Reklama

Trenerka przyjechała na Turniej z niemowlakiem: „Piłka to pasja, której oddaję całe serce”

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

13 czerwca 2022, 00:28 • 6 min czytania 5 komentarzy

– Gdy byłam w ciąży, grałam w piłkę, prowadziłam treningi i jeździłam na mecze moich drużyn. Moi znajomi śmiali, że urodzę na boisku. Minął niespełna miesiąc po moim porodzie, a już wróciłam do prowadzenia zajęć. Piłka to moja pasja, której oddaję całe swoje serce – mówiła nam trenerka Katarzyna Charusta, która na Finały Ogólnopolskie Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” przyjechała z… niemowlakiem. Opiekowała się nim, a zarazem wspierała całym serduchem swoją drużynę w rozgrywkach. Mogłaby przebywać teraz w domu na urlopie macierzyńskim, ale wiedziała, że mali wojownicy z Świnoujścia jej potrzebują w Warszawie. Jak przebiegł pierwszy dzień rywalizacji na tym Turnieju? Jakie inne piękne, inspirujące historie wydarzyły się w trakcie tego wydarzenia?

Trenerka przyjechała na Turniej z niemowlakiem: „Piłka to pasja, której oddaję całe serce”

Po dwóch latach przerwy, wreszcie wrócił Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, a od niedzieli (12 czerwca) trwa jego najpiękniejsza część – finały ogólnopolskie w Warszawie. Piękny, słoneczny dzień, świetnie przygotowane boiska na Hutniku, kapitalna oprawa, wiele atrakcji i 64 najlepsze zespoły w kategorii U-10, U-12 chłopców i dziewczynek. Warunki były idealne do tego, żeby rozpocząć marszu do wielkiego finału na Stadionie Narodowym, który czeka nas już w najbliższy wtorek (14 czerwca), czyli tego samego dnia, kiedy reprezentacja Polski będzie mierzyć się z Belgią w ramach Ligi Narodów.

Czas na wielkie piłkarskie święto dla dzieci. Ideą tego Turnieju jest zachęcić dzieci do uprawiania sportu, żeby piłka nożna była początkiem przygody sportowej. To jest fantastyczna rzecz, że dzisiaj gra ponad 700 dzieci. Emocje, które towarzyszą tym spotkaniom to jest coś niesamowitego – mówił Daniel Karaś z firmy Tymbark.

Pierwszego dnia Turnieju w powietrzu była wyczuwalna atmosfera wielkiego święta, któremu towarzyszą ogromne nerwy. One udzieliły się zawodnikom i zawodniczkom tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Anna Kaźmierczak, trenerka UKS-u SMS-u Łódź mówiła nam, że jej zawodniczkom uginały się i plątały nogi. Z kolei pani opiekun zespołu SP 1 Świnoujście zauważyła łzy w oczach swoich podopiecznych jeszcze przed startem jakiejkolwiek rywalizacji: – Oni byli tak zestresowani, że u niektórych pojawiły się łzy przed gwizdkiem sędziego na rozpoczęcie pierwszego meczu. To było dla nich bardzo ważne wydarzenie. Ranga tego Turnieju jest tak wysoka, że nieraz będzie dziecko płakało, jak i skakało z radości. W tych rozgrywkach nie ma lepszych i gorszych zespołów. Tutaj liczy się przede wszystkim próba charakteru, umiejętności, a przede wszystkim psychika dziecka, jak zareaguje na to, co go otacza.

Słowa tej trenerki w pełni oddają to, co widzieliśmy na boisku – płacz, gdy coś nie wychodzi i eksplozywną radość, gdy padają gole. Gołym okiem było widać to, że dla tych dzieci jest to bardzo ważne wydarzenie w życiu – spełnienie marzeń, ale i strach przed tym, co będzie. Jeden z rodziców zdradził nam, że jego syn przez ostatni… tydzień (!) praktycznie nie spał, bo tak mocno przejmował się wyjazdem do Warszawy i potencjalnym zagraniu na Stadionie Narodowym.

Reklama

Z kolei samo hasło „nieprzespana noc” bardzo często padało z ust trenerów i rodziców tego pierwszego dnia rywalizacji w Finałach Ogólnopolskich. Aczkolwiek nie możemy stwierdzić, żeby to był przespany, nudny Turniej. Emocji nie brakowało. Oglądaliśmy wiele zaciętych starć.  Każdy chce zagrać na Stadionie Narodowym i daje z siebie absolutnego maksa, ale nie zawsze się to udaje i często możemy odnieść wrażenie, że dla tych dzieci skończył się świat – płaczą, są załamani i nie mogą poradzić sobie z porażką. – Na dzisiejszym nie wyjściu z grupy nie kończy się świat i szansa na zagranie na Stadionie Narodowym. To są młodzi chłopcy, oni mogą za rok, dwa, trzy jeszcze tego dokonać lub za kilkanaście lat, gdy dojdą do poziomu reprezentacyjnego. To będzie nasz sukces szkoleniowy, a nie osiągnięty wynik na tym Turnieju – w taki sposób skomentowała udział SP 1 Świnoujście w Finałach Ogólnopolskich, Katarzyna Charusta, trenerka drużyny U-10. Jej podopiecznym nie udało się awansować do ćwierćfinału.

