Reklama

Dlaczego Polsat jest psem ogrodnika?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

01 września 2022, 14:48 • 12 min czytania 79 komentarzy

Głównym założeniem „Pucharu Tysiąca Drużyn” jest to, by był on dostępny dla każdego. Wśród pryncypialnych wartości tego turnieju, opublikowanych na stronie PZPN, na pierwszym miejscu widnieje równość. Teoretyczne i ty możesz skrzyknąć się z kumplami z osiedla, przystąpić do rozgrywek, przejść szczebel wojewódzki, następnie wstępną fazę, trafić w pierwszej rundzie na klub z Ekstraklasy, by przed nieosiągalnym wcześniej meczem śnić o spijaniu szampana na Narodowym.

Dlaczego Polsat jest psem ogrodnika?

Nawet, jeśli ci się to uda, nie staniesz się bohaterem całej piłkarskiej Polski. Istnieje duża szansa, że telewizja Polsat zabierze ci przygodę życia i nie pokaże twojego starcia w pierwszej rundzie.

Prawa do pokazywania Pucharu Polski należą do Polsatu. Zgodnie z umową zawartą z PZPN-em – a więc organizatorem rozgrywek – telewizja musi pokazać przynajmniej 28 meczów jednej edycji turnieju. Jeśli chce – może ich transmitować więcej. Jeśli nie – zawarte w kontrakcie minimum musi wypełnić. 28 par zawiera też pierwszej runda Pucharu Polski, która rozgrywana jest pomiędzy 30 sierpnia a 1 września.

Jak Polsat pokazuje Puchar Polski?

Polsat znalazł w swojej ramówce miejsce tylko na 4 mecze pierwszej rundy. 4 z 28.

  • Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Legia Warszawa
  • ŁKS Łódź – Stal Mielec
  • Ruch Chorzów – Górnik Zabrze
  • Ruch Wysokie Mazowieckie – Śląsk Wrocław (którego z jakichś powodów nie wyemitowano!)

Dodatkowo w ramach sublicencji kanał „Łączy nas piłka” pokazał dwa spotkania:

Reklama
  • Legia II Warszawa – Wisła Kraków
  • KKS 1925 Kalisz – Widzew Łódź

Jagiellonia Białystok. Piast Gliwice. Cracovia. Wisła Płock. Warta Poznań. Miedź Legnica. Korona Kielce. Radomiak Radom. Zagłębie Lubin. Wszystkie te kluby wystąpiły/wystąpią w pierwszej rundzie Pucharu Polski i jednocześnie nigdzie nie można obejrzeć transmisji ich meczów. Wszystkie te kluby grają na wyjazdach, a więc jeśli kibic chce sprawdzić jak poszło jego drużynie, musi wziąć urlop na żądanie, wsiąść rano w samochód i gnać autostradą. Kibic Jagiellonii – 500 kilometrów do Opola. Kibic Warty – 400 kilometrów do Jastrzębia-Zdrój. Kibic Miedzi – 500 kilometrów do Rzeszowa. Meczyk przy piwku przed telewizorem? Nie da się. Polsat nie puszcza. Nie da się też na klubowych kanałach YouTube. Polsat zabronił. 

Czy to poważne? Mamy XXI wiek, a nadawca, który dobrowolnie wykupuje prawa do transmitowania turnieju nie transmituje turnieju, proponując widzom w tym samym czasie na jednym ze swoich kanałów powtórkę walki bokserskiej z kwietnia 2021 roku. W tym samym czasie do nadawcy od lat zgłaszają się kluby, proponując: – Hej, skoro wy nie planujecie transmisji, to może my zrobimy ją własną kamerą, na własnym kanale, z własnym komentatorem?

Polsat zazwyczaj odpowiada: – Nie, to nasze prawa.

– To może chociaż opublikujemy skróty, które sami nagramy?

Polsat ponowie zazwyczaj odpowiada: – Nie, to nasze prawa. 

