Reklama

Polska-Argentyna 3:0. Śliwka czy Fornal? Ten mecz nie dał Grbiciowi jasnej odpowiedzi

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

19 sierpnia 2022, 23:25 • 7 min czytania 4 komentarze

Przed dzisiejszym spotkaniem selekcjoner Nikola Grbić zapewne zastanawiał się: Śliwka czy Fornal? Fornal czy Śliwka? W końcu on sam częściej stawiał na zawodnika Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Jednak kibice – oraz co ważniejsze, statystyki – przemawiały za Tomaszem Fornalem. Wobec tego selekcjoner z Argentyną, zamiast sprawdzić, który z nich lepiej pasuje do stylu Kamila Semeniuka, postanowił zestawić ich razem. I w ten sposób przekonać się, który lepiej poradzi w starciu z tym samym przeciwnikiem i w takim samym wymiarze czasowym. Jednak po tym meczu selekcjoner Polaków nie rozstrzygnie swojego dylematu, bo nie wie wiele więcej, niż przed spotkaniem. Okazało się, że wybór każdego z nich niesie korzyści, które już znaliśmy oraz mankamenty, których również mogliśmy się spodziewać. Ale razem na boisku – oczywiście z pomocą kolegów – zdołali pokonać Argentynę 3:0 w setach.

Polska-Argentyna 3:0. Śliwka czy Fornal? Ten mecz nie dał Grbiciowi jasnej odpowiedzi

W swoim pierwszym meczu na Memoriale Huberta Wagnera Polacy pokonali Iran 3:0. Z pewnością cieszył sam wynik spotkania – biorąc pod uwagę poprzednie mecze z reprezentacją Iranu, niewielu spodziewało się wygranej do zera.

A jednak Polacy w ofensywie zagrali koncert. I to taki na kilka głosów, bo znakomite zawody rozegrał Kamil Semeniuk, jak zwykle na wysokim poziomie zagrał Bartosz Kurek, dobrą zmianę dał też Tomasz Fornal – każdy z nich zapisał przy swoim nazwisku po 12 punktów. Ale w grze aktywnie uczestniczyli także nasi środkowi – Mateusz Bieniek i Jakub Kochanowski uzbierali po 10 oczek. Radę dawał również Aleksander Śliwka, który wyszedł w pierwszym składzie.

Orlen baner

– Zawsze jest coś do poprawy. Nigdy nie zagra się meczu idealnego, a ten dziś nawet nie był blisko tego miana. Dobrze, że wygraliśmy. Graliśmy z trudnym przeciwnikiem, który wysoko zawiesił poprzeczkę. Ale nam udało się ją przeskoczyć – mówił Bartosz Kurek po wczorajszym spotkaniu.

Reklama

Gra przeciwko Iranowi, Serbii i Argentynie, które wystawiają najmocniejszy skład, to dla nas dobry test. Chcę grać przeciwko mocnym zespołom. Tylko gra z takimi drużynami może nam pokazać, nad którymi elementami musimy popracować. Kiedy gładko ze wszystkimi wygrywasz, wtedy nie jesteś w stanie stwierdzić, co należy poprawić. Wydaje ci się, że jesteś niesamowity, a kiedy zagrasz z kimś, kto jest na twoim poziomie albo lepszy, wtedy zastanawiasz się „Co się dzieje?””. To ważne, byśmy grali z dobrymi przeciwnikami wiedząc przy tym, że sami również nie pokazujemy pełni naszych możliwości – komentował wczorajsze zwycięstwo selekcjoner Nikola Grbić.

Rzeczywiście, choć wynik w meczu z Iranem się zgadzał, to nie wszystko wychodziło Polakom idealnie. Rezerwy widać było zwłaszcza w przyjęciu – nawet wtedy, kiedy po wejściu na plac gry Tomasza Fornala ten element gry uległ poprawie.

W piątek Polacy zagrali z Argentyną. Trudno jest ocenić zespół z Ameryki Południowej. Albicelestes świetnie zaprezentowali się podczas ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio. Najpierw wyszli z grupy w której grali z Rosyjskim Komitetem Olimpijskim, Brazylią, Francją, USA oraz Turcją. Następnie w ćwierćfinale pokonali 3:2 Włochów. I chociaż później nie sprostali Francji, to zwyciężyli w bardzo prestiżowym dla nich spotkaniu o brąz z Brazylią.

