Reklama

„Czerwone Diabły” na kolanach. Arsenal mknie w stronę Ligi Mistrzów

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2022, 15:52 • 4 min czytania 9 komentarzy

Dawno minęły czasy, gdy starcia Arsenalu z Manchesterem United decydowały o losach mistrzostwa Anglii. Dzisiaj jednak starcie „Kanonierów” z „Czerwonymi Diabłami” również toczone było o wysoką stawkę, jaką niewątpliwie są występy w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Ostatecznie do miejsca w TOP4 przybliżyli się zawodnicy Mikela Artety. Arsenal pokonał bowiem Manchester 3:1 po naprawdę znakomitym widowisku. Jeśli chodzi o poziom emocji (i liczbę kontrowersji) zapachniało rywalizacją sprzed lat.

„Czerwone Diabły” na kolanach. Arsenal mknie w stronę Ligi Mistrzów

Arsenal – Manchester United. Kapitalna pierwsza połowa

Właściwie od pierwszych sekund spotkanie toczone było przez obie ekipy na takiej intensywności, iż należało się spodziewać gradu bramek. I rzeczywiście – Arsenal już w trzeciej minucie gry wyszedł na prowadzenie.  Wprawdzie David de Gea w imponującym stylu poradził sobie z pierwszym uderzeniem „Kanonierów”, lecz przy dobitce Nuno Tavaresa nie miał już absolutnie nic do powiedzenia. Portugalczyk po prostu wbił futbolówkę do pustaka. Inna sprawa, że całej bramkowej akcji by w ogóle nie było, gdyby nie seria kuriozalnych kiksów w wykonaniu defensorów United, którzy nie uporali się z prostym w sumie dośrodkowaniem. Pewnie wielu kibiców „Czerwonych Diabłów” upewniało się wówczas, czy na murawie aby na pewno nie ma Harry’ego Maguire’a. A jednak tym razem to nie Anglik, pozostawiony przez Ralfa Rangnicka na ławce rezerwowych, sprezentował przeciwnikom gola. Błysnęli Raphael Varane i Alex Telles.

Goście próbowali się odgryzać. Po niechlujnym wyprowadzeniu piłki przez bramkarza świetną szansę miał Bruno Fernandes, lecz nie zdołał jej wykorzystać. Arbiter nie dostrzegł również zagrania ręką Cedrica Soaresa, który rozpaczliwie powstrzymywał szarżującego w szesnastce Jadona Sancho. Jednak summa summarum to Arsenal był zespołem konstruującym groźniejsze ataki. W 28. minucie do siatki trafił Eddie Nketiah, lecz sędziowie koniec końców dopatrzyli się wówczas minimalnego ofsajdu. „Kanonierzy” dopięli swego dopiero kilka chwil później – elektryczny, nieustannie spóźniony lub źle ustawiony Telles tym razem przewinił we własnym polu karnym. Po konsultacji z VAR-em arbiter wskazał na wapno, a Bukayo Saka wygrał wojnę nerwów z de Geą.

Londyńczycy wypracowali sobie więc bezpieczną przewagę, na którą zresztą w pełni zasługiwali. „Czerwone Diabły” zareagowały na to jednak „pozitiwnie”. Cristiano Ronaldo w mgnieniu oka odpowiedział na trafienie Saki, tym samym notując swoje setne trafienie w Premier League.

Co tu dużo mówić – kapitalne meczycho, wspaniała wymiana ciosów.

Reklama

Arsenal – Manchester United. Triumf „Kanonierów”

Po przerwie nad boiskowymi wydarzeniami zaczęli panować przyjezdni. Rangnick w przerwie nie dokonał wprawdzie żadnych zmian, ale mimo to ekipa z Manchesteru nabrała wiatru w żagle i poczuła, że defensywa Arsenalu jest do skruszenia. Jej najsłabszym punktem był niewątpliwie Nuno Tavares – autor pierwszej bramki, owszem, robił sporo zamieszania na połowie drużyny przeciwnej, ale i we własnej szesnastce notorycznie rozrabiał. Efekt? W 57. minucie pan Craig Pawson znów wskazał na jedenasty metr. Tavares w zupełnie nieodpowiedzialny sposób wystawił rękę przy wyskoku do górnej piłki i zmalował rzut karny dla gości.

Teraz można już z całą stanowczością stwierdzić, iż był to punkt zwrotny dla dzisiejszego meczu. United znajdowali się na fali wznoszącej. Docisnęli Arsenal, zdominowali go, rozpędzili się. Trzeba było to tylko przypieczętować golem z karnego i ruszyć po pełną pulę.

Jednak Bruno Fernandes podrobił kroczkami, pokombinował i… kopnął w słupek.

Całą pozytywną energię, jaka przez pewien czas naprawdę wyraźnie emanowała z zespołu gości, właściwie w jednej chwili trafił szlag. Z zawodników United zaczęła szybko wychodzić frustracja. Sam Fernandes spokojnie mógł wylecieć z boiska za chamski faul, żółte kartki obejrzeli też Lindelof i Ronaldo. Natomiast Arsenal się spektakularnie odbudował. A na dwadzieścia minut przed upływem podstawowego czasu gry Granit Xhaka wspaniałym uderzeniem przypieczętował triumf swojego zespołu. No i po trzecim golu dla „Kanonierów” podopieczni Rangnicka już się nie podnieśli. Stracili wiarę w zwycięstwo, czy nawet w punkcik. Momentami aż przykro się to oglądało, ostatecznie mówimy o drużynie, w której aż roi się od gwiazd teoretycznie mogących w okamgnieniu odwrócić losy spotkania.

Tak czy owak, Arsenal ma kolejne niezwykle prestiżowe zwycięstwo na koncie. Ekipa Mikela Artety śmiało mknie w stronę Champions League. Natomiast Manchester United chyba trzeba już pomału wykreślać z rywalizacji o miejsce w TOP4.

Reklama

ARSENAL – MANCHESTER UNITED 3:1 (2:1)

N. Tavares 3′, B. Saka 32′, G. Xhaka 70′ – C. Ronaldo 34′

CZYTAJ WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Komentarze

9 komentarzy

Loading...