Reklama

PRASA. Mroczek: Hejt pod adresem dyrektora Adamczuka jest niedopuszczalny

redakcja

Autor:redakcja

07 lipca 2022, 08:51 • 9 min czytania 2 komentarze

Czwartkowa prasa skupia się przede wszystkim na pucharowych inauguracjach Lechii i Pogoni. 

PRASA. Mroczek: Hejt pod adresem dyrektora Adamczuka jest niedopuszczalny

PRZEGLĄD SPORTOWY

Lechia walczy o pierwszy w swych dziejach awans w europejskich pucharach. Rywalem w I rundzie eliminacji Ligi Konferencji jest klub stworzony przez Gorana Pandeva. Gdańszczanie są zdecydowanym faworytem w starciu z macedońskim przeciwnikiem.

Teraz gdańszczanie mają historyczną szansę na awans, bo niewątpliwie są faworytem w rywalizacji z macedońską Akademiją Pandev w I rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Zdecydowanie przewyższa ją finansowo. – Nasz budżet to 700 tysięcy euro – mówi nam Risto Ristov, dyrektor sportowy gości. – Średnia zarobków to około 1500 euro miesięcznie, ale płace są zróżnicowane. Pierwszy kontrakt dla naszego wychowanka wynosi 300 euro miesięcznie, potem zarabiają około tysiąca. Obcokrajowcy sprowadzeni, by podnieść jakość drużyny, dostają 2500-3000 euro – ujawnia Ristov.

(…) Goście zdają sobie sprawę z przewagi Lechii. – Na papierze na pewno jest faworytem, ale skoro Macedonia mogła pokonać Włochy w półfinale baraży o awans do MŚ w Katarze, to dlaczego my nie możemy zwyciężyć Lechii? – zastanawia się Ristov.

Reklama

Klub powstał w 2010 roku w Strumicy położonej niedaleko granicy z Bułgarią i Grecją. Założył go Goran Pandev, najlepszy piłkarz w historii tamtejszej reprezentacji, który urodził się w tym 45-tysięcznym obecnie mieście. Początkowo była to tylko akademia dla młodych piłkarzy, ale z czasem zaczęła sprowadzać bardziej doświadczonych zawodników. Oni, wraz z wychowankami, stworzyli zespół, który w zeszłym sezonie zajął drugie miejsce w lidze. – Wykorzystaliśmy szansę. Nie mieliśmy mistrzowskich ambicji. W naszym kraju są kluby z kilkakrotnie większymi budżetami, a naszym głównym celem pozostaje promowanie piłkarzy – mówi Ristov. Największy potencjał ma jedyny reprezentant Macedonii Północnej Bojan Dimovski, który dziś nie zagra z powodu kontuzji.

Ivan Runje ciągle nie może wrócić na boisko. Zawodnik Jagiellonii nie wyklucza nawet zakończenia kariery.

PIOTR WOŁOSIK: Niezręcznie pytać o pański humor. Po wielu miesiącach leczenia i rehabilitacji wrócił pan na boisko, lecz tylko na moment, bo pańskie kolano znowu się „odezwało”.

IVAN RUNJE (obrońca Jagiellonii Białystok): Niestety, nie ma co się oszukiwać, z moim kolanem nie jest dobrze. Właśnie pakuję się i wylatuję do Chorwacji. Mój rodak, znany lekarz podejmie próbę pomocy mi. Nie chcę krakać, ale ona może być ostatnią. O ile w ogóle dojdzie do jego interwencji. Najpierw sprawdzi, w jakim stanie jest chrząstka w kolanie oraz kość. Dopiero wtedy uzna, czy jest w stanie pomóc, czy…

Trzeba będzie pożegnać się z piłką?

Reklama

Mówię to z bólem serca, ale muszę być gotowy na najgorsze. Oczywiście nie odpuszczę. Dostałem z klubu zgodę na leczenie. Umówiliśmy się, że dwa miesiące spędzę w ojczyźnie. 

Tylko tydzień potrenował pan na niedawnym obozie w Opalenicy.

