Reklama

Ligowcu, bierz przykład z Bieszczada i Tobiasza

Kacper Bagrowski

Autor:Kacper Bagrowski

17 sierpnia 2022, 18:15 • 8 min czytania 15 komentarzy

Dwaj młodzi bramkarze – Kacper Bieszczad i Kacper Tobiasz pokazują, że polski ligowiec wcale nie musi być przezroczystą postacią i odległą gwiazdą z ekranu telewizora. Skracanie dystansu pomaga zyskać przychylność fanów.

Ligowcu, bierz przykład z Bieszczada i Tobiasza

Przez lata fan polskiej piłki mógł śledzić swoich ulubieńców wyłącznie oglądając mecze. W erze mediów społecznościowych sytuacja zmieniła się diametralnie. Najpierw Facebook, a później Instagram zbliżyły kibica do piłkarza. Wciąż jednak zachowywany był dystans.

Jak to jest z tym Instagramem

Według badań przeprowadzonych przez ECCO World Cup 89% piłkarzy posiada konto w jakimkolwiek medium społecznościowym. Dzięki nim możemy obejrzeć zdjęcia, na których zawodnik siedzi w domu na kanapie, je obiad, bawi się z psem. Zyskaliśmy dostęp do zakulisowych materiałów, podpatrywania treningów, scen z szatni. To rewolucja. Najwięcej piłkarskich kont znajdziemy oczywiście na Instagramie, z tym że trudno tam o jakąkolwiek interakcję. Zaangażowanie sportowca zazwyczaj ogranicza się do wrzucenia zdjęcia lub stories.

Sekcja komentarzy? Rzadko uświadczymy tam pogawędki z kibicami. Najczęściej piłkarze wchodzą w konwersację ze swoimi znajomymi lub celebrytami, którzy w jakiś sposób zabłądzą i trafią na konta ekstraklasowych piłkarzy. Interesującym przypadkiem jest tu Tymoteusz Puchacz, który właśnie na tym portalu niejako zbudował swój obraz.

Ten jednak lubił podostrzyć, wdać się w pyskówkę. Szerokim echem odbił się choćby jego komentarz z maja bieżącego roku, po wygranej Lecha Poznań z Piastem Gliwice.

Reklama

– Gdzie są teraz te dzbany, które prują się przy każdej stracie punktów? Gdzie wy się teraz chowacie, to mnie mega interesuje. Kitrajcie się w tych norach już do końca, a celebrację zostawcie prawdziwym kibicom.

Sęk w tym, że rzeczony Instagram powoli wychodzi ze swojej roli. Przestaje być medium społecznościowym, a zaczyna iść w stronę „tiktokizacji”. Sprzeciw wobec tej praktyki wyraziła ostatnio celebrytka Kylie Jenner, apelując do twórców platformy „Sprawcie, by Instagram znów był Instagramem. Przestańcie być TikTokiem. Ja tylko chcę oglądać urocze zdjęcia moich przyjaciół. Z poważaniem, wszyscy”. I tu na arenę wchodzi Twitter.

Najbardziej konserwatywne medium

Jakub Wątor, dziennikarz portalu SpidersWeb, autor świetnego tekstu Internet, jaki znamy, właśnie spada z rowerka. Sprawca: TikTok napisał niedawno na rzeczonym Twitterze, że ten jako najbardziej konserwatywne medium powinien przejąć niedługo rolę społecznościówek. To właśnie tu będą przenosić się ludzie, chcący internetowej interakcji z drugim człowiekiem. Facebook, Instagram i TikTok zostaną zalane filmikami i reklamami, które dobierze nam algorytm, Twitter zaś powinien pozostać Twitterem – forum wymiany myśli między użytkownikami.

