Reklama

Atletico zamknęło kadrę, ale czy jest gotowe na ligę?

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

02 sierpnia 2022, 15:42 • 11 min czytania 5 komentarzy

Mamy od czynienia z klubem, który bez dwóch zdań jest po rozczarowującym sezonie. Nie było obrony mistrzostwa Hiszpanii, zabrakło kroku naprzód, ale nie brakowało gorzkich chwil. Mecze z udziałem Los Colchoneros zazwyczaj męczyły wzrok widza i nie napawały optymizmem. W takim wypadku aż prosiło się o wpuszczenie tlenu do szatni, ale niewiele się zmieniło i Enrique Cerezo zapewnia, że kadra pierwszego zespołu jest już zamknięta, ale czy słusznie?

Atletico zamknęło kadrę, ale czy jest gotowe na ligę?

Po takim sezonie jak poprzedni, w Atletico przydałaby się ekipa remontowa, która uprzątnęłaby zagraconą szatnię i odświeżyła to i owo. Chyba najlepszym meczem tej drużyny był rewanż z Manchesterem City, w którym ostatecznie zabrakło najważniejszego – bramek. Mogła też się podobać pogoń przy odrabianiu strat w meczu z Valencią, ale na ogół brakowało polotu.

Czy kadra Atletico była szczególnie słaba w poprzednich rozgrywkach? Niekoniecznie, ale brakowało pomysłu jak to zręcznie poukładać i piłkarze grali bardzo nierówno. Do tego doszedł temat słabego zbalansowania drużyny i wydaje się, że znów mamy z tym do czynienia. Ponownie brakuje harmonii i przekonania, w jakim kierunku zmierza Atletico. Zwykle transfery są pewnym wyznacznikiem, ale tym razem mimo wszystko niewiele powiedziały, choć na papierze sprowadzono sensownych zawodników.

Atletico zamknęło kadrę, ale czy jest gotowe na ligę?

Kto trafił do klubu?

Zacznijmy od piłkarza, który będzie musiał poczekać na swój moment chwały. Chodzi o Samuela Lino, który ostatnie trzy sezony spędził w Gil Vicente. Atletico zapłaciło za 22-latka 7 milionów euro w nadziei, że w przyszłości uda się na nim zarobić. Jednak w klubie z Madrytu szybko doszli do wniosku, że lewoskrzydłowy potrzebuje przetarcia w lidze hiszpańskiej, więc niemal od razu został wypożyczony do klubu z Estadio Mestalla.

Reklama

Piłkarzem na tu i teraz jest bez dwóch zdań Axel Witsel. Oczekuje się od niego, że poprzez swoją grę nawiąże do występów Tiago, który po dziś dzień jest ciepło wspominany przez fanów Atletico. W teorii rola Belga ma się sprowadzać do bycia metronomem, piłkarzem, który zadba o równowagę w zespole, będzie zbierał piłkę od środkowych obrońców i w odpowiedni sposób kierował grą drużyny. W niektórych spotkaniach Kondogbia był odpowiedzialny właśnie za takie granie, natomiast na dłuższą metę był przerzucany z miejsca na miejsce i nie mógł do końca pokazać, że to jemu należało się to miejsce w składzie.

Witsel ma wszystko, by spełnić oczekiwania. Jest wzorem do naśladowania pod względem przygotowania fizycznego i mentalnego. Potrafi dobrze wyprowadzać piłkę, przyspieszyć grę, odciążyć kolegów z obowiązków defensywnych. Niektórych martwi wiek Belga, który za kilka miesięcy będzie świętował 34. urodziny, ale mówimy o piłkarzu, który dba o siebie i trafił do klubu ze stolicy Hiszpanii za darmo, więc w takim wypadku nie należy wybrzydzać.

Diego Simeone jest bardzo zadowolony z postawy swojego nowego żołnierza. Jednak ze względu na kontuzje stoperów, w meczach towarzyskich Witsel występował również w trzyosobowym bloku obronnym.

Sprowadzenie go na Estadio Metropolitano wydaje się sytuacją win-win. Skorzysta klub i piłkarz, któremu motywacji nie powinno zabraknąć. Bardzo zależy mu na odpowiednim przygotowaniu się do mistrzostw świata, niewykluczone, że ostatnich w jego karierze.

Należy pochwalić Atletico również za sprowadzenie Nahuela Moliny, który w poprzednim sezonie był jednym z najlepszych prawych wahadłowych — o ile nie najlepszym — w Serie A. Mowa o bardzo uniwersalnym zawodniku. Za dzieciaka występował w środku pola, później pełnił rolę napastnika, aż w końcu został przesunięty na prawą obronę i prawe wahadło.