Zgadza się, choć początek był optymistyczny, nawet bardzo. Kolano mi nie dokuczało, a forma… No bez sensu się chwalić, ale niech pan spyta moich kolegów albo trenerów. Byłem w świetnej dyspozycji piłkarskiej, chociaż trochę wolniejszy i momentami brakowało mi orientacji boiskowej. Ale forma czysto piłkarska dopisywała, jak przez całe lata w Jadze. Cóż, po tygodniu kolano zaczęło pobolewać, pachwina się odezwała. Zacisnąłem zęby, nie poddawałem się, ale organizmu nie oszukasz. W pewnym momencie ból kolana stał się nieznośny. Nie było wyjścia, opuściłem zgrupowanie i wróciłem do Białegostoku. Nie tylko ja. Coś pech nie opuszcza środkowych obrońców, bo kolano zepsuło się też Miłoszowi Matysikowi.

18-latek z Tarnowa jeszcze nieco ponad rok temu grał w IV lidze. Później był na testach we Francji czy polskiej Ekstraklasie. Teraz jest zawodnikiem włoskiego Hellasu Verona. Wiktor Matyjewicz, czyli wielki talent z Małopolski, który podpisałby umowę z Koroną Kielce, gdyby nie ten jeden telefon.

Matyjewicz przeszedł testy we Włoszech, od 13 lipca rozpocznie treningi z juniorami Hellasu. Póki co będzie grał w Primaverze, jednak w niedalekiej przyszłości ma ćwiczyć z pierwszym zespołem oraz walczyć o występy w Serie A. 18-latek poszerzy polską kolonię w Weronie. W żółto-niebieskich barwach gra dwóch naszych rodaków: 27-letni Paweł Dawidowicz i 21-letni Mateusz Praszelik.

– W Weronie spędziłem tydzień, bo musiałem dogadać wszystkie formalności. Pierwsze wrażenie? Świetne miejsce do życia. Wcześniej byłem w Wenecji. Myślałem, że mogą to być podobne miasta, co, powiem szczerze, nie uśmiechało mi się. Ostatecznie wyszło super. Łatwiej jest przenosić się w tak piękne miejsce. Ułatwieniem będzie też fakt, że gra tam dwóch Polaków. Rozmawiałem już telefonicznie z Pawłem Dawidowiczem. Bardzo fajny człowiek. Na pewno skontaktuje się z nim, jak tylko się zadomowię. Powiedział, że z chęcią mi pomoże, gdybym czegoś potrzebował – mówi reprezentant Polski do lat 18.

Testy w Kielcach oraz Weronie nie były pierwszymi w karierze Matyjewicza. W wieku 16 lat miał wzmocnić Puszczę Niepołomice. Obrońca przez cztery dni trenował z pierwszoligowcem, jednak ostatecznie wrócił do Tarnowa. – Stres był ogromny, a mentalność słaba. Mimo że jeździłem na testy, nie brałem pod uwagę zmiany klubu – tłumaczy zawodnik.

SPORT

Debiutująca w lipcu 1997 roku w europejskich pucharach Odra Wodzisław swoją przygodę zaczęła od starcia z rywalem z Macedonii.

Przy okazji rywalizacji Lechii z macedońskim klubem Akademija Pandev warto przypomnieć pierwszą konfrontację polskiego klubu z przeciwnikiem z Bałkanów, a było to dokładnie 25 lat temu. W rundzie przedwstępnej Pucharu UEFA Odra Wodzisław mierzyła się wtedy z Pobedą Prilep.

