Reklama

Czy polskie płotki krótkie przeżyją renesans sukcesów?

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

20 czerwca 2022, 14:19 • 12 min czytania 3 komentarze

Kawa na ławę – Polska nigdy nie była mocna w płotkach krótkich. Czyli na dystansie 100 merów u kobiet, oraz 110 metrów u mężczyzn. Medale igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata pozostawały w sferze naszych marzeń, a ogromną sensacją był nawet krążek wywalczony na mistrzostwach Europy. Ale obecnie doczekaliśmy się zawodników, którzy wiodą prym na Starym Kontynencie i mają spore szanse na to, by w sierpniu w Monachium wywalczyć medal podczas europejskiego czempionatu. A miesiąc wcześniej, na mistrzostwach świata w Eugene, zagościć w finałowym biegu imprezy.

Czy polskie płotki krótkie przeżyją renesans sukcesów?

SŁABA POLSKA, CZY MOŻE EUROPA?

Nie ma się co oszukiwać – Polska nigdy nie była potęgą w krótkich płotkach. Świadczy o tym chociażby statystyka medalowa najważniejszych imprez sportowych. Na igrzyskach olimpijskich nasi płotkarze zdobyli zaledwie dwa medale. A w zasadzie, zrobiły to płotkarki – w 1964 roku Teresa Ciepły została wicemistrzynią olimpijską w Tokio, w biegu na 80 metrów przez płotki. Z kolei w Moskwie w 1980 roku brązowy medal wywalczyła Lucyna Langer.

Dorobek polskich płotków z mistrzostw świata jest jeszcze gorszy. Na tych imprezach zdobyliśmy zaledwie jeden brązowy medal… i to w biegu na 400 metrów, zatem w tak zwanych płotkach niskich. Jego autorem jest Marek Plawgo, który osiągnął ten sukces w 2007 roku w Osace. Jednak w płotkarskim sprincie nie zdobyliśmy ani jednego medalu. Nic. Zero. Null. Owszem, mistrzostwa świata to stosunkowo młoda impreza – pierwsza edycja została rozegrana w 1983 roku. Siłą rzeczy było ku temu mniej okazji, niż podczas igrzysk olimpijskich czy mistrzostw Europy. Ale nie zmienia to faktu, że w porównaniu do innych nacji, nie mamy się czym chwalić.

Orlen baner

Reklama

Warto zauważyć, że najkrótsze dystanse z przeszkodami ogólnie nie są domeną europejskich nacji. Brylują w nich głównie kraje Ameryki Północnej. W przypadku 110 metrów przez płotki – czyli konkurencji mężczyzn – na liście dwunastu najszybszych biegaczy w historii znajdziemy zaledwie dwóch Europejczyków. To Colin Jackson z Wielkiej Brytanii (9. najszybszy płotkarz wszech czasów – 12.91), oraz Siergiej Szubienkow. Rosjanin (wraz z dwoma Amerykanami) z czasem 12.92 zajmuje dziesiątą pozycję na liście najszybszych płotkarzy w historii. Reszta nazwisk to Amerykanie, Kubańczyk, Jamajczyk oraz chiński wyjątek – Xiang Liu.

W rywalizacji pań, czyli biegu na 100 metrów, spośród dziesięciu najszybszych zawodniczek w dziejach, Europę reprezentują Bułgarki – Jordanka Donkowa (12.21 – drugi najlepszy czas w historii) i Ginka Zagorczewa (12.25) oraz Rosjanka Ludmiła Narożylenko (12.26), znana też jako Ludmiła Engquist. Ta ostatnia w 1993 roku została zdyskwalifikowana za stosowanie środków dopingujących. Ale i w przypadku Bułgarek istniały podejrzenia o to, że rywalizowały na wspomaganiu, chociaż nigdy ich na tym nie przyłapano. Być może dlatego, że były dobrze kryte. Na przykład, gdy Donkowa w 1986 roku pierwszy raz pobiła rekord świata, jej próbka moczu uległa zniszczeniu, kiedy znajdowała się w drodze do laboratorium…

