Niecały rok temu Neymar, zapowiadając swój „Last Dance” na mundialu w Katarze, dał światu do zrozumienia, że nie wie, czy ma jeszcze odpowiednie zasoby sił mentalnych, żeby rywalizować na najwyższym poziomie. Wysłał jasny sygnał – płomień gaśnie, talent się wypala. Na szczęście genialny Brazylijczyk znalazł remedium na rzeczoną paskudną przypadłość – daje z siebie absolutnie wszystko nawet w sparingach w sezonie ogórkowym.
PSG rozbiło 6:2 Gambę Osaka na japońskim Panasonic Stadium Suita. Neymar pyknął dwa gole. Naszą uwagę zwraca przede wszystkim pierwsze trafienie. Oto – w tej jednej akcji, poprzedzającej karnego, którego następnie trzydziestolatek zamienił na gola – unaocznił się cały geniusz tego piłkarza. Przyjęcie piłki w polu karnym drużyny przeciwnej. Podbiegnięcie z nią do linii końcowej. Zacięcie Genty Miury. I… spektakularna, jedyna w swoim rodzaju symulka.
— Out Of Context Football (@nocontextfooty) July 25, 2022
Gdyby takie coś przydarzyło się w meczu o stawkę, a sędzia przysnąłby i wskazałby na jedenasty metr, zaraz interweniowałby VAR i Brazylijczyk po boisku latałby z żółtą kartką.
Czy jesteśmy zdziwieni? Nie, toż to cały Neymar. A szkoda, bo ten facet ma niezwykłą zdolność do komponowania piłkarskiej sztuki. W świecie, w którym natłok niewiele znaczących meczów wiele spotkań zlewa w jedną nudną ligową papkę i młóckę, obok nie niego nie da się przejść obojętnie. Nieistotne, czy akurat gra ze słabszymi, czy z lepszymi, po każdym jego występie można wyciąć gęstą i smaczną kilkuminutową składankę zagrań wzbudzających emocje. I to niezależnie, czy strzeli gola, czy zaliczy asystę, czy da konkret. Na niego po prostu dobrze się patrzy. Potem jednak odwala takie coś i cały czar pryska.
Czytaj więcej o Neymarze:
Neymar – symbol niedosytu i zmarnowanych szans
Fot. Newspix