Jak wielu piłkarzy spotkamy dziś na tym portalu? Patrząc globalnie – sporo. Agencje marketingowe prowadzące konta światowych gwiazd dbają o to, by byłe one obecne w każdej społecznościówce. A co z naszymi ligowcami? Cóż, tu już tak kolorowo nie jest. Jest to platforma dopiero odkrywana przez wielu piłkarzy. Platforma, do której podchodzą z dystansem, a może czasem i strachem. Oczywiście, mówimy tu o oficjalnych kontach, bo zdajemy sobie sprawę, że wielu piłkarzy może z ukrycia obserwować to, co dzieje się na słynnym „fizycznym portalu”.

Nawet jeśli spotkaliśmy już na Twitterze tak rzadki gatunek, jak ekstraklasowy piłkarz, to równie rzadko konta te cokolwiek wnosiły. Nie były dobrze wykorzystywane. Wiele z nich było czymś na kształt Instagrama 2.0, gdzie czytaliśmy kurtuazyjne „Important win, +3 points!” okraszone zdjęciem z meczu. Na takich profilach nie mogło zabraknąć też retweetów z klubowego konta Przykład? Choćby Tomas Pekhart czy Joel Pereira, którzy prowadzą swoje konta właśnie według takiego schematu. Próżno szukać tam jakichkolwiek interakcji czy rozmów z kibicami.

Reklama

Innym podgatunkiem byli poddymiacze, którzy dawali się sprowokować i produkowali bezsensowne, kontrowersyjne wpisy. Idealnym przykładem jest tu Jakub Rzeźniczak, który swego czasu zasłynął wpisem o tym, że „wolałby sprzątać kible niż grać w Lechu”. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że później korzystał ze swoich sociali dużo rozważniej.

Nie wolno zapominać tu także o Michale Probierzu. Ówczesny trener Cracovii pewnego wieczora nie wytrzymał i wdał się w pyskówkę w kibicami.

Oczywiście, pojedyncze pozytywne przebłyski i nadzieję na to, że polski ligowiec potrafi umiejętnie wykorzystywać Twittera dawali nam swego czasu Jakub Kuzdra czy Bartosz Salamon, ale to wciąż były niestety przypadki sporadyczne. Do czasu.

Nowa jakość

Na horyzoncie pojawiło się nam bowiem dwóch urwipołciów – obaj z rocznika 2002. To Kacper Tobiasz i Kacper Bieszczad, którzy zaczęli podążać bardzo dobrą drogą i wytyczać nowy szlak dla ligowców. Szlak zwany po prostu normalnością.

Przykład tej dwójki pokazuje, jak niewiele potrzeba by zaskarbić sobie sympatię kibica w Internecie. I nie chodzi tu wyłącznie o fanów zespołu, w którym dany piłkarz gra. Lata budowania sztucznych murów wokół swojego wizerunku przez piłkarzy sprawiły, że dzięki interakcji i zwyczajnym, po prostu normalnym zachowaniu zawodnik jest w stanie wzbudzić sympatię u postronnego kibica bez określonych zamiłowań klubowych, a także u człowieka związanego emocjonalnie z innym zespołem. To nie lada sztuka, której można dokonać poprzez bycie człowiekiem. Tylko tyle i aż tyle.

Bo czy nie tego właśnie chce dzisiejszy odbiorca, fan piłki? Okej, drip i flex na Insta są super, ale ile można? Ludzie mają tego dość. Dużo lepiej odbierany jest bezpośredni kontakt z kibicem, krótka wymiana zdań po meczu, wyjaśnienie danej sytuacji z pierwszej ręki. To jest istota i prawdziwa sól dzisiejszych social mediów. Tego oczekujemy.

Dlaczego jednak takie zachowania są tak rzadkie? Zdecydowanie brakuje szkoleń, które pomogłyby ligowcom odnaleźć się w świecie nowych mediów. Nie każdy musi być przecież urodzonym influencerem. Nierzadko piłkarze zwyczajnie boją się skracania dystansu. Przeraża ich hejt i krytyka, która może spaść na nich po nieudanych występach. Mówił o tym Rafał Gikiewicz, w rozmowie z Radosławem Przybyszem.

