Reklama

Andaluzyjska wersja demo Manchesteru City

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

31 maja 2022, 17:47 • 10 min czytania 3 komentarze

Za nami już sezon Primera Division, ale zakończyła się również runda zasadnicza na drugim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. Eibar, Las Palmas, Tenerife i Girona powalczą w play-offach o awans. Bezpośrednią promocję do najwyższej ligi uzyskały Real Valladolid i Almeria, która po raz trzeci w historii wywalczyła awans do hiszpańskiej elity. Dziś skupimy się właśnie na tej andaluzyjskiej drużynie, która bez dwóch zdań wnosi dużo kolorytu do hiszpańskiego futbolu. Specyficzne metody zarządzania klubem, rozdawanie samochodów, chęć rozwoju na każdym polu i pompowanie petrodolarów. Niektórzy pieszczotliwie nazywają tę drużynę mini Manchesterem City. Ale czy słusznie?

Andaluzyjska wersja demo Manchesteru City

Część osób zapewne kojarzy Almerię, która w latach 2007-2011 i 2013-2015 występowała w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nigdy nie była potentatem, ale potrafiła sprawić psikusa wyżej notowanym rywalom. Ojcem największych sukcesów w historii tego klubu był Unai Emery, który najpierw wywalczył z Indalicos awans, a następnie poprowadził zespół do zajęcia ósmego miejsca w sezonie 2007/08. W tamtej ekipie występowali między innymi Felipe Melo, Diego Alves i Alvaro Negredo. Almeria okazała się dla wyżej wymienionych tylko chwilowym przystankiem.

W kolejnych latach andaluzyjska ekipa próbowała zadomowić się w środku stawki Primera Division, ale zadanie okazało się zbyt trudne, bo nie była się w stanie utrzymać pierwszej lidze. W pewnym momencie Almeria utknęła na dobre w drugiej części stawki Segunda Division i w 2019 roku Alfonso Garcia Gabarron zdecydował się na sprzedaż klubu. Wówczas zaczęły się nowe porządki, proces głębokich przemian, które sprawiły, że Almeria w przyszłym sezonie zagra w Primera Division.

Jakim klubem jest obecnie Almeria?

W saudyjskich rękach

Przełomowym momentem było przejęcie klubu przez Turki Al-Sheikha, który zdecydował się wejść do świata europejskiego futbolu. Wystarczył przelew w wysokości 20 milionów euro i rozpoczęła się zabawa w Football Managera na żywym organizmie. Właściciel Almerii jest saudyjskim doradcą na dworze królewskim i szefem Generalnego Urzędu ds. Rozrywki. Ponadto kocha muzykę, pisze wiersze, organizuje koncerty i zawsze ciągnęło go do piłki. Człowiek orkiestra.

Reklama

Już wtedy w Hiszpanii nie był postacią anonimową. Al-Sheikh zna się dobrze z Javierem Tebasem. To on dopinał transakcję, na mocy której dziewiątka piłkarzy z jego kraju została rozlokowana po kilku hiszpańskich klubach. Projekt okazał się niewypałem, bo saudyjscy zawodnicy byli traktowani po macoszemu, ale znajomość Tebasa i Al-Sheikha przetrwała.

Zanim przejął Almerię, zajmował się już innymi klubami. Był między innymi honorowym prezesem Al-Tawoon i później właścicielem egipskiego Pyramids FC. Z egipskim klubem wiąże się ciekawa historia, gdyż przejęcie tego klubu wynikało z ambicji Saudyjczyka.

Kiedyś pożyczył mnóstwo pieniędzy Al-Ahly, które w pewnym momencie znalazło się na skraju upadku. Niewątpliwie pomoc Al-Sheikha uratowała legendarny klub i w ramach wdzięczności nadano mu tytuł honorowego prezesa. Jednak z czasem dobre relacje odeszły w zapomnienie. Zrobiono z Saudyjczyka kozła ofiarnego i został znienawidzony przez kibiców egipskiego klubu (później odebrano mu tytuł honorowy). Uznał, że to dobry momenty, by się wycofać, ale pozostała w nim zadra, która skłoniła go do zrobienia im konkurencji.

Zdecydował się na zakup ligowego rywala – Al Assiouty. Godny uwagi jest fakt, że szybko przemianował ten klub na Pyramid FC i przeniósł go do Kairu. Zainwestował tam potężne środki. Na same transfery przed startem sezonu 18/19 wydał aż 40 milionów euro. Ale pieniądze to nie wszystko. Stawiał duże wymagania względem trenerów i zmieniał ich jak rękawiczki. Często narzekał na wszystkich i wszystko, więc atmosfera wokół klubu była bardzo gęsta. W pewnym momencie postanowił pozbyć się Pyramid FC i spróbował swoich sił w europejskich realiach.

Nowe porządki

Po zakupie Almerii cel był od początku był jasny. W ciągu trzech lat awansować do Primera, ale nie chodziło wyłącznie o suche wyniki. Oczekiwał rozwoju klubu w wielu aspektach, by w przyszłości generować pokaźne zyski. Chciał i chce pokazać światu, że jest w stanie stworzyć drużynę, która będzie grała w europejskich pucharach. Na ten moment jest jeszcze na początku drogi, ale kto wie.

