Reklama

PRASA. Podolski zgodził się na zwolnienie Urbana? „Był widziany w ratuszu”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

15 czerwca 2022, 08:37 • 12 min czytania 18 komentarzy

Środowa prasa kręci się wokół dwóch głównych tematów – zwolnienia Jana Urbana oraz reprezentacji Polski. Mamy trochę kulisów w pierwszej sprawie oraz oceny i wnioski w drugiej.

PRASA. Podolski zgodził się na zwolnienie Urbana? „Był widziany w ratuszu”

Sport

Zaczynamy od ocen dla Polaków. Najlepszy według „Sportu” był Wojciech Szczęsny.

Wojciech SZCZĘSNY – 7

Na początku spotkania otrzymał potężny cios w głowę od rywala, gdy ratował nasz zespół. Szybko jednak się pozbierał i widać było, że wszystko jest w porządku. Zdarzenie to nie miało wpływu na sytuację, po której Belgia objęła prowadzenia, bo po strzale z kilku metrów nie miał szans. Mimo iż Belgowie przeważali przez całe spotkanie, to nie miał zbyt wiele pracy. Postraszył go dopiero Openda, ale uderzył zbyt czytelnie. Przy strzale Trossarda wspiął się już na wyżyny.

Mateusz WIETESKA (84 min) – 5

Reklama

Został rzucony na głęboką wodę, bo w debiucie w drużynie narodowej musiał zmagać się z jedną z najlepszych drużyn na świecie. Przy golu dającym prowadzenie, wraz z Kamilem Glikiem, nie spisał się najlepiej, bo to jeden z dwóch naszych obrońców miał być bliżej Batshuayi’a. Generalnie jednak trudno krytykować go za taki debiut. Nieźle trzymał linię spalonego, dzięki czemu często łapaliśmy na nim Belgów. 

Karol LINETTY (84 min) – 4

Początek spotkania miał niezły. Kilka razy udało mu się odciąć Belgów od podań, ale wkrótce okazało się, że rywale nie traktują go poważnie. Najczęściej nie wiedział, co się wokół niego dzieje, a przecież jest już zawodnikiem o sporym doświadczeniu. Dobrze ruszył z kontrą w drugiej połowie, ale podanie do Lewandowskiego powinno być lepsze.

Szymon ŻURKOWSKI – 6

Lepszy z dwójki naszych defensywnych pomocników. Przynajmniej próbował zagrać piłkę do przodu, kilka razy udało mu się ją odebrać. Miał jednak zbyt długie przestoje, co wynikało z tego, że nie mieliśmy piłki. Tradycyjnie bardzo dużo biegał i nie odpuszczał nawet na moment. Gdy w drugiej połowie dominacja Belgii była nieco mniejsza, mógł pokazać zdecydowanie więcej. 

Reklama

Australia jedzie na mundial. Awans wywalczyła z lekkimi problemami.

„Socceroos” zostali 31. finalistą mistrzostw świata. Na turniej zakwalifikowali się po raz szósty w historii, a po raz piąty z rzędu. W Katarze zagrają w grupie D z drużynami Francji, Danii i Tunezji. Warto podkreślić, że to właśnie na tę grupę w 1/8 finału wpadną zespoły z naszej grupy. Australijczycy pewnie nie należą do faworytów ale sam awans to dla nich duże osiągnięcie. W eliminacjach rozegrali aż 20 meczów. Musieli przedzierać się przez dwa baraże, bo tydzień temu grali w kontynentalnym meczu ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Prócz Andrewa Redmayna największym wygranym awansu na mundial został Graham Arnold. Australijski szkoleniowiec był mocno przez kibiców krytykowany. Jego głowy chciano już w 2019 roku, kiedy zespół nie przeszedł fazy ćwierćfinału na mistrzostwach Azji. Do poprzednich mundiali, odkąd Australia zaczęła grać w strefie azjatyckiej, drużyna wchodziła pewnie. Tym razem męczyła się. W trzeciej rundzie eliminacji musiała uznać wyższość Japonii i Arabii Saudyjskiej. Remisy z Omanem i Chinami przyjęto z wielkim rozczarowaniem, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło.

Islandczycy rywalem Pogoni Szczecin. Będzie łatwy awans?