Puchar w Polsce i Europie. Abstrakcyjne godziny meczów to nasza domena

Reklama

Mecze-widmo. Polsat zabrania klubom transmitowania Pucharu Polski

„Szkoda, że państwo tego nie widzą!”, mogli pomyśleć sobie we wtorkowy wieczór pracownicy Polsatu Sport, gdy Jacek Kiełb w 31. minucie strzelał piątą bramkę w meczu Stali Rzeszów z Koroną Kielce. Po jednej stronie projekt, który może wnieść do polskiej piłki pewien powiew świeżości. Po drugiej zespół z Ekstraklasy. Nie jest to mecz, dla którego postronny widz urywa się z pracy, ale co ma skupiać publikę na tym etapie Pucharu Polski, jeśli nie takie spotkania? Zwłaszcza, że w Kielcach zapanowała na nowo moda na Koronę i frekwencja przy Ściegiennego wygląda rewelacyjnie. Wielu kibiców chciałoby obejrzeć mecz choćby na kanapie. 

Ani Korona, ani Stal nie ubiegały się jednak o to, by móc transmitować to spotkanie własnymi kanałami. Ze zwykłej bezradności. – Technicznie dalibyśmy radę. Wiązałoby się to z jakimiś kosztami, trzeba byłoby zorganizować sobie ekipę do przeprowadzenia transmisji. Ale nie wnioskowaliśmy o to. Z góry wiedzieliśmy, że jest taka a nie inna decyzja telewizji, która wybiera tylko kilka meczów, a pozostałe są nie do ruszenia – mówi nam zrezygnowany Miłosz Bieniaszewski, rzecznik prasowy Stali Rzeszów.

– Podczas rundy wstępnej, w której graliśmy jako beniaminek, nie było w tej kwestii komunikacji. Poruszono ten temat: dlaczego żaden mecz rundy wstępnej nie był transmitowany? Nikt nam nie potrafił zakomunikować, czy można samemu transmitować mecze, czy nie można. Jak widzimy – chyba nie można. Na pewno żałujemy, że kibice z całej Polski nie mogli obejrzeć tego meczu. Oni też mają czego żałować. Jak powiedział nasz trener na konferencji – piłka nożna dla kibiców. Co jeszcze musimy zrobić, by telewizja przyjechała i pokazała nasz mecz? – pyta wymownie rzecznik prasowy Stali.

Także i Korona nawet nie spróbowała złożyć wniosku o transmitowanie meczu własnym sumptem. Rok temu spotkania złocisto-krwistych w krajowym pucharze również nie były pokazywane w telewizji. Kielczanie pytali wtedy w innych klubach, co należy zrobić, żeby spróbować samemu przeprowadzić transmisję. Usłyszeli, że nie ma to sensu. Formalności cała masa, a szansa nikła. Zrezygnowali. Teraz też nie próbowali. – Kluby nie starają się o taką transmisję z własnego ramienia, ponieważ nie do końca wiedzą, jaka jest ścieżka, do kogo konkretnie mają się odezwać, czy takie pismo powinno wpłynąć do PZPN-u, czy bezpośrednio do Polsatu. Nie do końca też wiadomo, kto powinien o takie coś wystąpić – czy gospodarze, czy goście, czy muszą wcześniej wspólnie się dogadać. Kluby tego nie robią. Wszyscy przyjmujemy to, co jest nam dawane, czyli te kilka meczów w rundzie – opowiada nam Daria Wollenberg, dyrektor ds. marketingu i komunikacji w Koronie.

Walczył za to Piast Gliwice, który mierzy się z Lechią Dzierżoniów. Jak co roku poprosił o możliwość zrobienia swojej, chałupniczej relacji. I jak co roku – dostał odmowę. – Wzorem lat poprzednich z naszego klubu wyszedł mail z zapytaniem o możliwość przeprowadzenia transmisji live na naszym kanale w serwisie YouTube. W poprzednich latach odpowiedź przychodziła dość szybko i zawsze była taka sama – negatywna. W tym roku ponowiliśmy prośbę, ale znowu nie dostaliśmy zgody. Jest nam bardzo przykro, że nasi kibice nie będą mogli zobaczyć meczu Piasta z Lechią Dzierżoniów – mówi Karol Młot, rzecznik Piasta Gliwice.

