątpliwości publicysta Duncan Hamilton.

– Przenosiny do Nottingham to największa pomyłka w mojej karierze  – stwierdził sam Justin na łamach The Independent.

Na tym transferze przegrali wszyscy.

Upadek

Już po roku Fashanu został wypożyczony do Southampton, a następnie sprzedany do Notts County za 150 tysięcy funtów. Zaledwie 150 tysięcy, biorąc pod uwagę, ile Nottingham dopiero co za niego zapłaciło. Clough po latach plątał się w zeznaniach – z jednej strony przyznał, że był dla Justina zbyt ostry i nie sprawdził się w tej sytuacji jako manager, bo finalnie nie zdołał odnaleźć z podopiecznym wspólnego języka. Jego bezlitosne metody „motywacji” kompletnie nie zadziałały.

Aczkolwiek wspomniany Duncan Hamilton cytuje też inną wypowiedź managera na łamach książki „Provided you don’t kiss me: 20 years with Brian Clough”. – Fashanu był beksą. Nie wiem, jak by sobie poradził w Middlesbrough w latach 50. Płakał już wtedy, gdy podchodziłem się przywitać. Miał tak wiele problemów osobistych, że nie byłbym w stanie tego naprostować, nawet gdybym powołał pod broń cały legion tych bab udzielających gospodyniom domowym złotych porad w kolorowych gazetkach. Do cholery, byłem managerem, a nie psychiatrą! Nie wiedziałem, jak mam z nim rozmawiać. Co miałem powiedzieć, żeby zmienić jego sytuację? Może i chłopak pozornie wyglądał na wartego milion funtów, ale z całą pewnością realnie nie był tyle wart – stwierdził Clough.

Agent sportowy Ambrose Mendy zauważył w rozmowie z portalem The Face, że manager Nottingham – utytułowany, powszechnie ceniony, wręcz uwielbiany – był jedyną osobą, która mogła w tamtym okresie ochronić Fashanu. – Gdyby tylko Clough dostrzegł w Justinie człowieka, cała ta historia potoczyłaby się inaczej. Piłkarski świat nigdy nie ujrzał pełni potencjału Justina. Doświadczenia z Nottingham kazały mu jeszcze głębiej ukryć swoje prawdziwe oblicze. Decydował się na szalone kroki. Jak choćby pozorowany romans z Julie Goodyear, gwiazdą „Coronation Street„. To był cyrk, medialna maskarada. 

Nie wiem, dlaczego Justin zdecydował się na rozpuszczenie takich sugestii w mediach. Widywano nas razem, bo się przyjaźniliśmy i to wszystko. Wtedy nie chciałam komentować tych plotek, ponieważ byłoby to poniżej mojej godności

Julie Goodyear

Na początku lat 80. homofobia w Wielkiej Brytanii była dość powszechnym zjawiskiem. Kraj obawiał się wówczas epidemii wirusa HIV, o roznoszenie którego obwiniano właśnie homoseksualistów, stereotypowo uważanych za ludzi rozwiązłych. Aktywista Peter Tatchell stawia nawet tezę, że homofobiczne trendy były z premedytacją podsycane przez konserwatywny gabinet Margaret Thatcher. – W latach 80. przez Wielką Brytanię przetoczył się szereg kampanii społecznych i krucjat moralnych, bezpośrednio wymierzonych w homoseksualistów. Epidemię AIDS przedstawiano jako „gejowską plagę”. Sama Thatcher podczas konwencji partyjnej torysów zaatakowała prawo do bycia LGBT. Wkrótce jej rząd uchwalił zakaz tak zwanej promocji homoseksualizmu.

Można więc stwierdzić, że Brian Clough był po prostu typowym przedstawicielem tamtych czasów. Z typowymi dla tamtych czasów uprzedzeniami. Marne to jednak usprawiedliwienie. Zresztą nawet koledzy z szatni Forest – jak wszyscy piłkarze, mający zamiłowanie do szyderki – nie urządzili Fashanu takiego piekła, jak trener.

