Reklama

Pogoda dla bogaczy. Zimna wojna między PSG a Barceloną

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

29 września 2022, 17:59 • 7 min czytania 15 komentarzy

Nasser Al-Khelaifi usilnie komunikuje, że nie w smak mu hegemonistyczne zapędy Realu Madryt, renesans siły Barcelony i konkurencja hiszpańskiej La Ligi. Katarczyk kręci nosem na politykę „magicznych zastrzyków finansowych” i apeluje do europejskich organów kontrolujących światek futbolu o uważne przyjrzenie się ostatnim wydarzeniom na Półwyspie Iberyjskim. Oto bogaci gryzą się z bogatymi. 

Pogoda dla bogaczy. Zimna wojna między PSG a Barceloną

– Czy to sprawiedliwe? Nie, to nie jest sprawiedliwe. Czy legalne? Nie jestem pewny. Jeśli pozwolą na to teraz, inni będą robić to samo. UEFA ma swoje własne przepisy i z pewnością przyjrzy się wszystkiemu – rzucił ostatnio prezes Paris Saint-Germain na temat słynnej już sprzedaży aktywów przez Dumę Katalonii, czym chyba ostatecznie potwierdził, że znajduje się na ścieżce wojennej z hiszpańskimi gigantami.

Szok po barcelońsku

Jak im udało się wykaraskać z takiego bagna? Księgowi innych europejskich potęg z niedowierzaniem przyglądają się bilansowi finansowemu Barcelony za sezon 2020/21:

  • strata netto w wysokości 481 milionów euro,
  • ujemne kapitały własne w wysokości 451 milionów euro,
  • zobowiązania w kwocie 1,15 miliardów euro, w tym 533 miliony euro zadłużenia z tytułu kredytów i obligacji, z czego 188 milionów euro do spłaty w ciągu roku od daty sprawozdania.

Wcale niedawno Uli Hoeness krzyczał, że na niemieckiej ziemi Barca już dawno byłaby bankrutem. Nie mógł pogodzić się z faktem, że klub, który pół roku wcześniej dobrnął do miliardowego zadłużenia, wyciąga Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium, płacąc przy tym czterdzieści pięć milionów euro za trzydziestoczteroletniego napastnika. Niemal jednocześnie Eduard Romero, wiceprezydent dwudziestosześciokrotnego mistrza Hiszpanii, grzmiał o pobiciu jakiegoś absurdalnego rekordu globu we własnej niegospodarności.

Wystarczyło jednak, żeby Joan Laporta wjechał na białym rumaku, pociągnął za kilka dźwigni i ogłosił wielopoziomowo ryzykowny plan naprawczy, żeby zaraz – oprócz kapitana reprezentacji Polski – na Camp Nou zawitały też inne drogie postaci – Raphinha (pięćdziesiąt osiem milionów euro) i Jules Kounde (pięćdziesiąt milionów euro), a także kilka innych głośnych nazwisk w ramach wolnych transferów: Franck Kessie, Andreas Christensen, Hector Bellerin czy Marcos Alonso. Barcelona wyraziła się jasno – to jest powrót do mainstreamu i wygrywania. Nasserowi Al-Khelaifiemu nie podoba się taki obrót spraw.

Reklama

Ani to żadna pierwszyzna, ani to nic dziwnego, po obu stronach wrze od kilku miesięcy, a wojna podjazdowa na mniejszą lub większą skalę trwa od 2017 roku, kiedy między PSG i Barceloną odbył się pamiętny dwumecz w Lidze Mistrzów – 4:0 dla paryskiej ekipy na Parc des Princes i 6:1 dla barcelońskiej drużyny na Camp Nou. Skompromitowane, upokorzone i podrażnione Paris Saint-Germain poczęło władowywać jeszcze większe pieniądze w konstruowanie zespołu, który po dziś dzień nie potrafi sięgnąć po uszaty puchar Champions League. Najpierw podkradło hiszpańskiemu oprawcy Neymara za chore 222 miliony euro, a następnie wykorzystało kryzys finansowy i tożsamościowy Barcy, by przygarnąć do siebie zbłąkanego Leo Messiego. Barcelona, splątana więzami wewnętrznych brudów, długo nie potrafiła odwinąć się Francuzom.

Aż nadszedł 2022 roku.

Eduard Romero niby przypadkiem rzucił, że coraz bardziej prawdopodobny staje się rychły powrót Messiego do matecznika, a Cadena SER informuje, że Barcelona złożyła skargę na PSG do Trybunału Unii Europejskiej, który ma przyjrzeć się działaniom transferowym sponsorowanego przez katarski kapitał klubu. Administracja Joana Laporty twierdzi, że mistrz Francji permanentnie łamie zasady Finansowego Fair Play i nie ponosi z tego tytułu żadnych większych konsekwencji.

Siła Al-Khelaifiego

Nasser Al-Khelaifi tylko się na to uśmiecha. Mieni się najbardziej wpływową osobą w europejskim futbolu. Aleksander Ceferin, prezydent UEFA, uważa go za jedynego poważnego sojusznika na szczytach piłkarskiej władzy. Praktycznie oddał w jego ręce stery związkowej polityki wobec podejścia do klubowych marek, których nie da się kupić petrodolarami, bo stoją rządami dusz w postaci milionów, a może i miliardów kibiców.

