Reklama

To dla nich najbliższy sezon La Liga będzie kluczowy

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

23 czerwca 2022, 17:09 • 11 min czytania 3 komentarze

Do startu kolejnego sezonu ligi hiszpańskiej jeszcze mniej więcej siedem tygodni, więc można spojrzeć na wiele kwestii z dystansem. Dla wielu piłkarzy rozgrywki 2022/23 będą stanowić nowe otwarcie. Otrzymanie kolejnych szans od losu to jedno. Wykorzystanie ich i uczynienie kariery bogatszą to sztuka. A w piłce nożnej dość łatwo przynajmniej kupić sobie czas.

To dla nich najbliższy sezon La Liga będzie kluczowy

Przygotowaliśmy listę piłkarzy, których czeka weryfikacja. Posiłkujemy się graczami, którzy jeszcze nie osiągnęli pełni potencjału, ale też takimi, którzy w pewnym momencie obniżyli loty. Dla części z nich nowe rozgrywki będą krokiem milowym, pozostali być może utkną lub wylądują na dobre w krainie przeciętności. Nie każdy z nich jest po słabym, przeciętnym sezonie, ale każdemu powinno zależeć na nawiązaniu do najlepszych swoich występów, by ugruntować swoją pozycję.

Jan Oblak (Atletico Madryt)

Przez wiele lat wyróżniał się skutecznością interwencji i spokojem, jakim dawał w tyłach drużynie z Madrytu. Ale od pewnego momentu zaczął gasnąć w oczach i chyba nawet wypadł z najlepszej dziesiątki golkiperów w lidze. Później nieco poprawiła się jego sytuacja, jednak wciąż ma problemy z podskoczeniem do poprzeczki, którą sam sobie zawiesił. Można dopatrzeć się podobieństwa do sytuacji ter Stegena, ale by was nie zanudzać, postanowiliśmy do tego ustawienia wrzucić tylko Jana Oblaka.

Słoweniec uwielbia Formułę 1, więc zapewne wie, ile może się zmienić wraz z nadejściem nowego sezonu. Dlatego tym bardziej powinien się spiąć, bo czołówka zaczyna mu odjeżdżać. Ok, w Atletico nikt na niego naciska i panuje jasna hierarchia (brak wartościowego zmiennika), ale cierpliwość każdego ma swój kres. Poza tym, panie Janie, czy bramkarzowi tej klasy wypada naśladowanie ręcznika?

Reklama

Renan Lodi (Atletico Madryt)

Wciąż jest piłkarzem zagadką i nadal można odnieść wrażenie, że jeszcze nie odkrył wszystkich kart. Swego czasu Brazylijczyk popadł w przeciętność, ale na przełomie lutego i marca 2022 roku pokazał się z bardzo dobrej strony. Wówczas odniósł korzyści z transferu Reinildo Mandavy. Ten miał mu odebrać miejsce w składzie, jednak Diego Simeone zauważył, że panowie dobrze czują się w swoim towarzystwie, więc znalazł miejsce dla obu. Eksperyment – zwłaszcza dla Renana okazał się bardzo udany.

Później już tak dobrze nie wyglądał i nie był pewniakiem do gry. Nawet jak wychodził w pierwszym składzie, to zwykle nie kończył spotkań. Sezon 22/23 będzie już jego czwartym w drużynie Diego Simeone. Najwyższy czas, by w końcu nie mówiło się o nim wyłącznie w kontekście przebłysków.

Eder Militao (Real Madryt)

Inny przypadek niż poprzednie, ale chcieliśmy dać wam coś ekstra. Brazylijczyk w poprzednim sezonie grał bardzo nierówno. Albo inaczej – miał genialną pierwszą rundę, ale później zdarzało mu się popełniać kolosalne błędy. Mimo to na dobrą sprawę przez cały czas był pewniakiem do gry w Realu Madryt, ale sprowadzenie Antonio Rudigera, może doprowadzić do przetasowań.

Carlo Ancelotti będzie miał do dyspozycji następujących stoperów: Antonio Rudigera, Davida Alabę, Edera Militao, Nacho Fernandeza i Jesusa Vallejo. Alaba się sprawdził na środku obrony, ale pozostaje też opcją na lewą stronę defensywy. Antonio Rudiger raczej nie przyszedł po to, by grzać ławkę i klasa sportowa uprawnia go do myślenia o pierwszym składzie. Nacho zawsze pozostaje do rotacji i zwykle daje radę. Vallejo prawdopodobnie odejdzie na wypożyczenie, bo na dłuższą metę ma szansę wejść w buty Nacho.

