Reklama

Luis Suarez i Nacional. Kulisy wielkiego powrotu do Urugwaju

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

01 sierpnia 2022, 16:13 • 8 min czytania 6 komentarzy

Przez ostatnie lata przywykliśmy do oglądania poczynań Luisa Suareza na europejskich boiskach, ale każda era ma swój kres. Kariery jeszcze nie kończy, choć i ten moment zbliża się wielkimi krokami, jednak najpierw wraca do ojczyzny. Będzie grał w klubie, który oddycha futbolem. Urugwajczyk nie przychodzi do Nacionalu, on do niego wraca – taki płynie przekaz z urugwajskiej społeczności i klubu, który robi wszystko, by w pełni wykorzystać zakontraktowanie piłkarza tej klasy.

Luis Suarez i Nacional. Kulisy wielkiego powrotu do Urugwaju

Nikogo nie powinno dziwić, że powrót Luisa Suarez do ligi urugwajskiej wywołał duże poruszenie w całym kraju. Wraca gwiazda, która nie świeci już dawnym blaskiem, ale wciąż mówimy o wielkiej marce, która bezpośrednio kojarzy się z krajem gauchos. Urugwaj to państwo zamieszkiwane przez zaledwie 3,5 miliona mieszkańców, dlatego wymagało wybrania odpowiedniej strategii, by zaistnieć w świecie sportu.

Nie każdy wie, ale Montevideo to światowa stolica piłkarskich derbów. Z tego miasta pochodzi mnóstwo zespołów, które w ostatnich latach grały w najwyższej lidze: Boston River, Cerro, Danubio, Defensoru Sporting, Fenixa, El Tanque Sisley, Juventudu, Wanderers, Racingu, Rampla Junior’s czy River Plate, ale stanowią tło dla rywalizacji dwóch gigantów Nacionalu i Penarolu.

Futbol w Urugwaju to sport narodowy i nikt się z tym nie kryje. Skupiono się na wąskiej specjalizacji i nierozpraszaniu na większą liczbę dyscyplin. W myśl zasady, że lepiej działać jak laser, niż spray. Dzięki temu Los Charruas mają się kim i czym pochwalić. Urugwaj obok Argentyny ma najwięcej triumfów w Copa America i do tego dwa wygrane finały mistrzostw świata. Cechą charakterystyczną jest fakt, że zwłaszcza w ostatnich dwóch dekadach, Urugwaj dał piłkarskiemu światu kilku genialnych napastników. Nikomu nie trzeba przedstawiać Diego Forlana, Luisa Suareza, Edinsona Cavaniego i jest duża szansa, że za moment tak samo będzie z Darwinem Nunezem.

Skupmy się jednak na Luisie Suarezie, jego decyzji o grze dla Nacionalu i tym, co ona właściwie za sobą niesie.

Reklama

Luis Suarez wraca do Nacionalu

Dlaczego Nacional?

Mówimy o bardzo utytułowanym urugwajskim klubie (48 mistrzostw Urugwaju, tylko Penarol ma ich więcej), który zajmuje honorowe miejsce w sercu El Pistolero. Napastnik spędził w Nacionalu kluczowe lata. Wielokrotnie zdarzało mu się błądzić, ale mimo to wierzono w jego talent. Nastoletniego Suareza gubiły nocne eskapady, o czym wszyscy doskonale wiedzieli. Niedosypiał, spóźniał się na treningi i miał problemy ze zdawaniem z klasy do klasy. Kluczową rolę w ostudzeniu zapędów Suareza do wojaży po zmroku odegrała jego żona Sofi, którą poznał dzięki koledze z Nacionalu. To ona wpłynęła na zmianę jego podejścia do życia, nauki i odżywiania się. Zrobiła to w porę, bo w klubie byli mocno poirytowani rozkojarzonym wówczas 14-latkiem. Obawiano się, że z tej mąki chleba nie będzie. Ostatecznie cierpliwość popłaciła. Luis Suarez wziął się w garść i zaczął robić postępy.

Miał zaledwie 17 lat kiedy oficjalnie zadebiutował w pierwszej drużynie Nacionalu. Dostał kwadrans w rozgrywkach Copa Libertadores. Później otrzymał szansę w lidze i już po pięciu minutach wpisał się na listę strzelców. To nie oznaczało, że było już tylko z górki. Nie miał łatwego wejścia do seniorskiej piłki, bo w pierwszym sezonie marnował mnóstwo okazji, a wymagająca publika zaczęła wyzywać go od platfusów i osłów.

