Reklama

PRASA. Lubański: Wyjście z grupy na MŚ nie jest żadnym sukcesem

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2022, 09:02 • 9 min czytania 63 komentarzy

Sobotnia prasa dostarcza kilka ciekawych materiałów.

PRASA. Lubański: Wyjście z grupy na MŚ nie jest żadnym sukcesem

PRZEGLĄD SPORTOWY

Druga część bardzo ciekawej rozmowy z Wojciechem Szczęsnym.

(…) Juventus to pana ostatni wielki klub w karierze?

Tak. Mam jeszcze trzyletni kontrakt i, jeśli oczywiście będą mnie w Turynie chcieli, chciałbym go wypełnić. Bardzo mi się podoba stabilizacja. Co roku pojawiało się wiele spekulacji, już tylu bramkarzy „przyszło” na moje miejsce albo „przychodziło”, żebym przynajmniej walczył z nimi o miejsce w składzie, że zdążyłem się przyzwyczaić. Teraz martwię się, kiedy nic nie piszą o nowym bramkarzu w Juve.

Reklama

Ma pan 32 lata, a mówi, że mundial w Katarze będzie pana ostatnim w karierze. Legendarny włoski bramkarz Gianluigi Buffon, z którym grał pan w Juventusie, tylko by się uśmiechnął. Bronił w kadrze do 40. roku życia.

No tak, ale ja jestem Wojtek Szczęsny, a nie Gigi Buffon. Nie będę grał tyle, ile on. Na dziś plan mam taki, że wypełnię obowiązujący do 2025 roku kontrakt z Juventusem, potem może jeszcze pogram dwa sezony w Hiszpanii, gdzie mam dom, ale to odległa perspektywa. W tym momencie nie kręci mnie mundial 2026 w USA, Meksyku i Kanadzie. Będę miał wtedy co prawda 36 lat, czyli nie będę taki stary, ale uważam, że fizycznie nie dojadę na wysokim poziomie. Dziś czuję się świetnie, ale też czuję, że lata lecą. Nigdy nie uważałem i nie planowałem, żeby grać do 40.

(…) W trakcie pandemii, w kwietniu 2020 roku obchodził pan 30. urodziny. Coś zmieniły w pana życiu?

Jestem bardziej zmęczony. Wiek i nabyte doświadczenie mnie nie zmieniły, ale najwięcej dało mi ojcostwo. Wiadomo, każdy się zmienia, dorasta i mądrzeje. Dziś jestem dużo bardziej cierpliwy. Kiedyś niecierpliwość była moją największą wadą, teraz cierpliwość to moja zaleta.

Dzięki temu, że od czterech lat jestem ojcem, stałem się spokojniejszy. Jestem w stanie o wiele więcej wytrzymać, nie wybucham, nie denerwuję się czekaniem na coś. Szczególnie w pracy bywam „chłodniejszy” i mniej emocjonalny. Kiedyś dużo bardziej przeżywałem swoje występy, dziś wiem, że praca jest tylko dodatkiem do mojego życia, a nie odwrotnie.

Czuję się przede wszystkim ojcem i mężem, który ma wspaniałą robotę, a nie piłkarzem, który ma żonę i dziecko. Ojcostwo i założenie rodziny dało mi inną, ciekawą i fajną perspektywę patrzenia na życie. Dziś moje wartości są już inne, praca jest istotna, ale nie najważniejsza. Mówiąc krótko, trochę się uspokoiłem.

Reklama

Mateusz Wieteska ma za sobą słaby debiut w reprezentacji Polski. Michał Żewłakow ocenia, co może oznaczać taki początek w kadrze.

