Reklama

Marc Gual: Dzięki piłce możesz mieć spokojniejsze życie

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

15 lipca 2022, 09:47 • 10 min czytania 5 komentarzy

Marc Gual w przeszłości występował w drużynach drugiej i trzeciej ligi hiszpańskiej. W jego piłkarskim CV znajdziecie rezerwy Realu Madryt, Espanyolu i Sevilli. W pewnym momencie jego kariera przystopowała i postanowił zmienić otoczenie. Na początku roku podpisał kontrakt z SK Dnipro-1, ale plany pokazania się na ukraińskich boiskach przerwały działania wojenne Rosji. Z tego względu Hiszpan został wypożyczony do Jagiellonii, pod koniec czerwca po raz drugi. Dlaczego zdecydował się pozostać w Białymstoku? Jak ocenia poziom polskiej ligi? Jak na Jagiellonię wpłynęła zmiana trenera? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada napastnik Jagiellonii Białystok, Marc Gual. Zapraszamy. 

Marc Gual: Dzięki piłce możesz mieć spokojniejsze życie

Zdecydowałeś się zostać w Jadze i ponownie zostałeś wypożyczony.

Miałem oferty z innych klubów, z różnych krajów, ale cóż, Jaga zaoferowała mi wszystko, o co prosiłem. Pod koniec ostatniego sezonu powiedziałem, że chcę wrócić do Białegostoku i przedstawiłem warunki. Klub spełnił moje oczekiwania i w ten sposób znów gram dla Jagiellonii.

Jak czujesz się w Białymstoku?

Trochę różni się od tego, do czego byłem przyzwyczajony w Hiszpanii, ale podoba mi się miasto. Jedyne, do czego muszę się przyzwyczaić, to zimno, ale to przyjdzie z czasem. Dbam o adaptację w polskich warunkach, by w pełni wykorzystać szansę. Na ten moment znam dopiero kilka polskich zwrotów – totalne podstawy. Zamierzam spisywać nowe słowa, aby stopniowo się uczyć.

Reklama

Masz kontakt z graczami SK Dnipro-1?

Wiem, że trenują na Słowacji i powiedzieli mi, że są bezpieczni. Nie znam szczegółów dotyczących powrotu ligi ukraińskiej, bo nie znają ich nawet zawodnicy, którzy mają w niej grać. W czasie wojny wszystko się komplikuje i ciężko cokolwiek przewidzieć.

Jakie emocje ci towarzyszą przed startem sezonu?

Jest nieco inaczej niż kiedy tu przyjechałem po raz pierwszy, bo wówczas niewiele wiedziałem. Teraz wiem znacznie więcej. Poznałem już ligę i znam lepiej kolegów z szatni. Prawda jest taka, że ​​jestem pozytywnie nastawiony. Chcemy nieco zmienić obraz drużyny, bo w ostatnich latach nie wiodło nam się najlepiej.

Jak oceniasz poziom Ekstraklasy?

Reklama

Trudno porównać Ekstraklasę przykładowo do Segunda Division, którą znam doskonale. Ekstraklasowy futbol jest całkiem fizyczny. ​​Dużo biegania w tę i z powrotem, ale również okazji do strzelania goli. To właśnie lubię i to jest jedna z przyczyn, dla których tu jestem. Są mecze, w których napastnicy mają dużo szans na strzelanie, ale jest to kwestia ich wykorzystania.

marc-gual

Jakie są twoje cele na ten sezon?

Rozmawiałem z osobami z klubu i wspólnie stwierdziliśmy, że chcemy zakończyć sezon w czołówce. Chciałbym wywalczyć możliwość gry w europejskich pucharach lub pokusić się o zdobycie jednego z trofeów. Po to tutaj jestem. Chcę strzelać dużo goli, bo to moja praca i osiągać dobre wyniki.

Pod koniec zeszłego sezonu doznałem kontuzji, ale teraz czuję się już dobrze. W okresie przygotowawczym miałem czas, by sprawdzić, jak reaguje mój organizm i wszystko jest w porządku. Mamy długi sezon i nie ma pośpiechu. Muszę iść krok po kroku, minuta po minucie i nabierać pewności siebie.

