Reklama

Wieczysta Kraków i jej kolejny piękny epizod. „III liga to dopiero początek”

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

05 lipca 2022, 12:04 • 11 min czytania 39 komentarzy

W ostatnim tygodniu w Krakowie wydarzyło się coś wyjątkowego. Patrząc w przeszłość, to miasto od zawsze lubiło generować barwne historie. Niestety nie zawsze w sensie pozytywnym, ale tym razem chodzi o zacne wydarzenie. Wieczysta awansowała do III ligi i – choć nie każdemu ten projekt przypada do gustu – należy to pochwalić. Z każdym kolejnym sukcesem klub należący do bogatego właściciela coraz śmielej będzie poruszał się po piłkarskiej mapie Polski, przy okazji przeżywając unikatową przygodę. Przygodę, za którą stoją nie tylko wielkie pieniądze, ale również ambitni ludzie.

Wieczysta Kraków i jej kolejny piękny epizod. „III liga to dopiero początek”

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że bez inwestycji Wojciecha Kwietnia Wieczysta byłaby dzisiaj kompletną pipidówą dla fanów futbolu z całej Polski. Być może nawet w skali krakowskiego regionu, w którym na liczbę poważanych klubów kibice nie mogą narzekać. Cracovia, Wisła, Hutnik, Garbarnia… Niczego nie ujmujemy innym, ale to właśnie ta czwórka – w mniejszym lub większym stopniu – utrzymuje się w mainstreamowym obiegu medialnym od lat. Do tego grona chce wbić się Wieczysta, która jest już o krok od poziomu centralnego.

1044 dni – symboliczna liczba w drodze Wieczystej do III ligi

Chyba nic nie skupiło takiej uwagi mediów i kibiców z całej Polski w tym roku, jeśli chodzi o informacje związane z Wieczystą, jak pierwsza porażka Wieczystej w sezonie 2021/2022. Jedyna zresztą i dodajmy, że autorstwa Wiślanych Jaśkowice, którzy w najnowszej historii klubu z Krakowa zapisali się grubszą kreską. Wkładając ekipie Franciszka Smudy kij w szprychy, zawodnicy z kilkutysięcznej wsi zrobili to zręczniej od kilkudziesięciu innych zespołów. Żaden, dosłownie żaden przez poprzednie 1044 dni nie potrafił zrobić czegoś podobnego, a więc pokonać bogatszych rywali.

– Jaśkowice to bardzo fajny klub, znam go z własnych doświadczeń. Może nie jest budowany na takich pieniądzach, ale kluczową rolę odgrywa tam atmosfera. Ten projekt im wypalił, dobór ludzi jest właściwy. Mimo wszystko była ta różnica. Przegraliśmy z nimi, ale w przekroju całego sezonu byliśmy zdecydowanie lepszą drużyną. Wszyscy się na nas mobilizują, kiedy przyjeżdżamy. Zawsze jest trudniej. Atmosfera jest bardziej gorąca i każdy liczy, że się potkniemy. Ale w ogóle nie bałem się o pierwsze miejsce. Byłem pewien, że wygramy ligę – mówi nam Maciej Bębenek, kierownik klubu z Krakowa.

Reklama

Mówiąc krótko – piłkarze Wieczystej nauczyli się nie przegrywać. Oczywiście z tym jednym wyjątkiem, który jest jednak tylko pojedynczą pestką w garści mandarynek. Albo pustą skorupką bez ziarnka, którymi się zajadacie, kiedy akurat wpadacie na trybuny w niższych ligach. Przy ulicy Kazimierza Chałupnika można było to robić, rzecz jasna – zajadać się z uśmiechem na ustach. Bilanse w postaci 17-0-0 i 97:5 (u siebie) oraz 13-3-1 i 66:14 (na wyjeździe) mówią same za siebie. Mecze Wieczystej w ostatnim roku to był po prostu dobry wybór na spędzenie niedzielnego popołudnia. Trochę posmaku większej piłki, trochę zabawy. Wszystko podlane sosem konkretnych ambicji.

Maciej Bębenek podkreśla, że wszyscy traktowali Wieczystą z respektem: – Nie było takich sytuacji, żeby miejscowa ludność źle nas przyjmowała. Nie dawali nam odczuć negatywnych emocji. Spotykaliśmy się z pozytywnym odzewem. Jedyne, co się rzucało w oczy, to fakt, że każdy rywal chciał nam pokazać, że nie jesteśmy tacy mocni, jak myślimy. Słowem: każdy chciał utrzeć nam nosa. Ale już po meczu w wielu miejscowościach ktoś podchodził do trenera lub zawodników po zdjęcie czy autograf. To fajne momenty, pokazujące wzajemny szacunek.