Klub z Wodzisławia był wtedy na wielkiej fali. Ledwie rok wcześniej udało się wywalczyć niespodziewany awans do ekstraklasy. Tam drużyna trenera Marcina Bochynka szła jak burza, żeby skończyć sezon na 3. miejscu i wywalczyć miejsce dające grę w europejskich pucharach. Doszło wtedy do sytuacji bez precedensu, bo okazało się, że jeden klub ma rywalizować w… dwóch pucharowych rozgrywkach! Odra już wcześniej zaczęła walkę w letnim Pucharze Intertoto. Potem doszedł Puchar UEFA. W sprawę zaangażował się sam szef europejskiej federacji Lennart Johansson, który zasięgał informacji u będącego we władzach piłkarskich Michała Listkiewicza. Ten wyjaśnił, że doszło do takiej sytuacji z powodu przedłużenia się w Polsce sezonu ligowego, co było spowodowane wizytą papieża Jana Pawła II. Johansson miał odpowiedzieć. „Jak to z powodu papieża, to Odra może grać”.

Na początku lipca okazało się, że pierwszy rywalem będzie macedońska Pobeda Prilep. – Dla nas wtedy każdy zagraniczny przeciwnik to było „wow”. Wszystko to było świeże, nowe, to było wydarzenie w życiu. Dzisiaj, jak ktoś przez kilka sezonów gra na poziomie ekstraklasy, to dla niego takie spotkanie z przeciwnikiem z Macedonii jest egzotyczne bo co to za przeciwnik i co może grać? Natomiast dla nas wtedy w tym okresie, kiedy my mieliśmy samych miejscowych zawodników, bez doświadczenia, to nie było mowy o mierzeniu się z takimi rywalami. Graliśmy wtedy tylko z przeciwnikami z Czech. Każdy inny, z każdej innej ligi, jak Olympique Lyon, Austria Wiedeń czy potem Rotor Wołgograd, to było wydarzenie – opowiada dzisiaj Piotr Sowisz, wychowanek Odry, który był w tamtym czasie podstawowym zawodnikiem wodzisławian, grając w defensywie z Mirosławem Stańkiem czy Piotrem Jegorem.

Jest sporo ofert dla zabrzańskich graczy drugiej linii. Ktoś latem może odejść.

Nie brakuje ofert jeśli chodzi o Kubicę, Nowaka i Manneha. Najgłośniej w ostatnich dniach było wokół najbardziej doświadczonego z tej trójki Nowaka, który znalazł się na liście życzeń Rakowa. Miałby pomóc nie tylko w lidze, ale przede wszystkim w europejskich pucharach. Trener Marek Papszun jasno i klarownie mówi, że w prowadzonej przez niego kadrze potrzeba więcej jakości. Co do Nowaka, to raczej trudno będzie o jego pozyskanie. Raz, że dopiero co przedłużył swój kontrakt z górniczym klubem o rok, a dwa – w umowie jest ponoć zaporowa cena odstępnego w wysokości miliona euro. W tej sytuacji oczy częstochowian skierowały się na urodzonego w Belgii reprezentanta Albanii Lindona Selahiego.

Rozmowa z Ryszardem Wieczorkiem, nowym trenerem III-ligowej Polonii Bytom.

Zwykle zmienia się trenera w kryzysie, Polonia dokonała tego po trzech sezonach na podium. Przez to jest panu łatwiej czy trudniej?

– W naszym zawodzie są różne sytuacje. Jeszcze dwa miesiące temu, na 6 kolejek przed zakończeniem sezonu, poproszono mnie, by ratować klub, z którego się wywodzę, czyli Odrę Wodzisław. Nie wahałem się ani przez moment, bo trafiłem tam już czwarty raz i wydawało się, że zostanę na dłużej. Niestety, działacze Odry mieli inny pomysł na budowę zespołu i nie byli zainteresowani kontynuacją mojej pracy. Dlatego jestem w Polonii. Jej wyniki świadczyły, że trener Kamil Rakoczy wykonał świetną robotę, drużyna była wysoko, ale czegoś w tych sezonach zabrakło. Być może to był impuls dla działaczy, by zatrudnić doświadczonego trenera. Tu jest bardzo wielu młodych ludzi – młody dyrektor sportowy, młody prezes… Jestem po to, by pomóc szerzej na to wszystko spojrzeć. Doświadczenia z różnych klubów mam sporo.

