Reklama

Wstyd na trybunach, pogrom na murawie

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

07 lipca 2022, 23:24 • 4 min czytania 100 komentarzy

Po takim wieczorze na pean zasłużył Flavio Paixao. Portugalczyk walnął hat-tricka, poprawił asystą i poprowadził Lechię Gdańsk do koncertowego zwycięstwa nad Akademiją Pandew. W obliczu takich okoliczności wielce szkoda, że nad całym meczem unosiła się mroczna i toksyczna aura wydarzeń z trybun, na których działy się iście dantejskie sceny, takie, że aż wstyd na całą Europę. 

Wstyd na trybunach, pogrom na murawie

Gołe klaty, sprzęt, pały, bijatyki, wparowanie chuliganów, popłoch wśród normalnych ludzi, przerwane spotkanie. Takie coś nie miało prawa się zdarzyć, a jednak się zdarzyło. Czy jesteśmy zdziwieni? Wkurzeni – tak. Ale zdziwieni? Nie, bo pseudokibice – przy całym szacunku dla zwykłych fanów, którzy organizują kapitalny doping – potrafią odpieprzyć tak krzywe akcje, że aż nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Skandal i granda. Niewiele brakowało, a skończyłoby się walkowerem dla Akademiji Pandew, która – bądźmy brutalnie szczerzy – w normalnych okolicznościach nie miałaby większych szans na korzystny wynik w starciu z Lechią.

Lechia Gdańsk 4:1 Akademija Pandew. Ucieczka przed kompromitacją

Żeby jednak nie było, musimy się dobrze zrozumieć: wicemistrz Macedonii nie jest zespołem farmerskim, złożonym z ostatnich ogórków i kopaczy z drugim etatem na poczcie. Trafnie diagnozował Tomasz Kaczmarek, że w ofensywie tego zespołu biega kilku ciekawych i szybkich piłkarzy. Ponadto Gorge Stojczew – trener Akademiji Pandew, który przed meczem rzucił, że biało-zieloni na co dzień rywalizują w lidze z pierwszej dziesiątki kontynentu – wykoncypował całkiem ciekawy pomysł na włożenie kij w szprychy faworytom. Goście podchodzili do bardzo wysokiego pressingu. Zmuszali piłkarzy Lechii do walenia długich piłek przed siebie spod własnego pola karnego. Ba, całkiem sprawnie poruszali się też w środku pola, zagęszczali przestrzeń, utrudniali jak mogli.

No i wcale nierzadko zmuszali świetnie dysponowanego Dusana Kuciaka do wieczornej gimnastyki. Kilkukrotnie bliski szczęścia był Dimitar Mitrovski, znacznie lepiej w ofensywie niż w defensywie wypadał Nikolce Sarkoski, groźny starał się być Marko Gjorgjievski, a wiele dla macedońskiej ekipy robił też zagubiony jak dziecko we mgle Rafał Pietrzak i niezborny jak słoń w składzie porcelany Mario Maloca. Ostatecznie skończyło się na honorowym golu strzelonym przez Dusana Jokovicia, bo tak jak atak Akademiji Pandew prezentował się całkiem godnie, tak cała reszta ciała jawiła się absolutnie niewyjściowo.

Gdy tylko Lechia Gdańsk przyspieszała, gdy tylko wymieniała dwa-trzy szybsze podania albo jedno międzystrefowe zagranie przeszywające zasieki, defensywa wicemistrza Macedonii najpierw głupiała, a następnie wyjmowała piłkę z własnej bramki. I tak czterokrotnie.

Reklama

Lechia Gdańsk 4:1 Akademija Pandew. Paixao i cała reszta

Tego wieczoru trzydziestosiedmioletni Flavio Paixao zagrał jak wielki piłkarz. Strzelił trzy gole, a bardzo niewiele zabrakło, żeby skończył mecz z pięcioma bramki – najpierw jego lob wylądował na górnej siatce, następnie trafił w słupek. Portugalczyk był architektem ofensywnego dzieła Lechii. Bo – niepodważalnie – wszystkie akcje bramkowe Lechii oglądało się z niemałą przyjemnością. W tych wszystkich klepkach niewiele było przypadku, niewiele było przebijania, odbijania, wybijania, a dużo zmyślności, pomyślunku i umiejętności.

Tomasz Kaczmarek trafił z wystawieniem dwóch napastników, o czym świadczy fakt, że Paixao doskonale obsłużył prostopadłym podaniem Zwolińskiego przy bramce numer dwa, a za chwilę przy trzecim golu Zwoliński równie doskonałym prostopadłym podaniem odwdzięczył się Paixao. Poza tym swoje udziały przy trafieniach dla biało-zielonych mieli chociażby Marco Terrazzino, Jakub Kałuziński czy Conrado, choć ten ostatni akurat chyba chciał strzelać przy swojej asyście, ale niech mu już tam będzie.

Koniec końców drużyna z województwa pomorskiego właściwie zapewniła sobie awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Wszystko wskazuje też na pierwszy w historii klubu wygrany dwumecz w europejskich pucharach. No i fajnie, że tak jak Pogoń Szczecin złoiła islandzki KR Reyjkjavik, tak Lechia Gdańsk zlała macedońską Akademiję Pandew. Tak powinno to wyglądać. I byłby to bardzo miły dzień dla polskiego futbolu, gdyby tylko nie ta burda na trybunach…

Lechia Gdańsk 4:1 Akademija Pandew

1:0 – 17′ Paixao
2:0 – 25′ Zwoliński
3:0 – 39′ Paixao
4:0 – 66′ Paixao
4:1 – 81′ Joković

Czytaj więcej o Lechii Gdańsk:

Reklama

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Liga Konferencji

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

100 komentarzy

Loading...