 – Może nie robi kariery przebojem, ale to jest piłkarz, który w końcu doczeka się swojego momentu. Wiem, że dziś można go oceniać przez pryzmat meczu z Belgią. Nie wyszedł mu tak okazale, jak Kiwiorowi, ale ja na pewno bym go nie skreślał – były reprezentant Polski Michał Żewłakow nawiązuje do ostatniego meczu w Lidze Narodów. Wieteska wystąpił w nim od początku do końca. Pod koniec maja, po krótkim urlopie, pojechał na zgrupowanie kadry po raz drugi. Jego powołanie nie było zaskoczeniem – Czesław Michniewicz doskonale zna go ze wspólnej pracy i w kadrze do lat 21, i w Legii. Zna i w niego wierzy, jeszcze jako trener drużyny z Łazienkowskiej mówił głośno, że poprzedni selekcjoner kadry Paulo Sousa powinien docenić tego zawodnika. Kiedy więc sam objął opuszczone przez Portugalczyka stanowisko, zaprosił na zgrupowanie piłkarza Legii.

(…) – To piłkarz, który musi popełnić trochę błędów, by się przekonać, że nie zawsze jego przedmeczowy plan przeniesie się na boisko. Kwestia koncentracji – ocenia Żewłakow.

Włodzimierz Lubański o naszej reprezentacji po Lidze Narodów.

(…) Czyli widzimy smutny obraz polskiej piłki, która tych wykonawców nie ma zbyt dobrych?

Nie ma sensu mówić o smutnym obrazie, skupmy się na realiach. Jeżeli liczymy na to, że będziemy mistrzami świata, albo że dojdziemy do najlepszej czwórki na turnieju w Katarze, to z taką grą jest to niemożliwe. Zespołów klasy Belgii i Holandii, które nas obnażyły, będzie na mundialu jeszcze kilka. Trener Michniewicz pracuje z tą drużyną od niedawna, zobaczymy, czy dojdziemy do momentu, w którym ten zespół będzie w stu procentach wykonywał jego założenia, i co najważniejsze – czy przełoży się to na wynik. Przede wszystkim w reprezentacji Polski powinni grać ci, którzy są w danym okresie w najlepszej dyspozycji. Nie chcę wchodzić w indywidualne rozwiązania trenera Michniewicza, on uważa, że ci, których powołuje, są najlepsi. Jeśli ta wybrana przez niego grupa nie jest w stanie pokonać Belgii czy Holandii, to po prostu pokazuje, jaką mamy dziś drużynę.

W najnowszym rankingu FIFA, który został opublikowany w piątek, Biało-Czerwoni wciąż zajmują 33. miejsce. Ta pozycja odzwierciedla naszą jakość?

Nie chcę dyskutować o liczbach, rankingach, to sprawy poboczne. Dla mnie liczy się to, co widziałem w czerwcowych meczach. Absolutnie musimy poprawić grę naszej drużyny, jeśli chcemy coś zdziałać na mistrzostwach świata.

Coś zdziałać, czyli wyjść z grupy?

Wyjście z grupy nie jest żadnym sukcesem. Na mistrzostwa świata nie jedzie się po to, by w nich uczestniczyć, a po to, aby coś ugrać, wygrać. Taki cel muszą postawić przed sobą nasi zawodnicy. Bo jeśli będą zadowoleni z samego faktu, że lecą do Kataru, to za mało.

Raków rozpoczął przygotowania do Ekstraklasy oraz Ligi Konferencji bez strat personalnych i wiele wskazuje na to, że nie ulegnie to już zmianie.

Marek Papszun przekazał nam, że więcej transferów do Rakowa nie należy się już raczej spodziewać. Sytuację mogłaby oczywiście zmienić „oferta nie do odrzucenia” dla czołowych zawodników częstochowskiej drużyny – Iviego Lopeza oraz Vladana Kovacevicia. W niektórych spekulacjach prasowych król strzelców PKO Ekstraklasy łączony jest z węgierskim MOL Fehervar, najlepszemu bramkarzowi naszej ligi najbliżej miałoby być z kolei do Glasgow Rangers, ale jak przekazał nam przewodniczący rady nadzorczej Rakowa na razie takich tematów w ogóle nie ma.

– Oferty w klasycznym znaczeniu do nas nie wpłynęły. Menadżerowie mogą mówić o zainteresowaniu danym zawodnikiem, ale na ten moment oficjalnego zapytania nie ma – skomentował Wojciech Cygan. Przy okazji uciął on spekulacje na temat rzekomej klauzuli 1,5 mln euro za Hiszpana: – Totalna bzdura. Jeśli byłaby taka klauzula za Iviego, to na pewno zawodnika tej klasy nie byłoby już w Rakowie.