Islandczycy uważani są za najsłabszy zespół z całej piątki, na którą mogła wpaść Pogoń. Warto jednak dmuchać na zimne, bo w przeszłości granatowo-bordowi odpadli w europejskich pucharach z zespołem z Islandii. Przed 21 laty, w sezonie 2001/02, drużyną, na której połamali sobie zęby w kwalifikacjach Pucharu UEFA, był Fylkir Reykjavik. Na Wyspie Gejzerów będąca wówczas wicemistrzem Polski Pogoń przegrała 1:2, natomiast w Szczecinie obie drużyny pogodził remis 1:1. Prowadzenie dla „portowców” zdobył wówczas w 6 minucie z rzutu wolnego Dariusz Dźwigała, goście gola na wagę awansu do następnej rundy strzelili w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę z najbliższej odległości wepchnął do bramki Petur Bjoern Jonsson. 

Grzegorz Tomasiewicz w Piaście. To jedno z kilku wzmocnień, na które liczył Waldemar Fornalik.

Trener Waldemar Fornalik, jak i dyrektor sportowy Bogdan Wilk po sezonie podkreślali, że zespół potrzebuje 2-3 wzmocnień, oprócz ewentualnych uzupełnień w razie odejścia któregoś z piłkarzy. – Nasze szeregi zasila sprawdzony zawodnik, który na ekstraklasowych boiskach zaprezentował określoną jakość, a wierzymy, że najlepsze dopiero przed nim. To zawodnik, który jest bardzo mobilny w środku pola i gra dobrze również w destrukcji, co tylko zwiastuje ciekawą rywalizację w drużynie – mówi prezes Grzegorz Bednarski. – To wzmocnienie środka pola. Jego ligowe doświadczenie, a w przeszłości także gra w młodzieżowych reprezentacjach Polski stanowią spory kapitał, z którego Piast bez wątpienia skorzysta. Cieszymy się, że taki zawodnik, o którego usługi wedle naszej wiedzy zabiegało kilka drużyn, zdecydował się na grę w Gliwicach – dodaje dyrektor Wilk. Być może w najbliższym czasie gliwiczanom uda się dokonać kolejnego wzmocnienia. 

Górnik Zabrze zwolnił Jana Urbana.

Pod koniec poprzedniego sezonu, jeszcze przed ostatnim meczem ze Śląskiem we Wrocławiu, były zapewnienia ze strony prezesa Arkadiusza Szymanka, że trener zostaje w klubie. Potem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw pojawiły się informacje, że iskrzy na linii miasto czyli właściciel klubu – prezes Szymanek. Szef Górnika, który piastuje swoją funkcję od końca stycznia był bliski odejścia. Potem pojawiły się kolejne medialne spekulacje, że prezes Szymanek nie dogaduje się z trenerem Janem Urbanem i w Górniku zostanie albo jeden albo drugi. W tej sytuacji więcej było o sprawach pozaboiskowych, niż o tym co naprawdę ważne, przygotowaniach, kadrze na nowy sezon. We wtorek rano rozmawialiśmy z prezesem klubu z Zabrza i pytaliśmy go o całą sytuację. – Mogę powiedzieć, że w poniedziałek kryzys został zażegnany, jeżeli w ogóle był jakiś kryzys. Wracam do Zabrza i jesteśmy domówieni na wszystko. Tyle mogę powiedzieć – tłumaczył nam prezes Szymanek. 

Prezes GKS-u Katowice spotkał się z politykami. Rozliczano go z jego pracy.

– W 2021 roku uzyskaliśmy najlepsze wskaźniki płynności bieżącej i szybkiej, bieżąco regulujemy zobowiązania. To spowodowało, że GKS stał się na rynku podmiotem wiarygodnym. Spójrzmy na wynik finansowy ubiegłego roku. On byłby w okolicach zera i byłby najlepszy w historii funkcjonowania obecnej spółki, gdyby nie to, że musieliśmy utworzyć rezerwy na zobowiązania. Wynikają z toczących się postępowań, bo ZUS zakwestionował formę zatrudniania zawodników w latach 2015-19 – zwracał uwagę szef GieKSy. […] Radny Dawid Kamiński z PiS dopytywał o Klub Biznesu, którego byli członkowie sformułowali niedawno list otwarty adresowany do prezydenta Marcina Krupy, narzekając na to, jak GKS dba o swoich sponsorów i przekonując, że zaniedbując tę kwestię spółka straciła około 300 tys. zł w skali roku. – Środki pozyskiwane ze strony obecnych partnerów, w zestawieniu z latami ubiegłymi, są porównywalne – przy dramatycznie niższym koszcie ich pozyskania! Na to pragnę zwrócić uwagę – mocno akcentował wiceprezes GieKSy, sugerując tym samym, że Klub Biznesu działający w poprzedniej formule, z wystawnymi cyklicznymi śniadaniami i dziesiątkami osób w garniturach niekoniecznie przekładał się na konkretne zyski dla spółki. – Dokonaliśmy dużego podsumowania. 2017, 2018, 2019 rok, aż do lat pandemicznych… Wydawać by się mogło rzeczywiście, że od strony ilościowej partnerzy GKS-u w latach minionych to bardzo duża grupa, ale w przełożeniu na środki finansowe, po odliczeniu kosztów ich obsługi, ta grupa generowała 200-kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Super Express

