Reklama

Sekulski: Lech? Coś było, ale myślę, że temat jest zamknięty

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

08 sierpnia 2022, 15:25 • 15 min czytania 13 komentarzy

Poprzedni sezon był dla niego najlepszy z dotychczasowych w Ekstraklasie. Strzelił 13 goli i był najskuteczniejszym zawodnikiem Wisły Płock. Teraz Nafciarze są liderem tabeli po trzech pierwszych meczach nowego sezonu. Dobra gra całego zespołu sprawiła, że doświadczonym napastnikiem zainteresował się Lech Poznań. Jak było z ofertą Kolejorza? Czy latem dostawał inne? Jakim trenerem jest Pavol Stano i czy faktycznie tak ciężko się u niego trenuje? Na te wszystkie pytania Łukasz Sekulski odpowiedział w rozmowie z Weszło. Zapraszamy!

Sekulski: Lech? Coś było, ale myślę, że temat jest zamknięty

Czy na pewno podczas letniego okna nie zmienisz już klubu? Kilka tygodni temu pojawiła się informacja, że masz tajemniczą propozycję z Bliskiego Wschodu. Ostatnio był też temat zainteresowania ze strony Lecha Poznań. Jak więc obecnie wygląda twoja sytuacja?

Łukasz Sekulski (napastnik Wisły Płock): Niedawno podpisałem nowy trzyletni kontrakt z Wisłą Płock. Bardzo dobrze czuję się w swoim mieście i klubie. Urodziłem się w Płocku i jestem wychowankiem Wisły. Mogę wszystkich uspokoić, bo obecnie nigdzie się nie wybieram. Przez wiele lat gry piłka nauczyła mnie jednak jednego: „Nigdy nie mów nigdy”. Jeszcze zanim pojawił się temat mojego powrotu do klubu ponad rok temu, to zawsze byłem bardzo szczery w rozmowach z prezesem Wisły, Tomkiem Marcem. Jestem mu bardzo wdzięczny za to, że wyciągnął do mnie rękę. On był głównym pomysłodawcą tego, żebym znów był zawodnikiem Wisły. Dlatego też po jednym dobrym sezonie nie wyfrunę nie wiadomo gdzie, za pierwszą lepszą ofertą. Futbol jest jednak tak nieobliczalny, że czasami pojawiają się propozycje nie do odrzucenia. Jakby taka ktoś przedstawił to usiądziemy z władzami klubu do rozmów. Wtedy taką opcję będę chciał rozważyć. Nikt jednak takiej oferty nie złożył. Nie jestem już najmłodszym graczem i muszę też o tym myśleć. Powtórzę jeszcze raz, na ten moment nigdzie się nie wybieram. Jeżeli kibice Wisły przejmują się tym, że nagle odejdę, to mogą spać spokojnie. Świetnie zaczęliśmy sezon. Chcemy zrobić jako drużyna dobry wynik w skali całego sezonu. Mamy stabilny zespół i klub. Osobiście chcę, żeby fani mieli jak najwięcej radości z naszej gry.

Zaraz wrócimy do trzech wygranych Wisły w pierwszych trzech kolejkach obecnego sezonu i pozycji lidera Ekstraklasy. Chciałbym jeszcze chwile porozmawiać o tych sprawach transferowych. Przed tym jak w połowie lipca ogłoszono, że przedłużasz umowę w Wiśle, słyszałem o bardzo atrakcyjnej finansowo ofercie z jakiegoś egzotycznego kierunku, z Bliskiego Wschodu. Faktycznie coś było na rzeczy?

Może inaczej to wszystko wytłumaczę. Po latach gry w różnych miejscach wróciłem do miasta, w którym się urodziłem. Czuję się tu bardzo dobrze. Dostrzegam to w takim normalnym codziennym życiu. Mogę powiedzieć, że odżyłem. Dlatego nie pójdę nigdzie dla obiecywanych cyferek. Niby można skorzystać z takiej oferty i zarobić. Za chwilę coś mogłoby się pokomplikować. Trzeba było się najpierw przeprowadzać i zmieniać życie sobie oraz najbliższym. Później mogłoby się zdarzyć, że zaraz trzeba byłoby wracać. Nie wiem czy miałbym możliwość powrotu do Wisły. Patrzę na to wszystko szerzej. Chcę z obecną drużyną powalczyć o coś więcej. Na tym się obecnie koncentruję.