Reklama

Nowy właściciel dał się poznać jako człowiek poszukujący inspiracji. Zapraszał na rozmowy Pepa Guardiolę, Jose Mourinho, Unaia Emery’ego i wielu innych ludzi ze świata wielkiej piłki. Prywatnie przyjaźnił się z Diego Maradoną. To on był odpowiedzialny za organizacje grudniowego Maradona Cup w Rijadzie, podczas którego odbył się mecz Boca Juniors z FC Barceloną.

Uwaga wielu kibiców skupiła się na transferach, a szejk nie szczędził na nie gotówki (kwoty w milionach euro):

  • Darwin Nunez (19/20) – 13 (8+5 w bonusach),
  • Arvin Appiah (19/20) – 9,
  • Lucas Robertone (20/21) – 6,5,
  • Samu Costa (21/22) – 5,25,
  • Umar Sadiq (20/21) – 5,
  • Christian Olivera (20/21) – 3,5,
  • Sergio Akiem (21/22) – 3,5
  • Jordi Escobar (20/21) – 2,5.

Cechą wspólną tych ruchów była inwestycja w młodych piłkarzy, którzy w kolejnych sezonach powinni się rozwinąć. Transfer Darwina Nuneza był najdroższym w historii zakupem dokonanym przez hiszpańskiego drugoligowca (jeśli wliczymy bonusy), ale już rok później inwestycja się zwróciła, bo został sprzedany za rekordową, jak na warunki Segunda Division, kwotę 24 milionów euro do Benfiki.

Rewolucja rzucała się w oczy na wielu polach. Skupiono się na rozwoju akademii, z której w przyszłości klub ma czerpać garściami. Zrezygnowano ze starej maskotki i wprowadzono nową na podstawie projektu właściciela. Zmiany objęły również wymianę tablicy wyników i sprawienie, że o Almerii zrobiło się głośno w ogólnokrajowych mediach. Stadion jest stale dostosowywany do nowych realiów. Wyremontowano pomieszczenia biurowe, szatnie, stworzono loże. Planuje się kolejne poważniejsze zmiany, które zakładają usunięcie bieżni lekkoatletycznej i sprawienie, że komfort widzów będzie na najwyższym poziomie.

Ekscelencja, AUDI i kontrowersje

Nie wszystkie pomysły szejka były dobre. Niektóre zaczęły ingerować w tożsamość klubu. Przede wszystkim zaczęło się kombinowanie ze zmianami herbu i koszulek, co zdenerwowało kibiców i nowy właściciel musiał się pokrętnie tłumaczyć.

Hiszpańska prasa zaczęła bliżej się przyglądać Almerii i szukać sensacji. Piłkarze za niesubordynację otrzymywali wysokie kary, ale to było do przeżycia. Gorzej, że niektóre działania nowego właściciela były wręcz poniżające. Według El Confidencial, niektórym pracownikom rozdano po 5 tysięcy euro w kopertach tylko po to, by zwracali się do niego per „Wasza wysokość”.

Co więcej, Al-Sheikh nieraz leciał po bandzie. Chciał przyciągać tłumy na stadion, więc obmyślił sprytny plan. Podczas meczów domowych odbywała się loteria, w której zwycięzca wygrywał samochód. Przez to Almeria stała się obiektem drwin ze strony rywali. Kibice Kadyksu wymyślili przyśpiewkę, w której śpiewają, że przybyli po Audi, a wynik jest im obojętny.

Szejk lubi od czasu do czasu rzucić coś kontrowersyjnego. Gdy wyniki Almerii uległy pogorszeniu wypalił, że zna wszystkie dyskoteki w mieście, więc jeśli któryś zawodnik się tam zapuszcza, to i tak się o tym dowie. Zaznaczył, że w oddalanej o dwie godziny Maladze również zna wszystkie centra nocnego życia… Nie każdemu może odpowiadać takie zachowanie. Z pewnością nie brakuje mu odwagi, ale niektórzy mają już go dość. Nawet w swoim kraju ma łatkę krzykliwego człowieka, który zawsze musi postawić na swoim.

W stosunku do innych klubów również potrafi zaprezentować buraczane oblicze. Gdy sprowadził Arvina Appiaha nakazał pracownikom zamieścić tweeta z oznaczeniem Manchesteru United i napisać, że przykro im, ale Appiah przechodzi do Almerii. Sami widzicie, że w tym klubie dzieje się dużo i niektóre rzeczy wykraczają poza granicę dobrego smaku. Nie da się ukryć, że działania klubu są spójne z zachowaniem właściciela. Ale czy to dobrze?

Ale powiedzmy coś o awansie

Od początku Al-Sheikhowi brakowało cierpliwości do trenerów. W ciągu nieco ponad dwóch lat zwolnił ich pięciu. Rubi jest już szóstym szkoleniowcem podczas jego kadencji i akurat jemu udało się przetrwać na stanowisku dłużej, niż wiele osób zakładało.