Carskie życie Rybusa i krótka relacja z meczu. Pomijamy.

Przegląd Sportowy

Polska przegrała z Belgią. Wnioski po meczu?

Szybko okazało się, że Wieteska pewności w obronie nie daje, to właśnie on się spóźnił, nie dobiegł do napastnika Besiktasu Stambuł. Ten gol obciąża również Matty’ego Casha, który złamał linię spalonego. Błędy w obronie w wykonaniu piłkarza Aston Villi widzieliśmy już w Holandii, podobnie też jak w Rotterdamie, to on napędzał naszą ofensywę. Był najjaśniejszym zawodnikiem w zespole, uczestniczył niemal we wszystkich (nielicznych) akcjach ofensywnych gospodarzy. Potwierdzało się więc to, co pokazał sobotni mecz: Cash i Nikola Zalewski to duża jakość w akcjach ofensywnych, ale potrzebują asekuracji w obronie – z nią mają spory kłopot. Michniewicz zdecydował się tym razem na ustawienie z trzema środkowymi obrońcami i wahadłowymi. Znalazł też na boisku miejsce dla dwóch „dziesiątek” – za plecami Roberta Lewandowskiego biegali Sebastian Szymański i Piotr Zieliński. Nie było typowego defensywnego pomocnika, takie ustawienie dawało nadzieję na sporo kreatywności w polskim zespole. Niestety, tylko na papierze. Dla Biało-Czerwonych była to lekcja gry bez piłki, po pierwszej połowie statystyki były miażdżące – Polacy posiadali futbolówkę przez… 28 procent czasu. Schodzili na przerwę przegrywając, tak samo jak w Brukseli. Kiedy przed tygodniem Michniewicz zaczął dokonywać zmian, na boisku było coraz więcej luk, wszystko się rozsypało i skończyło na 1:6. W Warszawie selekcjoner również uznał, że potrzebne są korekty. Tym razem aż takiej tragedii nie spowodowały, choć trudno było nie odnieść wrażenia, że i przeciwnicy nie są tak zdeterminowani jak w pierwszym spotkaniu, kiedy chcieli zmazać plamę, którą dali w meczu z Holandią (1:4).

Oceny za Belgię. Szczęsny, Linetty, Lewandowski na piątkę.

WOJCIECH SZCZĘSNY OCENA: 5 Ponad miesiąc po rozegraniu ostatniego w tym sezonie meczu w klubie, czekał na kolejny występ – w reprezentacji. Nie było po nim widać żadnego rozkojarzenia, choć ryzykował, odważnie wychodząc w narożnik pola karnego, gdzie sponiewierał go Thorgan Hazard. Przy golu nie mógł nic zrobić, a mimo dużej przewagi Belgów wielu okazji do bramkarskich parad nie miał.

KAROL LINETTY OCENA: 5 W rocznicę jednego ze swoich najlepszych dni jako reprezentant (gol w EURO ze Słowacją) tym razem w roli kogoś, kto walczy o to, by się w tej drużynie utrzymać. Niemrawy w pierwszych minutach, ale potem aktywniejszy od Żurkowskiego. Plus za dobry przerzut lewą nogą, kiedy momentalnie wyprowadził zespół spod pressingu. Świetnie wyprowadził też groźną kontrę po rzucie rożnym Belgii. Na pewno nie przegrał szansy. 