„Byliśmy pewni siebie od samego początku”

W klubie nikt nigdy nie ukrywał, co jest głównym celem Wieczystej. Kurs „Ekstraklasa”, choć nadal wiąże się z potężnym oceanem do pokonania, niezmiennie pozostaje na ustach wszystkich. Nikt też nie ma zamiaru odlatywać – chyba że teraz odrzutowcem na wakacje za dobrą pensję – tylko z racji faktu, że udało się awansować do III ligi. Tam za chwilę wszyscy o tym sukcesie zapomną, zapewne mając świadomość, jakie kłody los dopiero rzuci im pod nogi.

– Trudno coś teraz powiedzieć na temat III ligi, bo jeszcze w niej nie graliśmy. Jesteśmy beniaminkiem tej ligi i na pewno wszyscy wiemy, że III liga już nie jest taka łatwa jak IV. Jest tam sporo fajnych i doświadczonych drużyn, które mają dobrych zawodników. Na pewno będziemy musieli inaczej podchodzić już teraz do tych spotkań, ale myślę i wierzę w nas zespół. Damy radę, pokażemy swoją siłę – zapowiada Jakub Bąk, piłkarz Wieczystej.

Wbrew pozorom już w IV lidze Wieczysta musiała się trochę napocić. Niezłe tempo rywalizacji zapewnili jej wcześniej wspomniani zawodnicy z Jaśkowic, którzy skończyli sezon na drugim miejscu z jedenastoma punktami straty. Czy to duża, czy mała różnica – kwestia względna. Chodzi o to, że to nie była w aż takim stopniu liga jednej prędkości, jak niektórym na początku mogło się wydawać. W Krakowie nie mogli sobie pozwolić na dłuższą chwilę rozprężenia i kilka porażek więcej. Nie tylko z  pragmatycznego punktu widzenia, ale też chęci pokazania, że za słowami muszą iść czyny.

Reklama

Jakub Bąk: – IV liga to było przede wszystkim kolejne doświadczenie. Nigdy wcześniej nie miałem okazji grać na tym poziomie. Były momenty, kiedy w meczach było ciężko i to było widać po niektórych wynikach. Mimo to byliśmy pewni siebie od samego początku i wiedzieliśmy, do czego dążymy. Wiedzieliśmy, że jak będziemy grali cały czas na swoim poziomie, to nikt nam nie zagrozi i osiągniemy awans.

Wieczysta Kraków i transfery – para, która lubi zabłysnąć

Maciej Bębenek: – Okres pandemii nas wyhamował w kwestii awansów, ale my wciąż rozwijaliśmy się za zamkniętymi drzwiami. Ciągle przychodzą do nas zawodnicy, którzy od razu są informowani, jakie są ambicje tego klubu. W tym sezonie, pomimo kilku wpadek, widać było dużą koncentrację. W barażach jeszcze większą, nawet jeśli byliśmy faworytem. Termalica nie oddała nam pola, walczyła. Kto widział, ten wie, że to był mecz o dużą stawkę, w którym trzeba było wytrzymać jakąś presję.

Zawodnicy, którzy trafiali w ostatnim czasie do Wieczystej, smak większej presji znają bardzo dobrze. W większości to doświadczeni gracze, których CV sięga reprezentacji Polski czy europejskich pucharów. Mając kogoś takiego w składzie, trzeba oczekiwać wymiernych efektów.

Akurat na polu transferowym, pod względem efektów, Wieczysta ma czym się popisać. Tam mierzą ambitnie, nawet mimo faktu, że różni piłkarze mówią w odpowiedzi „nie, jeszcze nie teraz”. Zostawiają sobie furtkę na później, realnie biorąc pod uwagę zejście do niższej ligi. Ba, według Sławomira Peszki role się odwróciły: – Teraz oni do nas dzwonią i pytają o kontrakty. Najlepiej świadczy to o mocy i sile strategii naszego klubu. Właściciel ustrukturyzował działanie organizacji. Świetnym ruchem było chociażby pozyskanie Zdzisława Kapki i osadzenie go w roli dyrektora sportowego – powiedział były reprezentant Polski.