Mistrz Niemiec sprowadza Sadio Mane. To ma mieć duży wpływ na decyzję Roberta Lewandowskiego.

Szefowie mistrza Niemiec mają nadzieję, że sprowadzony za niemal 50 mln euro (ze wszystkimi możliwymi bonusami w bliższej i dalszej przyszłości) skrzydłowy The Reds stanie się dla nich odpowiednim argumentem, żeby jednak przekonać „Lewego” do pozostania w Bundeslidze na kolejny sezon. Argumentacja wydaje się słuszna: nasz napastnik będzie miał kolejnego genialnego skrzydłowego, który ma mu dostarczać odpowiednich podań, żeby Lewandowski mógł strzelać jeszcze więcej goli. Tym bardziej, że Bawarczyków stać na wydanie kilkudziesięciu milionów euro na nową gwiazdę, bez konieczności pozbywania się dotychczasowych zawodników.

Jednak dla Lewandowskiego takie argumenty nie są zbyt istotne. I zdecydowanie bardziej od transferowej aktywności mistrza Niemiec interesowały go z pewnością czwartkowe wydarzenia w Katalonii. Tam szefowie Barcelony znaleźli kolejny sposób, jak mimo sięgających niemal miliarda euro długów znaleźć kasę na sprowadzenie naszego zawodnika. Członkowie klubu uznali, że warto sprzedać część praw marketingowych oraz telewizyjnych Barcy, dzięki czemu kataloński klub ma mieć do dyspozycji co najmniej 400 mln euro. Wiadomo, że wszystko nie pójdzie na transfery, ale znacząca kwota z całą pewnością przekazana będzie na nowych zawodników oraz ich pensje.

SPORT

Kto poprowadzi Górnika Zabrze w nowym sezonie? Na trenerskiej giełdzie padają różne nazwiska…

Po odejściu trenera Urbana ruszyła giełda z nazwiskami, kto obejmie zabrzan. Na czoło peletonu na początku wysunął się były selekcjoner reprezentacji i były trener Górnika (2009-13), Adam Nawałka. Był przecież ulubieńcem prezydent miasta Małgorzaty Mańki-Szulik, a to ona, nazywana „Carycą” i rządząca Zabrzem od 16 lat, zawiaduje wszystkim w górniczym klubie i pociąga za sznurki. Były selekcjoner szybko jednak rozwiał wątpliwości. – Nie wracam do Górnika. To kaczka dziennikarska. Nie prowadzę żadnych negocjacji z tym klubem – powiedział doświadczony szkoleniowiec portalowi Interia.

Na pozycji numer 2 pojawiło się z kolei nazwisko Michala Gasparika. To osoba również w Zabrzu bardzo dobrze znana. Pojawił się zimą 2011 roku, jako doświadczony pomocnik. Zagrał w 15 ligowych grach. Szczególnie udaną miał wiosnę 2011 roku, kiedy w 10 ligowych spotkaniach zdobył trzy bramki, w tym dwie w starciu z Zagłębiem Lubin. W Górniku grał m.in. ze swoim rodakiem Robertem Jeżem, który potem z Zabrza trafił nawet do reprezentacji Słowacji. Po zakończeniu kariery Gasparik podjął pracę szkoleniową w Spartaku Trnava, gdzie zaczynał i z którym był przez większą część kariery związany. Na początku zajmował się młodzieżą, ale w dwóch ostatnich sezonach prowadził już pierwszy zespół i to z dobrym skutkiem. W poprzednich rozgrywkach Spartak należał do najmocniejszych w swojej lidze, zajmując wysokie 3. miejsce. Średnia punktów 41-letniego obecnie Gasparika wyniosła za sezon 2021/22 aż 2,00. Ostatnio był przymierzany do funkcji trenera Jagiellonii, ale tam postawiono na byłego trenera młodzieżówki, Macieja Stolarczyka. Kandydatury Nawałki i Gasparika nie wyczerpują oczywiście wszystkich nazwisk trenerów przymierzanych do górniczej jedenastki.