MONACHIUM WAŻNIEJSZE OD EUGENE

W każdym razie, sprinterki z Europy niespecjalnie sięgają po medale igrzysk czy mistrzostw świata na dystansie 100 metrów przez płotki. W XXI wieku wywalczyły zaledwie pięć z trzydziestu możliwych krążków światowego czempionatu – jeden srebrny i cztery brązowe. Na igrzyskach w tym samym czasie było jeszcze gorzej. Srebro Ołeny Krasowśkiej jest jedynym krążkiem, wywalczonym przez zawodniczkę z Europy. Panowie na igrzyskach w XXI posiadają niewiele lepszy bilans. Ich dorobek zamyka się w dwóch medalach – srebrnym i brązowym.

Piszemy o tym wszystkim, by uświadomić was, jak wysoki jest poziom płotków poza Starym Kontynentem. Stąd zupełnie nie dziwimy się temu, że Pia Skrzyszowska czy Damian Czykier – bo o nich ten tekst w większości będzie traktował – nastawiają się bardziej na sierpniowe mistrzostwa Europy w Monachium, niż na mistrzostwa świata w Eugene. W Stanach Zjednoczonych w zasięgu naszych płotkarzy jest start w finałowych biegach. Jeżeli zrealizują ten cel, bez wątpienia będzie to znakomity wynik.

Ale wiecie, ten namacalny sukces w postaci medalu cieszy bardziej. Stąd nasi płotkarze skupiają się na Monachium. Może poziom w Europie jest nieco niższy, lecz nie przesadzajmy z tą narracją w drugą stronę. To nie tak, że w Europie biegają sami słabeusze, poruszający się po torach jak muchy w smole. Są szybcy, choć z reguły słabsi od zawodników z Ameryki Północnej. Niemniej, zdobyć medal czy też zostać mistrzem Europy – to też brzmi dumnie. Gdybyśmy mieli tu silić się na porównania – pasujące również pod względem lokalizacji – to trochę tak, jak zestawienie ze sobą NBA oraz Euroligi. Do najlepszej koszykarskiej ligi świata, żadna inna nie ma podjazdu, ale najbardziej prestiżowe rozgrywki Europy również mają swoją renomę.

Reklama

Damian Czykier w tym sezonie może nazwać się trzynastym najszybszym płotkarzem na świecie. Ale na Starym Kontynencie szybsi od niego są tylko Joshua Zeller i Wilhem Belocian. Z kolei Pia Skrzyszowska jest piętnastą najlepszą obecnie biegaczką na 100 metrów przez płotki. Ale Polka, która podczas mistrzostw Polski w Suwałkach czasem 12.62 ustanowiła nowy rekord kraju w kategorii U23, wdarła się też na pierwsze miejsce wśród najszybszych biegaczek w Europie.

GDZIE LEŻY GRANICA PII?

Po takich biegach chce się więcej. Tym bardziej, że początek był tutaj średni. Ale teraz potrafię trzymać do końca. Ten rytm jest kluczowy, więc 12.60 pęknie w tym sezonie. Mogę to powiedzieć, bo chcę tego i jestem pewna, że eliminując drobne błędy, mogę urwać tę końcówkę – mówiła Pia zaraz po biegu w Suwałkach, jednocześnie dając jasno do zrozumienia, że da się biegać jeszcze szybciej. Bo nawet w tym rekordowym biegu jest co poprawiać.

Polka, której największym atutem zwykle był mocny początek biegu, w Suwałkach nieco zaspała start. Następnie w średnim stylu pokonała pierwsze dwa płotki, idąc bardziej do góry, niż gładko nad przeszkodą. Ale później złapała rytm i nie dała szans konkurentkom.

Skrzyszowska: – Nawet przy biegach z błędami biegam 12.70. W eliminacjach pobiegłam 12.85, z luźnym biegiem i zwolnioną końcówką. Rok temu taki wynik dał mi wygraną mistrzostw Polski. Pomimo delikatnych startów, biegam na bardzo wysokim poziomie.