Jednym z nielicznych klubów, któremu kiedyś udało się przeforsować zrobienie transmisji na własną rękę, jest Wisła Płock. „Nafciarze” mierzyli się 20 listopada 2020 roku z Pogonią Szczecin. Polsatu do pokazania meczu nie zachęcił nawet fakt, że naprzeciwko siebie stanęło dwóch ekstraklasowiczów. Oba kluby działały wówczas w porozumieniu. Złożyły wspólne pisma. Wspólnie lobbowały. Wspólnie na końcu skomentowały starcie, które wygrali po rzutach karnych „Portowcy”. Było to w trakcie pandemii, gdy kibice nie mogli przychodzić na stadion. Opieraliśmy swoją argumentację na tym, że kibice nie mają żadnej możliwości zobaczenia meczu. Udało się w ten sposób, że my generowaliśmy sygnał, komentowaliśmy ja i Krzysztof Ufland z Pogoni Szczecin, a transmisja była emitowana na Ipli. Pisma z obu klubów, podpisy prezesów, wysyłanie dokumentów do kilku osób decyzyjnych, wspólny dialog, argumentacja… Trochę czasu trzeba było poświęcić, ciągnęło się to, ostatecznie się udało – opowiada nam Michał Łada, dyrektor działu sprzedaży i marketingu Wisły Płock.

Po tamtym doświadczeniu „Nafciarze”… już nie mają chęci ubiegać się o możliwość własnej transmisji. Polsat pominął w swojej ramówce ich wczorajsze spotkanie ze Skrą Częstochowa. – Odpuściliśmy, bo generalnie sporo czasu poświęca komunikacja z Polsatem. Zrobiliśmy audycję. Kamera pokazywała mnie i Rafała Wyrzykowskiego, komentowaliśmy to, co dzieje się na murawie bez pokazywania jej. Jedynie tak mogliśmy zaradzić tej sytuacji. Nie jest to optymalne rozwiązanie, ale lepiej w ten sposób niż w ogóle. Kibice chcieliby obejrzeć mecz, ale skoro nie mogą, to musimy zadbać o to, by przynajmniej mogli posłuchać, co się dzieje na boisku. Polsat ma prawa do pokazywania pola gry. Nie chcę oceniać ich podejścia, ale wydaje mi się, że mogliby podejść do tego bardziej racjonalnie i być może transmitować więcej spotkań, bo wiadomo, że ma to być z korzyścią dla kibiców – opowiada Łada z Wisły Płock.

Jak bardzo Polsat by zbiedniał, gdyby kamera zamiast dwóch pracowników klubu pokazałaby boisko?

Pewnie w ogóle.

Wisła Płock natomiast i tak stanęła na wysokości zadania – zrobiła tyle, ile mogła.

Skrót-widmo

Grający z RKS-em Radomsko Radomiak był pogodzony z brakiem transmisji w Polsacie. Klubowy marketing uznał jednocześnie, że chciałby zrobić z tego spotkania chociaż skrót. W końcu niewielu kibiców z Radomia znajdzie czas, by pojechać we wtorek do Radomska na 16:30. A to jedyna możliwość na obejrzenie ekipy Lewandowskiego w akcji.

Mecz z Radomskiem nie był transmitowany i wiadomo było, że skrótu nie będzie. Chcieliśmy go więc zrobić sami. Chciałem się upewnić, czy będziemy mogli opublikować taki skrót i zapytałem o to pracownika PZPN. Uzyskałem informację, że najprawdopodobniej będzie to możliwe 24 godziny po meczu, ale trzeba się jeszcze upewnić. Do osoby, która posiadała taka wiedzą, nie mogłem się jednak dodzwonić, nie odpisywała też na maile – opowiada Damian Markowski, rzecznik prasowy Radomiaka.

