Reklama

Chód zbawicielem Polski w Eugene. Co pokaże Tomala?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

24 lipca 2022, 10:24 • 7 min czytania 4 komentarze

Katarzyna Zdziebło opuści Eugene wyczerpana i jako dwukrotna wicemistrzyni świata. Za jej sprawą o chodzie sportowym znowu zrobiło się głośno, a to zjawisko będzie chciał podtrzymać Dawid Tomala. Mistrz olimpijski z Tokio na 35 kilometrów startował dotychczas tylko raz. Na mistrzostwach Polski zajął… drugie miejsce. Powtórzenie podobnego wyniku w Eugene byłoby sensacją, ale sprawianie jej to w końcu ostatnio specjalność polskich chodziarzy.

Chód zbawicielem Polski w Eugene. Co pokaże Tomala?

Co prawda ostatni dzień MŚ w lekkiej atletyce może jeszcze poprawić nam humory (liczymy na Pię Skrzyszowską), ale trzeba przyznać, że impreza w Eugene była już pełna rozczarowań. W większości przypadków tam gdzie medali miało nie być, tam nie było. A tam gdzie na nie po cichu liczyliśmy, dochodziliśmy do bolesnych porażek (jak brak awansu do finałów Natalii Kaczmarek, Malwiny Kopron oraz sztafety 4×400 kobiet).

Honoru polskiej reprezentacji bronili jednak niezawodni młociarze. Złoto Pawła Fajdka oraz srebro Wojciecha Nowickiego pozwoliły reprezentacji Polski na moment awansować nawet na pozycję lidera klasyfikacji medalowej. Zresztą – w pierwszej dziesiątce znajdujemy się w niej do dzisiaj.

Polska lekkoatletyka miała jednak jeszcze jedną bohaterkę. Bohaterkę, która przed rozpoczęciem zawodów w Eugene, była w lekkoatletycznym mainstreamie niemal anonimowa.

Srebrna Kasia

Mowa oczywiście o Katarzynie Zdziebło. Polka zapewniła sobie w ostatnich dniach dwa srebrne medale w chodzie. Niby sensacyjnie, ale to też nie jest zawodniczka, która dopiero pojawiła się na scenie seniorskiej – ma w końcu 25 lat, rok temu zadebiutowała na igrzyskach. W tym natomiast sięgnęła po krążek drużynowych MŚ w chodzie, co potwierdzało jej wysoką formę.

Reklama

Zresztą nawet w zapowiedzi, którą przygotowaliśmy przed startem MŚ w Eugene, padło jej nazwisko. – Trochę pomijany w zestawieniach naszych szans jest chód – mówił nam Tomasz Spodenkiewicz, statystyk lekkoatletyczny prowadzący profil Athletics News na Twitterze. – Dobre starty ma w tym roku Katarzyna Zdziebło – w marcu zdobyła medal Drużynowych MŚ w chodzie. Mimo nazwy była to była normalna, indywidualna rywalizacja.

To, co pokazała Zdziebło w Stanach, przekroczyło jednak oczekiwania nawet tych, którzy śledzili jej wcześniejsze poczynania. Tak naprawdę tylko jedna zawodniczka była poza jej zasięgiem – Kimberly Garcia Leon, która najlepsza okazała się obu dystansach w chodzie (20 i 35 km). Wyglądało to zatem tak, że Peruwianka była o krok przed Polką, ale Polka o krok przed resztą.

25-latka poprawiła też rekordy Polski. Pierwszy, na 20 kilometrów, o półtorej minuty. Drugi natomiast o… dziewięć minut. Co jednak wielką niespodzianką nie jest, bo przecież dystans 35 kilometrów był mocno niewyśrubowany, skoro dopiero niedawno zastąpił w lekkoatletycznej rywalizacji 50 kilometrów.

Co teraz czeka Kasię Zdziebło? Na pewno odpoczynek. Kiedy w piątek udzielała wywiadu przed kamerami TVP Sport była wręcz wyniszczona fizycznie, z trudem składała kolejne zdania. Wysiłek, którego się podjęła w Eugene, był tak gigantyczny, że na regenerację będzie musiała poświęcić zapewne więcej czasu niż każdy z pozostałych członków polskiej reprezentacji na MŚ. Mówił o tym zresztą trener Polki, Grzegorz Tomala, że najpierw muszą się chodziarką po prostu zaopiekować.