To nie jest żadne pompowanie balonika, ani przeszacowywanie obecnych możliwości Pii. To opinia poparta wynikami jej oraz jej konkurentek. Skrzyszowska pojedzie do Monachium jako jedna z faworytek do złotego medalu. Jest obecnie najszybszą Europejką. Choć druga Brytyjka Cindy Sember legitymuje się o zaledwie jedną setną gorszym czasem (12.63), lecz uzyskanym przy słabszym wietrze (+0,8 metra na sekundę w porównaniu do +1.8 Polki). Ale równie wielkie wrażenie robi regularność wyników Skrzyszowskiej. Spośród dziesięciu najlepszych wyników w Europie, aż pięć jest jej autorstwa.

Pia ma dopiero 21 lat. Ona sama zauważa swój progres. A ten wynika między innymi ze zmiany metod treningowych. Trenerem zawodniczki jest jej tata, Jarosław. Człowiek, który w przeszłości sam uprawiał sprinty. Przy tym Skrzyszowski to człowiek bardzo otwarty na nowe rozwiązania. I tak polski zespół podjął współpracę z Laurentem Meuwlym, szkoleniowcem holenderskich sprinterów.

Skrzyszowska: – Próbujemy nowych rzeczy w treningu. Jeździmy na zagraniczne obozy, jest dużo zmian. Oboje dążymy do tego, żeby się poprawiać, ale tata bardzo mocno we mnie wierzy. Mówi mi, że mogę osiągać bardzo dobre rezultaty. Ufam mu, wiem co robi, i dlatego nasza praca przynosi efekty.

Przy czym Polka nie chce zamykać się wyłącznie na rywalizację w Europie. Pragnie konkurować z najlepszymi na świecie. Takimi, jak Jasmine Camacho-Quinn – mistrzyni olimpijska, z którą w tym roku Polka biegała już trzy razy. Za każdym razem to Portorykanka była lepsza. Między innymi podczas 68. ORLEN Memoriału Janusza Kusocińskiego, po którym nasza zawodniczka tak mówiła o sobie i swojej rywalce:

Myślę o finałach mistrzostw świata i Europy. Dziś przegrałam z mistrzynią olimpijską, ale jej poziom jest fenomenalny – to bieganie w czasie około 12.30-40 s. Więc aż tak się do niej nie porównuję, ale dążę do tego. […] Mierzę wysoko, chcę z roku na rok czynić progres. Teraz trzymam równą formę. Być może w Paryżu wejdę na jeszcze wyższy etap.

Czy Skrzyszowską stać na podobne bieganie, co najlepsze zawodniczki na świecie, czyli w okolicach 12.40? Z pewnością nie w tym sezonie. Takie wyniki to melodia przyszłości, w której główny akord zagrać musi harmonijny rozwój naszej biegaczki. Jesteśmy jego świadkami, ale tego, gdzie dokładnie leży granica Skrzyszowskiej, nie jest w stanie powiedzieć sama zawodniczka. Cieszy jednak to, że z pewnością jest ona powyżej wyników, które Pia osiąga obecnie. A te przecież już są znakomite.

„OTWORZYŁEM NOWĄ KARTĘ SWOJEJ KARIERY”

Masz trzydzieści lat. Wprawdzie współczesna medycyna jest w stanie przedłużyć okres startów na wysokim poziomie, ale wciąż – jak na sprintera – to niemało. W konkurencji, w której ogromne znaczenie mają włókna szybkokurczliwe, możesz stwierdzić, że twój najlepszy czas już minął. W końcu Usain Bolt, poprawiając własne rekordy świata na 100 i 200 metrów w Berlinie, miał 23 lata. Wayde van Niekerk, rekordzista na dystansie 400 metrów, miał 24 lata kiedy ustanawiał rekord. Najszybszy biegacz na 110 metrów przez płotki – Aries Merritt – wykręcił ten rezultat, kiedy miał na karku 27 wiosen. Grant Holloway, który od kilku lat ściga rezultat swojego rodaka, to z kolei rocznik 1997. I wszyscy są zgodni – to właśnie teraz znajduje się w najlepszym momencie, by pobić wynik Merritta.