Reklama

We wrześniu 2020, jako piłkarz w zasadzie anonimowy, podpisał wieloletni kontrakt z Udinese. Dziś mamy do czynienia z gościem, który zdążył otrzaskać się w Serie A, co jest ważne, bo Argentyńczycy miewają problemy z przestawieniem się na grę w Europie (przykładowo Montiel z Sevilli). Molina dla Udinese rozegrał łącznie 63 spotkania, zdobył 9 goli i zaliczył 8 asyst. Gra bardzo odważnie. Wykonuje mnóstwo rajdów i dryblingów. Zagrania na obieg również nie są mu obce. Regularnie zdobywał bramki po próbach uderzeń zza pola karnego. Powalczy, pozasuwa, podostrzy. Dobry w czytaniu gry i odbiorze piłki bez wślizgu. Na jego korzyść działa też to, że nie ma problemów z urazami. Mówiąc wprost – mokry sen Diego Simeone.

Atletico potrzebowało wzmocnień na tej pozycji od momentu odejścia Kierana Trippiera. Marcos Llorente męczył się na prawej stronie, Daniel Wass nie pokazał niczego szczególnego i stracił sporo czasu przez kontuzję, więc fani Atletico powinni być zadowoleni, że sprowadzono właśnie Molinę. Zapłacono za niego około 20 milionów euro plus oddano do Udinese Nahuena Pereza. Rozsądne pieniądze, mądry ruch i pozostaje czekać na start ligi, bo w meczu towarzyskim przeciwko Manchesterowi United spisywał się bez zarzutów.

Spadochroniarze i krótka smycz

Jak sami widzicie, Atletico nie szalało na rynku transferowym. W dużej mierze ze względu na fakt, że do klubu wrócił duet, który w przeszłości wypchnięto na wypożyczenia w nadziei, że uda się na nich jeszcze zarobić i przy okazji pozbyć problemu. Chodzi o Alvaro Moratę i Saula. Atletico nie mogło rzucać się na wielomilionowe transfery ze względu na przekroczenie limitu płacowego, który uniemożliwiał zakontraktowanie nowych zawodników. Gdyby jednak wspomniana dwójka odeszła, wszystko byłoby łatwiejsze.

Morata swego czasu został odstawiony na boczny tor i Simeone wolał stawiać na Diego Costę. Potem sprowadzono jeszcze Luisa Suareza, więc Hiszpan trafił na dwuletnie wypożyczenie do Juventusu. Nie można powiedzieć, że we włoskim klubie rozegrał wybitne sezony, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie, wykonywał ciężką pracę, kreował sytuacje kolegom – po prostu się przydawał. Dostrzegł to również selekcjoner reprezentacji Hiszpanii, który bardzo ceni tego zawodnika i regularnie stawia na Moratę.

Hiszpan zapewne po cichu marzył o pozostaniu w Turynie, ale negocjacje Atletico i Juventusu nie przebiegły po myśli napastnika. Bianconerri próbowali mocno zbić cenę, Atletico nie godziło się na takie warunki, więc ostatecznie Morata wrócił do klubu ze stolicy Hiszpanii.

Sprawa Saula jest nieco inna. Odszedł do Chelsea, bo nie podobało mu się, że Simeone woli wystawiać go na lewej obronie/lewym wahadle niż w środku pola. Hiszpan w pierwszej kolejce Premier League wyszedł w pierwszym składzie, ale zawiódł do tego stopnia, że szybko ściągniętego go do bazy i musiał pracować na kolejne szanse, których zbyt wiele nie dostał. Mimo to zapewnia, że wraca jako lepszy piłkarz, ale już w jednym z meczów wszedł na lewe wahadło, więc należy obserwować sytuację, bo atmosfera wokół Saula znów może być dość gęsta.

Przydałby się klasowy stoper

Kwestia środkowych obrońców jest już chorobą przewlekłą Atletico. Rok temu, Simeone uznał, że będzie próbował grać trójką w tyłach, ale miał do dyspozycji tylko czterech stoperów. Nikt nie wpadł na pomysł, że może warto jednak dokupić klasowego zawodnika na tę pozycję (a sprowadzono Griezmanna i Cunhię). Sprawy zaczęły się komplikować, gdy Gimenez i Savić zaczęli wypadać z powodu urazów, ale to było do przewidzenia.

Zwłaszcza w przypadku Gimeneza, który często zmaga się z kontuzjami mięśniowymi i tylko w jednym sezonie rozegrał ponad 23 spotkania ligowe. Felipe i Hermoso grali po prostu słabo i sprowadzali na drużynę nieszczęścia. Hiszpan lepiej wyglądał na lewym wahadle/lewej obronie, ale jest to dobrze obsadzona pozycja, na której mogą grać Carrasco, Renan Lodi, Reinildo i Saul.

