Reklama

Zawiódł forehand i tie-breaki. Hurkacz odpada z ATP Masters w Rzymie

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

10 maja 2022, 19:06 • 6 min czytania 1 komentarz

Eksperci przed meczem byli zgodni – Hubert Hurkacz w pierwszej rundzie ATP Masters w Rzymie trafił na jednego z najtrudniejszych rywali, których mógł wylosować. Chociaż David Goffin ledwo mieści się do pierwszej pięćdziesiątki rankingu ATP, to akurat w jego przypadku jest to pozycja bardzo myląca. Belg dziś udowodnił, że może zagrozić z tenisistom z czołowej dwudziestki rankingu i niedługo sam powinien powrócić do tego grona. A Hubert? Pomimo odpadnięcia w pierwszej rundzie, trudno mówić o jego kompromitacji. Ale to nie znaczy, że Polak nie może mieć do siebie pretensji. Hurkacz seryjnie psuł zagrania z forehandu, a w tie-breakach nie wytrzymał wojny nerwów. Stąd po wyrównanym, ale przegranym 0:2 w setach meczu, nasz tenisista odpadł z zawodów w Rzymie.

Zawiódł forehand i tie-breaki. Hurkacz odpada z ATP Masters w Rzymie

HURKACZ PRZYZWYCZAIŁ SIĘ DO MĄCZKI

Hurkacz na kortach ziemnych nie stał się nagle polską odpowiedzą na Rafę Nadala. Ale progres, który tenisista pochodzący z Wrocławia poczynił w grze na mączce, należy docenić. W zeszłym sezonie touru spisał się fatalnie na tego typu nawierzchniach, rozgrywając zaledwie pięć spotkań w czterech turniejach. Polak później znakomicie wypadł w Wimbledonie, gdzie doszedł do półfinału, ale w kontekście utrzymania obecnej pozycji w rankingu, Hubi musiał o wiele lepiej punktować podczas gry na kortach ceglanych.

Powtórzenie wielkoszlemowego półfinału, za udział w którym zawodnik otrzymuje 720 punktów, będzie bardzo trudnym zadaniem. Z kolei za cały poprzedni sezon na mączce Hurkacz zainkasował… 75 oczek. Stąd cieszy fakt, że w tym roku Polak doszedł do ćwierćfinałów turniejów ATP Masters 1000 w Monte Carlo oraz Madrycie. Wprawdzie w drabinkach obu zawodów toczył ciężkie boje o zwycięstwo, lecz po drugiej stronie siatki spotykał przeciwników, którzy na mączce czuli się ode niego znacznie pewniej. I Hurkacz nie zawodził.

Los dwukrotnie skojarzył go z Hugo Dellienem. 81. pozycja Boliwijczyka w rankingu ATP zapewne nie robi na nikim wrażenia, ale na kortach ziemnych to bardzo solidny gracz. Hurkacz zwyciężył w obu tych spotkaniach. W Madrycie pokonał również Alejandro Davidovicha Fokinę – tenisistę równie dobrze czującego się na ceglanych kortach, w dodatku wspieranego dopingiem swoich rodaków. W tym roku Polak na mączce wyraźnie uległ jedynie Novakovi Djokoviciowi. Z zawodów w Monte Carlo, po bardzo wyrównanym meczu wyeliminował go… Grigor Dimitrow, z którym wczoraj Hurkacz rozegrał pierwszy mecz jako partner w deblu. Polak i Bułgar ograli 2:1 parę Ivan Dodig-Austin Krajicek.

Reklama

GOFFIN? POZYCJA W RANKINGU TO NIE WSZYSTKO

Czy wobec tego należało się obawiać dzisiejszego rywala Huberta, którym był David Goffin? Określmy to w ten sposób – nie trzeba było panicznie bać się Belga, gdyż Hurkacz okrzepł na mączce. Ale nierozważnym byłoby też niedocenienie Goffina. Po pierwsze, to po prostu dobry tenisista, który od 2016 roku kręcił się w okolicach pierwszej dziesiątki rankingu ATP. Najwyżej został sklasyfikowany na siódmej pozycji. Może się zresztą poszczycić tym, że jest jedynym Belgiem w historii, który zagościł w czołowej dziesiątce tenisowego rankingu mężczyzn. Poza tym, grał również w finale zawodów serii Masters w Cincinnati, czy też trzykrotnie dochodził do ćwierćfinałów wielkoszlemowych turniejów.

Obecnie zajmuje 48. miejsce w rankingu, ale wynika to głównie z tego względu, że poprzedni rok upłynął mu pod znakiem kontuzji. Przez nie dwa razy musiał poddawać spotkania oraz nie wystąpił na kortach Wimbledonu. Następnie powrócił do zdrowia, ale nie formy, więc zaliczył kilka wpadek z mniej renomowanymi rywalami. Jednak to było rok temu. W obecnym sezonie Belg nawiązuje do swoich najlepszych lat. Szczególnie dobrze radzi sobie na ceglanej nawierzchni – w kwietniu tego roku zwyciężył w zawodach serii ATP 250 w Marakeszu.