Instagram jest bardziej „na pokaz”. Wrzucasz ładne zdjęcie, ludzie dają ci lajka albo serduszko w komentarzu. A Twitter polega na czytaniu ze zrozumieniem i interakcji. Każdy może cię obrazić. Jeden sobie z tym radzi, drugi nie. Jest też miejscem, na którym każdy może wylać swoją frustrację. Jeśli ktoś przekracza granicę, to możesz go zbanować i mieć gdzieś. Ale z drugiej strony, po co mieć Twittera i nie wchodzić w interakcje? Po co czytać to wszystko? 

Tu na arenę wkracza ta druga, ciemniejsza strona portalu, czyli anonimowi użytkownicy, którzy swoim zachowaniem skutecznie odstraszają większą liczbę piłkarzy od międzyludzkich interakcji. Publiczne pranie brudów i brutalny, często nieuzasadniony hejt to codzienność, z którą muszą spotykać się piłkarze w mediach społecznościowych. Głośną ostatnio sprawą były wiadomości, które po meczu z Liverpoolem otrzymał na Instagramie obrońca Crystal Palace, Joachim Andersen. Obcy ludzie życzyli śmierci jemu i jego rodzinie. Na Twitterze o takie interakcje jest zdecydowanie łatwiej – każda tego typu historia zwyczajnie odstrasza piłkarza od skracania dystansu między nim, a kibicem.

Pamiętaj o innych

Pisząc o Bieszczadzie i Tobiaszu nie można pominąć tu wątku charytatywnego i akcji #MurowanePomaganie, którą zainicjował ten pierwszy, a dołączył do niej ten drugi. Uczestnicy akcji – bramkarze występujący na polskich boiskach wpłacają pieniądze na cel charytatywny po każdym meczu z zachowanym czystym kontem. W tym tygodniu golkiper Zagłębia Lubin zainicjował drugą turę akcji,

I oczywiście, akcje charytatywne inicjowane przez sportowców (lub agencje marketingowe powiązane ze sportowcami) żadnym novum nie są, a wszystkie tego typu gesty są godne pochwały. Tak młody piłkarz próbujący skupić na jednej akcji większą społeczność zawodników to jednak coś, co warto odnotować. Sam Bieszczad w wywiadzie udzielonym Przemysławowi Michalakowi mówił o tym, co popchnęło go do wystartowania akcji.

Inspirowałem się #DychąKownasia sprzed paru lat, o której czytałem w Internecie. Jest jednak znacząca różnica. Dawid Kownacki założył się z kibicami o liczbę swoich goli, a ja wolałem takich rzeczy uniknąć, żeby ta akcja wszystkich połączyła i prowadziła do jednego wspólnego celu, jakim jest pomaganie. No i chciałem, żeby cała społeczność kibicowska trzymała za mnie kciuki, a nie liczyła, że mi nie pójdzie.

Cała akcja pomaga też budować wizerunek młodych piłkarzy, którzy powoli zrywają też z łatką, że jak chłop kopie piłkę, to na pewno matoł. Troska o innych i opiekuńczość nie wpisują się przecież w stereotyp głupiutkiego piłkarzyka. Kiedy dołożymy do tego merytorykę, którą obaj panowie starają się przekazywać kibicom w swoich wpisach i odpowiedziach, dojdziemy do miejsca, w którym będziemy mogli śmiało powiedzieć sobie – tak, Kacper Bieszczad i Kacper Tobiasz mogą być komunikacyjnymi wzorami dla innych ligowców. I szkoda tylko, że jest ich tak niewielu.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

fot. Newspix

Rodem z Wągrowca, choć nigdy nie pokochał piłki ręcznej. Woli tą kopaną, w wydaniu polskim i chorwackim. Student dziennikarstwa, który lubuje się w felietonach i reportażach. Miłośnik absurdu i Roberta Makłowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Ekstraklasa

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

15 komentarzy

Loading...