Reklama
lech-poznan-pytal-wisle-plock-o-warunki-pozyskania-lukasza-sekulskiego

To może chociaż zdradzisz kraj, z którego była ta oferta…

Nie, teraz to nie ma najmniejszego sensu. Jakby to była naprawdę ciekawe propozycja zarówno dla mnie, jak i dla klubu to można byłoby ją rozważyć. Prezes Marzec sam o tym mówi. Na ten moment trzeba brać się dalej za robotę w Ekstraklasie. Mamy o co pracować i walczyć. Tematem transferu nie zaprzątam sobie głowy. Oczywiście jakieś zainteresowanie, oferty czy zapytania cieszą. Często powtarzam to młodszym kolegom w zespole: „Wielkim piłkarzem nie każdy może być, ale ciężką pracą można robić systematyczne postępy”. Mój przykład pokazuje, że progres można robić nawet po trzydziestce. Takie zainteresowanie ze strony innych klubów traktuję jako bodziec do tego, żeby jeszcze ciężej pracować i dalej poprawiać się w wielu aspektach. Mam nadzieję, że takie zapytanie z Lecha Poznań – jakby nie było z mistrza Polski – da do myślenia młodszym chłopakom w Wiśle i innych klubach. Nigdy nie można w siebie zwątpić. Czasami trzeba przejść do słabszego klubu, czasami trzeba usiąść na ławce. Różne zakręty zdarzają…

Czasami trzeba zejść z Ekstraklasy do 1. ligi. Sam tego doświadczyłeś z ŁKS-em…

Dokładnie tak. Jakieś wypożyczenie do niższej ligi, jeżeli jest taka konieczność, żeby regularnie grać to naprawdę nic złego. Podobnie transfer na niższy poziom rozgrywkowy. Nie można jednak odpuszczać. Trzeba zacisnąć zęby, zasuwać na treningach i walczyć o swoje. Wiara w siebie to podstawa. Żartuję ze swoimi przyjaciółmi, że jak się ciężko pracuje, niezależnie od branży to w pewnym momencie „słoneczko” się do ciebie uśmiechnie i los się odmieni. Być może właśnie tak jest teraz w moim przypadku.

Reklama

A jak to było z tym zapytaniem w twojej sprawie z Lecha? Niektóre media pisały, że przedstawiciele poznańskiego klubu nie tylko rozmawiają na temat transferu z Wisłą, ale również z tobą. Z kimś z Lecha miałeś kontakt?

Media muszą swoje napisać. Rozumiem waszą robotę i wiem jak to wszystko działa. Coś było, ale myślę, że temat jest zamknięty. Prezes Marzec przedstawił swoje oczekiwania finansowe Lechowi. Broń Boże, nie chcę się do tego mieszać. Koncentruję się na treningach i jak najlepszej grze. Między Wisłą i Lechem nie było szans na porozumienie. Widziałem, że różne komentarze się pojawiły na temat tego, że miałbym trafić do Poznania. Jak ktoś chce mnie krytykować – to bardzo proszę, nie mam z tym problemu. Jestem już doświadczonym zawodnikiem. Przyzwyczaiłem się do tej całej otoczki. Skoro jednak włodarze mistrza Polski wyszli z ofertą czy zapytaniem w sprawie Łukasza Sekulskiego to dla mnie fajna sprawa. Przez lata miałem różne momenty. Jedne były lepsze, inne gorsze. Nie zawsze byłem pierwszoplanową postacią w danym klubie czy drużynie. Nigdy nie zwątpiłem w siebie. Myślę, że to lekcja dla wszystkich chłopaków grających w piłkę i niezależnie od poziomu. W tym roku skończę 32 lata, a chciał mnie topowy polski klub. Od razu przypomniał mi się Marek Saganowski. Oczywiście on był ode mnie dużo lepszym piłkarzem. Grał w reprezentacji Polski i w bardzo dobrych zagranicznych klubach. Chodzi mi o to, że perspektywa się trochę zmieniła. Teraz sprowadzenie przez jakiś klub zawodnika, który ma 31, 32, 33 czy 34 lata jest normą. Wszystko zależy od tego jak kto się prowadzi. Pamiętam właśnie dlatego Marka Saganowskiego, bo po swoich zagranicznych wyjazdach wrócił do ŁKS-u w wieku 34 lat, a po roku trafił jeszcze do Legii i pomógł później zdobyć w Warszawie trzy mistrzostwa Polski. A wszyscy mówili, że do Łodzi wraca tylko po to, żeby sobie dokończyć karierę. Dla mnie jego przykład jest motywacją. Podobnie Marcin Robak. Pierwszy raz królem strzelców był w Pogoni Szczecin.