Przede wszystkim są to świetni chłopcy, a do tego utalentowani. To, co dzisiaj pokazali, pokazało nam, co tak naprawdę siedzi i tkwi w głowie takiego dziecka. Nie poradzili sobie z rangą tych zawodów, chociaż my, trenerzy nie oczekiwaliśmy od nich żadnych wyników, traktowaliśmy to jako zabawę. Próbowaliśmy im na każdym kroku tego Turnieju pokazać, że jest to świetne miejsce do zabawy – dodaje.

Trenerzy wielu ekip próbowali rozładować atmosferę różnymi grami, zabawami, gdzie było dużo śmiechu. Byliśmy świadkami wielu sytuacji, gdzie dzieci nawzajem oblewały się wodą lub… trenerów. Gdy zapytaliśmy Mariusza Gałczyka, opiekuna drużyny Lambada Choroszcz, dlaczego jest cały mokry odpowiedział: Obiecałem dziewczynom, że jak wygrają, chociaż jeden mecz na tym Turnieju to zabiorę je na lody i będą mogły mnie oblać wodą, która została im w butelkach (śmiech). Cóż, nie udało nam się wygrać więcej niż jednego meczu, ale i tak jestem z nich mega dumny. To jest pierwszy wielki Turniej, w którym biorą udział. Były na maksa zestresowane, a i tak potrafiły się zmobilizować i wygrać jeden mecz. Nie jestem gołosłowny i swojej obietnicy dotrzymałem, a teraz jestem cały mokry (śmiech).

W przypadku Lambady Choroszcz, czyli małej szkółce z Podlasia, która zajmuje się szkoleniem dziewczynek od zaledwie trzech lat, widzieliśmy, jak dziewczynki Lambady, nomen omen, tańczyły… lambadę. – Obiecaliśmy DJ-owi Ucho na finałach wojewódzkich, że to zrobimy w Warszawie i słowa dotrzymaliśmy. Dziewczyny specjalnie ćwiczyły ten taniec wcześniej, żeby go tutaj zaprezentować – podkreśla Gałczyk.

Reklama

„Czy wygrywasz, czy nie, ja i tak kocham cię…” ta przyśpiewka idealnie wpasuje się w ten Turniej, ale nie tylko ta, bo słyszeliśmy ich w niedzielę mnóstwo, dlatego, że rodzice głośno wspierali swoje pociechy, były trąbki, bębny i wielkie banery. Gdy dana drużyna przegrywała to i tak dostawała ogromne brawa od swoich kibiców. Najbardziej w pamięć zapadła nam ekipa UKS-u „AS” Czempiń, która była bardzo liczna, głośna i bawiła się tym piłkarskim świętem razem z dzieciakami – To jest największy Turniej, w jakim kiedykolwiek brali udział. Dla tak malutkiej miejscowości jak Czempiń to wielka rzecz – powtarzali nam z dumą rodzice z Czempinia.

Gdy byliśmy w Szczecinku na finałach wojewódzkich to zauważyliśmy niezwykłą trenerkę, która prowadziła zespół z wyjątkowym asystentem… malutkim niemowlęciem, którego trzymała na rękach. Zaimponowała nam nie tylko swoim fachowym podejściem do zawodu trenera dzieci, gdzie ciągle wspierała je, a nie kierowała, ale też tym, że miała cały czas oko na swoją malutką pociechę. Podczas jednej odprawy przedmeczowej nawet… przewijała swojego bobasa, jednocześnie motywując swoich zawodników do kolejnego spotkania.

W Warszawie powiedziała nam, dlaczego nie siedzi w domu na macierzyńskim, a pojechała wspierać swoich zawodników. – Piłka nożna to moja pasja, której oddaję całe swoje serce. Jestem takim wariatem społeczniakiem, że podejmuje się różnych prac, jak to robią, zawsze daje z siebie wszystko. Gdy byłam w ciąży, grałam w piłkę, prowadziłam treningi i jeździłam na mecze moich drużyn. Moi znajomi śmiali, że urodzę na boisku. Minął niespełna miesiąc po moim porodzie, a już wróciłam do prowadzenia zajęć. Nie wyobrażałam sobie takiej sytuacji, żebym miała zrezygnować lub oddać swoją grupę komuś innemu, bo urodziłam dziecko. Tym bardziej, że jestem przekonana o tym, że oni nie chcieliby przyjechać na ten Turniej z innym trenerem. Jesteśmy ze sobą mocno związani, a ja oddaję tym dzieciom całą siebie – tłumaczy Katarzyna Charusta, trenerka drużyny SP 1 Świnoujście.

I niech to będzie puenta relacji z pierwszego dnia Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, a my będziemy szukać kolejnych inspirujących osób i ciekawych historii, jakie ze sobą niesie to wydarzenie.

Z WARSZAWY – ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Weszło

Komentarze

5 komentarzy

Loading...