Kiedy jednak wszystko wróci już do porządku dziennego, emocje opadną, a treningi zdynamizują, Polka nie będzie już żyła tym samym życiem.

Reklama

Wystarczy wspomnieć o tym, co działo się z Dawidem Tomalą. Polak przed igrzyskami w Tokio był kompletnie poza radarem, miewał problemy finansowe, był zmuszony dorabiać sobie w przerwach od treningów – ale tuż po swoim wielkim sukcesie otrzymał wsparcie Totalizatora Sportowego, nawiązał też współpracę z innymi sponsorami. Patrząc również na popularność wśród kibiców: został czołową postacią polskiej lekkoatletyki.

Wielce prawdopodobne, że z Kasią Zdziebło będzie podobnie.

Cel? Paryż, ale po drodze będzie Budapeszt

Tak naprawdę dominację na krajowym podwórku Zdziebło rozpoczęła jeszcze w 2019 roku, a pierwsze medale z seniorskich mistrzostw Polski przywoziła w 2018 roku. W swoim środowisku była bez wątpienia ceniona, ale trochę trzeba było poczekać, aby rozbłysnęła również na międzynarodowej scenie. Co jednak nie było dziełem przypadku.

Marzena Kulig, która prowadziła Polkę przez piętnaście lat, do października 2021 roku, przyznała, że chciała prowadzić jej karierę powoli. To znaczy – bez nastawiania się na sukcesy na ME czy MŚ juniorów. Liczyło się to, żeby Zdziebło budowała formę, która miała jej w końcu przynieść medal igrzysk. O to tak w tym wszystkim naprawdę chodziło. I chodzi do dzisiaj.

Mistrzostwa świata w Eugene mają być tylko przystankiem na ścieżce naszej lekkoatletki do imprezy olimpijskiej w 2024 roku. – Stwierdziłyśmy, że najważniejsze są igrzyska. Naszym głównym celem było dostanie się na imprezę w Tokio i zdobycie krążka w Paryżu. Myślę, że jest na dobrej drodze – opowiadała nam była trenerka chodziarki.

Orlen baner

Zanim jednak dojdzie do igrzysk olimpijskich, w przyszłym sezonie zobaczymy też… kolejne mistrzostwa świata (impreza w Eugene została przełożona o rok, stąd te zbliżone terminy). Tym razem w Budapeszcie. Zdziebło w błyskawicznym tempie będzie mogła uzbierać zatem okazały worek z medalami. Natomiast wracając do Paryża – tam znajdzie się w trochę innej sytuacji.

Bo o ile Polka będzie oczywiście startować na 20 kilometrów, tak indywidualna rywalizacja na 35 kilometrów w programie igrzysk nie zagości. Pojawi się natomiast… mikst. Na czym będzie on polegał? Cóż, tego nie wie na razie nikt. Dokładne zasady nie zostały jeszcze opracowane, choć niemal pewne jest, że Zdziebło połączy siły z Dawidem Tomalą, o ile w 2024 roku oboje wciąż będą najlepsi w kadrze.

To dlaczego World Athletics w ogóle zdecydowało się tak namieszać, jest osobną sprawą. Robert Korzeniowski tłumaczył nam zmiany w chodzie sportowym w ten sposób: – Żyjemy w świecie mediów, które mają nowych konsumentów. Konsumentów chcących mieć szybkie rozstrzygnięcia, konkurencje do oglądania w klipach. Przykładem jest chociażby piłka nożna, w której zastanawiają się nad skracaniem meczów. Więc konkurencja rozgrywana przez trzy i pół godziny trwa za długo [mowa o dystansie 50 kilometrów – przyp-red.]. Lepiej było po­szukać krótszych dystansów, które będą się mieścić w nowoczesnych mediach.

Cóż, Kasia przez część zmian już przeszła, bo o ile występ w mikście będzie dla niej nowością, na dystansie 35 km została wicemistrzynią świata. I jest oczywiście na tyle młoda, że – w dalszej perspektywie – może startować nawet do igrzysk w Los Angeles. Inna sprawa, czy będzie tego chciała. Bo to – jak zapewne słyszeliście – absolwentka medycyny, która wiąże z tą dziedziną nauki przyszłość.

