Reklama

Wielki Courtois, wielki Real! Liga Mistrzów dla Królewskich!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

28 maja 2022, 23:50 • 3 min czytania 56 komentarzy

Finał Ligi Mistrzów upłynął nam pod znakiem czekania. Najpierw bowiem czekaliśmy, aż piłkarze w ogóle zaczną grać – ze względu na, sorry, burdel organizacyjny mecz opóźnił się o przeszło pół godziny. Potem czekaliśmy na decyzję sędziowską – uznać bramkę dla Realu, czy też nie? No i na bramkę musieliśmy też poczekać, bo ostatecznie wpadła tylko jedna. Właśnie dla Realu. Królewscy znów sięgnęli po puchar Ligi Mistrzów!

Wielki Courtois, wielki Real! Liga Mistrzów dla Królewskich!

Byli nie do pobicia w tej edycji i tak też skończyli. Mogli znajdować się w sytuacjach beznadziejnych, takich, z których żaden inny zespół świata by nie wyszedł. Ale oni zawsze się podnosili i nikomu nie dali zadać sobie ostatecznego ciosu. Czy to są zwycięzcy oczywiści? Chyba nie. Ale są to zwycięzcy przepiękni. Napisali kapitalną historię. Dawno w Lidze Mistrzów czegoś podobnego nie oglądaliśmy.

PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ

Pamiętamy o meczach z PSG, Chelsea i City, ale by potwierdzić tę tezę, być może wystarczy spojrzeć tylko na to spotkanie. Real nie dominował Liverpoolu, chętnie oddawał piłkę zawodnikom The Reds. Ale w kluczowych momentach, gdy miał ją przy nodze, ona słuchała Królewskich.

Pierwszej bramki jeszcze sędzia nie uznał. Po analizie VAR – i to takiej naprawdę długiej, z pięć minut panowie obradowali – stwierdzono spalonego. Jest to oczywiście kontrowersja: futbolówkę zagrywał przecież Fabinho. No, ale pozostaje kwestia interpretacji – zdaniem sędziów nie było to „podanie”, tylko „rykoszet” od passa Valverde. No i pewnie, że można się kłócić, czy rzeczywiście, więc w sumie dobrze, że Real zdobył potem w pełni już legalną sztukę.

Reklama

Kontra, zagranie przez całe pole karne z prawej strony do lewej, od Valverde do Viniciusa i Brazylijczyk nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Mając na uwadze poprzednią historię, kibice Realu pewnie patrząc na powtórki obawiali się spalonego, ale nie – Valverde idealnie wkleił się w linie obrony Liverpoolu. A ta była też pogubiona, kompletnie nie nadążyła za tą kontrą Królewskich.

WIELKI COURTOIS

I oczywiście – strzelec zwycięskiej bramki będzie na ustach wszystkich. Jednak dziś być może nawet większą rolę odegrał Courtois. Bronił jak w transie, był znakomity. Z gorszym bramkarzem Real traci dziś dwie-trzy sztuki. No, ale skoro ma takiego fachowca – stanęło na czystym koncie.

Jednak, rany, co on łapał! W pierwszej połowie Mane zaczarował w polu karnym i uderzył przecież dobrze. Mocno, blisko ziemi, blisko słupka. A Courtois poleciał wyciągnięty jak struna i zbił to – w tylko sobie znany sposób – na słupek. Po przerwie sam na sam wyszedł z nim Salah i też sprawy przecież nie zawalił. Uderzył według wszystkich książek, abecadeł i… nic. Belg zbił tę futbolówkę, a piłkarze Realu podbiegli do niego, wyściskując ze wszystkich sił. Słusznie, bo to MUSIAŁO wpaść do sieci.

A to przecież tylko dwa przykłady. Liverpool oddał dziewięć celnych strzałów, natomiast na Courtois nie było dziś mocnych. Łapał i odbijał wszystko. Cholera, on radził sobie nawet z rykoszetami, kiedy z piątego metra nabiegał Jota. Albo gdy Salah z odległości dwóch kroków chciał mu załadować po krótkim słupku. Maszyna.

Patrząc ogólnie: mimo wszystko z pewnością nie będzie to finał, który będziemy wspominać latami. Długimi momentami mieliśmy jednak szachy – Real się bronił, Liverpool nie potrafił go ukąsić. No, a jak się zbierał, to na przeszkodzie stawał pewien jegomość z Belgii. Natomiast z drugiej strony – nie ma co narzekać. To być może idealna puenta tej edycji w wykonaniu Królewskich.

Reklama

Niebywali są, naprawdę. Oddali jeden celny strzał. Natomiast nie mówmy, że finałów się nie gra, tylko wygrywa. Bo to jedynie część prawdy – piłkarze Realu stanęli na wysokości zadania. Od bramkarza po napastnika.

I dlatego dziś drużyna z Madrytu jest najlepsza w Europie.

Liverpool – Real Madryt 0:1

  • Vinicius Junior 59′

WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

56 komentarzy

Loading...