Co się zmieniło w Jagiellonii po zmianie trenera?

Każdy trener ma swoje pomysły, a zadaniem zawodników jest dostosowanie się do wymagań. Trener daje nam wiele rad, ma jasne pomysły i stopniowo się poprawiamy. Rozwijamy się krok po kroku. Jesteśmy teraz lepiej zbalansowani jako drużyna. Działamy bardziej jako zespół. Każdy wie, co ma robić i to jest najważniejsze, aby móc sobie nawzajem pomagać. W ten sposób możemy zaufać koledze z zespołu i wiedzieć, co i jak zamierza zrobić. Jestem dobrej myśli.

Możemy spodziewać się duetu Imaz – Gual?

W zeszłym sezonie nie graliśmy razem zbyt wiele, ale uważam, że ten duet ma potencjał. Wciąż się docieramy i uczymy swoich zachowań. Poznajemy swoje ruchy, przyzwyczajenia i dostosowujemy się do siebie. Jesteśmy kreatywnymi graczami i uważam, że możemy się dobrze uzupełniać. Pamiętam go jeszcze z gry w katalońskich klubach. Z tamtych czasów kojarzyłem też Juana Camarę.

Opowiedz o swoich piłkarskich początkach.

Mój ojciec też był piłkarzem. Grał w Segunda B. Szybko zacząłem interesować się tym, co robi. Tata zawsze starał się znaleźć dla mnie czas. Najpierw grałem tylko z nim, z czasem zabierał mnie na treningi do Badalony. Później przeszedłem do FC Barcelony, ale jeszcze na chwilę wróciłem do Badalony. Natomiast wejście do seniorskiej piłki zaliczyłem w Espanyolu. Wówczas występowałem w drużynie rezerw, która grała na trzecim poziomie rozgrywkowym.

Zawsze miałem w sobie zacięcie, by grać na szczeblu centralnym, dlatego skorzystałem z możliwości przejścia do rezerw Sevilli, które grały w drugiej lidze. To był dla mnie duży krok naprzód. Musiałem przestawić na szybsze granie, w dodatku w nowym dla mnie mieście. Szybko zaadaptowałem się do andaluzyjskich warunków i z tygodnia na tydzień robiłem postępy.

Wówczas rozgrywaliście mecze na Estadio Sanchez Pizjuan.

To niesamowity stadion. Kibice bardzo nas wspierali i powstała moda na kibicowanie rezerwom tego klubu. Szczerze mówiąc, zupełnie inaczej gra się na dużych obiektach. Gdy graliśmy u siebie, szliśmy po swoje przy wsparciu kibiców. Osiągaliśmy dobre wyniki jako zespół i indywidualnie.

Naszym trenerem był wówczas Diego Martinez, który później wprowadził Granadę do europejskich pucharów. To dobry trener. Jasno przedstawia, czego wymaga od zespołu i bardzo dba o szczegóły podczas spotkań. Zwracał uwagę zwłaszcza na wygrywanie pojedynków. Byliśmy tylko beniaminkiem, ale wiele osób chwaliło nas za postawę.

W drużynie był też Ivi Lopez.

Strzeliliśmy po 14 bramek i bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Często asystował przy moich trafieniach i działało to też w drugą stronę. Gra z nim była przyjemnością i teraz możemy rywalizować ze sobą już w Polsce.

Czy to był najlepszy moment w twojej karierze?

Tak myślę. Chciałbym teraz nawiązać grą do tamtego sezonu. Wówczas radziłem sobie na tyle dobrze, że dostawałem powołania do reprezentacji Hiszpanii U-21. Gra dla kadry to zaszczyt i coś wyjątkowego. Wówczas występowali w niej regularnie Dani Ceballos, Rodri, Mikel Oyarzabal i wielu innych, którzy dziś są piłkarzami zespołów z topowych pięciu lig.

Pomimo dobrej gry w rezerwach, nie otrzymałeś jednak szansy gry w pierwszym zespole Sevilli.