W Madrid Masters zaczynał już od pierwszej rundy kwalifikacyjnej do głównej drabinki. Ostatecznie doszedł do 1/8 finału turnieju, gdzie przegrał z samym Rafaelem Nadalem. Ale Nadal uporał się z Belgiem po meczu, który trwał trzy godziny i trzynaście minut. Trzeci set zakończył się wynikiem 11-9 w tie-breaku dla utytułowanego Hiszpana. Skoro taki kozak jak Rafa, grając u siebie w domu tak bardzo męczył się z dzisiejszym rywalem Hurkacza, to chyba najlepiej pokazuje, że Polaka czekało dziś ciężkie zadanie.

PIERWSZY SET TRWAŁ PRAWIE PÓŁTOREJ GODZINY

Polak mógł znakomicie rozpocząć dzisiejszą rywalizację. Mógł, bo chociaż zwyciężył w pierwszym gemie, w którym miał swój serwis, a przy podaniu rywala posiadał aż trzy break pointy, to ostatecznie nie zdołał przełamać Goffina. Ze względu na styl gry obu zawodników, ten mecz od początku był ciekawym widowiskiem. Belg nie imponuje mocnym serwisem, ale za to potrafi zagrać bardzo celną kontrę, jest wybiegany i lubi wdać się w dłuższą wymianę.

W dodatku korty w Rzymie są wolne – i to nawet jak na warunki ziemnej nawierzchni. To wszystko powodowało, że obydwaj często biegli do siatki, albo sami zmuszali rywala celnymi skrótami, by ten zbliżył się do środka kortu.

Reklama

Goffin mógł imponować prędkością poruszania się po boisku, lecz pod tym względem Hurkacz również nieźle się prezentował. Z tego względu szykował się ciężki i długi mecz, w którym wygra ten, kto fizycznie wytrzyma trudy spotkania. A takie rozstrzygnięcie mogło napawać nas optymizmem, bo Polak to zawodnik młodszy i znakomicie przygotowany pod względem kondycyjnym.

Wprawdzie raz, przy stanie 6:5 dla Hurkacza i podaniu Goffina, Polak popisał się dobrym returnem, co dawało szansę na upragnione przełamanie. Niestety, w kluczowych momentach Hubi grał zbyt pasywnie, a przy tym popełniał sporo niewymuszonych błędów grając forehandem, co nieuchronnie prowadziło do tie-breaka.

HUBERT SEDZIUJE, GOFFIN WYGRYWA

W nim Hubi rozpoczął naprawdę nieźle, od początku postanowił podjąć większe ryzyko. To się opłaciło, bo Hubert wypracował sobie takimi zagraniami przewagę punktową 4:1. Ale Polak być może sam czuł, jak ważny w meczu z Goffinem będzie każdy punkt. Chwilę później, przy dwóch stykowych piłkach zagranych przez Belga, zupełnie niepotrzebnie wdał się w dyskusję z sędzią. W obu przypadkach arbiter miał rację uznając, że David zmieścił piłkę w korcie. Ale w efekcie Hubert podchodził do następnych akcji coraz bardziej sfrustrowany. Ostatecznie nie wykorzystał swoich trzech przełamań, dopuszczając przeciwnika do głosu w tie-breaku. A ten po prostu robił swoje. I tak, po godzinie i dwudziestu trzech minutach walki w pierwszym secie, wynik tie-breka zabrzmiał 10:8 dla Goffina. Belg wygrał tę partię.

Można było się obawiać, że takie rozstrzygnięcie pierwszego seta ustawi mecz. Na rzymskiej mączce wciąż trudno było przełamać rywala, a większość gemów przebiegała dość jednostronnie. Większość, bo Hurkacz wyglądał tak, jakby coraz bardziej irytował go pat trwający w kolejnym secie. Do tego doszedł niedbały forehand i tak Goffin zdobył przełamanie.

Polaka można pochwalić, że nie załamał się takim obrotem spraw i szybko sam wygrał gem serwisowy Belga. Nie pękł również wtedy, kiedy ponownie popełnił błąd – tym razem przy stanie 5:4 w gemach dla Goffina, Huberta zawiódł backhand. Ale zdołał powrócić do spotkania i kolejny raz doprowadzić do tie-breaka.

I kolejny raz go przegrać. O wyniku zdecydowało doświadczenie Belga, który w kluczowych momentach był znacznie spokojniejszy od naszego tenisisty. Po prostu grał swój tenis. Hubert zdawał się nie mieć sposobu na swojego rywala. W dodatku przeżył małą powtórkę z rozrywki, kiedy w jednej z akcji sędzia kolejny raz podjął decyzję na jego niekorzyść. Ale nie było żadnej kontrowersji, arbiter ponownie miał rację. Drugi tie-break nie był już tak wyrównany. Zważywszy na całą resztę spotkania, Belg wygrał go gładko 7:2, a cały mecz 2:0 w setach.

Hurkacz jeszcze nie żegna się z Wiecznym Miastem, gdyż wciąż gra w deblu. Ale dzisiejszy mecz, choć był wyrównany, przegrał w pełni zasłużenie. Nie ma co wieszać psów na Polaku. W tym sezonie postęp w jego grze na mączce i tak jest znaczący. Jednak Hubert wciąż ma sporo elementów do poprawy i jeżeli mamy po dzisiejszym spotkaniu wyciągnąć jakiś pozytyw, to właśnie taki, że Hurkacz z pewnością w przyszłości może być na ziemnych kortach jeszcze lepszy. A tymczasem będziemy oczekiwać na jego występ w nadchodzącym French Open, choć nie mamy zamiarów w związku z tym pompować balonika.

Hubert Hurkacz – David Goffin 0:2 (6:7, 6:7)

fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...