Reklama

Tak odchodzi legenda. Roger Federer oficjalnie zakończył karierę

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

24 września 2022, 01:51 • 9 min czytania 6 komentarzy

W tym spotkaniu rezultat nie miał żadnego znaczenia. Liczył się tylko on, po raz ostatni występujący oficjalnie na korcie. Zdrowie nie pozwalało mu już wystąpić w meczu gry pojedynczej, zatem do pary debla wybrał największego rywala z czasów swojej kariery – Rafę Nadala. Roger Federer dziś oficjalnie zakończył tenisową karierę. Po 24 latach gry Szwajcar, dwudziestokrotny mistrz wielkoszlemowy, powiedział pas. I chociaż to wyświechtane stwierdzenie, to w przypadku Federera trudno go nie zastosować. To koniec pewnej epoki. Ery tenisa, w którym poza skutecznością gry, liczyło się też jej piękno. A te dwie cechy Roger Federer łączył najlepiej w historii.

Tak odchodzi legenda. Roger Federer oficjalnie zakończył karierę

Nie oszukujmy się – wynik dzisiejszego meczu w ogóle nie był ważny. Turniej również nie był tak prestiżowy, jak wielkoszlemowe granie, a przecież zwykle to tam kariery kończą najwięksi. Chociaż dla głównego bohatera wieczoru miał szczególne znaczenie. W końcu pierwsza edycja Pucharu Lavera miała miejsce w 2016 roku, i to on był jej pomysłodawcą. W skrócie – Laver Cup to mecz Europa kontra Reszta Świata. Sześcioosobowe zespoły, prowadzone przez kapitanów, przez trzy dni grają ze sobą w łącznie dziewięciu meczach singla oraz trzech debla. Wygrywa ta drużyna, która zgromadzi na swoim koncie większą liczbę punktów. Przy czym wygrane pierwszego dnia warte są 1 punkt, drugiego dnia 2, a trzeciego – 3 punkty.

Orlen baner

Nie ważna była nawet formuła tego spotkania, choć istotny był partner z którym grał. Był nim Rafael Nadal. W końcu on i Hiszpan razem podzielili środowisko na pół, kiedy w pierwszej dekadzie XXI wieku rozważano, kto jest najlepszym tenisistą na świecie.  Później dołączył do nich Novak Djoković – również obecny podczas tegorocznej edycji Laver Cup. I jak opera miała Trzech Tenorów, tak tenis posiadał swoją Wielką Trójkę. Zawodników, którzy osiągali niebotyczne wyniki, bili historyczne rekordy. I tak, ostatecznie Rafa i Nole posiadają więcej wielkoszlemowych tytułów oraz lepszy bilans gier bezpośrednich ze Szwajcarem. Ale kościół jego wyznawców, uznających go za najlepszego w historii, wciąż posiada sporo wiernych dusz. Na co wpływ miał jego wspaniały styl, ofensywny i elegancki zarazem.

Reklama

Ale dziś suche liczby i statystyki, w których wielcy rywale górują, również nikogo nie obchodziły. Liczył się tylko on. Ikona. Legenda. Bohaterem był tylko i wyłącznie Roger Federer. Mistrz, którego ostatni raz mieliśmy okazję podziwiać na korcie w oficjalnym meczu. W ramach ciekawostki dodajmy, że tym ostatnim wielkoszlemowym spotkaniem Federera była gra z Hubertem Hurkaczem w ubiegłorocznym ćwierćfinale Wimbledonu.

– Być ostatnim, który pokonał Federera… to wina, która, mam nadzieję, kiedyś zostanie mi wybaczona – mówił Hurkacz w rozmowie z La Gazzetta dello Sport.

TAK ODCHODZI LEGENDA

Jak wspomnieliśmy, wynik tego meczu był najmniej istotny. Liczyła się atmosfera, a ta w londyńskiej O2 Arenie była wyjątkowa. O wprowadzenie fanów w odpowiedni nastrój zadbał Andy Murray. Brytyjczyk, nie bez kozery nazywany czwartym wielkim tenisistą swoich czasów, zagrał świetny, choć przegrany mecz z Alexem de Minaurem. Spotkanie zostało okraszone wieloma znakomitymi obrazkami spoza kortu. Takimi jak Novak Djoković, który w ławce rezerwowych zespołu Europy żywo reagował na każde zagranie Szkoda. Albo Federer i Nadal, oglądający mecz na zapleczu. Federer zajadający – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – ostatni posiłek. Obaj dopingują Andy’ego, zbijają sobie żółwiki. Piękne momenty.