***

Tymczasem działacze Notts County nie mogli wyjść z podziwu, że zatrudnienie Fashanu przyszło im aż tak łatwo. Okej, napastnik w ekipie Nottingham Forest kompletnie rozczarował, ale to wciąż był przecież ten sam gość, który w barwach Norwich zachwycił piłkarską Anglię. W ciągu kilkunastu miesięcy nie mógł całkowicie zapomnieć, jak się zdobywa gole. – Brian Clough nigdy się przesadnie nie przejmował chybionymi transferami. Kiedy jakiś piłkarz zawodził, po prostu się go pozbywał. Pieniądze były tutaj kwestią drugorzędną. Sęk w tym, że Fashanu był najlepiej zarabiającym piłkarzem Forest. Dostawał tam 800 funtów tygodniowo. Spodziewałem się zatem, że mnie szybko spławi, kiedy zaproponowałem mu 400 funtów. Ku mojemu zaskoczeniu, zgodził się bez żadnych negocjacji. To było niesamowite – wspominał Jack Dunnett, wieloletni prezes klubu, w materiale portalu Nottinghamshire Live.

Fashanu w zespole „Srok” odzyskał część dawnego blasku. Nie uchronił jednak klubu przed dwiema kolejnymi degradacjami – najpierw do drugiej, a następnie do trzeciej ligi. Na dodatek posłuszeństwa odmówiło mu kolano. W 1985 roku podpisał jeszcze kontrakt z Brighton, lecz nie był w stanie kontynuować kariery. Wyjechał do Ameryki Północnej, gdzie poddał się serii skomplikowanych zabiegów, mających przywrócić jego ciało do stanu używalności.

Po powrocie zza oceanu w 1989 roku napastnik otrzymał szansę w Manchesterze City, ponieważ obiecująco wypadł w kilku test-meczach. Jego przygoda z „Obywatelami” zakończyła się jednak na zaledwie dwóch krótkich występach. Dlaczego? Kulisy zdradził cytowany już agent, Ambrose Mendy. – Przyjechałem do klubu, by ustalić szczegóły długoterminowego kontraktu. Nagle usłyszałem jakieś zamieszanie w sali konferencyjnej. Trzasnęły drzwi i ujrzałem managera City, szybkim krokiem zmierzającego w moim kierunku. Oczy niemalże wypadły mu z orbit. „Coś ty mi, kurwa, zrobił? Wiedziałeś o tym! Wiem, kurwa, że o tym wiedziałeś i to zataiłeś!” – krzyczał. Kazałem mu się uspokoić i wyjaśnić, w czym rzecz. „To pedał! On rucha się z facetami! Wiedziałeś o tym!”.

Mendy przyznał na łamach portalu „The Face”, że dał swojemu rozmówcy w mordę.

Coming out

Orientacja seksualna Fashanu stała się w środowisku tajemnicą poliszynela. Po nieudanej próbie zaistnienia w Manchesterze, napastnik – również bez powodzenia – usiłował się zaczepić w West Hamie. Tam koledzy unikali go w saunie i pod prysznicem, nie chcieli też dzielić z nim pokoju w hotelu. – Po meczach mieliśmy w zwyczaju relaksować się w jacuzzi. Kiedy dołączał do nas Justin, część chłopaków natychmiast wstawała i wychodziła. Dobrze wiedziałem, dlaczego. Justin też to rozumiał. Żałuję, że wtedy nie zareagowałem. Może trzeba było obrócić to w żart? Powiedzieć im, że są za brzydcy, żeby Justin miał się do nich przystawiać? Sam nie byłem homofobem, ale swoim milczeniem pozwoliłem homofobii narastać – przyznał Leroy Rosenior, były gracz „Młotów”, w reportażu Sky Sports.

Złośliwe uwagi nie ominęły także Johna Fashanu. – Hej, słyszałem, że twój brat jest pedziem! To u was rodzinne? – usłyszał pewnego dnia.

John w drugiej połowie lat 80. nie utrzymywał bliskich kontaktów z bratem. Dawno przestał go prosić o pieniądze lub pomoc w rozwoju kariery, ponieważ Justin konsekwentnie mu odmawiał. Twierdził wyniośle, że człowiek w życiu musi na wszystko zapracować sam. Inna sprawa, że w gruncie rzeczy zastosowanie się do tej porady wyszło Johnowi na dobre. Podczas gdy starszy Fashanu osuwał się ze szczytu w stronę dna, pomału rozmieniając się na drobne, młodszy dynamicznie wspinał się ku górze. W 1986 roku został piłkarzem Wimbledonu i wraz z kultowym „Szalonym Gangiem” w sezonie 1987/88 zatriumfował w Pucharze Anglii. Zanotował nawet dwa występy w seniorskiej reprezentacji kraju. Teraz to on miał wszelkie powody, by patrzeć na brata z góry. Wreszcie go przyćmił.