Nie żeby w wieku trzydziestu lat nie dało się osiągać w sprincie znakomitych rezultatów. Ale generalnie możesz wtedy stanąć przed lustrem i powiedzieć do siebie: „mój czas mija, już nie poprawię swoich rezultatów”.

Chyba że nazywasz się Damian Czykier. Bo ten dopiero w wieku niemalże trzydziestu lat odkrył receptę na to, jak pobić dwa krajowe rekordy – halowy na 60 i stadionowy na 110 metrów przez płotki. Choć w pewnym momencie wydawało się, że białostoczanin w przypadku tego dłuższego i bardziej prestiżowego dystansu pozostanie tym, który przez wiele lat próbował, ale zawsze czegoś brakowało. W końcu był blisko w 2017 roku w Bydgoszczy, kiedy wykręcił czas 13.28. Rok wcześniej, w Amsterdamie, pobiegł 13.32 – jednak przy bardzo niekorzystnym wietrze. Po czym przez długie lata nijak nie mógł zbliżyć się do 13.26 – czyli rekordu Polski Artura Nogi z 2013 roku.

Aż tu nagle, w lutym tego roku w hali przyszedł pierwszy szok. Czykier nie tyle poprawił, co wręcz zmiażdżył swój poprzedni rekord Polski, wynoszący 7.54. Nowy rezultat wynosił 7.48 – na takim poziomie i dystansie, sześć setnych sekundy różnicy to przepaść.

Ale prawdziwe show Damian zafundował kibicom zgromadzonym na stadionie w Suwałkach. Czasem 13.25 udowodnił, że wciąż może liczyć się w zawodach międzynarodowych, rozgrywanych na stadionie. I w końcu pobił rekord Polski – wynik, za którym gonił sześć długich lat.

– To było moje marzenie. Jestem takim zawodnikiem, który nigdy się nie poddaje. To zaprocentowało – w wieku prawie trzydziestu lat osiągam największe życiowe sukcesy. Zgodnie z tym, co mówiłem rok temu – zmieniła się moja świadomość. Otworzyłem nową kartę swojej kariery. Liczę, że będziecie ją śledzić i dopingować przez wiele lat – mówił Czykier w Suwałkach po swoim rekordowym biegu.

Rekord w hali cieszył mnie o wiele bardziej, bo była to trochę niespodzianka. Powracałem po różnych chorobach, goniłem z czasem żeby zdążyć na sezon. Tutaj nie ukrywam, że na treningach biegałem czasy, które były na rekord Polski. Wiedziałem, że muszę to tylko sprzedać na zawodach. Cieszę się, że w województwie podlaskim, na mojej ziemi, udało się pobić ten rekord – mówił pewny siebie Czykier.

Ale co konkretnie zmieniło się w podejściu Damiana? Przede wszystkim, styl jego pracy na treningach. Otóż musicie wiedzieć, że płotkarz od 2019 roku współpracuje z Maciejem Ryszczukiem. Obecnie chyba jednym z najsłynniejszych trenerów od przygotowania fizycznego w Polsce. A to za sprawą Igi Świątek, w której sztabie możemy go zobaczyć. I tak okazało się, że znakomite rezultaty można osiągać również po trzydziestce.

– To bierze się z tego, że mój trening jest teraz bardzo mądrze zaprogramowany. Miałem też to szczęście, że gdy zaczynaliśmy, to dostaliśmy do dyspozycji dwa miesiące, gdy tenisa było mniej, więc obaj byliśmy w Warszawie i zrobiliśmy dużo porządnej roboty. A potem dostałem plany i jechałem już na nich w takiej codziennej pracy. Dziś z Maciejem kontaktuję się głównie na odległość – mówił nam Czykier w materiale, który poświęciliśmy postaci Macieja Ryszczuka.

MACIEJ RYSZCZUK – WSPÓŁTWÓRCA SUKCESÓW IGI ŚWIĄTEK

Czy zatem Damian Czykier może w tym roku przywieźć medal z mistrzostw Europy, na co jeszcze trzy lata temu niewielu kibiców by liczyło? Oczywiście, że tak. O ile tylko oswoi się z wysoką stawką i poziomem rywali.