Reklama

Zaszczyt rozegrania ostatniego meczu przeciwko Szwajcarowi przypadł Amerykanom – po drugiej stronie siatki stanęli Jack Sock oraz Frances Tiafoe. Powtórzymy się kolejny raz – wynik tego meczu miał najmniejsze znaczenie. Niemniej jednak, poza rodzinami Jankesów nie było chyba nikogo, kto trzymałby za nich kciuki. Włączając w to miliony fanów tenisa zza Oceanu. Przecież za przeciwników mieli Federera. I to wspomaganego Nadalem. Zobaczenie takiej pary w deblu przez lata było marzeniem chyba każdego kibica tenisa na świecie. To jak zestawienie w jednym zespole Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Niczym odpalenie NBA2K i wrzucenie do składu Michaela Jordana i LeBrona Jamesa. Jasne, nie oglądamy ich już w szczytowych momentach ich karier, chociaż z dwóch legend Hiszpan zestarzał się o wiele lepiej.

Ale dziś nie liczył się nawet poziom sportowy. Znaczenie miały te momenty. Pojedyncze zagrania Szwajcara, z których każde było odbierane przez publiczność z trudnym do opisania połączeniem euforii i czcigodności. Bo Federer przecież może mieć już 41 lat na karku. Może grać praktycznie bez jednego kolana. Ale geniusz techniczny jest odporny na takie przeciwności losu. Nawet kiedy ostatecznie uderzenie mu nie wychodziło, trudno było nie pomyśleć, że tylko on jeden na całym świecie mógł tak zagrać. Jak wtedy, kiedy odbijał piłkę, a ta zmieściła się akurat w niewielką dziurę pomiędzy siatką, a słupkiem. To oczywiście błędne zagranie, punkty dla drużyny Reszty Świata. Lecz tylko Maestro mógł taki błąd popełnić. Inni nie trafiliby  w tę szczelinę, choćby mieli na takie zagranie i tysiąc uderzeń.

Ostatecznie, na nawierzchni na której trudno było o dobry return, ta sztuka udała się starym wygom z Europy w ostatnim gemie pierwszego seta. Obie pary często grały piłki na przeciwników znajdujących się przy siatce. Zapewne nie była to żadna kurtuazja wobec Szwajcara, ale faktem jest, że to tenisista grający ostatni mecz znakomicie odnajdował się w takiej grze.

Wprawdzie w drugim secie Tiafoe i Sock szybko zyskali przełamanie. Trochę niespodziewanie, ale cóż – widać było, że dwaj wielcy mistrzowie nie są ze sobą zgrani i czasami wchodzą sobie w paradę. Ale większość swoich błędów przyjmowali ze zrozumieniem. A jeżeli coś nie szło po ich myśli… to otrzymywaliśmy z tego powodu kolejne dawki znakomitych scen poza boiskiem. Prawdziwą naradę wojenną drużyny Europy, której z ławki rezerwowych przewodził Djoković.

Oczywiście o żadnym odpuszczaniu ze strony Amerykanów nie było mowy. Przeciwnie – robili wszystko, by popsuć święto wtedy prawie już emerytowanemu Federerowi. Jedenasty gem drugiego seta trwał ponad 10 minut, a reprezentacja Reszty Świata miała w nim aż sześć okazji do przełamania. Więc z jednej strony był to mecz pokazowy, a z drugiej, w kluczowych momentach spotkania obie strony zdawały sobie sprawę z tego, że ich spotkanie ogląda cały tenisowy świat. A w takim meczu, niezależnie od stawki, każdy chce zwyciężyć. Po części mogliśmy być wdzięczni rywalom Federera za ich postawę. W końcu to był ostatni mecz Szwajcara, więc chciałoby się powiedzieć – chwilo, trwaj.

Co niektórzy żartowali nawet, że duet Sock-Tiafoe przedłużył nawet karierę Federera o jeden dzień – wszak w Londynie na zegarze wybiła już północ, a oni dalej grali, bo ta chwila trwała aż do dwóch tie breaków. W pierwszym, decydującym o zwycięstwie w gemie, górą byli Amerykanie. Z tego też względu, zgodnie z zasadami Pucharu Lavera, rozegrano trzeci tie break do dziesięciu punktów. W ostatnim akcie tego spotkania oraz epizodzie kariery Federera, wszyscy chcieli, by to Europa wygrała to spotkanie. Przecież to byłoby idealne zwieńczenie tego pojedynku. To nie było łatwe, Amerykanie również popisywali się znakomitymi zagraniami (to uderzenie ramą rakiety Jacka Socka!). Lecz wszyscy zdawali się myśleć o rywalach Federera i Nadala – panowie, dzięki wam zobaczyliśmy znakomite widowisko, ale wy nie możecie tego wygrać.