ROBERT LEWANDOWSKI OCENA: 5 Belgowie odrobili lekcję, podwajali go, potrajali, nie zostawiali mu tym razem miejsca i nie doszedł do tak dobrej sytuacji, jak w Brukseli. Nieofi – cjalny król PGE Narodowego szukał sobie przestrzeni trochę dalej od bramki, był bliski asysty, gdyby Zalewski przymierzył odrobinę lepiej.

CZESŁAW MICHNIEWICZ OCENA: 5 Znów znalazł miejsce w wyjściowym składzie dla debiutanta (Wieteska) i kogoś, kto dawno nie grał (Linetty). Sięgnięcie po plan B i wprowadzenie drugiego napastnika nie zmieniło wyniku.

Kierunek Azerski jest w Lechu dobrze znany. Teraz trzeba będzie się zmierzyć z tamtejszym potentatem.

W ostatnich latach nie było w lidze azerskiej lepszej ekipy od Qarabagu, który w dopiero co zakończonym sezonie poniósł jedną porażkę (w październiku 2021 roku) na 28 spotkań. Drugie w tabeli Neftczi Baku straciło do niego aż 19 punktów. – Wstępnie, jeszcze przed losowaniem, przygotowaliśmy sobie już informacje o tej drużynie. Pracuje tam ten sam trener od 2008 roku i grają przeważnie systemem 1-4-2-3-1. Bardziej szczegółowo zaczniemy ich rozpracowywać dopiero teraz – komentował tuż po losowaniu na antenie klubowych mediów Maciej Kędziorek, który pełni rolę asystenta trenera. Dla Lecha szykuje się długa podróż na Kaukaz, ale nie będzie to pierwsza styczność z azerską piłką. W 2008 roku Kolejorz (z Robertem Lewandowskim w składzie) wygrał rywalizację z Chazarem Lenkoran. Po dwóch latach doszło w Poznaniu do dreszczowca w Interem Baku, kiedy to dopiero po rzutach karnych (9:8) udało się zapewnić awans do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. W 2012 roku Lech ponownie wyelim i n o w a ł Chazar.

Lechia zagra z Macedończykami. To akademia słynnego Gorana Pandeva.

– Szczerze mówiąc, to nic o Akademiji nie wiem. Jedyne co mogę powiedzieć, to że reprezentacja Macedonii pokazuje charakter tego kraju. Mam na myśli ludzi walecznych i nieustępliwych. Gdy półtora roku temu pracowałem jeszcze w Pogoni, byliśmy na zgrupowaniu w Turcji i jednym z naszych sparingpartnerów była FK Makedonija. W tym sezonie ta ekipa zajęła czwarte miejsce, dwie lokaty niżej niż Akademija Pandev. Zremisowaliśmy 0:0 i to był dla nas bardzo niewygodny mecz. Jeśli jednak chcemy coś w tych rozgrywkach osiągnąć, to cel jest jasny. Musimy awansować do kolejnej rundy – podkreśla Kaczmarek. Akademija Pandev zadebiutowała w europejskich pucharach w sezonie 2019/20. Wówczas zdobywca krajowego pucharu przystąpił do I rundy eliminacji Ligi Europy (nie było jeszcze LKE). Przygoda Macedończyków nie trwała długo, bo zbyt wymagającą przeszkodą okazał się Zrinjski Mostar. Drużyna z Bośni i Hercegowiny dwukrotnie wygrała 3:0. – Jak się popatrzy na wyniki w kwalifi kacjach, niezależnie od tego, czy jest to Liga Mistrzów, Liga Europy czy Liga Konferencji Europy, w pierwszych rundach zdarzają się niespodzianki, odpadają zespoły z topowych lig. Mamy tego świadomość, podobnie jak szacunek do każdego rywala, bo taka rywalizacja to tylko 180 minut. 

Radosław Kałużny o reprezentacji.

Według mnie powołanie czterdziestki było przesadą. Kiedy Paulo Sousa na swoje pierwsze zgrupowanie wezwał 35 piłkarzy, Wojtek Kowalczyk ogłosił, że przejdzie się sprawdzić skrzynkę pocztową, bo na sto procent Portugalczyk jemu też wysłał powołanie. Wydaje mi się, że spośród 38 piłkarzy, którzy zjawili się na zgrupowaniu, część wyjedzie mocno niezadowolona. Ta, która zupełnie nie powąchała boiska.