Razem z pańskim asystentem, Adamem Burkiem, wypowiadacie się o Odrze dość mocno. Chyba przychodzi to z tym większym bólem, że obaj wywodzicie się z Wodzisławia…

– Powiem słowa, których się ani nie wstydzę, ani nie boję. Niektórzy ludzie w ogóle nie powinni przekraczać bram stadionu przy Bogumińskiej. Robią bardzo złą robotę, wiele niedobrego dla klubu. Dzisiaj, z perspektywy czasu, mam podejrzenia, że kilku tak zwanych działaczy chciało spuścić Odrę do IV ligi. Mówię to z czystym przekonaniem. Niektóre działania, które sobie odtworzyłem, pozwalają mi sądzić, że tak chyba było i jest. Człowiek chciał być normalny, wprowadzić trochę profesjonalizmu, ale ludziom się to nie podobało. To ich problem. Niech się bawią w piłkę, a ktoś ich kiedyś rozliczy.

Utrzymał pan Odrę, mimo że na 6 kolejek przed końcem sezonu plasowała się w strefie spadkowej. Ryzykował pan?

– Być może człowiek, który poprosił mnie o pomoc, też nie zdawał sobie sprawę, że wielu innych działaczy, obok niego, miało taki cel. Może myśleli, że „mamy na tyle słaby zespół, że nawet Wieczorkowi się nie uda, że i tak spadniemy”. Mam świadomość, że ryzykowałem sporo, ale jako doświadczony trener, wchodząc do szatni potrafiłem dotrzeć do chłopaków, wyzwolić w nich bardzo dużą złość sportową. Pomysł taktyczny wypalił, szybko zmieniliśmy ustawienie, to w końcówce odpaliło i Odra się utrzymała. Wbrew tym, którzy chyba nie są z tego zadowoleni.

SUPER EXPRESS

Prezes Pogoni Szczecin, Jarosław Mroczek o Kamilu Grosickim i nieuzasadnionej krytyce klubu.

„Super Express”: – Nazwisko Kamila Grosickiego to nieodłączny element okresu transferowego. Może odejść z Pogoni, bo pojawił się temat MLS?

Jarosław Mroczek: – Czytałem o tych dywagacjach, ale jednocześnie znam słowa Kamila – on bardzo wyraźnie mówi, że ma kontrakt z Pogonią, bardzo dobrze się tu czuje i jego celem i marzeniem jest zakończenie kariery w Pogoni. Może jakiś dziennikarz, który pisze o Kamilu, chciałby, żeby odszedł, ale on nie zgłasza nam chęci odejścia.

– Jest nie tylko jednym z najważniejszych piłkarzy, lecz także ulubieńcem kibiców. Może pan im obiecać, że Kamil wypełni kontrakt i najbliższy sezon spędzi w Pogoni?

– Niczego nie mogę obiecać. Jeśli przyjdzie jakiś szalony prezes z Premier League i da nam 10 mln funtów, a Kamilowi 5 za podpis, to przecież nikt nie będzie się zastanawiał i Kamil odejdzie. Byłbym śmieszny i nieprofesjonalny, gdybym składał jakieś deklaracje, bo piłka nożna to nieprzewidywalny biznes. Natomiast chciałbym podkreślić, że utrzymaliśmy całą kadrę z poprzedniego sezonu. Jakież były jęki i stęki, gdy zimą odchodził od nas Kozłowski! Dzisiaj też są jęki, mimo że nikt nie odchodzi. To jakiś absurd. Drużynę buduje się według planu i robią to dyrektor z trenerem, a nie anonimowe środowisko internetowe, z całym szacunkiem dla niego. A już hejt pod adresem dyrektora Adamczuka, który mnóstwo pracuje i dzięki któremu robimy milionowe transfery, pozwalające rozwijać drużynę i klub, jest niedopuszczalny.

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]

Arek Dobruchowski
0
Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]
Piłka nożna

Startuje na prezesa związku, zapowiada ochronę sędziów, a sam więził ich w klubie

Szymon Piórek
2
Startuje na prezesa związku, zapowiada ochronę sędziów, a sam więził ich w klubie

Komentarze

2 komentarze

Loading...