John obawiał się jednak, że coraz mocniej zszargana reputacja Justina stanie się dla niego obciążeniem. – Dawny opiekun stał się moim arcywrogiem. Bałem się, co ludzie o mnie pomyślą. Justin, John. Tutaj imię na „J”, tam też. Ja cieszyłem się opinią boiskowego twardziela. Takim byliśmy zespołem. Vinnie Jones, John Fashanu, Dennis Wise… To była ekipa twardych facetów, każdy z nas miał wizerunek macho. Ludzie kochali nasz styl gry i nasz sposób bycia. Jak to by wyglądało, gdyby wyszło na jaw, że mój brat jest homoseksualistą? A gdyby ludzie zaczęli nas mylić? – zastanawiał się na łamach The Guardian.

Ulubieńca kibiców Wimbledonu ogarnęła zatem prawdziwa panika, kiedy jesienią 1990 roku Justin wyznał mu wreszcie wprost, że faktycznie jest gejem i ma zamiar dokonać wielkiego coming out na łamach The Sun, najpoczytniejszego brytyjskiego brukowca.

***

Skąd w ogóle takie postanowienie?

Po pierwsze, Justin zdawał sobie sprawę, że dziennikarze zdążyli już zgromadzić sporo materiałów na jego temat i lada moment opublikują artykuł opatrzony wielce wymownymi fotografiami z gejowskich klubów. Skoro skandal tak czy owak miał wybuchnąć, to piłkarz wolał osobiście dokonać detonacji tej bomby i do pewnego stopnia skontrolować treść oraz wydźwięk tekstu. Który w innym wypadku raczej nie byłby pozytywny, biorąc pod uwagę, że redakcja The Sun latami wspierała (mniej lub bardziej otwarcie) rząd „Żelaznej Damy”. Poza tym, gazeta gotowa była sporo mu zapłacić za udzielenie tak przełomowego wywiadu, a on rozpaczliwie potrzebował forsy. Chciał znowu żyć po wielkopańsku, marzyło mu się otwarcie własnej restauracji w Kanadzie. Nie miał jednak żadnych oszczędności, no a było mało prawdopodobne, by zdołał się jeszcze dorobić fortuny na futbolu. Uznał więc, że zapewni sobie popularność jako homoseksualny celebryta. Summa summarum, za jego coming outem kryło się znacznie więcej desperacji i oportunizmu, niż głębokiej, wewnętrznej potrzeby opowiedzenia prawdy o sobie.

John robił co mógł, by zablokować cały proces. Prosił, błagał, groził. Próbował nawet przekupić starszego brata. – Obiecał, że jeśli dam mu pieniądze – 75 tysięcy funtów – nie pójdzie do prasy. Przekazałem mu kasę poprzez agenta. Nasza rodzina nie potrzebowała wtedy takiego wstydu. I co? Dwa dni później The Sun opublikowało swój artykuł. Justin zrobił ze mnie frajera. Spuścił bombę atomową na naszą rodzinę. Nasza mama zmarła – już wcześniej chorowała, a ten skandal ją dobił – żalił się młodszy z braci na łamach Daily Mail. – Ludziom może się nie podobać moje podejście, lecz ja starałem się chronić rodzinę. Wtedy homoseksualizm budził odrazę. Facetów opuszczających gejowskie kluby bito na ulicach. Justin zachował się odważnie, ale skrzywdził najbliższych.

„Jest wielki! Jest czarny! Lubi dostawać klapsy! Fashanu, Fashanu!” – tak w wolnym tłumaczeniu brzmiała nowa ulubiona przyśpiewka oponentów Wimbledonu, napisana w reakcji na wyznania Justina Fashanu. Pierwszego zadeklarowanego piłkarza-homoseksualisty w Wielkiej Brytanii. John nie potrafił się z tym pogodzić. Czuł się zbrukany. Sam też udzielił więc wywiadu. Na łamach pisma The Voice wyraził obrzydzenie w stosunku do brata i nazwał go „wyrzutkiem społecznym”. Później przy każdej możliwej okazji odcinał się od człowieka, który dawniej, jeszcze w przytułku Barnardo’s, był dla niego całym światem.