Od Michała Chałbińskiego do Szymona Żurkowskiego, czyli uczniowie Marka Gałuszki.

Marek Gałuszka w strukturach Śląskiego Związku Piłki Nożnej działa od 2004 roku. W latach 2004-12 był członkiem Wydziału Gier, w latach 2012-16 jego wiceprzewodniczącym, a od września 2016 roku pełni funkcję przewodniczącego Komisji ds. Rozgrywek (dawny Wydział Gier). Jest też sekretarzem Komisji ds. Licencji Sędziowskich. Z wykształcenia jest polonistą i dziennikarzem, jednak zawodowe życie nauczyciela idealnie pogodził ze sportową pasją i stał się wychowawcą wielu znanych piłkarzy. – Pracę w szkole rozpocząłem w 1985 roku w jastrzębskiej „osiemnastce”– wspomina Marek Gałuszka. – Kiedyś, jeszcze w latach osiemdziesiątych, była taka możliwość, że nauczyciele mieli różne dodatkowe zajęcia. Ja na przykład oprócz nauczania języka polskiego otrzymałem godziny SKS-u, na których razem z uczniami graliśmy w piłkę nożną czy w badmintona. Miałem wielką satysfakcję, że przygotowana przeze mnie reprezentacja szkoły bezapelacyjnie wygrała zawody miejskie w badmintona, a dziewczyny zostały wicemistrzyniami miasta w piłce nożnej. Powiem szczerze, że więcej znajomych miałem wtedy wśród nauczycieli wychowania fizycznego niż wśród polonistów.

Blisko ćwierć wieku temu Marek Gałuszka był wychowawcą Michała Chałbińskiego, który kibicom w Polsce dał się poznać jako zawodnik ekstraklasowych: GKS-u Katowice, Odry Wodzisław Śląski, Górnika Zabrze, Zagłębia Lubin, z którym sięgnął po mistrzostwo Polski w 2007 roku, oraz Polonii Warszawa, w której jego licznik występów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce zatrzymał się na liczbie 215. – Michał to była nietuzinkowa postać – dodaje polonista z Jastrzębia Zdroju. – Chłopak niesamowicie ambitny i zawsze chętny do pomocy. Kiedyś zakłady patronackie urządzały dla swoich szkół turnieje. Tak się zdarzyło, że klasy czwarte miały slalom z piłką. Wymarzona konkurencja dla Michała. Jednak chłopcy pokpili sprawę i byli ostatni. Michał prawie popłakał się ze złości. Taki był zawzięty. Nienawidził przegrywać. Kilka lat temu spotkaliśmy się przy okazji 25. rocznicy ukończenia szkoły podstawowej. Wspomnieniom nie było końca. Uważam, że nie w pełni wykorzystał swe walory. Ale też pamiętam doskonale ciężką kontuzję, jakiej doznał w meczu Zagłębie Lubin – Korona Kielce. Ciarki przechodzą mnie jeszcze, gdy to sobie przypomnę.

W 2007 roku staraniem ówczesnego dyrektora Szkoły Podstawowej nr 10 w Jastrzębiu Zdroju Adama Płaczka w placówce powołano do życia klasy sportowe o profilu piłka nożna. Szkoła podpisała umowę w tym zakresie ze Szkółką Piłkarską MOSiR Jastrzębie. – Dyrektor Płaczek zadzwonił do mnie i powiedział, że szuka do piłkarskich klas sportowych doświadczonego wychowawcy, polonisty i jeszcze gościa, który zna się na piłce nożnej – wspomina wychowawca piłkarzy. – Przekornie powiedział, że w sposób naturalny jakoś tak padło na mnie. I tak rozpocząłem w jastrzębskiej „dziesiątce” przygodę z młodymi piłkarzami.

SUPER EXPRESS

Kadrowicze bawili się na weselu Jana Bednarka, a Czesław Michniewicz wyskoczył z żoną na drinka. Dzieje się.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

63 komentarzy

Loading...