Wypada liczyć, żeby za kilka lat była wyjątkowo utytułowaną panią doktor. W historii polskiego chodu jednak już teraz jest blisko bycia „numerem trzy”. Bo choć w czasach Roberta Korzeniowskiego mieliśmy sporo liczących się chodziarzy (Tomasz Lipiec, Roman Magdziarczyk, Grzegorz Sudoł, Katarzyna Radke), medale wielkich imprez zgarniał głównie ten najlepszy z nich (Lipiec stawał na podium, ale tylko Pucharu Świata, a Sudoł zdobył srebro ME i brąz MŚ, więc wypada słabiej od Zdziebło).

Dawid pójdzie w jej ślady?

W przeciwieństwie do Kasi Zdziebło – Dawid Tomala w Eugene ograniczył się tylko do jednego dystansu. Wystartuje w niedzielę na 35 kilometrów, czyli obecnym odpowiedniku pięćdziesiątki, która zapewniła mu złoty medal olimpijski. Jak wyglądają jego szanse? Przede wszystkim… trudno powiedzieć. Co prawda już rok temu przebąkiwano, że zmiana wprowadzona przez World Athletics nie musi być dla Tomali złą informacją, a wręcz przeciwnie. Bo przed igrzyskami był znany jako specjalista od krótszego chodu. Ale sęk w tym, że nie miał jeszcze okazji dobrze sprawdzić się na 35 kilometrów.

Chodziarze, podobnie jak maratończycy, nie notują w trakcie sezonu zbyt wiele startów. Nic więc dziwnego, że ten dystans przeszedł w oficjalnych zawodach tylko raz. Było to w maju, podczas mistrzostw Polski. Dawid zdobył wtedy oczywiście medal, ale… tylko ten ze srebrnego kruszcu. Złoto zgarnął natomiast Artur Brzozowoski. Co jednak było nie bez znaczenia – Tomala miał wówczas problemy zdrowotne, do ostatnich chwil nie wiedział, czy zdoła wystartować. Ostatecznie to zrobił, ale nie obyło się bez bólu. – Powróciły problemy, które miałem przed igrzyskami […] Jak szedłem i skręcałem, ból był nie do wytrzymania. Nawet nie chcę o tym myśleć – opisywał w rozmowie dla TVP Sport.

Koniec końców Tomala był jednak zadowolony ze swojego wyniku (2:37.22, osiemdziesiąty w światowej tabeli). Też dlatego, że nie przegrał z byle kim. Brzozowski to bowiem… dwunasty zawodnik igrzysk w Tokio na 50 kilometrów. Oczywiście z powodu sukcesu Tomali jego osiągnięcie przeszło kompletnie bez echa, ale mówimy o chodziarzu z szerokiej światowej czołówki.

Wracając jednak do polskiego mistrza olimpijskiego – kontuzja kolana to nie przelewki. Ale jest na tyle zdrowy, żeby wystartować w Eugene. A medale Kasi Zdziebło – jak mówił – tylko go zmotywowały. – Dobrze, że Kaśka tak wysoko zawiesiła poprzeczkę. Zrzuciła z nas ten balast. Cały świat, kibice byli skupieni na tym, że przyjadę tutaj i będę zdobywał medale. Teraz część tej atencji poszła w stronę Kasi. Bardzo mi się to podoba – opowiadał nieco żartobliwie (za „Polska Agencja Prasowa”).

Jakby nie patrzeć – presja na Tomali faktycznie będzie mniejsza. Bo niezależnie od niedzielnego startu, zawody w Eugene będziemy wspominać jako udane dla polskiego chodu. No i co też jest istotne: sukcesy napędzają. Również tych mniej kojarzonych zawodników jak Brzozowski, którzy obserwując sensacyjne medale Zdziebło i Tomali, mogli uwierzyć, że są następni w kolejce. I też mogą zdobyć medal.

Obserwujmy zatem, co wydarzy się dzisiaj na amerykańskich trasach. Początek chodu na 35 kilometrów panów o 15:15.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Inne sporty

Komentarze

4 komentarze

Loading...