Można mówić, że medal igrzysk olimpijskich to dla Argentyny wynik ponad stan. Nawet jeżeli w tym stwierdzeniu jest sporo prawdy, to wciąż po drugiej stronie siatki na Polaków czekała solidna ekipa. Rodacy Leo Messiego w pierwszym meczu Memoriału Huberta Wagnera pokonali 3:1 reprezentację Serbii. Mieliśmy więc starcie dwóch zwycięskich ekip.

ŚLIWKA CZY FORNAL – OTO JEST PYTANIE

Reklama

Selekcjoner Grbić na dzisiejsze spotkanie zestawił dość eksperymentalny skład. Brak wyjściowego garnituru był o tyle ciekawą decyzją, że z punktu widzenia siły naszych rywali, Argentyna podczas Memoriału Wagnera mogła uchodzić za najmocniejszy zespół. Świadczył o tym ranking FIVB, w którym goście zajmowali siódmą lokatę. Ale nasi przeciwnicy wczoraj ograli Serbię, która z kolei dziś poradziła sobie 3:2 z Iranem. W każdym razie, Polska rozpoczęła w zestawieniu: Marcin Janusz, Bartosz Kurek, Jakub Kochanowski, Karol Kłos, Aleksander Śliwka, Tomasz Fornal i Jakub Popiwczak (libero). Ciekawe było w szczególności zestawienie przyjmujących. Pozycja Kamila Semeniuka w naszym głównym składzie jest niepodważalna. Desygnując Fornala i Śliwkę wyglądało na to jakby nasz szkoleniowiec chciał powiedzieć: panowie, rotowanie wami nie przynosi mi żadnej odpowiedzi, a jedynie większy ból głowy. Zobaczymy, który z was jest bardziej przydatny, kiedy będziecie musieli ze sobą współpracować.

Tomasz Fornal nie rozpoczął tego spotkania najlepiej. Najpierw nie skończył prostej piłki, a następnie zepsuł przyjęcie, wystawiając Argentynie piłkę jak na tacy. Jednak chwilę później huknął w argentyński blok z całej siły obijając go tak, że balon wylądował w pierwszej strefie przeciwnika. Jednak w ofensywie to nie był jego najlepszy mecz, sporo piłek po prostu nie wykorzystywał.

Pod względem skuteczności ataku Śliwka prezentował się lepiej. Kiedy już koledzy zdecydowali się posłać do niego ostatnie piłki, siatkarz Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zwykle ich nie marnował. Zapewne wspomniana skuteczność – oraz znakomite przygotowanie fizyczne – to atrybuty, które najbardziej przekonują selekcjonera do Olka. Jednak gra Śliwki w ofensywie często ma jeden mankament – nawet kiedy siatkarz ten jest skuteczny, to wciąż jest dyskretny. I tak w pierwszym secie Olek skończył 3 na 4 ataki. Fornal – zaledwie 3 na 10.

Zatem mało skuteczny Tomek w ataku i tak miał tyle samo punktów, co jego konkurent do pierwszego składu. Jednak przy tym wciąż pokazywał swoją największą przewagę względem Śliwki – wszechstronność. To gracz Jastrzębskiego Węgla na zagrywce potrafił dać coś ekstra. Chociażby asa serwisowego, po którym rywale zaczęli nieco panikować. W porównaniu do lekkich piłek kędzierzynianina, które były łatwo odbierane przez Argentyńczyków, zagrywki Fornala robiły różnicę.

No i kwestia najważniejsza. Wiecie, to jasne że dziś klasowy przyjmujący musi dobrze radzić sobie z wykańczaniem piłek. Dobrze by też było, gdyby miał dobry serwis. Ale ta pozycja nie bez powodu nazywa się „przyjmujący” – fajnie by było, gdyby zawodnik który na niej gra dobrze przyjmował. A w tym elemencie Fornal wręcz deklasuje Śliwkę. W pierwszym secie – którego Polacy zwyciężyli po wyrównanej grze – Tomek na 9 prób wykręcił 78% skutecznych odbiorów. Olek przyjął jedną piłkę na 4.