W swojej autobiografii wspomina, że po dziś dzień zdarza mu się spotykać ludzi, którzy go teraz przepraszają za wyzwiska i brak wiary, że będzie kiedyś strzelbą z prawdziwego zdarzenia. Suarez miał trochę szczęścia, bo jego transfer do Europy wziął się z przypadku. Skauci Groningen przylecieli obejrzeć Eliasa Figueroę, ale ten zawiódł, z kolei lepiej spisał się właśnie El Pistolero. Strzelił gola i niebawem przeniósł się na Stary Kontynent na wiele tłustych lat, podczas których zdobył ponad 400 bramek na europejskich boiskach.

Reklama

Transakcja wiązana

Luis Suarez nie zburzy struktury płacowej Nacionalu. Będzie grał mniej więcej za tyle, ile czołowi piłkarze Ekstraklasy. Mówi się o tym, że zainkasuje 360 tysięcy euro w ujęciu rocznym. To niewiele w porównaniu do zarobków, które oferowały mu klubu z Argentyny (podobno temat River Plate upadł, gdy argentyński zespół odpadł z Copa Libertadores) i Meksyku (Toluca i Cruz Azul). Tam rzekomo otrzymywałby około pięciu milionów euro, czyli naście razy więcej. Wcześniej pisano też o możliwych przenosinach do PSG, Juventusu i klubach ze Stanów Zjednoczonych. Wygrały uczucia, mądrość i chęć postawienia na swoim. W Nacionalu nikt Suarezowi nie podskoczy.

Zdecydował się na mimo wszystko na drastyczną zmianę, ale raczej nie po to, by podejmować nadmierne ryzyko. Suarez wciąż myśli o mundialu, do którego chce się we właściwy sposób przygotować. W Nacionalu nikt nie będzie narzucał na niego dodatkowej presji i wymuszał występów, gdy ten będzie czuł, że coś mu doskwiera. Prawdopodobnie wszystko będzie robione pod jego dyktando, więc tym bardziej można uznać ten transfer za rozsądny.

Magia mediów społecznościowych

Suarez ma być kimś więcej niż tylko gościem, który zapewni ważne bramki. Do Montevideo powraca jako ambasador i ktoś, kto da klubowi ekspozycje na świat. Wystarczy przyjrzeć się poruszeniu, które wywołały już same plotki o możliwym transferze. Na mieście  okrzyki „Suarez nadchodzi” były w ostatnim czasie normą. Popularny stał się hashtag #SuarezANacional (Suarez do Nacionalu). Jedna wersja głosi, że po cichu został wykreowany przez klub. Inna, że to wyłącznie sprawka kibiców. Jednak nie zmienia to faktu, że zrobił poruszenie w mediach społecznościowych.

Kibice tworzyli różnego rodzaju grafiki przykładowo inspirowane okładkami gier z serii GTA. Na balkonach umieszczano flagi ze wspomniany hashtagiem, znakowano również przedmioty codziennego użytku. Nagle Montevideo zaczęło kręcić się wokół Luisa Suareza, a ten jeszcze nawet nie podpisał kontraktu z klubem. Podczas spotkania z Nacionalu z Cerrito, około 20 tysięcy fanów założyło maski z wizerunkiem Suareza, co odbiło się dużym echem i stanowiło puszczenie oczka w kierunku piłkarza. Prezes klubu mówił, że jest szansa na to, czego ludzie oczekują, ale to nic pewnego. Z pewnością już wtedy trwały negocjacje.

Nie da się ukryć, że grzano temat Suareza na każdy możliwy sposób i to też ułatwiło piłkarzowi podjęcie – mimo wszystko – nieoczywistej decyzji i utwierdzenie go w przekonaniu, że to dobry ruch dla niego i dla rodziny. Nawet jego brat wrzucił tweeta z dopiskiem #SuarezANacional.

Gdy porozumienie zostało osiągnięte, dział marketingu Nacionalu wkroczył na pełnej pompie. Wspomniany wcześniej hashtag został zastąpiony nowym. Od tego momentu obowiązywało #SuarezEnNacional (Suarez w Nacionalu).

Widać było pomysł i chęć skorzystania przez klub z szansy, jakim jest zakontraktowanie piłkarza tej klasy. Podkreślano, że Luis Suarez nie przychodzi do Nacionalu, lecz do niego wraca. To drobiazgi, ale mają duże znaczenie i są miłym dodatkiem. Wykorzystywano specjalny projektor, który wyświetlał #SuarezEnNacional w wielu w ważnych dla Montevideo miejscach, by jeszcze podgrzać atmosferę. Telewizja klubowa przygotowała dokument o transferze Urugwajczyka, dla osób, które zarejestrują się na wskazanej przez nich stronie. Poproszono też Leo Messiego, by nagrał dla nich wiadomość na przywitanie swojego przyjaciela.