– Zmieniła się moja świadomość. Wydaje mi się, że to będzie początek mojej kariery, bo muszę się obiegać na mistrzowskim poziomie. Było to widać w Chorzowie [podczas Memoriału Kusocińskiego – dop. red], że kiedy biegnę z najlepszymi sprinterami świata, zdarza mi się pogubić  – mówił Czykier po biegu w Suwałkach.

PŁOTKI NIE KOŃCZĄ SIĘ NA WSPOMNIANEJ DWÓJCE

Ale nasze biegi krótkie przez płotki, to nie tylko Skrzyszowska i Czykier. Zresztą Damian, pomimo wykręcenia znakomitego 7.48 na 60 metrów przez płotki, w hali nie wywalczył tytułu mistrza Polski. Zawodnik Podlasia Białystok wówczas nieco zaspał na starcie, co wykorzystał Jakub Szymański. Rocznikowo Kubę dzieli od Czykiera aż dekada, ale młodzian już potrafi nawiązać ze starszym kolegą wyrównaną walkę. Jeżeli wciąż będzie się rozwijał, prędko doczekamy się zawodnika, który będzie w stanie nawiązać do wyników Damiana. Potencjał z pewnością ma spory – w ubiegłym roku w Nairobi wywalczył brązowy medal mistrzostw świata U20.

U pań sytuacja wygląda nieco inaczej. Na chwilę obecną, żadna z polskich biegaczek nie jest w stanie zbliżyć się do wyników Pii Skrzyszowskiej. Ale kilka zawodniczek prezentuje się co najmniej solidnie. Tu wyróżnić należy dwie Klaudie – Siciarz oraz Wojtunik, które w Suwałkach zajęły pozostałe miejsca na podium. Oczywiście, nie robimy z nich kandydatek do medali na wielkich imprezach, jednak warto docenić to, że Polki biegają na naprawdę niezłym poziomie. W szczególności Klaudia Siciarz może w Niemczech powalczyć o finał europejskiego czempionatu. W ten weekend, biegnąc w Finlandii, wykręciła czas 12.86. To wynik, z którym można realnie myśleć o finale mistrzostw Starego Kontynentu. W dodatku rocznikowo Polki mają odpowiednio 24 i 23 lata. Przy mądrym prowadzeniu, to teraz powinny pokazać, na co je stać.

Warto również zwrócić uwagę na zawodniczkę, która podczas mistrzostw Polski w Suwałkach… nawet nie dostała się do finałowego biegu. Choć niewiele zabrakło jej do tego wyczynu. O miejscu w finale decydował czas 13.44. Uzyskały go trzy biegaczki, które w trzech biegach eliminacyjnych do finału zajęły trzecie miejsca. Serio, dawno nie widzieliśmy sytuacji w której o udziale w biegu finałowym decyduje korespondencyjny pojedynek na tysięczne setnych sekundy pomiędzy trzema zawodniczkami. Ostatecznie do finału mistrzostw Polski dostały się Zuzanna Hulisz oraz Anna Odowska.

Jednak my wiążemy największe nadzieje z tą, która opuściła to starcie na czas na tarczy. Przed Pią Skrzyszowską, Karolina Kołeczek była najszybszą płotkarką w Polsce. Dwudziestodziewięcioletnia Polka legitymuje się rekordem życiowym 12.75. To czas, który już daje medale na mistrzostwach Europy. I który Kołeczek wykręciła w 2019 roku. Wtedy sama biegaczka wiązała spore nadzieje ze swoim występem na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Niestety, w roku olimpijskim – czyli 2021 – u Karoliny zdiagnozowano zakrzepicę, przez którą Kołeczek musiała porzucić wyczynowy sport. Powraca dopiero teraz, ale jeżeli dojdzie do swojej formy to to wie, może na kolejnych dużych imprezach, w biegu na 100 metrów przez płotki będziemy trzymać kciuki również za nią?

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

3 komentarze

Loading...