Reklama

Ferrari znów pechowe, a Red Bull korzysta. Verstappen wygrał GP Azerbejdżanu

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

12 czerwca 2022, 15:56 • 4 min czytania 1 komentarz

Gdyby Big Cyc nagrywał dziś nową wersję piosenki „Pechowy jak Polak”, proponowalibyśmy tytuł: „Pechowy jak Ferrari”. Włoska ekipa po raz kolejny nie tylko nie wygrała wyścigu, ale w dodatku mierzyła się z problemami technicznymi. Efekt był taki, że GP Azerbejdżanu oba czerwone bolidy kończyły w garażach. A z przodu – niezagrożony przez nikogo – wyścig spokojnie wygrał Max Verstappen przed Sergio Perezem i George’em Russellem. 

Ferrari znów pechowe, a Red Bull korzysta. Verstappen wygrał GP Azerbejdżanu

Znowu w Grand Prix im nie wyszło

Po kwalifikacjach liczyliśmy na wielkie ściganie. Wygrał je w końcu Charles Leclerc, który chciał sobie powetować niepowodzenie w domowym Grand Prix Monako, gdzie przez złą strategię zespołu wypadł poza podium. Po raz kolejny jednak okazało się, że kwalifikacje to jedno, a wyścig to już zupełnie inna sprawa. Już bowiem na dojeździe do pierwszego zakrętu Charlesa po wewnętrznej wyprzedził Sergio Perez i to jeden z bolidów Red Bulla zaczął przewodzić stawce.

Orlen baner

Jasne, wiedzieliśmy, że to nie koniec emocji, ale zdawaliśmy też sobie sprawę z faktu, że co jak co, ale Red Bulle tempem wyścigowym imponują w ostatnim czasie znacznie bardziej niż Ferrari. W Baku dostaliśmy tego potwierdzenie – Perez zaczął odjeżdżać, tymczasem Leclerc bronił się przed atakami Maxa Verstappena.

Reklama

Robił to, dodajmy, bardzo dobrze, a wkrótce dostał swego rodzaju szansę od losu… jednak nie mógł się z niej cieszyć za bardzo. Bo przydarzyła mu się za sprawą awarii bolidu Carlosa Sainza, w którym wysiadła hydraulika. Hiszpan stanął tuż obok toru, zarządzono więc wirtualną neutralizację. Leclerc zjechał na pit stop, Red Bulle nie. Na świeżych oponach Charles zaczął się rozkręcać. I gdy obaj kierowcy czerwonych byków zjechali w końcu do alei serwisowej, objął prowadzenie w wyścigu.

Wydawało się, że jest w naprawdę dobrej sytuacji. Tyle że nie można było zapomnieć o jednym – że siedział w bolidzie Ferrari.

Bo o ile początek sezonu sugerował nam, że problemy włoskiej ekipy z poprzednich sezonów, gdy co chwila coś szło nie po ich myśli, to już przeszłość, o tyle ostatnich kilka wyścigów mówi nam coś zupełnie innego. Dziś najpierw z Grand Prix odpadł Sainz, a jego los podzielił w końcu Charles Leclerc, któremu wysiadł silnik. Monakijczyk dotoczył się jedynie do alei serwisowej i w niej wysiadł z samochodu. – To boli – mówił po prostu. Bo zdawał sobie sprawę, że to oznacza najpewniej powiększenie strat w klasyfikacji generalnej.

Verstappen znów wygrywa

Tak też się zresztą stało. Po raz kolejny w tym sezonie – Leclerc nie ukończył przecież Grand Prix Hiszpanii, gdzie też w momencie awarii przewodził stawce. Potem przyszło źle rozegrane Grand Prix Monako, a teraz fatalny dla włoskiej ekipy Azerbejdżan. Problemy w ekipie Ferrari tylko się mnożą i choć do końca sezonu daleko, to nie wróży to dobrze walce o mistrzostwo (dodajmy, że rywalizacji w Baku nie ukończyli też Guanyu Zhou i Kevin Magnussen, również korzystający z jednostek napędowych od Ferrari).

https://twitter.com/deplasedergi/status/1535977181322551297

Tym bardziej, że w Red Bullu jest wręcz przeciwnie. Oni swoje awarie odbębnili na początku sezonu. Teraz jeżdżą z kolei znakomicie, korzystając na błędach głównych (i jedynych) rywali do mistrzostwa. Dziś Max Verstappen znów wygrał, a Sergio Perez zajął drugie miejsce, notując przy tym najszybsze okrążenie. W pewnym momencie przepuścił zresztą Holendra, który momentalnie pognał do przodu, pokazując, że ma ogromną przewagę tempa. Sergio zagadnięto zresztą o to w wywiadzie po wyścigu.

Reklama

– Przegapiliśmy okazję z wirtualną komunikacją, mieliśmy wtedy kłopoty komunikacyjne. Gdy dogadaliśmy się, że trzeba zjechać, było nieco za późno. Po restarcie wyścigu miałem nieco za dużo degradacji na pośredniej mieszance, a Max był mocniejszy i szybszy. Dla zespołu to świetny wynik. Myślę, że decyzja by nie walczyć między sobą była właściwa. Zdobyliśmy dublet, to naprawdę dobry wynik – mówił Meksykanin.

Max Verstappen z kolei podkreślał, że tempo bolidów Red Bulla było niesamowite, ale uczciwie przyznał, że mieli trochę szczęścia wynikającego z awarii Ferrari. I już mówił, że trzeba zadbać o wszystko przed Grand Prix Kanady (w kolejny weekend), by i tam zanotować podobny wynik.

George Russell. Brytyjska solidność

Od kilku wyścigów symptomy odrodzenia pokazuje Mercedes. Owszem, do Ferrari i Red Bulla ma dystans, którego nadrobić mu się najpewniej nie uda, ale też zdaje się zyskiwać przewagę nad resztą stawki. Dziś kierowcą dnia został (czwarty na mecie) Lewis Hamilton, ale to George Russell imponuje najbardziej. Bo przecież młodszy z Brytyjczyków do ekipy Mercedesa dołączył w tym sezonie, a tylko raz (w pierwszym Grand Prix tego roku) był gorszy od siedmiokrotnego mistrza świata.

W dodatku Russell to w tym momencie jedyny kierowca w stawce, który wszystkie wyścigi kończył co najmniej w TOP 5, kilkukrotnie stając przy tym na podium. Zawsze dojeżdżał do mety, zawsze wysoko. Dla Mercedesa jego dyspozycja wobec problemów z bolidem i brakiem tempa to wręcz wybawienie. A przy wracającym do niezłej dyspozycji Hamiltonie – bo Lewis w ostatnich kilku Grand Prix zdaje się pokazywać, że jeździć nadal potrafi – być może uda się tej ekipie powalczyć choćby o zwycięstwo w którymś z wyścigów.

A to, patrząc na ten sezon, i tak byłby dla nich świetny wynik.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o Formule 1: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
3
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
9
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Formuła 1

Komentarze

1 komentarz

Loading...