Akcje marketingowe przyniosły pożądane efekty. W kilka dni klub zyskał ponad dwa tysiące socios; podobno dwa razy więcej osób czeka na możliwość zarejestrowania się do klubowego programu. Koszulki z nazwiskiem nowego piłkarza na plecach, rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Zainteresowanie nimi przerosło oczekiwania, choć może bardziej moce przerobowe. Przygotowano ich tylko 1500, a okazało się, że chętnych jest pięć razy więcej.

Wyjątkowa prezentacja

Kibice Nacionalu musieli poczekać na oficjalną prezentację, która odbyła się dopiero wczoraj. Euforia była na tyle duża, że zebrały się na niej różne osobistości ze świata polityki, sportu i biznesu. Wszystko zostało precyzyjnie zaplanowane. Suarez przyleciał prywatnym samolotem Leo Messiego na wskazane przez klub lotnisko, gdzie mieli już czekać kibice, a następnie towarzyszyć piłkarzowi w drodze na stadion, gdzie odbyła się prezentacja, podczas niej trwały koncerty. Według oficjalnych danych wydarzenie relacjonowało 250 dziennikarzy z 11 państw. Zadbano o każdy detal. Co ciekawe, Emmanuel Gigliotti, który do tej pory nosił koszulkę z numer dziewięć, podczas wydarzenia sam przekazał „dziewiątkę” Suarezowi, który nie krył wzruszenia:

– Chciałbym wam podziękować, ponieważ to ze względu na was chciałem ponownie trafić do tego klubu. Ludzie niech mówią, co mówią. Nie mógłbym być bardziej szczęśliwy, niż jest teraz w tym miejscu. Przychodzę, żeby wygrywać i walczyć o trofea. Jestem przekonany, że stać nas na to, jeśli zrobimy wszystko właściwie.

Wcześniej prezydent klubu wydał specjalne oświadczenie związane z prezentacją Suareza. Podkreślił, że koszty przedsięwzięcia są duże i stąd wysokie ceny wejściówek, ale zależy mu na tym, by cały świat dostrzegł Nacional. Pojawiło się też mnóstwo słów, od których biła duża świadomość potrzeby przeprowadzenia zmian. Jose Fuentes dodał, że transfer takiego piłkarza pociągnie za sobą szereg ulepszeń w klubowych strukturach. Wspomniał o powiększeniu działu marketingu i poprawie kwestii bezpieczeństwa na stadionie (w przeszłości obserwowano potężne tarcia podczas meczów derbowych).

***

Może brzmi to dość wyniośle, ale prawdą jest, że Nacional wpłynął na życie Suareza. Dzięki byciu w tej drużynie poznał żonę, rozwinął się piłkarsko i mógł zmienił swoje życie na lepsze. Gdyby nie Nacional możliwe, że dziś nikt by nie słyszał o gościu, który czarował w Groningen,  Ajaksie, Liverpoolu, FC Barcelonie, Atletico i reprezentacji Urugwaju. Teraz do pewnego stopnia role się odwracają. Nacional chce, by piłkarz pomógł na boisku i poza nim zmienić klub na lepsze.

Może wyjść z tego ciekawa transakcja wiązana i sytuacja win-win. Suarez przygotuje się do katarskiego mundialu, a Nacional przebije swój sufit. Według różnego rodzaju szacunków około 40% mieszkańców Montevideo kibicuje tej drużynie, kolejnych 40% Penarolowi, a reszta przypada pozostałym ekipom. Od lat nowy-stary zespół Suareza walczy o dominację w stolicy i kto wie, czy za jego sprawą pośrednio lub bezpośrednio na kilka lat nie zyska przewagi nad odwiecznym rywalem.

WIĘCEJ O LUISIE SUAREZIE:

Fot. Newspix

Przypisy

Przypisy
1 1010 Am

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Piłka nożna

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu
Ekstraklasa

Dani Ramirez zabrał głos: Dziękuję za wsparcie. Z moim sercem wszystko w porządku

Piotr Rzepecki
1
Dani Ramirez zabrał głos: Dziękuję za wsparcie. Z moim sercem wszystko w porządku

Komentarze

6 komentarzy

Loading...