Reklama

Maszyna się nie zacina – Iga Świątek w półfinale Rolanda Garrosa!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

01 czerwca 2022, 17:05 • 7 min czytania 7 komentarzy

Jessica Pegula grała dziś naprawdę dobry tenis. Nie była zawodniczką jednowymiarową, zmieniała koncepcję, kiedy widziała, że jej pierwotny plan gry z Igą Świątek zawodzi. Ale od pewnego momentu drugiego seta Amerykanka była też tenisistką zrezygnowaną. Tak jakby snuła się po korcie, nie wiedząc co może zrobić, by wygrać z faworytką. A Polka, dokładnie jak w poprzednim meczu, pokazała się z najlepszej strony, gdy znalazła się pod presją. I nie miała zamiaru zejść z tego poziomu. Tym samym Świątek wygrała dzisiejszy mecz 6:3, 6:2 i awansowała do półfinału French Open! Tam już czeka na nią Rosjanka, Daria Kasatkina.

Maszyna się nie zacina – Iga Świątek w półfinale Rolanda Garrosa!

IGA WYPISAŁA SIĘ Z LOTERII WYNIKÓW

Zanim jednak przejdziemy do dzisiejszego meczu, pochylmy się nad jedną kwestią. Na Idze Świątek ciąży ogromna presja związana z tym turniejem. Polka śrubuje serię meczów bez porażki, wygrywając nieprzerwanie od połowy lutego. Na liczniku posiadała 32 zwycięstwa i oczywiście nie chcieliśmy, aby jej wynik się zatrzymał na spotkaniu z Jessicą Pegulą. W końcu Iga jest żelazną faworytką do zwycięstwa w całym turnieju. Zewsząd słychać opinie, że ona nie tyle może, co wręcz musi go wygrać.

Rzecz w tym, że tenis w żeńskim wydaniu jest sportem, w którym faworytki zawodzą najczęściej. Żeby nie być gołosłownym w tej teorii, poniżej prezentujemy listę zawodniczek z pozycji od 2 do 10 w rankingu WTA. Każda z nich wzięła udział w tegorocznym Rolandzie Garrosie. Czas przeszły jest tu jak najbardziej wskazany, gdyż wszystkie już pożegnały się z paryskimi kortami.

Orlen baner

2. Barbora Krejcikova – 1. runda

Reklama

3. Paula Badosa – 3. runda

4. Maria Sakari – 2. runda

5. Anett Kontaveit – 1. runda

6. Ons Jabeur – 1. runda

7.  Aryna Sabalenka – 3. runda

8. Karolina Pliskova – 2. runda

Reklama

9. Danielle Collins – 2. runda

10. Garbine Muguruza – 1. runda

Jak widać, żadna z wyżej wymienionych nie dotrwała nawet do czwartej rundy French Open. Aż cztery odpadły już w swoim pierwszym meczu! My, Polacy, najbardziej zapamiętamy wpadkę Ons Jabeur. Tunezyjka w trakcie sezonu znajdowała się w świetnej dyspozycji i wydawało się, że może w Paryżu wiele ugrać. Tymczasem wyeliminowała ją nasza Magda Linette. Spoglądając na rezultaty z wielkoszlemowych turniejów kobiecego tenisa z ostatnich lat, złośliwi mogliby powiedzieć, że istotnie jest to jedna wielka loteria. Tym bardziej należy docenić Igę Świątek, że jej nazwisko w tej loterii nie bierze udziału. Tenisistka z Raszyna po prostu nie schodzi poniżej pewnego poziomu.

Doceniajmy jej sukcesy i wymagajmy od Świątek, bo od tej klasy zawodniczki wymaganie określonego wyniku jest rzeczą naturalną. Jednak starajmy się w tym wszystkim nie zatracić. Podczas Rolanda Garrosa moglibyśmy wynosić na sztandary hasło „tylko zwycięstwo”, ale kobiecy tenis po prostu tak nie działa. W razie porażki Igi, nie będzie trzeba od razu dramatyzować.

A jeżeli są wśród was tacy, którzy przewidując wynik spotkania, sugerują się wyłącznie rankingiem WTA, to dziś mogli mieć powody by sądzić, że to nie będzie łatwy mecz. W końcu Jessica Pegula zajmuje jedenastą pozycję w klasyfikacji WTA. Zatem  czekało nas starcie dwóch najlepszych – przynajmniej na papierze – tenisistek, które jeszcze zostały w grze.

PLAN ŚWIĄTEK? ZMUSIĆ RYWALKĘ DO BIEGANIA

Polka i Amerykanka grały już ze sobą w tym sezonie. Miało to miejsce w półfinale turnieju w Miami. Wtedy Świątek bez większych problemów wygrała pierwszego seta 6:2, ale w drugim musiała się sporo napracować. Choć i tego seta wygrała 7:5. Z kolei w poprzedniej rundzie French Open pokonała w trzech setach Rumunkę Irinę Begu.

Na temat amerykańskich tenisistek krąży opinia, że nie najlepiej czują się na kortach ziemnych. Wynika to stąd, że takie nawierzchnie nie są popularne za Oceanem. Ale Pegula naprawdę nieźle radziła sobie na Court Philippe-Chatrier. Jessica ogólnie jest dynamiczną zawodniczką i dobrze porusza się po korcie. Ten ostatni aspekt był bardzo ważny, gdyż trener Tomasz Wiktorowski zalecił Polce, by ta zmuszała rywalkę do biegania. I tak Iga często grała piłki na przeciwległą stronę kortu, a Amerykanka musiała zaczerpnąć kilku głębszych oddechów, by do nich zdążyć.