Reklama

Wychodzi na to, że będzie zażarta walka o dwa miejsca w składzie – o ile nagle Ancelotti nie zmieni systemu gry – i rozstrzygnie się rywalizacja pomiędzy Alabą, Rudigerem i Militao.

Dlatego właśnie przyszły sezon będzie tak ważny dla Brazylijczyka. Musi w końcu zagrać od pierwszej do ostatniej kolejki na równym i wysokim poziomie. Czas najwyższy, by ustawił się w kolejce mężczyzn, bo w rundzie rewanżowej zdarzało mu się zbaczać na szlak chłopców. Ma wiele do udowodnienia sobie i innym. Kilka dni temu wypowiedział następujące słowa: – Alaba i ja tworzymy najlepszą parę stoperów na świecie.

Triumfu w Lidze Mistrzów gratulujemy, ale przekonamy się, czy Militao pod wpływem konkurencji, nie będzie musiał nieco zmienić swojego sposobu postrzegania rzeczywistości.

Eric Garcia (FC Barcelona)

Etatowy reprezentant Hiszpanii, ale w piłce klubowej nie do końca potrafi sprzedać swoje atuty. Gdy wszyscy w Barcelonie są gotowi do gry, to mimo wszystko wyżej należy cenić umiejętności Ronalda Araujo i Gerarda Pique. Dużo mówi się o potencjalnym transferze Andreasa Christensena, więc Garcię czeka wymagający sezon. Musi w szybkim tempie robić postępy i nauczyć się przykrywać swoje wady.

Jeśli drużyna dominuje, Garcia czuje się jak ryba w wodzie. Potrafi jednym podaniem przyspieszyć akcję i przesunąć grę o kilkadziesiąt metrów. Tego atutu nikt mu nie odbiera. Schody zaczynają się, gdy trzeba wykazać się cechami środkowego obrońcy. Siłą, agresją, zdecydowaniem, a Eric momentami sprawia wrażenie zawodnika, który mentalnie zatrzymał się w drużynach młodzieżowych. Nie jest gościem, który zrobi wszystko, by zatrzymać piłkę i rywala. Nie potrafi wsadzić nogi tam, gdzie klasowy stoper wsadziłby nawet głowę.

Nie ma takiej pazerności i nastawienia, że od każdej akcji w obronie zależą losy drużyny. Mimo wszystko i tak w poprzednich rozgrywkach nie wypadł najgorzej. Miał swoje momenty chwały, ale powinno być ich zdecydowanie więcej. Możliwe, że to przyjdzie z czasem. I tak niejeden 21-latek może mu już zazdrościć doświadczenia, ale tak jak piszemy – dużo brakuje mu do najlepszych.

Sergino Dest (FC Barcelona)

Miał solidne wejście do zespołu Dumy Katalonii, ale jego kariera nie zmierza w odpowiednim kierunku. Teraz czeka go już trzeci sezon w FC Barcelonie i być może ostateczna weryfikacja.

Pierwszy przeznaczył na naukę, ale w drugim rzucało się w oczy, że brakuje mu mentora. Z czasem mu go dokooptowano, ale Daniego Alvesa już nie ma i pora, by sprawdzić, ile Amerykanin zdołał od niego wyciągnąć.

Dest nadal sprawia wrażenie żółtodzioba i gościa, który nie czuje się pewnie po opuszczeniu amsterdamskiej bańki, ale jest dorosły i wie, co robi. W styczniu dużo mówiło się o jego potencjalnym odejściu, ale uparł się, że zostanie. Przekonamy się, czy postąpił słusznie. Nie czeka go wybitnie trudne zadanie. By grał regularnie, wystarczy, że wygryzie Sergiego Roberto. Jeśli tego nie zrobi, to raczej nie ma czego szukać na najwyższym poziomie. Bądźmy poważni.

Rodrigo de Paul (Atletico Madryt)

Był najlepszym piłkarzem Udinese, liderem i człowiekiem, od którego trenerzy włoskiego klubu zaczynali układanie składu. W Atletico różnie z tym bywa i miewa mnóstwo wzlotów i upadków. Ba, podczas jednego meczu potrafi przeplatać beznadziejne zagrania, z chwilami, w których ręce same składają się do braw.

