Reklama

VAR szaleje w Ekstraklasie

redakcja

Autor:redakcja

08 maja 2022, 15:26 • 3 min czytania 21 komentarzy

Ostatnie minuty meczu Lechii Gdańsk ze Stalą. Gospodarze chcą wyjść na prowadzenie, bo żywią nadzieję, że mogą w przyszłym sezonie zagrać w europejskich pucharach, a ewentualne zwycięstwo może ich do tego przybliżyć. Stal jest w nieco innej sytuacji, ale ma nóż na gardle i każda sytuacja, każdy gol lub punkt wpływa na jej sytuacje w tabeli i kwestię utrzymania w lidze, które wciąż pozostają kwestią otwartą. Emocje rosną i każda wątpliwa decyzja sędziowska może wywołać zbędne zamieszanie. Okej, tak jest, więc… sędzia Malec podejmuje wyzwanie wywołania wielopoziomowego burdelu i uznaje, że końcówce przyda się pikanteria. Nie ma miękkiej gry.

VAR szaleje w Ekstraklasie

O co dokładnie chodzi? O trafienie Zwolińskiego na 3:2, a właściwie otoczkę z nim związaną. Najpierw uznano gola piłkarza Lechii Gdańsk. Za moment sędzia Malec ją anulował, bo – po konsultacji z wozem VAR – dopatrzył się spalonego. Mija kolejna chwila i znów zmiana decyzja – gol jednak zostaje uznany. I w pełni można zrozumieć próbę naprawy błędu, ale tu kolejność zdarzeń obnaża sędziów z każdej strony. Po pierwsze, komunikacja pomiędzy arbitrami pozostawia wiele do życzenia i nie wpływa pozytywnie na ocenę ich pracy. Po drugie, proces decyzyjny i na koniec: czas, bo przez te zmiany decyzji wszystko trwa wieczność, a futbol to gra, w której każda sekunda się liczy. Wszelkie skoki ciśnienia, emocji wpływają na widowisko. A koniec końców wiarygodność arbitrów nie jest na wysokim poziom, gdy kilkukrotnie zmieniają swoją optykę na jedną sytuację. Jedną.

Dziennikarz Canal+, Krzysztof Marciniak słusznie zauważył, że zobaczyliśmy w Gdańsku wideoweryfikację wideoweryfikacji. Systemy miały ułatwić ocenę sytuacji spornych i rzeczywiście, mogą ułatwiać, ale w niewłaściwych rękach generują dodatkowe problemy. Być może należy opracować nowe szkolenia dla ekstraklasowych sędziów, by uniknąć w przyszłości kolejnych groteskowych scen z udziałem arbitrów na polskich boiskach.

Reklama

Ostatnio w Gliwicach sędziowie sprawdzali sytuację (spalony Bidy, którego ostatecznie nie było) przez około siedem minut. Wówczas problemem była awaria sprzętu, ale tu zawiniła po prostu grupa ludzi, która nie potrafi zarządzać chaosem w trudnej sytuacji i skupić się na swojej pracy w określonej chwili.

Cóż, sędzia Malec i spółka skompromitowali się po całości.

Niestety, to kolejna wpadka na linii arbiter główny-wóz VAR na ekstraklasowych boiskach. A taka miała być ta technologia piękna i niezawodna.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Komentarze

21 komentarzy

Loading...