Jeździłem na obozy za trenera Jorge Sampaoliego i Pablo Machina. Ciężko trenowałem, aby utrzymać się w pierwszej drużynie, ale w zespole była duża konkurencja. Najlepszym graczem był wówczas Ever Banega. Robił, co chciał i wszystko mu wychodziło, a do tego był piłkarzem bardzo uniwersalnym. Robił bardzo dobre wrażenie i wielu młodych zawodników było wpatrzonych w niego jak w obrazek.

Starałem się też podglądać zachowania i rozmawiać z Wissamem Ben-Yedderem. Byłem pod wielkim wrażeniem jego umiejętności. Jest bardzo skuteczny i robi wiele trudnych rzeczy z łatwością. Kiedy dostawał piłkę w polu karnym, zazwyczaj za moment lądowała w siatce.

I co się działo potem?

W moim drugim sezonie w andaluzyjskim klubie wiele się zmieniło. Odszedł trener, kilku ważnych zawodników. Wpadliśmy w dołek i wszystko zaczęło się sypać. Tak czasem dzieje się w piłce. Wówczas musisz szukać pozytywów i wyciągnąć lekcje. Podpisałem kontrakt z pierwszą drużyną Sevilli, ale od razu wypożyczyli mnie do Realu Saragossa. Sezon wcześniej, Borja Iglesias strzelił 25 goli i wszyscy chcieli, żebym zrobił to samo, ale tak się nie stało. Nie mieliśmy dobrego sezonu i to również odbiło się na moim dorobku strzeleckim.

Następnie trafiłeś do Girony.

To było kolejne wypożyczenie. Strzeliłem kilka bramek za trenera Juana Carlosa Unzue, ale po świętach pracowaliśmy już z innym szkoleniowcem, który powiedział mi, że nie będzie na mnie stawiał. Dlatego szukałem innego klubu i podpisałem kontrakt z Realem Madryt Castilla.

Nie jest to typowa ścieżka kariery.

Granie dla Realu, choćby dla rezerw, jest wielkim wyróżnieniem. Wówczas trenerem Castilli był Raul, który bardzo mi pomagał. Dawał mnóstwo cennych wskazówek, gdzie wbiegać i jak się poruszać, by zrobić różnicę jako napastnik. Długo tam się jednak nie zasiedziałem, ale wiele się od niego nauczyłem. Raul jest bardzo spokojny, ma dużo pewności siebie. Wie, jak działa szatnia, co czuje zawodnik i dzięki temu dobrze zarządza zespołem. Nie wiem kiedy, ale jestem przekonany, że w przyszłości obejmie pierwszy zespół Realu Madryt.

W zespole był też Rodrygo.

Gracz o brutalnej jakości, któremu wiele rzeczy przychodzi naturalnie. Kiedy tylko przyjmował piłkę, zawsze stwarzał niebezpieczeństwo pod bramką przeciwników. Już wtedy było widać, że ma olbrzymi potencjał. Bardzo dobrze grało mi się z nim, ponieważ podejmował ryzyko i przesuwał grę do przodu. Razem zagraliśmy tylko jeden oficjalny mecz przeciwko UD Sanse, ale widziałem, do czego był zdolny na treningach.

We wspomnianym meczu strzelił gola, ale pod koniec otrzymał czerwoną kartkę. Puściły mu nerwy. Wówczas wszyscy rywale byli przeciwko niemu. Kiedy jesteś tak dobry, to normalne, że rywale złoszczą się na ciebie, polują na twoje nogi i cię zaczepiają.

Twoją rundę w Madrycie przerwała pandemia.

Dla mnie to był koniec sezonu, bo nie dokańczano rundy zasadniczej. Tylko cztery drużyny z naszej grupie znalazły się w play-offach o Segunda Division. Ostatni oficjalny mecz w rezerwach Realu rozegrałem w marcu. Nie jest łatwo utrzymać miejsce w drugiej drużynie, gdy ma się ponad 23 lata, a ja byłem tylko wypożyczony z Sevilli.

Przed startem kolejnego sezonu zostałem sprzedany do Alcorcon. Pierwszy sezon kosztował nas mnóstwo sił i nerwów, ale wywalczyliśmy utrzymanie. Podczas pierwszej rundy kolejnego sezonu w tym klubie, praktycznie nie wygrywaliśmy. Styl Alcorcon nie sprzyjał napastnikom. Głównie się broniliśmy, dlatego nie czułem się komfortowo. Nie mogłem pokazać wszystkiego, co potrafię. Chciałem odejść, zmienić coś w swoim życiu. Podpisałem kontrakt z ukraińskim zespołem, ale nie było mi dane w nim zagrać z wiadomych powodów.