Radomiak wygrał 3:0. Skrót został nagrany, a później zmontowany. – I wtedy przyszła informacja, że telewizja Polsat ma prawa do meczów i skrótów, więc nie możemy opublikować na swoich kanałach niczego, co zawiera boisko. Przed meczem poinformowaliśmy kibiców, że nie będzie transmisji, ale opublikujemy skrót. Chcieliśmy, by zobaczyli przynajmniej gole. Ale to się jednak nie udało…

Żal zwłaszcza gola Dariusza Pawłowskiego, który był niecodziennej urody.

Podobno.

Można opierać się jedynie na relacjach świadków.

Na stronie Polsatu skrótu oczywiście nie ma, bo telewizja go nie nagrała. To więc nie tak, że właściciel praw nie chce się nimi dzielić z innymi podmiotami z obawy o to, że te skradną mu widzów. To zwykłe „sami nic z prawami nie zrobimy, ale wam nie damy”. Doszło więc do kuriozalnej sytuacji.

Polsat ma prawa do skrótu, ale nie ma skrótu.

Radomiak nie ma praw do skrótu, ale ma skrót.

Co więcej – Polsat uczynił z meczu RKS-u z Radomiakiem jeden z motywów przewodnich swojego programu poświęconego Pucharowi Polski. Telewizja pojechała do Radomska, by lepiej opakować to spotkanie i docenić zespół z małego miasta. Reporter porozmawiał z lokalną społecznością o wadze tego meczu, operator nagrał przebitki ze stadionu, została opowiedziana jakaś historia… A potem wyemitowano skrót.

Skrót meczu RKS Radomsko – Radomiak?

Otóż nie.

Skrót meczu RKS Radomsko – Widzew, czyli finał wojewódzkiego Pucharu Polski. Zapożyczony z Widzew TV. RTS mógł wówczas przeprowadzić swoją transmisję, bo prawa Polsatu obowiązują dopiero od I rundy. Tak, nadawca, który nie nagrywa swojego skrótu, który nie pozwala publikować nagranego skrótu innemu podmiotowi, dzień po meczu RKS-u z końcówki sierpnia puszcza na swoim kanale wycinki meczu z czerwca. W tym samym magazynie obejrzeliśmy także inną świeżynkę – powtórkę finału Pucharu Polski pomiędzy Lechem a Rakowem. Dobry był to mecz, ale… przecież codziennie odbywa się po kilka innych w ramach edycji 2022/2023. O Rakowie i Lechu już wszyscy zapomnieli. Ludzi interesuje teraz Piast Gliwice z Lechią Dzierżoniów. Jagiellonia Białystok z Odrą Opole. Dlaczego żadna kamera nie pojechała na mecz Zagłębia czy Warty? Dlaczego nie pozwolić Radomiakowi na publikację skrótu i skorzystanie z niego w programie? Czy ciekawi nas, w jakim stylu Cracovia pokonała ŁKS Łagów? No tak. Czy rzucilibyśmy okiem na trzy bramki Wisły Płock? Oczywiście. Skrótów z tych spotkań – a także z wielu innych – zwyczajnie nie ma. Polsat nie nagrał. Inni nagrali, ale nie mogą ich opublikować.

Gdyby Polsat zechciał się podzielić prawami, wszyscy byliby zadowoleni. Telewizja mogłaby wyemitować aktualny skrót w swoim programie, nie ponosząc żadnych kosztów (bo chyba o koszty się rozchodzi, prawda?), kibice Radomiaka czy innych drużyn spojrzeliby z kolei na wyczyny swoich zawodników w internecie. Nikt by nie stracił. Zyskałby Puchar Polski i kibic. 

Czy da się coś z tym zrobić?

Do tego dochodzi jeszcze taka amatorka jak w środę, kiedy to zamiast meczu Ruchu Wysokich Mazowieckie ze Śląskiem Wrocław obejrzeliśmy festiwal reklam, skróty siatkówki, relację z turnieju triathlonowego i część meczu Bruk-Bet – Legia. Polsat zaplanował transmisję w ramówce, ale… jej nie wypuścił. Nie wytłumaczył się przy tym w żaden sposób. Podobno chodzi o usterkę wozu, ale, no właśnie – podobno. Widzowie zgromadzili się przed telewizorami. Zaplanowali sobie czas. Niektórzy wykupili subskrypcję tylko dla tego spotkania. I telewizja zrobiła sobie z nich jaja.