Furman: Biorę pod uwagę grę w Wiśle do końca kariery

Miał wtedy niecałe 32 lata, czyli był w twoim wieku. Cztery sezony później Robak znów został królem strzelców w Lechu (sezon 2016/17)…

Właśnie, zaistniał na dobre w Ekstraklasie po 30. urodzinach. Z wiekiem był po prostu lepszy i skuteczniejszy.

Flavio Paixao w tym roku skończy 38 lat, a nadal strzela.

Podobnie było z Igorem Angulo w Górniku. Też był już doświadczonym napastnikiem. Był grubo po trzydziestce, kiedy grał i strzelał w Ekstraklasie. Może ze mną też tak będzie. Cieszę się z tego wszystkiego, co mnie spotkało przez ostatni rok. Dalej trzeba pracować, robić swoje i tyle. Samo to, że Lech mnie zauważył i mnie chciał nie sprawni, że spocznę na laurach. Jeszcze sporo grania i strzelania mam nadzieję przede mną.

Rozmawialiśmy mniej więcej rok temu. Akurat byłeś po swoich dwóch pierwszych golach od powrotu do Wisły. To było po deszczowym meczu z Zagłębiem Lubin, który wygraliście 4:0. Próbowałem wyciągnąć od ciebie deklarację, że zakończysz sezon z przynajmniej 10 trafieniami. Skończyłeś poprzednie rozgrywki z 13 bramkami. Później w maju byłeś nominowany na Gali Ekstraklasy do nagrody dla napastnika sezonu. Co się wydarzyło na przestrzeni tych dwunastu miesięcy, że ten ostatni rok był dla ciebie tak udany?

Wiele czynników na to wpłynęło. Ten powrót do mojego klubu, mojej Wisły na pewno był kluczowy. W klubie znam wszystkich – od pań sprzątających po pana prezesa. Z każdym chętnie wypiję kawkę, porozmawiam, pomogę. To wszystko sprawia, że po prostu dobrze się czuję. Całkiem fajnie zaczęło nam iść, czego efektem było szóste miejsce na koniec poprzedniego sezonu. Mamy też bardzo dobry zespół, jeżeli chodzi o umiejętności poszczególnych chłopaków w drużynie. Czasami w jakimś meczu nie szło mi najlepiej, ale zostałem tak obsłużony, że trzeba było tylko strzelić „do pustaka”. Ciężka praca na treningach i to wszystko fajnie się zazębiło. Żadnych czarów czy wizyt u wróżki nie było. Za mną najlepszy sezon w Ekstraklasie. Trochę pojeździłem po Polsce. Była Jagiellonia, Korona, Piast i ŁKS, ale jestem wychowankiem Wisły Płock.

Pamiętam, że jak grałeś w innych klubach to pojawiałeś się na meczach Wisły, kiedy miałeś wolne.

Czasami bywało tak, że jak sam już grałem w Ekstraklasie, a Wisła w 1. lidze (tak było w sezonie 2015/16 – przyp. red.) to jak był wolny dzień jechało się na mecz Nafciarzy. Domowy, a zdarzały się też wyjazdowe. Nie zawsze byłem zawodnikiem Wisły Płock, ale zawsze byłem jej kibicem. Dlatego też nie jest mi tak łatwo przyjąć pierwszą lepszą ofertę i przejść, chociażby do mistrza Polski. Dla mnie gra w Wiśle to zawsze było coś więcej.

lukasz-sekulski

Na czym polega ta niesamowita intensywność treningów u trenera Pavola Stano, o której wszyscy mówią? To jest ciężki trening fizyczny czy może chodzi o częstotliwość zajęć?