Nigdy więcej ze sobą nie porozmawiali.

Skandalista

Tymczasem Justin, tak jak oczekiwał, stał się pupilkiem mediów. Sportowej kariery nie udało mu się wskrzesić – w latach 1988-1997 zaliczył w sumie szesnaście klubów w sześciu różnych krajach. Często były to zespoły półamatorskie. Dla łowiących gorące tematy dziennikarzy nie miało to jednak większego znaczenia.

Nie chcieli przecież dyskutować z nim o futbolu. – Dlaczego postanowiłem wyznać prawdę? Powodów było kilka. Przez cztery lata pracowałem nad tym, by moje ciało znów stało się sprawne i silne. Był to dla mnie traumatyczny okres, który potraktowałem jako koniec pewnego rozdziału w moim życiu. Poczułem, że nadeszła pora, by odsłonić prawdzie oblicze. Tym bardziej że coraz więcej osób ze środowiska plotkowało o mojej seksualności – powiedział Fashanu magazynowi Gay Times w 1991 roku. – Poza tym, mój przyjaciel – młody chłopak, też mający problemy z swoją seksualnością – popełnił niedawno samobójstwo w pokoju hotelowym w Kanadzie. Takich zagubionych dzieciaków jak on mogą być miliony. Jego rodzina go nie rozumiała, został wyrzucony z domu. Dotarło do mnie, że wszyscy, zwłaszcza osoby publiczne, muszą zaakceptować ciążącą na nich odpowiedzialność. Naszą odpowiedzialnością jest mówienie prawdy.

– Zdecydowałem się najpierw porozmawiać z The Sun, bo to tę gazetę czytają piłkarscy kibice – dodał.

W innej rozmowie stwierdził z kolei: – Ludzie muszą znać prawdę. Młodzi, starzy, to bez znaczenia. Wszyscy muszą zrozumieć, że każdy człowiek ma prawo do wyrażania siebie i swojej seksualności w dowolny sposób. Goście tacy jak ja – agresywni piłkarze, cieszący się reputacją macho – muszą wreszcie wyjść i powiedzieć: „tak, jestem gejem, nawet jeśli mój wizerunek nie ma nic wspólnego ze stereotypowym postrzeganiem homoseksualistów”.

Obudziła się we mnie nowa osobowość. Wolna, pełna kreatywności

Justin Fashanu

Wychowanek Norwich starał się wypełniać rolę rzecznika homoseksualnych sportowców, zmuszonych do ukrywania swych prawdziwych uczuć. Chętnie dzielił się refleksjami na temat toksycznego modelu męskości w świecie futbolu. Zapewniał, że można być jednocześnie dumnym czarnoskórym i dumnym gejem. Opowiadał o swoim przywiązaniu do wartości chrześcijańskich i związanych z tym rozterkach. Były to na ogół mądre i – jak na tamte czasy – naprawdę niebanalne przemyślenia. Justin kiepsko wypadał tylko wówczas, gdy dziennikarze poruszali z nim tematy polityczne. Zdarzyło mu się nawet palnąć z rozbrajającą szczerością, że niewiele wie o Nelsonie Mandeli. Przyznał się również do głosowania na torysów, co kompletnie zbiło z pantałyku jego lewicujących sympatyków.

Piłkarz prędko zdał sobie jednak sprawę, że za ogólnikowe wypowiedzi tabloidy zbyt wiele mu nie zapłacą. Pojął, że musi podkręcić wokół siebie atmosferę, by dziennikarze dalej błagali go o chwilę rozmowy. Zaczął więc odsłaniać kolejne szczegóły swojego bujnego życia seksualnego. Ujawnił na przykład, że przeżył gorący romans z jednym z wiodących polityków Partii Konserwatywnej. Okazało się, że mówił o Davidzie Atkinsonie, co odkryła… żona parlamentarzysty.