Zdzisław Kapka objął funkcję dyrektora sportowego całkiem niedawno, ale to nie znaczy, że Wieczysta do tej pory nie przeprowadzała naprawdę ciekawych ruchów. Na sezon 2022/2023 do klubu dołączyli Błażej Augustyn (wcześniej Jagielllonia) i Adrian Klimczak (ŁKS), a wcześniej szereg mniej lub bardziej znanych nazwisk:

  • Maciej Jankowski – 301 meczów w ESA
  • Thibault Moulin – w CV m.in. Francja, Grecja, Turcja, ESA
  • Łukasz Burliga – 247 meczów w ESA
  • Patrik Misak – około 200 meczów na polskich, czeskich i słowackich boiskach
  • Maksymilian Hebel – ponad 120 meczów na poziomie centralnym
  • Wilde-Donald Guerrier – 75 meczów w ESA, kilka sezonów w Karabachu (odchodzi z klubu)
  • Seweryn Michalski – ponad 150 meczów w ESA i I lidze
  • Radosław Majewski – 173 mecze w Ekstraklasie, 152 w Championship
  • Krzysztof Szewczyk – ponad 80 meczów na poziomie centralnym
  • Jakub Bąk – 156 meczów w I lidze, 55 w ESA
  • Sławomir Peszko – 268 meczów w ESA, 85 w Niemczech, 44 występy w kadrze

Do klubu z Krakowa trafiają też młodzi zawodnicy, ale trzonem zespołu są weterani. Spaja ich jegomość, który jest weteranem pełną gębą. To, rzecz jasna, Franciszek Smuda.

Franciszek Smuda – amulet Wieczystej

Sławomir Peszko, jeden z ulubieńców Smudy z przeszłości, twierdzi, że były selekcjoner nic się nie zmienił: – Może i skończył siedemdziesiąt cztery lata, ale wciąż podkręca nam śrubę, nie zwalnia tempa, tylko wygrywamy i wygrywamy. Taki sam, jak był, nic się nie zmienił. Cały czas krzyczy, że „pressing, pressing” i „jeden na jednego”, bo „do tego piłka dąży”. Przekonuje, że jeśli zagrasz dobry mecz, to następny musisz zagrać jeszcze lepiej, bo to tak jak przy podpisywaniu umowy – najpierw składasz parafkę, a potem udowodnij, że zasługujesz na tę umowę. Smuda wciąż szuka pierwszej jedenastki i dwójki pierwszych rezerwowych, a reszta pozostaje z boku.

Jakub Bąk dodaje: – Trener Smuda wniósł do zespołu dużo doświadczenia. Nie tylko na boisku, ale także w środku klubu. Swoimi podpowiedziami i wiedzą, która ma, mógł wnieść wiele dobrego w różnych kwestiach.

Maciej Bębenek: – Za dużo się nie zmieniło po przyjściu Franciszka Smudy. Piłkarze wiedzą od kadencji trenera Cecherza, czego chcą. Wtedy mieliśmy pecha przez pandemię, a potem nowe otwarcie, ale z tym samym kierunkiem. Zmieniło się tylko postrzeganie detali, nie trzeba było wielkich zmian.

Niezależnie od tego, czy ktoś jest sympatykiem trenera, czy nie – Smuda zrobił w Wieczystej dobrą robotę. Wywalczył awans, choć podobno znaleźli się kibice, którzy domagali się jego zwolnienia.

Smuda skomentował takie wieści krótko: – Nie wiem, może to prima aprilis? Ale jak chcą, to niech zbierają. Ja mam grubą skórę!

No właśnie. Podstaw nie było. One mogą pojawić się dopiero w III lidze, ale na razie to śpiew przyszłości. Póki co legendarny „Franz” okazał się amuletem gwarantującym sukces.

„W Wieczystej nikt kuponów nie odcina”

Gdy dyskutuje się o Wieczystej, dość często pojawia się temat sytych kotów albo piłkarzy, którzy zamiast gry w II czy I lidze wolą zejść niżej po „luźniejszą rywalizację” przy podobnych, a czasami nawet większych zarobkach. O ile do pewnego stopnia coś w tym musi być, o tyle kierownik klubu przekonuje, że nie ma mowy o przysłowiowym odcinaniu kuponów. Wieczysta działa na takich samych zasadach, jak profesjonalny klub piłkarski. Obijasz się – nie grasz. Nie licząc pozycji napastnika, każda pozycja jest obsadzona dwoma piłkarzami. Panuje normalna rywalizacja.