Sformułowanie „ciężka praca” jest dość mocno wyświechtane. Sam się teraz zorientowałem, że użyłem go w trakcie naszej rozmowy kilka razy. Przecież w każdym klubie „pracuje się ciężko”. Każdy trener ma swoje metody. Nie ma takich, u których się leży i odpoczywa. Tak samo nie ma takich, u których podnosi się ciężary i robi się milion-dwieście skoków. U trenera Stano jest duży nacisk na intensywność. Zwraca nam uwagę, że wszystko co robimy, mamy robić na maksa. Pewnie to pomaga nam później w meczach. Początkowo jak trener do nas przyszedł (7 marca – przyp. red.) pewnie każdy z chłopaków w drużynie miał myśli i zastanawiał się: Czy to wszystko ma sens? Czy pójść w to? Czy zaufać w te metody? Czy dobrze, że robimy tyle tych powtórzeń? Jak w klubie pojawia się nowy trener to każdy piłkarz tak analizuje. Trener Stano od pierwszych dni namawiał nas, żeby „kupić” to co nam zaproponował. Sam był zawodnikiem, więc wiedział, jakie wątpliwości i pytania pojawiały się nam w głowach. Efekty szybko przyszły. Wszyscy widzimy to po sobie. Kiedy zaufaliśmy trenerowi, jego metodom i pomysłom to w zasadzie każdy z nas zrobił progres. Chyba wszyscy czujemy teraz, że w meczach ligowych łatwiej się nam gra i to niezależnie od okoliczności. Nie lubię analizować tych wszystkich statystyk i cyferek, ale one dużo pokazują.

W każdym z dotychczasowych meczów w tym sezonie przebiegliście ok. 120 km w meczu, jako drużyna.

Tak, ale to nie przebiegnięty dystans jest ważny w tych wszystkich biegowych statystykach. Chodzi o szybkość biegania na konkretnych odległościach. To przenosi się też na naszą grę. „Kupiliśmy” pomysły, metody i treningi trenera Stano. A tak przechodząc do jego osoby, to jest jeszcze jedna ważna sprawa. On ma 44 lata. Jak na trenera jest dość młody. Fajne jest to, że można z nim porozmawiać na każdy temat. Zawsze jest otwarty na dialog. Szczególnie często rozmawia z tymi zawodnikami, którzy nie grają w danym momencie za często. Interesuje się zdaniem każdego. Czuje się, że on dba o piłkarzy i atmosferę w szatni. Dużą rolę w tym wszystkim odgrywa też cały sztab. Asystenci: Norbert Gula, Łukasz Nadolski, Dariusz Pietrasiak czy trenerzy bramkarzy Maciej Sikorski i Daniel Iwanowski. Intensywność treningów pomaga nam utrzymać Mateusz Oszust, czyli trener przygotowania fizycznego. Jego praca została ostatnio zauważona i doceniona, bo trener Michał Probierz włączył go do sztabu reprezentacji Polski U-21. W Wiśle mamy więc nie tylko mocną kadrę zawodników, ale również jest bardzo silny sztab szkoleniowy. To wszystko na nas bardzo dobrze wpływa. Pieczę nad tym wszystkim trzyma szef, czyli trener Stano. Jego fajną cechą jest jeszcze to, że on nie sili się na to, żeby wszystko wiedzieć najlepiej. Rozmawia i słucha sugestii piłkarzy czy swoich współpracowników. Potrafi z tego wszystkiego korzystać i wyciągać wnioski.

Pawlak: U trenera Stano jest inaczej. Z każdym rozmawia [WYWIAD]

Czy środek pola w Wiśle: Dominik Furman, Mateusz Szwoch i Rafał Wolski – to najlepsza linia środkowych pomocników z jakimi grałeś?