– Czytałam ten wywiad i nagle to do mnie dotarło. „O Boże, przecież on opowiada o moim mężu”. Justin kilka razy nas odwiedził. Wtedy nie mogłam zrozumieć, z jakiego powodu, bo David nie interesował się piłką nożną, aż tu nagle zaprzyjaźnił się ze słynnym zawodnikiem… – wspominała Susan Pilsworth.

Sęk w tym, że tego typu pikantnymi historyjkami nie można sypać jak z rękawa w nieskończoność.

Tymczasem Fashanu nie chciał zniknąć z pierwszych stron gazet, zbytnio rozkoszował się swoją popularnością. Zaczął więc na potęgę zmyślać, co doprowadziło go do ostatecznej kompromitacji. Próbował wydusić od pisma The Sunday People 300 tysięcy funtów w zamian za szczegóły swoich erotycznych relacji z dwoma ministrami z rządu Johna Majora. Zapewniał, iż może również odsłonić kulisy śmierci parlamentarzysty Stephena Milligana, który został odnaleziony martwy na kuchennym stole, ubrany w pończochy i szelki, z czarną wyściółką na głowie, sznurkiem zaplecionym na szyi i pomarańczą wciśniętą w usta. Tymi rewelacjami zainteresowała się policja. Przyparty do muru przez śledczych, Fashanu wyznał, że tak naprawdę nic nie wie o Milliganie. Chciał jedynie narobić zamieszania.

Nie miał żadnych dowodów na potwierdzenie swoich słów, a oczekiwał gigantycznych pieniędzy. Upominam kolegów dziennikarzy – bądźcie ostrożni, gdy będziecie mieli do czynienia z panem Fashanu. Kiedy odmówiliśmy opublikowania jego historii, zażądał zwrotu kosztów za hotel i transport

Phil Taylor (The Sunday People)

W reakcji na tę aferę, działacze Heart of Midlothian wyrzucili napastnika z klubu. Justin znajdował się wtedy w dziwnym stanie psychicznym – koledzy ze szkockiego klubu opowiadali, że był człowiekiem o dziesięciu różnych osobowościach. Jak gdyby w jego umyśle zatarły się granice między prawdą a fikcją.

W końcu piłkarz przestał być traktowany poważnie nawet przez tabloidy. O ile w 1990 roku można go było postrzegać jako odważnego aktywistę, człowieka przełamującego bariery, tak kilka lat później stał się już postacią karykaturalną. Medialnym klaunem. Na tym zakończyła się jego wieloletnia pogoń za rozpoznawalnością. Przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie miał zamiar ustabilizować swoje życie jako trener młodzieży na poziomie pół-amatorskim.

Jak wiemy – bez powodzenia.

Bohater czy pozer?

Mimo niewyjaśnionej sprawy gwałtu i niezliczonych wpadek medialnych, Justin Fashanu w Wielkiej Brytanii jest wspominany pozytywnie. Jego nazwisko często wykorzystuje się na wyspach w ramach kampanii społecznych przeciwko homofobii w sporcie. Zimą 2020 roku został włączony do Galerii Sław angielskiego futbolu. Kibice Norwich i Brighton wielokrotnie dedykowali mu oprawy meczowe, czy przynajmniej większe transparenty. Na jego losy patrzy się na ogół przez pryzmat przełomowego coming outu, życzliwie przymykając oko na wszystkie towarzyszące mu okoliczności.

Stał się symbolem, a czas zatarł rysy na jego wizerunku.

Stawia to w niełatwej sytuacji Johna Fashanu, który po zakończeniu piłkarskiej kariery sam został popularną osobowością medialną, ale wiele osób do dziś wypomina mu, że wyrzekł się starszego brata, gdy ten najmocniej potrzebował oparcia wśród najbliższych.

– Błagam wszystkich, by nie popełnili tych samych błędów, które ja popełniłem w 1990 roku – zaapelował John w rozmowie z Daily Mail. – Wtedy nie rozumiałem Justina. Chciałem chronić rodzinę, a on ostatecznie był moim starszym bratem – dlaczego miałbym się o niego ciągle troszczyć? Nie chciało mi się zastanawiać nad jego uczuciami. Nie dbałem o nie. To ostatecznie zniszczyło nasze braterskie relacje. Dzisiaj pragnę powiedzieć jasno, że byłem w błędzie. To była całkowita ignorancja z mojej strony. Pozostał smutek, tęsknota i mnóstwo pytań, na które nie poznam już odpowiedzi. Najbardziej mnie boli, że kiedy Justin nie okazał zrozumienia naszej mamie, miałem do niego o to pretensje. A potem sam zachowałem się dokładnie tak samo wobec niego.