Z kolei Pegula lubowała się w uderzeniach zupełnie odwrotnych. Często grała na ciało Świątek. Starała się również korzystać ze skrótów, co nie było najlepszą decyzją w meczu z taką rywalką, jak Iga. Nasza tenisistka w tym sezonie bardzo rzadko prowokuje rywalki do zejścia bliżej siatki. Ale kiedy sama zostaje do tego zmuszona, dzięki swojej szybkości znakomicie sobie z nimi radzi – tak było też w tym meczu. Choć przy jednej z takich akcji nie obeszło się bez kontrowersji. W siódmym gemie pierwszego seta jedna z wymian ponownie kończyła się blisko siatki, gdzie Iga fenomenalnie zakończyła akcję. Zdobyła po niej punkty, ale sędzia nie zauważył w tej akcji podwójnego odbicia. W ferworze walki Świątek sama zapewne tego nie poczuła.

MASZYNA SIĘ ROZKRĘCA

To, co najbardziej imponuje nam w grze Igi, to jej przemiana wtedy, kiedy wynik meczu jest na styku. Widzieliśmy to w poprzedniej rundzie, kiedy w pierwszym secie przegrała po tie-breaku z Zheng Quinwen 6:7. W następnej partii Świątek zafundowała Chince bajgla, a trzecią wygrała 6:2.

W tym meczu Polka również znajdowała się pod presją. Przegrywała 2:3, przy czym obie zawodniczki miały na koncie po jednym przełamaniu. Wtedy Iga kolejny już raz pokazała najlepszą wersję siebie. Była dynamiczna i kierowała ataki w kierunkach, które były dla Peguli nie do przewidzenia. Niektóre zagrane prostopadłe, to było tenisowe cudo. Grająca pod presją Amerykanka często źle obliczała siłę uderzenia, przez co posyłane przez nią piłki kończyły za linią kortu.

Jessica kilkukrotnie starała się wykończyć akcję zaraz po serwisie Świątek. Ale takie punkty nie są proste do zdobycia, kiedy po drugiej stronie siatki biega liderka rankingu WTA. Nie zrozumcie nas źle, Pegula grała dobry tenis. Starała się znaleźć sposób na Świątek. Kiedy skróty i gra na ciało Polki nie wychodziły, to zmieniła taktykę i sama częściej zagrywała w różnych kierunkach.

Ale nie dziwimy się temu, że w pewnym momencie zaczęła wyglądać tak, jakby sama nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na pytanie, co więcej może zdziałać, by pokonać Świątek. Bo jak tu nie zwątpić w siebie, gdy grając na returnie doprowadza się do break pointa, gem trwa niemalże osiem minut, ale ostatecznie Iga nie daje sobie go wyrwać? Po tym gemie i obronionym własnym podaniu, Iga błyskawicznie wyszła na prowadzenie 4:1.

W ostatniej fazie meczu Pegula miała przebłyski, jednak to bardziej była desperacka walka o jak najdłuższe przetrwanie na korcie, niż o odwrócenie losów spotkania. Polka była po prostu zbyt skuteczna. Posłała prawie dwa razy więcej winnerów (30 do 16), w dodatku częściej popisywała się asami serwisowymi. W ostatnim gemie meczu Pegula długo broniła własnego podania. Ale w końcu pękła, ostatecznie przegrywając drugą partię 6:2.

A najlepsze jest to, że i tak to nie był idealny mecz Świątek. Polka kilka razy minimalnie przestrzeliła zagrywane piłki, miała też trochę niewymuszonych błędów. Jednak ogólnie, sprawiała znacznie lepsze wrażenie. Na tle rywalki, która – podkreślmy to jeszcze raz – grała naprawdę solidnie.

– Czasami, kiedy ma się dużą przewagę, najtrudniejszą rzeczą jest wygrać tego ostatniego gema i zakończyć seta dobrym wynikiem. To nie zawsze udawało mi się przeciwko Wang albo Kovinić. Dziś cieszę się, że byłam solidna do końca i nie dałam Peguli wejść w mecz – powiedziała po meczu Świątek w rozmowie z Eurosportem.

Tym samym Polka sprawiła sobie idealny prezent na urodziny, które wczoraj obchodziła – jak sama twierdzi, wesoło i w luźnej atmosferze, ale też bez szaleństw. W końcu dziś wzywały ją obowiązki. Ale w związku z urodzinami, doszło dziś po meczu do zabawnej sceny. Tradycyjnie po zwycięstwie, Iga chciała napisać oryginalną dedykację na obiektywie kamery. Polka nieco myślała nad przekazem, a kiedy już go napisała, to… pomyliła swój wiek, postarzając się o rok.

– Zapomniałam, ile mam lat! – śmiała się Polka, zamazując błąd.

A my mamy nadzieję, że w tak samo dobrym humorze będzie również jutro, po meczu z Darią Kasatkiną. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 15:00.

Iga Świątek – Jessica Pegula 2:0 (6:3, 6:2)

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

7 komentarzy

Loading...