Muszę się chwilę zastanowić, bo miałem w niektórych klubach naprawdę niezłych piłkarzy na tych pozycjach. Teraz naprawdę świetnie gramy. Mamy naprawdę mocny środek. Kto nie wskoczy do składu to daje jakość. Kreatywności na pewno chłopakom nie można odmówić. Do gry kombinacyjnej doszedł jeszcze teraz Davo. Dla napastnika jest sporą przyjemnością grać w takim zespole. Przed nami na pewno trudna droga. Teraz mamy taki moment, że wszyscy nas chwalą, ale jak mówi trener Probierz: „Podrzucają, podrzucają, a za chwilę zapomną złapać”. Tak jest w piłce. Gramy zaraz trudny mecz z Miedzią Legnica i na tym trzeba się koncentrować. Jesteśmy liderem, wygraliśmy pierwsze trzy mecze, ale to już za nami. Musimy patrzeć na to, co nas czeka.

Wspomniałeś o Davo. Od pierwszych treningów było widać, że przyszedł do Wisły gość, który może wam mocno pomóc?

Do ligi wszedł z buta – trzy gole i dwie asysty. Na pierwszych treningach było to samo. Niby po kilku treningach nie powinno się oceniać, ale ja powiem ze swojej perspektywy. Mam swoje lata i widziałem już setki nowych zawodników, wchodzących do różnych drużyn. Davo wszedł do zespołu, pojawił się na treningu i od razu wiedziałem, że nam pomoże. Po prostu jest bardzo dobry. Tak to na razie wygląda. Z meczu na mecz rozkręca się. Sprawdzenie go to świetny ruch klubu. Ma wysokie umiejętności i jak na Hiszpana sporo walczy o piłkę w odbiorze. Nie ma problemu z tym, żeby zasuwać w obronie. Nie czeka tylko na to, żeby dostać piłkę do nogi. Jak trzeba to biega, walczy, cofa się. Tak było już w sparingach. Ostatnio z Lechem były momenty, że trzeba było pobiegać za piłką i poprzesuwać się. Nie było żadnego problemu. Wiemy, że to jeden z nas. Nie jest to chłopak z południowej Europy, który będzie chciał grać tiki-takę z przodu, a z tyłu nie pomoże. Nie, Davo jest pracowity i rozumie nasz sposób grania. Dzięki temu ma szansę na naprawdę super sezon.

lukasz-sekulski-i-davo

Wygraliście 3:0 z Lechią, 4:0 z Wartą i 3:1 z Lechem. Z każdym kolejnym zwycięstwem rośnie też wasza pewność siebie, a to chyba też jest bardzo ważne.

Na pewno. Nie możemy jednak przesadzić. To wszystko trzeba wyważyć. Trzeba zachować proporcje. Po takim dobrym starcie można się tym wszystkim zachłysnąć, bo nagle poczujemy się zbyt mocni. Nie sztuką jest spiąć się na pucharowiczów, czyli Lechię czy Lecha. Najtrudniejsze mecze są takie, przed którymi wszyscy dopisują ci kolejne trzy punkty. Prawda jest taka, że zwycięstwo z każdym zespołem jest wyceniane na tyle samo punktów. Musimy się przygotowywać do kolejnych spotkań z pewnością siebie, ale jednocześnie też z pokorą. Do każdego rywala musimy mieć szacunek. Z Miedzią na pewno czeka nas bardzo trudne spotkanie. Właśnie takie mecze są trudniejsze niż potyczki z Rakowem, Pogonią czy innymi czołowymi zespołami. Teoretycznie gramy tylko z beniaminkiem. Ktoś z chłopaków może tak pomyśleć, a to będzie błędne podejście. Z kilkoma starszymi kolegami z drużyny będziemy na to uczulać naszą młodzież.

Przyjęło się, że Wisła to klub, w którym grają głównie zawodnicy sprowadzani z innych rejonów Polski czy w ogóle zagraniczni gracze. Tymczasem we wspomnianych trzech wygranych meczach w tym sezonie, w waszym wyjściowym składzie grało trzech rodowitych płocczan: ty, Aleksander Pawlak i Bartłomiej Gradecki. Trzech wychowanków w klubie Ekstraklasy. Fajna odmiana, biorąc pod uwagę ogólny trend w naszej lidze.