Masz jakieś piłkarskie marzenie?

Trudno powiedzieć. Gram w piłkę i wszystko zmierza w dobrą stronę. Jestem w drużynie, w której dobrze się czuję. Zależy mi na tym, aby towarzyszyło mi szczęście, spokój i bramki. W życiu czasem trzeba coś poświęcić. Jeśli chcesz zostać profesjonalistą i na tym zarabiać, musisz ciężko pracować, ale się to opłaca. Ja postawiłem na piłkę.

A pozapiłkarskie?

Nie mam, bo bycie piłkarzem i zarabianie w ten sposób pieniędzy, to najpiękniejsza część tego biznesu. Dzięki piłce możesz mieć spokojniejsze życie niż inni i wiele dać swojej rodzinie.

Twoje hobby?

Lubię oglądać Netflixa, grać na PlayStation i tym podobne, ale uwielbiam Dragon Balla!

Czym byś się zajmował, gdybyś nie był piłkarzem?

Nie wiem, ale jestem pewien, że pracowałbym przy piłce. Być może coś związanego z przygotowaniem fizycznym, albo fizjoterapią, ale z pewnością wiązałoby się to ze sportem.

Twój ulubiony piłkarz z dzieciństwa?

Uwielbiałem Fernando Torresa, zwłaszcza gdy grał w Liverpoolu. Chciałem być trochę jak on i mieć taki instynkt do zdobywania bramek. Jako dzieciak próbowałem naśladować jego ruchy i grać w podobny sposób.

Twoja ulubiona drużyna?

Przykładowo, kiedy jako dzieciak grasz w Barcelonie, czujesz sentyment do tego klubu i tak samo jest z innymi drużynami, w których występowałeś. Taki jest mój sposób myślenia. Zawsze chętnie zwracam uwagę na to jak radzą sobie kluby, które reprezentowałem i kiedy te drużyny wygrywają, jestem szczęśliwszy.

Najlepszy zawodnik, z którym grałeś w tej samej drużynie?

Ever Banega. Zdecydowanie.

Najlepszy gracz, przeciwko któremu grałeś?

Nie wiem, czy jest najlepszym graczem, ale trudno mi było grać przeciwko Raulowi Albiolowi, gdy trafiłem na niego w rozgrywkach Copa del Rey. Jest bardzo silny, twardy i nie pozostawia wielu przestrzeni do poruszania się tam, gdzie chcesz się ruszyć. Gra przeciwko niemu jest bardzo nieprzyjemna.

Najlepszy trener, z którym pracowałeś?

Nie wiem, czy jest najlepszym trenerem, ale najwięcej jemu zawdzięczam. Nazywa się Robert Cuesta i pracował ze mną w juniorach Espanyolu. Dzięki jego pomocy przeszedłem przemianę od chłopca, który grał w piłkę do piłkarza.

Gdybyś mógł cofnąć się w czasie i coś zmienić, co by to było?

Szczerze mówiąc, nigdy nie myślę w tych kategoriach. Czasu nie cofnę, więc podchodzę do tego na zasadzie – co było, to było. Mogę rzucić, że strzeliłbym więcej goli, ale to już przeszłość i łatwo jest teraz mówić takie rzeczy. Skupiam się na teraźniejszości na tym, co mogę zrobić w przyszłości.

Tęsknisz za czymś?

(Śmiech) Trochę za upałami, ale chciałbym, żeby moja rodzina i przyjaciele byli trochę bliżej.

Na koniec, czego ci życzyć?

Wygranej w sobotnim meczu, ale najważniejsze jest to, żebyśmy mieli dobry sezon i osiągnęli założone cele. Tego możesz mi życzyć!

ROZMAWIAŁ PAWEŁ OŻÓG

WIĘCEJ O JAGIELLONII BIAŁYSTOK:

Fot. 400mm.pl/Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

5 komentarzy

Loading...