Ciężko jest jednak ocenić jego transfer jako wielkie wzmocnienie drużynie Diego Simeone. Z pewnością ma to też związek, z tym że Atletico przez większość sezonu spisywało się mizernie. Loty obniżyli np. Marcos Llorente, Koke, nie wspominając już o Suarezie. Jednak nie można wszystkiego zrzucać na karb zespołu. Argentyńczyka po prostu stać na więcej i musi zacząć to pokazywać. W przeciwnym razie trzeba będzie wystawić mierną notę za ten transfer – jemu i klubowi.

Yeremy Pino (Villarreal)

W październiku skończy 20 lat, ale już ma spore doświadczenie i jego nazwisko jest doskonale znane fanom ligi hiszpańskiej. W poprzednim sezonie zdobył 6 bramek w lidze i zanotował 4 asysty. Całkiem nieźle powiecie, no tak, ale ujęcie ogólne nieco zakłamuje rzeczywistość. Pino w meczu z Espanyolem zdobył aż cztery gole i gdyby odjąć te trafienia, to jego dorobek goli i asyst nie robiłby na nikim wrażenia.

Zapisaliśmy kilka osiągnięć Pino ze wspomnianego meczu, dzięki któremu zapisał się na kartach historii:

  • Pierwszy piłkarz Villarrealu, który zdobył klasycznego hat-tricka w Primera Division.
  • Pierwszy piłkarz Villarrealu, który zdobył cztery gole w jednym meczu w Primera Division.
  • Szósty piłkarz w historii Primera Division, który zdobył cztery gole w jednym meczu.
  • Najmłodszy piłkarz w historii Primera Division, który zdobył klasycznego hat-tricka.

Wszystko pięknie, ale trzeba wymagać od niego stawiania kolejnych kroków. W pewnym momencie zaczęto sugerować, że już teraz największe kluby są w stanie wyłożyć za niego grubo ponad 40 milionów euro, ale na spokojnie. Pino ma jeszcze wiele do udowodnienia w Villarrealu. Bryan Gil chciał szybko i się na tym przejechał.

Erik Lamela (Sevilla)

Ma już 30 lat na karku, olbrzymi bagaż spotkań, ale mimo wszystko nie może czuć się w pełni spełnionym piłkarzem. Szybko wypłynął na szerokie wody. Minęło już prawie dziesięć lat od sezonu, w którym zachwycał na włoskich boiskach. Później, już po transferze do Tottenhamu, wiodło mu się ze zmiennym szczęściem. Był raczej piłkarzem przebłysków niż gwarantem jakości.

Sevilla miała być dla niego nowym otwarciem. I faktycznie miał genialne wejście do ligi hiszpańskiej. Potem zaczęły wychodzić zaległości treningowe, a następnie kontuzja zabrała mu lwią część rozgrywek 21/22. Teraz będzie mógł pokazać, co potrafi. Klub z Andaluzji potrzebuje skutecznego, błyskotliwego i zdrowego Argentyńczyka.

Motywacji nie powinno mu zabraknąć. Ponoć wciąż marzy o wyjeździe na mundial, ale w reprezentacji Argentyny po raz ostatni zagrał w 2018 roku. Czasu na pokazanie się selekcjonerowi jest mało, ale dobre występy w klubie z Estadio Sanchez Pizjuan mogą mu pomóc w realizacji marzeń.

Lucas Ocampos (Sevilla)

Problemem rodaka Lameli jest nawiązanie do pierwszego sezonu w drużynie Julena Lopeteguiego. Wówczas po prostu mu żarło, grał jak z nut. Z czasem mocno spuścił tonu i jego gorsza dyspozycja odbiła się na wynikach zespołu. W wielu spotkaniach po prostu irytował i podejmował złe decyzje. Odwagę należy nagradzać, ale jest cienka granica między nią a głupotą. Ocampos często walił głową w mur i liczył naiwnie, że jakoś się uda. Momentami strasznie się grzał i prezentował filozofię „jakoś nie jakość”.

O ile w sezonie 19/20 niektórzy uważali, że inne drużyny powinny wyłożyć za niego nawet 50-60 milionów euro, tak teraz taki transfer byłby uznany za akt desperacji ze strony potencjalnego dawcy kapitału. Dziś nie jest wart takich pieniędzy, ale Argentyńczyk ma jeszcze wiele do udowodnienia i jest w najlepszym wieku dla piłkarza. Musi zacisnąć zęby i wziąć się w garść. W przeciwnym razie uzasadnione będą uwagi, że Monchi nie potrafił w porę się go pozbyć.

