Reklama

„Wielki mecz dla jeszcze większej sprawy”. Piękny wieczór na Camp Nou

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

25 sierpnia 2022, 00:01 • 3 min czytania 22 komentarzy

W środowy wieczór na Camp Nou odbył się mecz charytatywny między FC Barceloną a Manchesterem City. Piłkarskie gwiazdy zagrały w spotkaniu mającym na celu wsparcie osób cierpiących na stwardnienie zanikowe boczne. „Wielki mecz dla jeszcze większej sprawy”.

„Wielki mecz dla jeszcze większej sprawy”. Piękny wieczór na Camp Nou

FC Barcelona i Manchester City zagrali na Camp Nou przy ponad 90-tysięcznej publiczności, aby wspomóc walkę ze stwardnieniem zanikowym bocznym – śmiertelną chorobą, wyniszczającą doszczętnie organizm człowieka aż do nieuchronnej śmierci.  Jeszcze nie wynaleziono lekarstwa na to paskudztwo, a dwóch lat z tym walczy Juan Carlos Unzue, w przeszłości bramkarz FC Barcelony oraz były asystent Pepa Guardioli i Luisa Enrique w „Dumie Katalonii”.

Cały dochód z tego meczu zostanie przekazany fundacji, która walczy z tą chorobą. To było wielkie piłkarskie święto. Wydarzenie otworzył koncert artysty, który w 2019 roku reprezentował Hiszpanię na Eurowizji. Tuż po tym oglądaliśmy wzruszające przemówienie Unzue: – Mam świadomość, że nie wygram walki z tą chorobą. Przegram, ale chcę dalej żyć i cieszyć się życiem.  

Reklama

Unzue rozpoczął mecz symbolicznym kopnięciem piłki, a później udał się na ławkę trenerską. Pierwszą połowę spędził z Pepem Guardiolą, a drugą z Xavim. Oba zespoły nie postawiły na podstawowe jedenastki, bo mają świadomość tego, że sezon jest długi, a czeka ich wiele wymagających spotkań, a to tylko mecz towarzyski. Aczkolwiek emocji nie brakowało! Kibice zebrani na Camp Nou obejrzeli sześć goli.

Wszystko zaczęło się od fatalnego błędu bramkarza FC Barcelony. W 21. minucie wyleciała mu piłka z rąk, a ta padła pod nogi Alvareza, który z dwóch metrów strzelił do pustej bramki. Inaki Pena to 23-letni golkiper, który do FC Barcelony trafił z Villarreal w 2012 roku. Jednak od tamtego czasu nie udało się mu jeszcze zadebiutować w oficjalnym spotkaniu w barwach „Dumy Katalonii”. Z pewnością taką interwencją nie przybliżył się do debiutu w La Liga, choć warto podkreślić, że dostał owację od fanów siedzących na trybunach. Oklaskami chcieli wyrazić, że „nic się nie stało”.

Na Camp Nou oglądaliśmy festiwal błędów nie tylko bramkarskich, choć ich też nie brakowało. Bo golkiper City również się nie popisał przy strzale Aubameyanga na 1:1. Piłka przeleciała obok jego nogi. Jeśli chodzi o obrońców, to na pewno dobrze tego meczu nie będzie wspominał Jules Kounde, który zawinił przy golu na 2:2. Było widać, że nowy nabytek Barcelony nie jest w rytmie meczowym. Blaugarna nadal nie zgłosiła go do rozgrywek La Liga.

Dobrą zmianę dał Memphis Depay. Od kilku tygodni mówi się o tym, że holenderski napastnik opuści Barcelonę. Niewykluczone, że był to jego ostatni występ dla tej drużyny. I trzeba przyznać, że w tym sparingu pokazał się z pozytywnej strony, wniósł sporo ożywienia, narobił wiatru i dał radość kibicom, strzelając gola na 3:2 w 79. minucie.

Na Camp Nou na ostanie 15 minut pojawił się Earling Haaland, który w doliczonym czasie gry wywalczył (wymusił?) rzut karny dla swojej drużyny. Faulował go Andreas Christensen, a jedenastkę na gola zamienił Mahrez, doprowadzając do stanu 3:3. Robert Lewandowski całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych. Mecz trwał ponad 100 minut, gdyż przez długi czas była udzielana pomoc Luke’owi Mebete, który po starciu z duńskim stoperem Barcelony, musiał opuścić boisko na noszach w kołnierzu ortopedycznym. Miejmy nadzieję, że nic poważnego nie stało się 18-latkowi.

Reklama

FC Barcelona – Manchester City 3:3 (1:1)

Aubameyang 29′, de Jong 67′, Depay 79′ – Alvarez 21′, Palmer 70′, Mahrez 90+9′ (rzut karny)

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Fot. FotoPyk

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Suche Info

Komentarze

22 komentarzy

Loading...