Traci widz, który chciałby obejrzeć te gole. Jak kibic ma zainteresować się Pucharem Polski, skoro ma przed sobą wybór: albo przejadę 500 kilometrów na mecz, albo nigdzie indziej nie obejrzę nawet bramek. Może ktoś bardziej zainteresowałby się Pucharem, gdyby chociaż zobaczył skrót? Może wyczekiwałby na kolejną rundę, widząc, że jego klub przeprowadził transmisję? Obecnie – czym się ma zainteresować? Nadzieją na to, że Polsat łaskawie pokaże spotkanie jego drużyny w kolejnej fazie? Wizją ponownego oglądania meczu na Flashscore? Niektóre kluby wnioskują o przeprowadzenie transmisji, mimo że z góry wiedzą, że i tak nadawca na nic im nie pozwoli. Inne robią to tylko dlatego, by nie narazić się na krytykę kibiców. Jeszcze inni nawet nie próbują, bo i tak wiedzą, jaka będzie odpowiedź. Odmowna. Puchar Polski to turniej, którego prestiż trzeba wciąż budować. I nikt nie będzie traktował go poważnie – nawet mimo święta na Narodowym 2 maja – jeśli sama telewizja, której przecież powinno zależeć na podnoszeniu jakości produktu, ma na swoje rozgrywki totalnie wywalone. 

Polsacie, ile straciłbyś na tym, gdyby Radomiak opublikował zrobiony przez siebie skrót? Nic. Tylko byś zyskał, bo miałbyś przynajmniej co pokazać w oficjalnym magazynie Pucharu Polski. Zamiast tego emitowałeś skrót sprzed ponad dwóch miesięcy. Ile byś tracił na tym, gdyby Piast Gliwice przeprowadził transmisję z Dzierżoniowa? No też nic. Stal z Koroną? Także. Zainteresowani przynajmniej mogliby obejrzeć mecz, a nie tylko bezradnie patrzeć w program telewizyjny, błądząc wśród polsatowskich kanałów w poszukiwaniu spotkań Pucharu Polski. Dostrzegą tam o porze meczu Lechii z Piastem na przykład powtórkę meczu towarzyskiego Meksyku z Paragwajem. No naprawdę – świetna oferta. 

Nie macie wozów? Nie macie reporterów? Nie macie pieniędzy, żeby kompleksowo opakować Puchar Polski? No to zajmijcie się transmitowaniem meczów z warszawskich Orlików, a nie poważnymi rozgrywkami. Gdyby jeszcze telewizja wrzucała na swoją stronę skróty, nawet z opóźnieniem – a tu nic! Sytuacja jest patowa, bo jeśli Polsat nie chce pokazywać meczów, to takie jest jego prawo. Jeśli nie chce oddawać praw komukolwiek innego, to również ma ku temu narzędzia. Nawet jakby chciał wypuścić wszystkie 28 spotkań w salonie Mariana Kmity – prawdopodobnie ma taką możliwość. Tylko czy to buduje prestiż polskiej piłki? No chyba nie. PZPN nie ma w tej sytuacji zbyt wiele do powiedzenia, bo jeśli Polsat kupił prawa, to może robić sobie z nimi co chce, byle zgodnie z umową. Działacze polskiej piłki mogą tylko lobbować. Ewentualnie – czekać do 2024 roku, aż prawa Polsatu wygasną. 

Może w kolejnym przetargu należy wybrać innego nadawcę, jeśli ten nie potrafi należycie zadbać o produkt? Może warto zapisać do kontraktu trochę większe cyferki przy minimalnej liczbie pokazanych na otwartym kanale meczów? Z Polsatem pomęczymy się jeszcze przez dwa lata. A potem niech przejmie to ktoś poważny i zrobi z Pucharu Polski turniej godny swojej rangi.

WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI: 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Komentarze

79 komentarzy

Loading...