Oihan Sancet (Athletic Club)

Od grudnia do lutego imponował formą. Pokazał się z bardzo dobrej strony i wyróżniał się na tle rówieśników. Później obniżył loty i na domiar złego, kontuzja zabrała mu końcówkę sezonu. 22-latek końcówkę sezonu 22/23 stracił przez kontuzje, ale w nowy powinien wejść na pełnych obrotach. Jeśli zdrowie mu dopisze, nie powinien mieć problemów z przebiciem statystyk z poprzedniego sezonu – sześć goli i cztery asysty.

Szkoda tej kontuzji, bo ma wiele do udowodnienia i daje nadzieję fanom Los Leones na lepsze czasy. Może stać się tą dziewiątką, której ewidentnie brakuje na San Mames od momentu zakończenia kariery Aduriza.

Sancetowi nie można odmówić umiejętności, ale rozgrywki 2022/23 pomogą nam w określeniu, czy jest to piłkarz na wielkie granie, czy może najwyżej stać się one-club manem wzorem Inakiego Williamsa. Pod względem umiejętności piłkarskich jest zdecydowanie lepszym zawodnikiem, ale sam potencjał to trochę mało.

W zasadzie ma wszystko, by w przeszłości regularnie występować w reprezentacji Hiszpanii. Przede wszystkim genialnie współpracuje z linią pomocy (gdzie kiedyś występował) i tego właśnie wymaga Luis Enrique od swoich napastników, a droga do reprezentacji nie musi być wcale długa. Sancet powinien mierzyć wysoko, bo jeśli będzie porównywał się tylko do kolegów z Athletiku, to daleko nie zajdzie.

Alexander Isak (Real Sociedad)

To przykład gościa, po którym widać, że wiele potrafi, ale jak już zaczyna mu żreć, to znów wraca do punktu wyjścia. Gdyby był regularny i pokazał, że jest w stanie sezon w sezon strzelać gole seriami, to już dawno Real Sociedad przytuliłby za niego fortunę. A tak tylko się mówi o dużych pieniądzach, ale Isak nie za bardzo dokłada powodów, by ktoś je wyłożył.

W tym momencie większość ceny Szweda to potencjał. Momentami ma wiele wspólnego z podwórkowym graczem. Weźmie piłkę, minie obrońcę, przebiegnie ileś metrów i huknie. To nie znaczy, że jest egoistą, bo partnerów też potrafi odszukać, ale świetny jest w bezpośredniej grze, która może momentami przypominać zabawę na konsoli. Jest wysoki silny i szybki. Ma potencjał na wielkiego gracza, ale musi w końcu wyjść ze strefy komfortu. Jeśli ktoś w San Sebastian może poważnie myśleć o strzelaniu ponad dwudziestu ligowych bramek w sezonie, to właśnie on, ale w poprzednim uzbierał tylko 6.

To daje do myślenia, że coś poszło nie tak, ale Szwed wciąż może się rozbujać i wielu zawodników dopiero w tym wieku wchodzi na obroty. Czy tak będzie w przypadku Isaka?

Maxi Gomez (Valencia)

Swego czasu zapowiadał się fenomenalnie. Wróżono mu karierę na miarę najlepszych rodaków, ale Urugwajczyk już raczej nigdy nie zbliży się do osiągnięć Cavaniego, Suareza i spółki. Ba, niech, chociaż dorówna Stuaniemu. Maxi Gomez po prostu nie dojeżdża poziomem i nie daje Valencii zbyt wiele.

W ostatnich latach stał się bardzo topornym i niemrawym piłkarzem. Nie zawsze wszystko zgadzało się z jego zdrowiem, ale nie można wszystkiego usprawiedliwiać okresowymi urazami. Po prostu nie robi postępu i cofa się w rozwoju. Statystyki bramek z poprzednich sezonów tylko to podkreślają:

  • 17/18 – 18,
  • 18/19 – 13,
  • 19/20 – 9,
  • 20/21 – 7,
  • 21/22 – 5.

Zalicza liniowy regres i naprawdę ciężko doszukać się światełka w tunelu. Chyba że nagle od sierpnia zacznie ładować gola za golem, ale tak? Pewnie jeszcze znajdzie chętnego na swoje usługi na hiszpańskich boiskach, ale zawsze pozostanie z tyłu głowy, ile mógł, a ile osiągnął.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

3 komentarze

Loading...