Reklama

Powrót Ekstraklasy do Łodzi – show z wysokiej półki, ale bez punktów dla Widzewa

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

31 lipca 2022, 22:38 • 4 min czytania 54 komentarzy

W pięknym stylu Ekstraklasa wróciła do Łodzi. Kibice Widzewa mogą być niezadowoleni z tego, że przy takiej przewadze i w takich okolicznościach gospodarze nie zdobyli choćby punktu. Ale kto dzisiaj przyszedł na stadion, ten żałować nie mógł – pięć goli, wysokie tempo, kilka naprawdę zgrabnych akcji i zabawa na trybunach. 

Powrót Ekstraklasy do Łodzi – show z wysokiej półki, ale bez punktów dla Widzewa

Więcej takich meczów w tej smutnej lidze. WIĘCEJ. Owszem, pięć goli w tym starciu wynikało nie tylko z tego, że obie drużyny przyzwoicie radziły sobie w ofensywie, ale bramki były też pokłosiem tego, że obrońcy łapali jakieś przedziwne zawieszenia systemu. Ale i po stronie Widzewa, i po stronie Lechii było na czym zawiesić oko.

Tak naprawdę ten mecz można zamknąć w Marku Hanousku. Z jednej strony – odwaga w grze do przodu, brawura w kreacji, nieoczywiste decyzje przy konstruowaniu ataków. A z drugiej strony – stojanow w defensywie przy traconych golach. Jaki to był mecz Czecha, taki to był mecz tak generalnie.

Być może to wszystko ułożyło nam się tak, a nie inaczej, bo szybko padła bramka. Flavio sklepał piłkę z Tobersem, ta trafiła do Gajosa, który chyba aż sam zdziwił się, że ma przed sobą tyle miejsca. Nawet nie musiał biec, potruchtał w stronę bramki, rozejrzał się, z radością przyjął fakt, że nadal nikt nie zechciał go zaatakować. I przyłożył z całej siły, piłka jeszcze odkręciła się w stronę słupka i Ravas mógł tylko wymienić się z kolegami wrażeniami z tego, jak oglądało się Gajosa w akcji.

Reklama

Flavio w ogóle stawiał stempel na każdej akcji bramkowej, bo przy golu numer dwa Lechii to on strzelał z dystansu, znów widzewiacy zostawili rywalom za dużo miejsca przed polem karnym, piłka gdzieś po drodze jeszcze odbiła się od obrońcy, skozłowała przed Ravasem, ten wypluł ją do boku, gdzie był Zwoliński. Tak jak zaskoczeni byli defensorzy Widzewa tym, że Gajos może zdecydować się na strzał przy golu na 1:0, tak przy drugiej straconej bramce byli zaskoczeni tym, że Zwoliński może pospieszyć do dobitki. Przedziwna sprawa, prawda?

I jak możemy przyczepiać się do tego, że Widzew miał momenty blackoutu w fazie bronienia, tak przy budowaniu akcji mógł się podobać. Było tempo, była chęć do gry podaniami i zgrabnego wychodzenia spod pressingu. Widzew przede wszystkim nie uprawiał sztuki dla sztuki, bo wychodziły z tego sytuacje. Czasem pomógł rywal, jak wtedy, gdy Stec zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym, sędzia Marciniak wskazał na wapno, a karnego wykorzystał Pawłowski. A czasem brakowało stempla lub po prostu decyzji o strzale. Ale to zdecydowanie częściej obrońcy Lechii byli pod prądem i musieli się więcej napracować od swoich vis-a-vis.

Jeśli dziś o 15:00 oglądaliśmy starcie Jagiellonii z Pogonią, gdzie Jadze nie wpadało kompletnie nic z wielu sytuacji, a Pogoni wpadła jedna sztuka z jednej okazji, to Widzew mógł zbić sobie piątkę z białostoczanami. Może nie miał aż tylu setek, a rywal jednak częściej zagrażał ich bramce niż Pogoń Alomeroviciowi, to koniec końców ekipa aktywniejsza w ataku ten mecz też przegrała. Widzew stać było na trafienie wyrównujące: Hanousek dostrzegł Nunesa, ten fantastycznie dorzucił piłkę, a całość zwieńczył zostawiony bez opieki Sanchez (drugi mecz, drugie wejście z ławki, drugi gol).

Ale od czego Lechia ma Paixao? W tym meczu: od rozgrywania, od dogrywania, a ostatecznie od strzelenia zwycięskiego gola. Ależ… paixaowe (?) było to trafienie. Portugalczyk na przestrzeni wielkości rozłożonej gazety skręcił Czorbadzijskiego i słabszą nogą przycelował idealnie w okienko. Ani nie było to zaskakująco szybkie, ani potwornie silne, ale wszystko zrobione tak płynnie i precyzyjne, że Ravas znów musiał wyciągać piłkę z siatki.

No kozacki był to mecz. Siedemnaście tysięcy kibiców Widzewa po meczu oklaskiwało wracającą na ten stadion ekstraklasową drużynę. I nie dziwimy się. Widzew jeszcze kilka takich meczów przegra, jeszcze sporo takich punktów natraci, ale jeśli w piłce chodzi o show oraz emocje, to dzisiaj Łódź dostała to w pakiecie.

Reklama

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

LIVE: Pogoń w szoku! Piast prowadzi w Szczecinie 2:0!

redakcja
11
LIVE: Pogoń w szoku! Piast prowadzi w Szczecinie 2:0!

Komentarze

54 komentarzy

Loading...