Odrobina współczucia, odrobina zrozumienia… Może życie Justina potoczyłoby się inaczej. Myślę o tym codziennie

John Fashanu

Mimo wszystko John w kwestiach zasadniczych nie zmienił zdania.

W jego opinii Justinowi w końcowym rozrachunku zależało głównie na sławie. – Po pierwsze, to ja w ogóle nie wierzę, że Justin był gejem – niespodziewanie stwierdził młodszy z braci na antenie talkSPORT. – Po drugie, nie miał żadnych seksualnych związków z parlamentarzystami. To wszystko nonsens. Czysty show-biznes. […] Spróbujcie się postawić w mojej sytuacji. Gdybym miał brata, który przyszedłby do mnie i powiedział: „cześć, słuchaj – jestem gejem”, to po prostu skinąłbym głową. W czym problem? Ale kiedy mój brat mówi, że jest kosmitą, a ja dobrze wiem, że nim nie jest, to mamy do czynienia z głupotą. Zresztą – załóżmy nawet, że Justin był homoseksualistą. No i co? Kogo to, kurwa, obchodzi? Jesteś gejem, to sobie nim bądź, ale nie łaź po gazetach i nie wymyślaj historyjek. Na litość boską! Ja jestem heteroseksualistą. Czy chodzę do dziennikarzy i opowiadam im niestworzone historie o swoich romansach?

– Z tym miałem problem. Nie podoba mi się, gdy ktoś bierze megafon i krzyczy: „jestem gejem!”, „jestem czarny!”, „jestem hetero!”, a potem wyciąga rękę po pieniądze. Wymyślanie historii dla sławy i pieniędzy nie jest w porządku – dodał członek „Szalonego Gangu”. – Moja córka nie rozumie mojego punktu widzenia. Mówi mi: „tatusiu, kocham cię, ale byłeś wtedy egoistą i porzuciłeś swojego brata”. A to nie było porzucenie. Odepchnąłem go, bo przyniósłby nam kłopoty.

***

Od 1990 roku tylko dwóch aktywnych, profesjonalnych brytyjskich piłkarzy odważyło się dokonać coming outu. W maju tego roku uczynił to Jake Daniels, 17-letni zawodnik Blackpool. – Chciałbym stać się wzorem – przyznał Daniels. – Pomóc innym piłkarzom-gejom w dokonaniu coming outu. Mam tylko siedemnaście lat, ale jestem przekonany, że jest właśnie moje marzenie. Niech inni pomyślą, że skoro ten dzieciak miał w sobie dość odwagi, to i oni dadzą radę.

W jego ślady poszedł niedawno Zander Murray, 30-letni gracz Gala Fairydean Rovers. – Czuję się dziś, jakbym wcześniej nosił na barkach cały świat, a teraz ten ciężar ktoś ze mnie zdjął. Wyobrażasz sobie najgorsze, boisz się, że kumple się od ciebie odwrócą i tak dalej – nic takiego się nie wydarzyło.

Takie słowa cieszą. Najwyraźniej piłkarska społeczność jest już w innym, lepszym miejscu niż przed trzema dekadami.

CZYTAJ WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

fot. WikiMedia / BBC

źródła: Justin Fashanu – Fallen Hero, Black British Reader, talkSPORT, Brian Deer: „Justin Fashanu’s final score”, The Independent, Sky Sports, Attitude, Roads and Kingdoms, Gay Times, The Guardian, The Face, The Times, Forbidden Games: The Justin Fashanu Story, Duncan Hamilton: „Provided You Don’t Kiss Me: 20 Years with Brian Clough”, The Independent, Brian Clough: „Clough: The Autobiography„, The Athletic, Other Stories, Washington Post, The42, Peter Thatchell: 1980s: A decade of state-sanctioned homophobia, Sky Sports, Daily Mirror.

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Anglia

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
7
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Komentarze

67 komentarzy

Loading...