Al-Khelaifi i Ceferin utworzyli silną frakcję „anty-wielcy” i na wszystkich frontach ukracają zakusy innych wielkich piłkarskiego światka na powrót Superligi. Ceferin ogłasza reformę Ligi Mistrzów, która od sezonu 2024/25 zmieni format – rozgrywki zostaną powiększone z trzydziestu dwóch do trzydziestu sześciu drużyn, nie będzie już fazy grupowej, Al-Khelaifi kręci zaś głową na słowa głosicieli upadku futbolu i twierdzi, że „wątpliwości co do słuszności europejskiego modelu piłki nożnej nie są słuszne”, a swoją tezę podpiera – jakże inaczej – pieniędzmi liczonymi w dolarach amerykańskich. Prezydent PSG rozgłasza wszem i wobec, że wzrosty i przychody nigdy nie były tak wielkie, a za kilka lat będą jeszcze większe, więc wszystkie wielkie kluby i federacje będą opływać w luksusach. Portfel UEFA ma puchnąć!

Reklama

Dlatego też tak poważnie należy brać jego kiwanie głową, gdy grozi Barcelonie – „UEFA ma swoje własne przepisy i z pewnością przyjrzy się wszystkiemu”. Al-Khelaifi – jak nikt – potrafi balansować na pograniczu zasad uczciwego biznesu i dobrego smaku. Swego czasu szwajcarska prokuratura oskarżała go o podżeganie do popełnienia przestępstwa finansowego i bezpłatne użyczanie Jerome’owi Valcke’owi, byłemu sekretarzowi generalnemu FIFA, swojej willi na Sardynii. Innym razem policja powstrzymywała jego awanturniczą szarżę na szatnię arbitrów po meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt, podczas której miał rzucać przedmiotami, stosować obelgi i grozić sędziom śmiercią, za co początkowo straszono go odsunięciem od futbolu.

Czy spotkały go jakieś konsekwencje?

Wolne żarty!

Katarczyk bawi się w najlepsze. Jest bezkarny. Niewielu widzi zgrzyt w tym, że jednocześni pełni rolę prezesa beIN Media Group, przewodniczącego Europejskiego Stowarzyszenia Klubów i członka Komitetu Wykonawczego UEFA, gdzie w sposób wręcz bezczelny mieszają się jego intencje, kompetencje, interesy i biznesy przy kształtowaniu obrazu współczesnego futbolu w tak palących kwestiach jak sprzedaż praw telewizyjnych, format najważniejszych rozgrywek czy kontrola finansowa rynku transferowego.

Zimna wojna

Barcelona musi się strzec. Real Madryt też nie jest bezpieczny, bo żadną tajemnicą nie jest fakt, że Al-Khelaifi żywi się konfliktem z Florentino Perezem, jednym z ojców-założycieli i krzewicieli idei Superligi, którą Katarczyk zwalcza wszystkimi dostępnymi siłami i środkami. W maju wyciął Królewskim brzydki numer z Kylianem Mbappe. Gdy już wydawało się, że Francuz znalazł się na ostatniej prostej, by dołączyć do zespołu ubiegłorocznego triumfatora Ligi Mistrzów, Katarczycy sięgnęli do kieszeni i zatrzymali go w Parku Książąt za pośrednictwem pięćdziesięciu milionów euro wypłacanego w trybie rocznym i stu trzydziestu milionów euro za sam podpis na kontrakcie.

Na to Javier Tebas stwierdził, że PSG jest równie niebezpieczne jak Superliga, a La Liga złożyła skargę do UEFA w sprawie działalności francuskiego klubu, która zdaniem szefa ligi hiszpańskiej nie jest zgodna z przyjętymi regułami. – Javier Tebas? Boi się być może, że Ligue 1 stanie się lepsza od ligi hiszpańskiej, która nie jest już taka jak trzy, cztery lata temu. My skupiamy się na naszym klubie, naszej lidze, naszym najlepszym zawodniku na świecie. Nie słucham reszty. Mogę też zapowiedzieć, że podpisanie Kyliana Mbappe nie jest końcem naszych działań. Obiecałem, że po nim pojawią się nowe ruchy i tak będzie – ripostował Al-Khelaifi.

Letnie okno transferowe w wykonaniu PSG to czterdzieści jeden milionów euro wydane na Vitinhę, trzydzieści osiem milionów euro wybulone na Nuno Mendesa, dwadzieścia trzy miliony euro zainwestowane w Fabiana Ruiza, osiemnaście milionów rzucone za Carlosa Solera, piętnaście milionów euro oddane za Renato Sanchesa czy dwanaście milionów przekazane za Nordiego Mukiele. PSG czepia się więc Barcelony o ekspansywne działania na rynku transferowym przy własnej niezmiennej polityce handlowej – kupujemy, kupujemy i jeszcze raz kupujemy, szastamy kasą, szastamy kasą i jeszcze raz szastamy kasą.

Nasser Al-Khelaifi atakuje: – Nowe zasady stabilności finansowej to pozytywny przełom. Przepisy kontrolują wydatki. Zachęcają do inwestycji. Musimy być jednak ostrożni, bo niebezpieczne poziomy zadłużenia i magiczny zastrzyk kapitału to nie jest stabilna droga. Musimy myśleć długoterminowo, a nie krótkoterminowo.

Javier Tebas odpowiada: – Nie ma tu żadnej magii, Barcelona sprzedała część swojego majątku, aby pokryć straty. W PSG za to „odkręcasz kurek z gazem”. Dla stabilności futbolu pierwszą rzeczą jest płacenie należności, prawda?

Bogaci przetrzepują sobie kieszenie i zaglądają sobie do portfeli. Zimna wojna trwa w najlepsze, a to dopiero początek, bo toczy się walka o prymat – polityczny, kibicowski, wizerunkowy, finansowy i sportowy. Jeden ważniejszy od drugiego.

Czytaj więcej o PSG i Barcelonie:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Francja

Komentarze

15 komentarzy

Loading...