Na nieszczęście dla wszystkich, po niesamowitej batalii, zdobyciu przełamania przez Resztę Świata na 8:8, a następnie serwach na zwycięstwo w meczu (!) wykonywanych przez Federera, to Reszta Świata wygrała tie breaka 11:9. Co tu dużo pisać, wielka szkoda, ale Jack Sock który zakończył ten mecz, będzie miał wspomnienie do końca życia. Pokonał Rogera Federera w pożegnalnym meczu, i to w czasie kiedy od północy Amerykanin obchodził urodziny.

Jednak ta porażka i tak nie zakłóciła pożegnania Federera. To wciąż było emocjonujące. U Szwajcara pojawiły się łzy wzruszenia, a dwadzieścia tysięcy kibiców zgromadzonych w O2 Arenie zgotowało mu długotrwałe owacje na stojąco.

– To był dla mnie cudowny dzień, jestem szczęśliwy. Przeżywam to wszystko, ostatni raz być tutaj, pośród kolegów, stresować się wyjściem na kort – jestem szczęśliwy że przez to wszystko przeszedłem – mówił wzruszony Federer. Ale im dłużej trzymał mikrofon, tym bardziej łamał mu się głos. A jego wielcy koledzy i zarazem rywale – Rafa i Novak – płakali razem z nim. W końcu coś bezpowrotnie dobiegło końca. Drugiego takiego jak on już nie będzie.

CO PO EMERYTURZE?

W ten oto sposób w 2022 roku pożegnaliśmy dwie ikony tenisa, gdyż podczas US Open karierę zakończyła Serena Williams. Amerykanka i Szwajcar łącznie wygrali aż 43 wielkoszlemowe tytuły w grze pojedynczej. Nieprędko w historii tego sportu powtórzy się sezon, w którym dwie tak pomnikowe postaci zawieszą rakiety na kołkach. O ile w ogóle taki się jeszcze wydarzy. Znamy plany Sereny, która nie znosi słowa emerytura. Amerykanka mówi o nowej drodze w życiu. Chce skoncentrować się na prowadzeniu swoich biznesów i życiu rodzinnym.

W przypadku Federera, namowy jego żony oraz dzieci były kluczowe w podjęciu decyzji o zakończeniu kariery. Sam zainteresowany w rozmowie z szwajcarskimi mediami powiedział:- Ostatnie lata były też trudne dla mojej rodziny. Mojej żonie Mirce nie podobało się, że gram, mimo problemów, z którymi się zmagam. Było mi jej żal. Także moje dzieci mówiły: „Przestań grać, chcemy z tobą jeździć na nartach”.

Cóż, Szwajcar w końcu posłuchał swoich najbliższych. I trudno do niego mieć o to pretensje. Jego nazwisko wciąż elektryzowało tłumy,  jednak zdrowie nie pozwalało nawiązać do najlepszych lat. Ostatnim naprawdę wielkim występem Szwajcara był jego ukochany Wimbledon,  kiedy w 2019 roku dotarł do finału. Ale to nie znaczy, że szwajcarskiego geniusza nie zobaczymy już na korcie

– Bardzo chciałbym nadal rozgrywać mecze pokazowe. Nadal jestem w stanie ściągać kibiców na stadiony. Chcę pozostać w formie i będzie to na mojej liście priorytetów, myślałem o zrobieniu turnieju pokazowego w ciągu najbliższych sześciu miesięcy z graczami, których sam bym wybrał. Poza tym, nigdy o tym nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale jakieś sześć miesięcy temu nagle pomyślałem: Komentowanie tenisa, kto wie? – mówił Federer.

Niezależnie od tego, jaką konkretnie drogę obierze teraz Szwajcar, najważniejsze jest jedno. Roger Federer po dzisiejszym występie nie rzuci rakiety w kąt i nie zapomni o tenisie. Tak jak świat tenisa nigdy nie zapomni o nim – bez wątpienia jednym z najlepszych zawodników, jacy występowali w historii tej dyscypliny. A kto wie, może nawet najwybitniejszym. Novak Djoković, który pobił większość rekordów Szwajcara, powiedział wprost że Federer to nie tylko jeden z najlepszych tenisistów w historii, ale sportowców w ogóle. Bo w końcu magia Rogera wykracza daleko poza świat tenisa.

Roger Federer/Rafael Nadal – Jack Sock/Frances Tiafoe 1:2 (6:4, 6:7, 9:11)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

6 komentarzy

Loading...