Szczerze to tak nie śledzę tego, co dzieje się w innych klubach na bieżąco. Nie wiem do końca kto w Polsce stawia tak regularnie na swoich wychowanków. Pewnie Lech Poznań, który też trochę chłopaków posprzedawał do innych klubów.

Davo: Styl Wisły Płock jest dość hiszpański [WYWIAD]

Tylko, że Lech często bierze tych chłopaków z mniejszych klubów oddalonych od Poznania. A wy we trzech jesteście wychowankami i urodziliście się w Płocku…

Lech przyciąga swoją tradycją i marką młodych chłopaków z całego tamtego regionu. Przychodzą w wieku 13-14 lat z innych klubów. U nas jest mniejsze miasto, mniejszy klub, a mimo to mamy trzech wychowanków i to rodowitych płocczan. Bardzo fajna sprawa i warto to podkreślić. Zdarza się mi się zajrzeć na treningi grup młodzieżowych Wisły. Chciałbym, żeby ci młodzi chłopcy na przykładzie „Gradesia” czy „Pawlaczka” zobaczyli, że można się u nas przebić do pierwszego zespołu. Oni podobnie jak ja przebijali przez grupy juniorów. Sam często mówię młodym chłopakom z Akademii Wisły, że będąc w juniorach czasami nie łapałem się do kadry meczowej. Nie jeździłem na mecze, bo tak wybierał trener. To było przykre, ale nie można się zrazić. Znam takich, co przestawali pojawiać się na treningi. Ja konsekwentnie przychodziłem, bo marzyłem o tym, żeby grać w przyszłości w piłkę. Trenowałem z serca i pasji. Nasza trójka pokazuje, że się da w Wiśle być wychowankiem i grać w Wiśle w Ekstraklasie. OK, ja jestem teraz starszym zawodnikiem, ale „Gradeś” ma 23 lata, a „Pawlaczek” 20. Obaj wykorzystują szanse. Na nich powinni patrzeć młodzi gracze w rezerwach Wisły, juniorach czy trampkarzach. Oni są ich motywacją. Czasy się zmieniły. Pamiętam jak moi rówieśnicy mówili: „A tam i tak zaraz ściągną armie zaciężną z Polski czy zagranicy, a nas wyślą do 2., 3. czy 4. ligi”. Teraz jak ktoś jest dobry na pewno dostanie w Wiśle szanse. Zresztą trener Stano w swoim poprzednim klubie – Żilinie stawiał na młodzież. U nas też się tego nie boi.

aleksader-pawlak-bartlomiej-gradecki-i-lukasz-sekulski

Szóste miejsce z poprzedniego sezonu będzie dla was punktem odniesienia i będziecie chcieli pobić ten wynik na koniec sezonu?

Bylibyśmy samobójcami, gdybyśmy teraz stwierdzili w Wiśle Płock, że gramy o jakieś konkretne miejsce. Są sprawy nieprzewidywalne takie jak kontuzje. W ostatnich latach doszedł do tego Covid-19. To wszystko może wpłynąć na to, że nie będziemy mogli grać optymalnym składem. Dlatego celem musi być każdy najbliższy mecz. Jeżeli jednak przez dłuższy czas będziemy się utrzymywać w czołówce to nie będziemy wszystkim mówić, że „najważniejsze jest utrzymanie”. Po rundzie być może będzie można określić jakiś konkretny cel. Trzeba też podkreślić, że szóste miejsce z poprzedniego sezonu to był dla nas bardzo dobry wynik. Byliśmy bardzo nieregularni, zwłaszcza na wyjazdach. W pierwszej części rozgrywek zaliczaliśmy straszne wtopy. Teraz musimy tego uniknąć. Jak będziemy bardziej regularni może być ciekawie. Jeżeli chodzi o miejsce na koniec sezonu to życzyłbym sobie i kibicom Wisły, żeby było jak najwyższe. Na razie jednak jest zbyt wcześnie na jakieś konkretne deklaracje.

Rozmawiał MACIEJ WĄSOWSKI

 

WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK:

Fot. Newspix, 400mm.pl

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

13 komentarzy

Loading...