– Nie ma takiej możliwości, żeby ktoś przyszedł do nas odcinać kupony. Proszę mi uwierzyć – jest duża rywalizacja. Jeśli ktoś chce tutaj sobie tylko posiedzieć i zarobić dobre pieniądze, siedziałby na ławce. Jeżeli ktoś tutaj podpisuje kontrakt, musi dostosować się do ambicji klubu. Inaczej szybko wypada. Na treningach się pali, nikt też nie przechodzi obok meczu. Tibu, Peszkin, Maja – oni i reszta dają młodzieży dobry przykład. Dają z siebie wszystko – zapewnia Maciej Bębenek.

W III lidze tym bardziej nie powinno być mowy o odcinaniu kuponów. Rozgrywki, w których znalazła się Wieczysta, jest sporo dobrych klubów, które mają podobne aspiracje. Stal Stalowa Wola, rezerwy Cracovii czy Korony, KSZO – to tylko część wymagających rywali na drodze klubu finansowanego przez Wojciecha Kwietnia. Zapewne nikogo nie zdziwiłby fakt, gdyby Wieczystej nie udało się zrobić awansu po awansie.

„III liga to dopiero początek”

Mimo większych trudności na horyzoncie, w Wieczystej zapewniają, że najlepsze dopiero przed nimi. Znają swoje ograniczenia, takie jak choćby brak sensownego stadionu. Ale celują wysoko, oczywiście w Ekstraklasę. Nikt jednak nie wyprzedza pewnych kroków. Teraz celem będzie awans do II ligi, choć najpierw trzeba jeszcze bardziej rozwinąć struktury klubowe. Do Krakowa mają też przyjść jeszcze lepsi zawodnicy.

Maciej Bębenek mówi, że to, co miało miejsce do tej pory, jest dla niego wielkim wydarzeniem. Widzi w tym osobistą ścieżkę, która skończy się dopiero gdzieś na szczycie: – Jestem wychowankiem Wieczystej, zacząłem tu grać w wieku 7 lat. Wróciłem tutaj jako zawodnik i stałem się kierownikiem. Dla mnie to jest fantastyczne przeżycie. Cieszę się, że po zerwaniu więzadeł dostałem szansę od klubu na zostanie tutaj. Mam zatem inną, szerszą perspektywę. Dla mnie ten sukces to coś bardzo poważnego. Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że to, co mieliśmy napisane na koszulkach po wywalczeniu awansu [„III liga to dopiero początek”], to naprawdę dopiero początek. Cała Polska o nas mówi, widząc, co robi Wieczysta. A będzie jeszcze lepiej.

Kierownik Wieczystej dodaje: – Jestem pełen optymizmu. Klub, zarząd, sztab, piłkarze – wszystko się rozwija. Nie lądowaliśmy w głębokiej wodzie, a robiliśmy to wszystko krok po kroku, co uznaję za nasz atut. W ostatni rok-dwa lata wiele się nauczyliśmy organizacyjnie i sportowo. Nie mieliśmy jeszcze rozmów z trenerami, jak nowy sezon ma wyglądać, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś powiedział, że odpuszczamy walkę o najwyższy cel. Patrzyliśmy sobie już, ile potknięć zaliczyła Siarka Tarnobrzeg w drodze do awansu. 6 meczów przegrała i 6 zremisowała, a i tak udało jej się wejść do 2. ligi. Dwanaście meczów bez kompletu punktów? Myślę, że jesteśmy w stanie to pobić. Oczywiście będzie trudniej, to duży przeskok dla nas. Ale mamy zawodników, którym wejście na wyższy szczebel powinno wręcz wyjść na dobre. Nikt się przed nami nie położy, ale mamy jakość, która po letnim okienku będzie jeszcze większa.

Jakub Bąk: – Kolejny awans z tą drużyną to coś naprawdę fajnego. Ten zespół jest stale budowany. Panuje świetna atmosfera. To było dla mnie bardzo ważne, żeby awansować z IV ligi do III. Nie tylko dla mnie, ale także dla ludzi związanych z klubem.

Trudno powiedzieć, kiedy nastąpi kolejny awans Wieczystej, bo trzecioligowe rozgrywki to już nie są przelewki. Z dużą dozą pewności można jednak stwierdzić, że następny moment chwały nadejdzie prędzej czy później. Jak słyszymy z klubu, tam jest po prostu dobra atmosfera do robienia fajnych rzeczy. No i dość głęboki sejf, z którego do tej pory korzysta się całkiem rozsądnie. Jedno w połączeniu z drugim gwarantuje szansę na rozwój.

WIĘCEJ WIECZYSTEJ:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

39 komentarzy

Loading...