Obecnie wyjściowa trójka wygląda na papierze solidnie – Reinildo (nominalny lewy obrońca, ale nowa pozycja mu służy), Savić i Gimenez. Gorzej wygląda głębia składu. Felipe i Hermoso zmagali się z problemami zdrowotnymi, więc w ostatnich dwóch meczach na środku obrony grywał nawet Axel Witsel, co tylko podkreśla skalę problemu. Podczas obecnej pretemporady w trójce występowali również: Daniel Wass, Geoffrey Kondogbia i nawet Renan Lodi.

Rok temu Felipe również miał problemy zdrowotne podczas okresu przygotowawczego, co później przełożyło się na spektakularny zjazd i bardzo słaby sezon w jego wykonaniu. Z tego względu Atletico powinno trzymać rękę na pulsie. Przecenianie zdrowia Gimeneza też byłoby nierozsądnym posunięciem, podobnie dyspozycji Savicia, który bywa nierówny. Ech… Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Tłok z przodu, ale brak klasowej strzelby

W internecie można było znaleźć plotki dotyczące ewentualnych przenosin Cristiano Ronaldo do Atletico, ale taki transfer od samego początku był skazywany na porażkę. Los Colchoneros mają problem z rejestrowaniem zawodników ze względu na limity płacowe, a Cristiano Ronaldo swoje przecież musiałby zarobić. Do tego dochodzi kwestia tego, że przez kilka ładnych lat grał w Realu Madryt i nie krył więzi emocjonalnej, która łączyła go z Królewskimi. Pewna grupa kibiców Atletico dała jasno do zrozumienia, że Portugalczyk nie jest w klubie miło widziany – choć Simeone chciałby go mieć u siebie. Teraz Cerezo zapewnia, że na sto procent nie ma tematu Cristiano, więc zostawmy ten temat.

Dobrą wiadomością dla fanów Atletico jest to, że do składu wraca Joao Felix. W kwietniu odniósł kontuzję, która zabrała mu końcówkę sezonu. W meczu towarzyskim z Manchesterem United wszedł już jednak z ławki i zdobył bramkę, która dała Atletico zwycięstwo. Felix rozpoczyna czwarty sezon od momentu przenosin z Benfiki. Pierwszy był przeznaczony na adaptację, drugi stracony przez kontuzję, trzeci rozpoczął od operacji kostki, ale potem miewał genialne występy. Jak będzie tym razem?

Sam ostatnio stwierdził, że przybył jako młodzieniec, ale wciąż jest młody. Dostrzega progres i pole do rozwoju. Podkreśla, że czuje się szczęśliwy i ma spokojną głową, co ma się przełożyć na dobre występy. Można mu wierzyć, bo widać, że tkwi w nim olbrzymi potencjał i olbrzymie chęci.

Swoją drogą sytuacja w ataku jest bardzo ciekawa, bo kontrastuje z sytuacją, która dotyczy stoperów. Zazwyczaj Simeone decyduje się na grę dwójką napastników i na ten moment ma do dyspozycji: Felixa, Griezmanna, Moratę, Correę i Cunhię.

Mimo że mówimy o dobrych piłkarzach, to ciężko powiedzieć, że któryś z nich zagwarantuje równą formę na przestrzeni całego sezonu – albo inaczej – worek bramek. Kimś takim mógłby być Felix, ale zawsze wraca temat urazów, które hamują jego poczynania.

Historycznie, Atletico najlepiej radziło sobie, gdy miało w ataku gościa, który zdobywał gole regularnie. Gdy wygrywali Ligę Europy w sezonie 11/12 błyszczał Falcao, gdy ligę w sezonie 13/14 świetnie radził sobie Diego Costa, kiedy w sezonie 17/18 wygrywali Ligę Europy, Griezmann, podobnie Suarez w ostatnim sezonie mistrzowskim. Zapewne z tego względu łączono Cristiano z grą na Estadio Metropolitano, bo on mógłby pakować gola za golem. Po prostu przydałaby się taka pazerna bestia w walce o mistrzostwo Hiszpanii lub inne trofea. Barcelona ma Lewandowskiego, Real ma Benzemę, a Atletico nadzieję, że jakoś to będzie.

Mimo wszystko warto doszukiwać się pozytywów. Po cichu można liczyć na rozwój Matheusa Cunhi. W Niemczech nie cieszył się najlepszą opinią, ale okazało się, że krytyczne uwagi pod jego adresem były przesadzone. Brazylijczyk pokazał, że potrafi angażować się w grę obroną i traktuje swój zawód bardzo poważnie. Współpracuje z dietetykiem i fizjoterapeutą. Choć nie grał regularnie, to zdobywał gola średnio co 180 minut, więc jak na drastyczną zmianę ligi, nie było źle.

