Reklama

Miało iść, ale nie idzie. Gdzie jest wielkie Podbeskidzie?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

29 sierpnia 2022, 13:50 • 8 min czytania 24 komentarzy

Porażka 0:5 ze Stalą Rzeszów sprawiła, że Mirosław Smyła może się poważnie martwić o stabilność swojej posady. Nie jest to jednak efekt jednorazowego łomotu, bo jego Podbeskidzie Bielsko-Biała nie notuje najlepszego okresu. Jakie są problemy „Górali” i czy można im zaradzić?

Miało iść, ale nie idzie. Gdzie jest wielkie Podbeskidzie?

Drugie miejsce. To łączy trenera Smyłę z jego poprzednikami, czyli duetem Piotr Jawny — Marcin Dymkowski. Patrząc na tabelę obydwu sezonów możecie się zdziwić, bo „Górali” w czołowej dwójce nie ma, ale śpieszymy z wyjaśnieniem: chodzi o klasyfikację przygotowywaną na podstawie “expected points” przez “WyScout”. Problem w tym, że o ile w poprzednim sezonie chodziło o fotel wicelidera, tak obecnie Podbeskidzie według przewidywanych punktów powinno zajmować przedostatnią lokatę. Gdy Jawny i Dymkowski tracili posadę, ten pierwszy w mediach społecznościowych bronił się, przytaczając statystyki przewidywanych bramek i punktów, wskazując, że jego zespół grał nieźle, ale był nieskuteczny.

Mirosław Smyła do twardych danych nie sięgnie, bo w nich jego drużyna wypada blado. 62% spotkań Podbeskidzia z nim u sterów kończyło się wypracowaniem xG na poziomie niższym niż 1,00 (w przypadku jego poprzedników było to 17% meczów), a w 77% gier rywale bielszczan wypracowali xG wyższe niż 1,00 (u jego poprzedników stało się tak w 41% przypadków). Z jednej strony punkty stracone na początku sezonu nie bolą, z drugiej — w końcówce może ich zabraknąć. Nic więc dziwnego, że pod Klimczokiem szukają już planu “B”. My z kolei spróbujemy ustalić, co właściwie nie gra w Podbeskidziu.

Od curlingu do roli dyrektora sportowego. Łukasz Piworowicz [WYWIAD]

Reklama

Gdzie leży problem Podbeskidzia Bielsko-Biała?

Gdy pytamy w środowisku o to, dlaczego misja duetu Jawny — Dymkowski nie wypaliła, słyszymy teorię o słabej komunikacji z drużyną. Pomysł na grę „Górali” był i, jak mówią, liczby, był on całkiem niezły. Problem w tym, że gdy zespół wpadł w dołek, nie mógł się z niego wygrzebać, bo szkoleniowcy nie mieli pomysłu na to, jak mentalnie dźwignąć szatnię. W przypadku Mirosława Smyły kibice stawiają popularną w podobnych przypadkach tezę: ktoś w końcu zmusił lubiących wygodę zawodników do pracy, a ci, niezadowoleni z nowych porządków, próbują doprowadzić do zmiany szkoleniowca. To jednak dość wyolbrzymiona teoria. Owszem, o konflikcie w szatni Podbeskidzia było głośno, ale chodziło jedynie o spięcia trenera z Kamilem Bilińskim, które zostały zażegnane. Sprawa ostatnio wróciła na tapet, gdy napastnik bielszczan odniósł się do całej sytuacji w programie „Pierwsza Klasa” w „Kanale Sportowym”, a odkrycie przez nas konfliktu nie spodobało się w klubie, jednak z tego co słyszymy umiejętności miękkie Mirosława Smyły problemem nie są. Już w poprzednich klubach szkoleniowiec był raczej chwalony za relacje z szatnią.

To zarazem dobra i zła wiadomość. Zła, bo oznacza to, że największe pretensje do trenera można mieć za to, jak jego drużyna wygląda na boisku. W dotychczasowych 13 spotkaniach nie było widać “Górali”, którzy rok temu może i byli nieskuteczni, ale przynajmniej dominowali rywali. Expected goals/90 minut w poprzednim sezonie wynosiło 1,62, podczas gdy expected goals against – 1,02. Teraz powoli zmierzamy w stronę odwrócenia tych wyników. xG Podbeskidzia w obecnych rozgrywkach to 1,21, a xGA – 1,51 (bez meczu ze Stalą, brak danych). 12 spotkań Mirosława Smyły w roli szkoleniowca bielszczan wygląda pod tym względem tak:

  • Puszcza Niepołomice: xG 1,33; xGA 1,03 (bez karnych 0,57; 0,27)
  • Chrobry Głogów: 0,86; 0,45
  • Skra Częstochowa: 0,8; 1,94 (bez karnych: 0,8; 1,18)
  • GKS Tychy: 2,35; 1,52
  • GKS Katowice: 0,99; 1,54
  • Odra Opole: 1,23; 2,17
  • Arka Gdynia: 0,93; 1,91
  • Widzew Łódź: 0,44; 2,2
  • Arka Gdynia: 3,55; 2,33
  • Chrobry Głogów: 0,84; 0,86
  • Zagłębie Sosnowiec: 1,22; 1,44
  • Sandecja Nowy Sącz: 0,57; 0,38

Tylko pięć razy Podbeskidzie wykręciło lepszy wynik od rywala i często nie była to wcale miażdżąca różnica. W dodatku w przypadku niedawnego starcia z Puszczą statystykę tę podbiły rzuty karne. Czyli możemy z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że „Górale” grają słabiej niż w poprzednim sezonie.

EMRE CELTIK – TURECKA PERŁA W PODBESKIDZIU

Podbeskidzie mniej groźne pod bramką rywala

Potwierdzenie tego stanu rzeczy otrzymujemy, gdy zagłębiamy się w bardziej zaawansowane statystyki z obydwu sezonów. Już na początku rozgrywek można zauważyć znaczący spadek większości istotnych dla przebiegu poszczególnych spotkań liczb. Podbeskidzie Smyły dłużej utrzymuje się przy piłce (58,4% vs 54,3%), a co za tym idzie wymienia średnio ponad 20 podań więcej, ale niewiele z tego wynika, bo to — mówiąc brutalnie — sztuka dla sztuki. W szczegółowych statystykach podań wzrost odnotowujemy jedynie w rubryce „długie piłki”. Pozostałe to same spadki, co może tłumaczyć, dlaczego „Górale” nie stwarzają sobie tylu okazji, co wcześniej. Spójrzcie sami:

22/23 21/22
Prostopadłe podania 4,86 8,05
Kluczowe podania 1,92 3,66
Długie podania 40,27 37,37
Podania w tercję ataku 50,75 52,03
Inteligentne podania 3,45 6,61
Podania progresywne 67,12 71,12
Podania penetrujące 7,54 8,52

Wspomniany wzrost liczby podań przy jednoczesnym spadku zagrań w tercję ataku rywala oraz podań progresywnych świadczy o tym, że Podbeskidzie częściej wymienia piłki po obwodzie, jednocześnie rzadziej dostarczając je w pobliże pola karnego przeciwnej drużyny. Podobnie jest w przypadku podań inteligentnych, penetrujących i prostopadłych — w ten sposób można często otworzyć sobie drogę do bramki, tymczasem bielszczanie na każdym polu notują regres. Warto dodać, że spadła także liczba kontaktów Podbeskidzia z piłką w “szesnastce” drużyny przeciwnej (15,6 względem 18,89), więc kreowanie sytuacji nie za bardzo ekipie Smyły wychodzi. A przecież nie możemy też mówić o znaczących osłabieniach, bo zamiana Giorgiego Merebaszwilego na duet Krzysztof Drzazga — Maksymilian Sitek wcale nie wygląda na ubytek, wręcz przeciwnie: Sitek to obecnie jeden z pięciu najlepszych dryblerów ligi i drugi zawodnik pod względem progresywnych biegów (nawiasem mówiąc, ich liczba także spadła, więc i w ten sposób Podbeskidzie nie tworzy sobie przewagi), więc zdecydowanie potrafi on stworzyć zagrożenie pod bramką rywala).

Reklama

“Górale” w zasadzie zatracili większość atutów. Rzadziej dośrodkowują piłkę w pole karne rywala, oddają też mniej strzałów (10,87 obecnie, 13,62 sezon temu). Co więcej: rok temu narzekaliśmy, że Podbeskidzie zbyt często strzela z dystansu, pompując przez to statystyki uderzeń. Tyle że stosunek uderzeń zza pola karnego jest obecnie większy (48%) niż wtedy (45%). Co za tym idzie spadła wartość xG dla jednego strzału bielszczan. Ostatnim kamyczkiem do ogródka jest to, że rywale chyba sami dobrze dostrzegli już niemoc i brak pomysłu drużyny spod Klimczoka. Rok temu Podbeskidzie było jedną z mocniej pressowanych ekip przez przeciwne zespoły (PPDA przeciwko nim: 8,82). Teraz ligowcy pozwalają „Góralom” wymieniać zdecydowanie więcej podań, stosując niższy pressing (11,84).

