Reklama

Łomża Vive wygrywa w Montpellier! Kielczanie bliżsi awansu do Final Four Ligi Mistrzów

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

12 maja 2022, 23:05 • 3 min czytania 18 komentarzy

Piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce po raz ostatni zagrali w Final Four Ligi Mistrzów w sezonie 2018/19. Podopieczni Talanta Dujszebajewa są na najlepszej drodze, by znowu wystąpić w tych rozgrywkach. W pierwszym ćwierćfinale Champions League pokonali dziś we Francji Montpellier 31:28. Huraoptymistów przestrzegamy jednak przed wręczaniem kielczanom już teraz biletów na turniej w LANXESS Arenie w Kolonii. Dlaczego? Ponieważ przeszłość pokazała, że ekipa Patrice’a Canayera znakomicie radzi sobie w wyjazdowych starciach z mistrzami Polski.

Łomża Vive wygrywa w Montpellier! Kielczanie bliżsi awansu do Final Four Ligi Mistrzów

Zanim o meczu, warto napisać kilka zdań o wspomnianym trenerze. Otóż Canayer pracuje jako szkoleniowiec Montpellier nieprzerwanie od… 1994 roku. Wywalczył z tym klubem 42 trofea, w tym dwukrotnie wygrywał Ligę Mistrzów. Kozak, bohater, legenda – w Oksytanii setki razy określano go każdym z tych słów. Po dzisiejszym meczu jednak o komplementy będzie ciężko albowiem jego klub był nieco gorszy od kielczan. Wpływ na taki a nie inny przebieg spotkania mogła mieć absencja dwóch ważnych leworęcznych zawodników: Yanisa Lenne i Juliena Bosa.

Pod ich nieobecność gwiazdą tego majowego wieczoru był w Montpellier Marin Šego, czyli… były zawodnik Łomży Vive. Chorwat, który grał w Kielcach w latach 2014-2016, w pierwszej połowie tego spotkania był momentami nie do zatrzymania. Odbił w niej 9 rzutów podopiecznych Dujszebajewa, co pozwoliło mu osiągnąć świetną, 36% skuteczność. Gdyby nie doświadczony 37-latek, gospodarze schodziliby do szatni z wyższą stratą niż 12:16. Jesteśmy tego pewni, bo polską ekipę ciężko było dziś zatrzymać. Łomża Vive nie zacięła się nawet wtedy, gdy po kilkunastu minutach czerwoną kartkę za faul otrzymał Dani Dujszebajew. Kielczanie nadal szli po swoje, a w przekroju całego meczu najlepszym strzelcem był jego brat, Alex, autor siedmiu trafień. To musiało ucieszyć Talanta Dujszebajewa.

Podczas jego wizyty w studiu SUPERzręcznych w Kanale Sportowym dało się zauważyć, że w trenerze Łomży Vive Kielce nadal siedzi niespodziewana porażka w 1/8 finału zeszłorocznej Ligi Mistrzów, z Nantes. Doświadczony szkoleniowiec zdawał sobie sprawę, że potencjał jego zespołu był wyższy niż rywali i ta wpadka nie powinna się zdarzyć. I że złe wrażenie z tamtego dwumeczu może zatrzeć tylko w jeden sposób – poprzez obicie Montpellier. To się udało, ale nawet reakcja zawodników z Kielc pokazuje, że do awansu jeszcze daleka droga.

Po końcowym gwizdku nie było mowy o szalonych śpiewach czy tańcach w kółku na środku parkietu. Nie – mistrzowie Polski zareagowali wyjątkowo spokojnie, pomni faktu, że przed nimi jeszcze druga część rywalizacji – za 6 dni w Kielcach. A tam Montpellier naprawdę potrafi sobie radzić. Ekipa Canayera wygrała… 4 z 5 rozgrywanych w Polsce spotkań.

Reklama

O to, by tym razem tak się nie stało, zadba między innymi Tomasz Gębala. Wspominamy o nim nie bez powodu, ponieważ jeszcze w kwietniu dawano mu małe szanse na występ w ćwierćfinale LM. Wszystko z powodu kontuzji kolana, z którą męczył się od miesięcy. Tymczasem rudowłosy rozgrywający grał dziś właściwie cały czas w defensywie! Biorąc pod uwagę, że tak ważny mecz był dla niego dopiero drugim w 2022 roku – pierwszy rozegrał kilka dni temu z Piotrkowianinem – należą się chłopu duże brawa. Mamy też nadzieję, że urazy – wreszcie – będą go omijać. Zdrowy Tomek jest bowiem potrzebny nie tylko kielczanom, ale też kadrze na mistrzostwach świata. No ale to odległa historia, zanim się napisze, z ciekawością spojrzymy na to, co 18.5 wydarzy się w Hali Legionów…

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

18 komentarzy

Loading...