A co z pozostałymi? Morata nigdy goleadorem nie będzie. Raczej zostanie pomagierem, a tę rolę pełnił ostatnio pewien Francuz. Griezmann najlepiej wyglądał w roli wspomagacza Felixa, bo trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Zapewniał Portugalczykowi swobodę, więc układ ten przez jakiś czas się sprawdzał i ci piłkarze bardzo lubią ze sobą grać (Felix wspominał też o dobrej współpracy z Cunhą i Correą). Trochę inna jest sytuacja z Angelem Correą. Argentyńczyk często się przydawał, był dobrym zadaniowcem, ale tradycyjnie, gdy wydaje się, że za moment przebije sufit i tak nic z tego nie wynika. Nie należy spodziewać się, że na dłuższą metę wyjdzie z cienia. Trzeba pogodzić się z tym, że od czasu do czasu pomoże, ale do tego ogranicza się jego rola.

Odejścia i co dalej?

Zabrakło trochę umiejętności pozbywania się zawodników. Wspominaliśmy o spadochroniarzach, ale ogólnie można było spróbować wypchnąć większą liczbę piłkarzy. Wypożyczono kilku młodych (Manu Sanchez, Rodrigo Riquelme i Giuliano Simeone). Na kolejne wypożyczenie trafił także zbędny Vitolo. Pozbyto się Sime Vrsaljko, który momentami wyglądał, jakby udał się do kasyna w Vegas i grał w pokera na makaron. Klub opuścił również Hector Herrera. Meksykanin już pół roku przed końcem kontraktu dogadał się z Houston Dynamo.

Symboliczne było odejście Luisa Suareza, który gasł w oczach. W Madrycie z korzyścią dla obu stron i pomimo sentymentu, nie zdecydowano się na przedłużenie współpracy. Urugwajczyk wrócił więc do ojczyzny i podpisał kontrakt z Nacionalem.

LUIS SUAREZ I NACIONAL. KULISY TRANSFERU

W klubie nadal przykładowo jest taki Santiago Arias, który rzadko grywał w Granadzie. Nie wiadomo co dalej z Lemarem, za którego swego czasu przepłacono, ale miewa przebłyski. Francuz poszedł Atletico na rękę i rozłożył swój kontrakt na kilka lat, by mogli zarejestrować Axela Witsela. Jednak mimo wszystko brakuje zasług po jego stronie. Simeone cały czas szuka dla niego miejsca, bo docenia go za wykonywaną pracę, ale jeśli przez tyle lat nie wywalczył na stałe placu, to rokowania nie mogą być korzystne.

Ciekawe są plotki, które sugerują, że jeśli jeszcze udałoby się sprzedać Lemara lub Saula, to Atletico sięgnęłoby po Solera, ale czy on tak naprawdę jest tam potrzebny? Czy nie lepiej byłoby wydać pieniądze na piłkarza, który zagra na innej pozycji? W środku pola mogą przecież grać: De Paul, Kondogbia, Witsel, Koke, Llorente (nieco wyżej), Griezmann (również nieco wyżej), Daniel Wass i jeden z wymienionych, który miałby zostać. Naprawdę jest tam kim grać. Przekonamy się jednak dopiero w praktyce, jak wyjdzie projekt „Atletico 2022/23”.

Ostatnie miesiące Los Colchoneros nie były szczególnie udane i wielokrotnie nad Estadio Metropolitano wisiały czarne chmury. Jednak Simeone wielokrotnie udowadniał, że im gorzej, tym lepiej, a z Atletico nie może płynąć hurra optymizm. Poprzednie rozgrywki pokazywały, że momentami Cholo już nie wytrzymuje ciśnienia, choć jego przekaz słowny stał w kontrze do zachowania. Łatwo było dostrzec symptomy wypalenia, ale Argentyńczyk już nie raz przezwyciężał kryzysy.

Ten sezon będzie też dla wielu zawodników szansą – być może ostatnią – by pokazać, że są w stanie jeszcze dużo dać tej drużynie. W poprzednich rozgrywkach morale regularnie podupadały i przekonaliśmy się, że choć problemy niektórych zawodników przykrył tytuł mistrzowski, to powinno się poszukać zamiany na lepszy model. Atletico dochodzi do momentu, w którym nie wystarczy być piłkarzem wszechstronnym. Skoro nie ma rewolucji, czas na rzetelną selekcję, a jest w czym wybierać. Może nie w każdym sektorze, ale w większości.

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Hiszpania

Komentarze

5 komentarzy

Loading...