BONIFACIO: ORGANIZACYJNIE PODBESKIDZIE BYŁOBY W TOP 10 LIGI ARGENTYŃSKIEJ

Defensywa Podbeskidzia? Słabsza niż rok temu

Skoro już o pressingu, to przejdźmy do tego, jak Podbeskidzie Bielsko-Biała broni. Bo broni — tu niespodzianka — gorzej niż w poprzednich rozgrywkach. Nie chodzi nam tylko o lanie od Stali Rzeszów, która zapakowała niedawnemu ekstraklasowiczowi pięć bramek. Jak już wspominaliśmy, operujemy na danych, które nie uwzględniają tego spotkania (“WyScout” nie ma go jeszcze w swojej bazie), a i tak nie są one pozytywne dla drużyny Mirosława Smyły.

22/23 21/22
Strzały przeciwko 10,74 8,79
Przejęcia 30,68 38,05
Intensywność pojedynków 5,9 6,8
PPDA 9,3 8,23

Więcej oddanych strzałów przez rywali, mniej przejęć, niższa intensywność pojedynków, gdy to rywal miał piłkę i przede wszystkim: mniej agresywny pressing. W sezonie 2021/2022 Podbeskidzie często traciło bramki po błędach indywidualnych i było na minusie, jeśli chodzi o stracone gole względem xGA (6,27 straconych bramek “ponad” wyliczenia). Teraz jest odwrotnie: przed spotkaniem ze Stalą “Górale” byli na dużym plusie względem tego, co powinni stracić (+5,56), a Matvei Igonen był zdecydowanym liderem statystyki “uratowanych bramek” wśród ligowych golkiperów. Podbeskidzie dopuszczało rywali do groźnych sytuacji, nie było problemów z zaskoczeniem ich defensywy:

  • Stal: niekryty zawodnik na dalszym słupku zgrywa do kolegi w polu karnym; nieobstawiony Piątek zgarnia piłkę na 16 metrze po wolnym; obrońca dostaje w głowę, samobój; odpuszczony zawodnik na 16 metrze strzela od słupka; niekryty Michalik wykłada niekrytemu koledze na piątym metrze
  • Puszcza: Bonifacio fauluje rywala w polu karnym w końcówce meczu
  • Skra: Mikołajewski fauluje rywala w polu karnym w końcówce meczu
  • GKS Tychy: niepilnowany Wołkowicz zgrywa na piąty metr
  • Odra: dobitka z bliska po rzucie wolnym
  • Arka: dogranie na piąty metr i strzał głową

Jak widać przeciwnicy nie mają większego problemu z tym, żeby wpakować Podbeskidziu bramkę z bliskiej odległości. “Górale” stracili w tym sezonie 10 bramek i wszystkie z nich padły z pola karnego, co jest ewenementem w skali ligi. W dodatku w dalszym ciągu nie widać poprawy stałych fragmentów gry. W poprzednim sezonie bielszczanie strzelili po nich zaledwie cztery gole (plus dwa karne), w obecnym zero. Statystyka straconych bramek nie jest tu żadnym plusem: rok temu osiem bramek, obecnie dwie (bez karnych).

Marcin Dymkowski: Specjalizacja to jedyna droga [WYWIAD]

Czy w Bielsku dojdzie do nowego rozdania?

Wnioski? Nie chcemy Mirosława Smyły ścinać, bo to nigdy nie jest miły moment, natomiast poprawy w grze Podbeskidzia Bielsko-Biała nie widać, a za moment, po powrocie z wyjazdowego meczu Pucharu Polski z Lechią Zielona Góra, „Górale” zmierzą się z rewelacyjnym Ruchem Chorzów. Jasne, „Niebiescy” będą po jeszcze cięższym pucharowym boju, jednak i tak będą faworytem tego spotkania, co nie wróży niczego dobrego dla obecnego szkoleniowca drużyny spod Klimczoka. Już przed sezonem pomysł pozostawienia Smyły na stanowisku, na który wpadł prezes Bogdan Kłys, budził wątpliwości wielu osób. Czas pokazuje, że były one zasadne, dlatego nie zdziwimy się, jeśli wkrótce na południu Polski nastąpi nowe rozdanie.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

24 komentarzy

Loading...