Katalończyk kilka lat temu wywalczył awans do Ligi Europy z Espanyolem, ale później odszedł do Realu Betis, gdzie kompletnie nie był w stanie się odnaleźć. Teraz w innym andaluzyjskim klubie radzi sobie znacznie lepiej. Wykazuje się dużą inicjatywą i ma bardzo profesjonalne podejście – niekiedy zakrawa ono o pracoholizm. W dniu meczu Almerii z Ibizą zmarła jego matka, ale i tak trener uznał, że poprowadzi swój zespół, choć nie musiał.

Już rok temu mógł awansować z Almerią do Primera Division. Objął drużynę pod koniec kwietnia 2021, ale jego zespół poległ w play-offach o awans. W sezonie 21/22 już nie mógł liczyć na parasol ochronny, ale ten mu się nie przydał. Po siódmej kolejce Almeria wskoczyła na jedno z miejsc, które dają bezpośredni awans i poza jedną serią spotkań nie oddała go do końca.

Pierwsza runda w wykonaniu Almerii była wyśmienita. W całej historii rozgrywek Segunda Division tylko dwie ekipy miały więcej oczek na koncie po 21 kolejkach. Rubi stworzył drużynę na swoją modłę. Przede wszystkim ekipę solidną w defensywie (najmniej straconych bramek w lidze), która nie pęka w trudnych chwilach. Co więcej, bramkarz Fernando wygrał nagrodę dla najlepszego bramkarza rozgrywek. Czego chcieć więcej?

Odkąd w 1997 roku powiększono ligę z 20. do 22. drużyn, tylko pięć razy trzy pierwsze ekipy wywalczyły minimum 80 punktów i tak było właśnie w tym roku. Almeria oraz Real Valladolid zdobyły po 81 oczek, a Eibar 80. To tylko pokazuje, że w tym roku rywalizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Ale drugoligowy poligon nie musi mieć przełożenia na grę w elicie. Teraz Almeria świętuje, ma prawo czuć dumę, ale prawdziwym wyzwaniem będzie utrzymanie się w sezonie 2022/23.

Największa gwiazda? Umar Sadiq

Największą gwiazdą w zespole jest Umar Sadiq. Dwa lata temu Almeria zapłaciła za niego pięć milionów euro. Dużo jak na drugoligowca, ale niewiele, jeśli ktoś bierze pod uwagę umiejętności zawodnika. Do pewnego stopnia sprowadzenie Nigeryjczyka wiązało się z ryzykiem. Kariera Sadiqa była prowadzona w sposób chaotyczny. Wystarczy przywołać listę europejskich klubów, w których grał 25-latek, by zdać sobie sprawę, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Spezia, Roma, Bologna, Torino, NAC Breda, Rangers FC, Perugia, Partizan i od dwóch sezonów Almeria.

Częste zmiany klubów nie wzięły się znikąd. W juniorach wszystko przychodziło mu z łatwością, ale w dorosłej piłce zderzył się ze ścianą. Doszły do tego również urazy i zrozumiał, że musi zacząć się lepiej prowadzić. Po odejściu z Rangers FC zalany łzami zadzwonił do swojego agenta i błagał o wypożyczenie do Serie B, by zrobić krok w tył, który kiedyś pozwoli mu wykonać dwa do przodu.

Ale i tak najlepiej odnalazł się w Hiszpanii. Na początku występowała bariera językowa, ale życie w Andaluzji po prostu mu służyło. Miało to przełożenie na liczby. Niewątpliwie druga liga hiszpańska mu służy. W związku z tym, w ostatnich dwóch sezonach zdobył łącznie 38 bramek i zaliczył 13 asyst. Nie sięgnął po koronę króla strzelców, ale siał strach w oczach obrońców.

Jest napastnikiem, którego trudno zatrzymać. Dobrze gra ciałem, stawia długie susy, a jego ruchy często sprawiają wrażenie nieskoordynowanych, podczas gdy twardo trzyma się na nogach i dzięki temu tworzy przewagę.

Dziś wartość tego piłkarza jest już bardzo wysoka, jak na to, że ostatnio grał w drugiej lidze. Transfermarkt wycenia go na 18 milionów euro, ale Almeria podobno życzy sobie za niego minimum 25 (w kontrakcie wpisano mu klauzulę odejścia w wysokości 60 milionów euro). W ostatnich miesiącach pytała o niego Sevilla, ale cena skutecznie odstrasza Monchiego i jego świtę. Dyrektor sportowy kojarzy tego zawodnika ze swojej pracy w Romie. Wówczas wypożyczał go do różnych klubów. Teraz Sadiq jest już graczem ukształtowanym, ale prawdopodobnie zbyt drogim dla Sevilli. Monchi, choć widzi go w swoim klubie, raczej będzie musiał obejść się smakiem.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
0
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Hiszpania

Hiszpania

Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Patryk Fabisiak
0
Wiceprezydent Barcelony potwierdza. „Nie rozpoczęliśmy rozmów z innymi trenerami”

Komentarze

3 komentarze

Loading...