Reklama

Słodko-gorzki debiut w kadrze jako zwieńczenie udanego sezonu

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

01 czerwca 2022, 20:51 • 5 min czytania 35 komentarzy

Kamil Grabara w spotkaniu z Walią w Lidze Narodów zadebiutował w dorosłej reprezentacji Polski. Tak jak w młodzieżówce, tak i w kadrze A szansę otrzymał od selekcjonera Czesława Michniewicza. Zawiódł przy straconym golu, ale Biało-Czerwoni wygrali 2:1. Bramkarz może mówić o słodko-gorzkim początku. 

Słodko-gorzki debiut w kadrze jako zwieńczenie udanego sezonu

Całkiem niezły poprzedni sezon w Aarhus zaowocował sprowadzeniem Kamila Grabary przez FC Kopenhaga. Aktualni mistrzowie Danii zapłacili Liverpoolowi, skąd piłkarz był wypożyczony do De Hvide, aż 3,5 mln euro, co pozostaje piątym najdroższym transferem w historii klubu. Polski golkiper już na początku wygrał rywalizację o skład z rezerwowym bramkarzem reprezentacji Szwecji. Miejsca między słupkami nie oddał do końca sezonu. Co zawdzięcza nie tylko dobrej i równej formie, ale i zmianie nawyków.

Polska – Walia: debiut Grabary

Przed sezonem Grabara postanowił zrezygnować z aktywnego udziału w mediach społecznościowych. Niegdyś regularnie wypowiadał się na wiele tematów. Nie bał się kontrowersyjny opinii. Tracił na tym sporo energii, którą dużo lepiej potrafił spożytkować na boisku, co pokazał sezon w Kopenhadze. Pełne skupienie na piłce pozwoliło mu zachować niebywałą regularność. Aż 23 razy zachował czyste konto. Do tego stracił zaledwie 30 goli w 44 meczach. To dzięki jego dobrej postawie Loeverne odzyskali po trzech latach mistrzostwo Danii.

Byłem buńczuczny. Więcej mówiłem, mniej robiłem. W ostatnim czasie zmieniło się kilka rzeczy u mnie. Trochę dorosłem, zmężniałem. Inaczej postrzegam pewne sprawy w swoim życiu – powiedział po meczu z Walią w rozmowie z TVP Grabara.

Mimo dobrej formy z reprezentacją nie było mu po drodze. Na pierwsze zgrupowanie nie pozwolił mu jechać klub, bowiem dodatkowe powołanie złożono po oficjalnym okresie składania wniosków. Wtedy na kadrę pojechał Karol Niemczycki. Przy drugim podejściu doznał kontuzji i w awaryjnym trybie dowołano Radosława Majeckiego. Na reprezentację w końcu pojechał w listopadzie, lecz pierwszą szansę otrzymał dopiero od Czesława Michniewicza, który wykreował go jako „jedynkę” w młodzieżówce.

Reklama

Uznanie Szczęsnego

Od bluzy z numerem jeden seniorskiej reprezentacji Grabara pozostaje bardzo daleko i zdaje sobie z tego sprawę. Selekcjoner przyjął zasadę, że na kadrę będą jeździć dwaj doświadczeni golkiperzy – Wojciech Szczęsny i Łukasz Skorupski – i dwaj młodzi. Jednym z nich jest właśnie zawodnik Kopenhagi, który z Walią otrzymał szansę debiutu. Wielu szans do wykazania nie miał, lecz w jednej wymagającej sobie nie poradził.

Będąc szczerym mając 13 lat nigdy nie myślałem, że zadebiutuję w reprezentacji Polski. Marzenie ukształtowało się później i udało się je spełnić. Mam dobry sezon za sobą, ograłem się z dobrymi zawodnikami, właśnie dlatego stresu nie było. Moje akcje na boisku pokazały, że byłem spokojny – ocenił swój debiut.

Bramkarz powinien być dyrygentem całej defensywy. Z racji debiutu ciężko przypuszczać, że 23-latek od razu będzie rozstawiał dużo starszych kolegów z obrony po kątach, ale wydaje się, że momentami zabrakło między nimi odpowiedniej komunikacji. Szczególnie widoczne było to w chwilach wysokiego pressingu zakładanego przez Walijczyków. Golkipera często pomijano w budowie ataku pozycyjnego, w wyniku czego nasi defensorzy decydowali się albo na ryzykowane zagrania, albo na dłuższe podania.

Niemniej jednak w momentach, gdy Grabara był zdeterminowany sytuacją boiskową do gry dłuższym podaniem radził sobie bezbłędnie. Nie przeszkadzało mu czy zagrywał rękę, uruchamiając groźne kontry, jak choćby w doliczonym czasie gry, czy też kopiąc do przodu. Zwykle robił to bardzo celnie, a dobrze grający głową Adam Buksa skrzętnie z tego skorzystał. Oprócz tego golkiper bez zarzutu zapobiegał wszystkim dośrodkowaniom, udanie wychodząc i wyłapując, bądź piąstkując piłki. To po jednym z takich zagrań z uznaniem Szczęsny bił brawo z trybun swojemu młodszemu koledze. Oprócz tego zatrzymał jeden groźny strzał Walijczyków. Pozostałe przechodziły daleko obok bramki.

Słodko-gorzki debiut

Spory kamień do ogródka Grabary wrzucił Jonathan Williams. Piłkarz czwartoligowego Swindon Town oddał niesygnalizowany strzał zza pola karnego w drugiej połowie. Nie był on aż tak mocny, ani na tyle precyzyjny, by zaskoczyć bramkarza. Golkiper rzucił się za późno, piłka go minęła i wylądowała w siatce. Choć w zablokowaniu uderzenia nie pomogli mu defensorzy, którzy nie wyskoczyli do Williamsa, to strata gola w dużej mierze ląduje na konto Grabary.

Reklama

Mam ambiwalentne uczucia. Mogłem zachować się lepiej przy bramce. Piłki za bardzo nie widziałem, próbowałem zareagować, ale się nie udało. Gol z pewnością mnie obciążą, ale nie ma co rozpaczać. Takie jest życie bramkarza – stwierdził 23-latek.

Na jego szczęście po bramce dla Walii, Polacy zabrali się do pracy. Szybko Biało-Czerwoni odrobili straty za sprawą rezerwowych. Debiutanckie trafienie zanotował Jakub Kamiński, a chwilę później trzy punkty zapewnił naszej reprezentacji Karol Świderski.

Ważniejszy od tego wpuszczonego gola pozostanie z pewnością debiut w reprezentacji Polski. To dzięki niemu będzie lepiej postrzegany na rynku transferowym. Choćby dla klubów Premier League spotkania w kadrze są o tyle ważne, że dają dodatkowe punkty w specjalnej klasyfikacji zagranicznych piłkarzy, których mogą pozyskać angielskie ekipy. Z racji występów Grabary w Danii bliżej mu do Bundesligi, która często podbiera stamtąd wyróżniających się piłkarzy. Kilka drużyn z Niemiec monitoruje sytuację polskiego golkipera, a kolejne mecze w reprezentacji przybliżą go do transferu. Sam również zdaje sobie z tego sprawę.

Żeby myśleć o czymś więcej, muszę grać w poważnej lidze – rzucił mimochodem. Kto wie, może już latem ponownie zmieni klub. W reprezentacji mimo słodko-gorzkiego początku miejsce z pewnością zachowa.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
0
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Komentarze

35 komentarzy

Loading...