Zawsze będą marudzący. Nawet jeśli powołanych byłoby 25 albo 30 kadrowiczów. Trzeba pamiętać, że do mistrzostwa świata nie pozostało wiele czasu i Michniewicz chce obejrzeć, choćby w treningu, jak największą liczbę piłkarzy. Za jakieś cztery miesiące ruszą bezpośrednie przygotowania do mundialu w Katarze i wówczas na eksperymenty nie będzie miejsca, dlatego uważam, że moment jest idealny, by „przetrzepać” kandydatów. A nawet zobaczyć, jak dublerzy funkcjonują, czują się w grupie. Oswoić ich z grajkami formatu Roberta Lewandowskiego. Szczerze mówiąc, ciary przechodzą po grzbiecie, jeśli człowiek wyobrazi sobie kadrę bez Lewego.

Albo Kamila Glika. Zgaduję, że nie są to ciary z podniety, a zdecydowanie ze strachu.

Tak jest. Lecz jeżeli kogoś nie niepokoi perspektywa reprezentacji bez Roberta, to musi być jakimś cholernym optymistą lub nie mieć zielonego pojęcia o piłce. Ktoś taki jak Lewy nie zdarza się w polskiej kadrze raz na kilka lat, a raz na pół wieku! Na dziś nie ma widoków, by ktoś klasą choćby zbliżył się do Lewandowskiego. To jest typek z innej galaktyki. W „mojej” reprezentacji, tej z dwutysięcznych lat nie mieliśmy takiego lidera. Ciężar gry i odpowiedzialności rozkładał się na wszystkich. Obok nie było kogoś, do kogo – jak do Roberta – można było podać piłkę i nie przejmować się wiedząc, że, ten coś wykombinuje.

No, niekiedy też straci, jak w spotkaniu z Belgami, kiedy rywale zdobyli bramkę na 2:1.

Rzeczywiście, popełnił przestępstwo… Akcenty w reprezentacji, w której grałem, były rozłożone równo. Solidność, ale bez błysku geniuszu, jak często u Lewandowskiego. Fakt, mieliśmy Olego Olisadebe, który raz na jakiś czas się wyróżnił, jednak trudno o nim powiedzieć, że robił u nas tyle, ile Lewy. Takie rozmiaru kapelusza nie mieliśmy i długo nie znajdziemy.

Felieton Antoniego Bugajskiego. O zwolnieniu Jana Urbana.

Niespodziewane zwolnienie trenera Jana Urbana z Górnika Zabrze jest przejawem choroby, która trawi polski futbol. Nie liczyły się ani kompetencje, ani nawet status legendy klubu. W tej bulwersującej historii zadecydowały osobiste uprzedzenia oraz zakulisowe rozgrywki, które szczególnie w tak zasłużonym klubie nie powinny mieć miejsca. Jan Urban podobno nigdy nie miał zbyt dobrych notowań w miejskim ratuszu (Zabrze jest właścicielem Górnika), cieszył się za to szacunkiem kibiców. […] Wszystko wskazuje na to, że prezes Arkadiusz Szymanek postawił sprawę na ostrzu noża: albo ja, albo Urban. I ciągle trudno uwierzyć, że prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik po kilkunastodniowym namyśle wybrała Szymanka. Prawda jest taka, że Urban nie był jej ulubieńcem, w przeciwieństwie do wspomnianego już Brosza czy wcześniej Adama Nawałki. Urban najwyraźniej został potraktowany jako pozostałość po dawnym układzie, czyli prezesie Dariuszu Czerniku i dyrektorze Arturze Płatku, a więc kimś niegodnym zaufania dla nowej władzy. […] W tej szokującej historii zastanawia też rola Lukasa Podolskiego, który już związał się kontraktem na nowy sezon. W poniedziałek był widziany w zabrzańskim ratuszu i to oczywiste, że o planowanej dymisji musiał zostać poinformowany. Zapewne się na nią zgodził, inaczej nie zostałaby ogłoszona. Mówimy akurat o piłkarzu, który jest twarzą drużyny i klubu, choć akurat jego zasługi dla Górnika w zestawieniu z zasługami Urbana póki co nie wytrzymują porównania. 

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

LIVE: Sobota z Ekstraklasą! Czy Pogoń wskoczy na podium?

redakcja
0
LIVE: Sobota z Ekstraklasą! Czy Pogoń wskoczy na podium?

Komentarze

18 komentarzy

Loading...