Jednak im dalej w mecz, tym sytuacja bardziej się wyrównywała, a momentami to Śliwka sprawiał lepsze wrażenie z dwójki naszych przyjmujących. Ostatecznie Olek zdobył 11 punktów, jego skuteczność w ataku wyniosła 55%, zaś w przyjęciu 53 – co jak na niego jest znakomitą statystyką. Fornal zapisał na swoim koncie 9 oczek, w ataku wykończył 33% piłek, ale w przyjęciu odebrał ich 64%. No i bądź tu mądry, na kogo postawić, panie Grbić…

REZERWY DAŁY RADĘ, ALE MUSIMY GRAĆ SZYBCIEJ

Skupiliśmy się na porównaniu naszych przyjmujących, gdyż ta rywalizacja najbardziej rozpala kibiców naszej reprezentacji. Ale dzisiejsze spotkanie przyniosło nam też kilka innych odpowiedzi.

Po pierwsze, gra Kuby Kochanowskiego. Można było już usłyszeć opinie, że serbski trener nieco holuje Jakuba w reprezentacji. Bo rzeczywiście, Grbić konsekwentnie stawiał na zawodnika Asseco Resovii nawet wtedy, kiedy jego forma była daleka od idealnej. Jednak dziś gra Kuby udowodniła, że należy rozróżniać holowanie od budowania zawodnika. A Nikola Grbić, obdarzając Kochana zaufaniem, konsekwentnie budował formę naszego środkowego na mistrzostwa. Kuba z pewnością za tydzień będzie ważnym ogniwem naszej reprezentacji, ale co istotne – możemy być spokojni o jego postawę na boisku.

Po drugie, zawodnicy rezerwowi udowodnili, że na mistrzostwach nie będą musieli występować wyłącznie w roli widzów posiadających najlepsze miejsca w hali. Karol Kłos, który na pozycji środkowego zastąpił Mateusza Bieńka, nie tylko nie odstawał od kolegów. On w pierwszym secie był wiodącą postacią naszego zespołu. 33-letni gracz PGE Skry Bełchatów, który przecież pamięta jeszcze smak triumfu na mistrzostwach świata 2014, w tym meczu udowodnił selekcjonerowi, że po prostu można na nim polegać w trudnych momentach.

Jakub Popiwczak na libero może niemrawo rozpoczął mecz, ale z piłki na piłkę się rozkręcał. Dostosował się poziomem do reszty zespołu i w naszej opinii, negatywna ocena jego występu byłaby po prostu niesprawiedliwa.

Last but not least – Łukasz Kaczmarek. Eh, ileż to się Łukasz musiał osłuchać głosów krytyki zarzucających mu, że w klubie wykręca naprawdę niezłe statystyki, zaś w kadrze gra na słabiutkiej skuteczności. Tymczasem Kaczmarek, który do tej pory był wprowadzany przez Grbicia na podwójną zmianę, otrzymał od trenera szansę w trzecim secie. I był skuteczny chyba jak nigdy w kadrze! Atakujący ZAKSY grał znakomicie i to jego postawa jest głównym powodem tego, dlaczego ostatnią partię z Argentyńczykami wygraliśmy tak pewnie.

Ale wciąż nie wszystko w grze Biało-Czerwonych było idealne. Marcin Janusz często nie mógł porozumieć się z Bartoszem Kurkiem. Rozgrywający wystawiał piłki do naszego kapitana, ale często były to podania zbyt wolne. Przez taką czytelność zagrań przeciwnicy często mogli się przygotować na ataki Bartka, który nie grał dziś wybitnych zawodów. Jednak właśnie – Kurek nie kończył akcji za akcją, gdyż przez rozegranie Argentyńczykom łatwo było rozgryźć jego zamiary. Zresztą nie tylko jego – słaby procent skuteczności ataków Fornala również nie wynikał wyłącznie z jego gorszej dyspozycji w ofensywie.

Zatem panie Marcinie, następnym razem poprosimy szybciej – ma pan tak dobrych partnerów, że spokojnie nadążą za takimi piłkami. My, widzowie, również damy radę. A jak przeoczymy któryś ze zdobytych punktów, to chętnie odpalimy powtórki.

Polska-Argentyna 3:0 (25:22, 25:22, 25:18)

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

4 komentarze

Loading...